Leon
Cali przemoknięci wyszliśmy z wody i skierowaliśmy się do domu po suche ubrania.Woda kapała z nas ciurkiem, ale szczerze mówiąc niezbyt mnie to obchodziło, bo bluzka Violetty całkiem przylgnęła do ciała, przez co mogłem podziwiać jej czarny stanik osadzany jakimiś kryształkami i innym chłamem.
-Skoczyliście?-było pierwszym pytaniem jakie usłyszeliśmy przekraczając próg.
-Oczywiście-odpowiedziałem dumnie, kierując się do swojej walizki, z której wygrzebałem pierwszy lepszy biały podkoszulek.
-Jesteście powaleni.Wszystko w porządku?Jezu, to było niebezpieczne!Też bym kiedyś chciała tak skoczyć.Ale jesteście pewni, że nic wam nie jest?
-Jesteśmy pewni, nie musisz się martwić Lu.
-Ale wiesz Leon, że my już wszystko wiemy o Stefanie, kinie itd.?
-Naprawdę?Nawet to, że Maxi się zesrał jak uciekaliśmy?!
-Verdas!!!!Zabije cię!!!! Tego im nie mówiłem!!!!!-twarz Ponte stała się całkowicie czerwona i zaraz po tym jak na mnie nawrzeszczał, zaczęliśmy się gonić przez kilka minut, aż w końcu się wywaliłem, Maxi potknął się o mnie, a biegnący za nim Fede, który próbował nas rozdzielić nie zdążył wyhamować i wpadł do jeziora.Na szczęście zmyśliłem dziewczynom, że 'zesrał się' tak w przenośni, miało to oznaczać że się przestraszył, ale cóż, gdybym opowiedział im. że po tym jak zaśpiewałem "Mamma Mia" Maxi kucnął i zaczął się wypróżniać, a ta Halina ze strachu zawołała Stefana to chyba by mnie zabił ze wstydu.Ale cóż ważne że dziewczyny uwierzyły w to, że Maxi się przestraszył, w końcu nie muszą wiedzieć wszystkiego.
-Ej, mam jedną prośbę-zaczął Fede, kiedy wszyscy siedzieliśmy już w salonie.
-Jaką?
-Czy nie chciałybyście na noc do pokoju Andresa?Wiecie, on może spać na podłodze.
-A czemu nie może być z wami w pokoju?-dopytała Violetta, opierając głowę na mojej piersi.
-No bo.... On chciał iść do was, ponieważ u nas jest zbyt ciemno w pokoju-wypalił Brodway.
-Zbyt ciemno?Mów prawdę, albo wcisnę ci masło w mózg-zagroziła Ferro, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.No bo co jak co, ale masło w mózg?Okej, wiec nie tylko ja mam tak pochrzanione groźby.
-Co? Ale ja nie chcę iść do dziewczyn!Tm nie będę mógł przywoływać kosmitów-poskarżył się Argentyńczyk zakładając ręce na biodra, niczym pięciolatek.
-Chłopaki, chcieliście nam wcisnąć Andresa?Nie jesteśmy takie głupie.
-A wiecie, że ja tu jestem, wszystko słyszę i też mam uczucia?!-zapytał mocno wkurzony Andres, który odszedł, a z uwagi na to, że to mój kumpel, pobiegłem za nim i powiedziałem mu o naszej obietnicy przez którą niestety mam wiele kłopotów.Ta obietnica polega na tym, że jeżeli kumpel potrzebuje kumpla to ten musi mu pomóc, więc ja powiedziałem mu, że potrzebuje go, bo bez niego nie będzie zabawy, chociaż pewnie większa była by bez niego, ale trudno...Czasami wydaje mi się, że Andres nadużywa tej obietnicy, raz musiałem jechać z nim do jego babci kopać ziemniaki.
Wróciliśmy do przyjaciół gdzie każdy przeprosił Andresa.
Wróciliśmy do przyjaciół gdzie każdy przeprosił Andresa.
-Ale za co wy mnie przepraszacie?
-No za to jak cię traktowaliśmy.
-Ale ja się obraziłem za to że uważacie, że kosmici nie istnieją, a istnieją i żyją w okół nas!
-Tak,tak Andres,przy okazji znam pewnego psychiatrę, dać ci jego wizytówkę???-powiedziałem a reszta się zaśmiała.
-A skąd znasz tego psychiatrę??
-A spotkałem go z Violą w parku,niestety jest trochę ślepy ale dam ci jego wizytówkę trzymaj.
-Dzięki.
-Wiecie że jest już 00:20 , może czas spać????
-Okej ale jutro bawimy się do rana!!!!
-No to dobranoc!
-Dobranoc.
-Zjedz snickersa-odezwał się Leon.
-Po co??
-Bo jak jesteś głodny to zaczynasz strasznie gwiazdorzyć-dokończył Federico.
-O co wam biega???
-Hej, nie bądź jak twój stary, weź mentosa.
Maxi już miał im coś powiedzieć gdy nagle podbiegła do nas Cami.
-Sorry za ich zachowanie.
-Nic się nie stało, ale co im jest?-zapytałam przejęta.No i trochę też rozbawiona.
-Przyszedł dzisiaj taki gość, który sprzedał im 5 kg skittelsów, które zjedli w ciągu jakiś 2 minut z pomocą Violi i Lu.
-5 kg??Czy ich powaliło?!
-Chyba tak.
-Fede,zaraz będe rzygać kolorową tęczą.-krzykną Leon
-Ja też stary,ja też...
-Lepiej weźmy ich do domu.
Kiedy zaprowadziliśmy ich do domu ujrzeliśmy Brodwaya i Fran którzy próbują złapać Violę i Lu latające po pokoju.
-Mój misiek już wrócił!!!!Nareszcie!!!!-powiedziała Viola i wskoczyła na plecy swojego chłopaka.
-Patataj mój koniku!!!!
-Co????Viola co ty gadasz???Przecież ja nie jestem koniem!!!-nareszcie Verdas skończył świrować!
-Ja jestem jednorożcem!!!!
-Co???naprawdę,ja nie wiedziałam.
-Nic się nie stało,lecz niestety muszę wracać do swojego królestwa gdyż właśnie rozpoczęła się wojna z centaurami.Kocham cię Violu,lecz nie obiecuję że wrócę żywy.-powiedział i poszedł na pierwsze piętro.
-Przepraszam Lu lecz ja muszę mu pomóc,to mój przyjaciel,do widzenia!-i odszedł za Verdasem.
-O co tutaj chodzi???Już nic nie ogarniam!!! Nie było nas przez 10 minut!!!!
-Gdzie mój LEON???Gdzie mój kochany jednorożec?????Już na nic nie mam siły...
-Vilu wstawaj,nie możesz się poddać,nie teraz,kiedy oni potrzebują nas najbardziej.
-Wygraliśmy wojnę!!!!!!-zbiegli dumni faceci.
-Dlaczego nie jesteście zdziwieni????
-Bo nic nie zaskoczy tego kto widział niskie ceny w biedronce!!!!-dowaliła Lu
-Wiecie co,może pójdziecie świętować zwycięstwo do łózka,pośpicie a jak się obudzicie to wszystko wróci do normy.
-Czemu nie,dobranoc.
-Dobranoc.
Poszli do swoich łóżek i zasnęli
-A gdzie tak ogólnie jest Andres????
-Jezu!!!Nie mam pojęcia!!!Szukajmy go-krzyknęła Fran.
-Tu jestem!!!!!!-Krzyknął Andres schowany w szafie.
-Czemu siedziałeś w szafie??
-Dlatego ponieważ Verdas powiedział mi że nikt nie może poznać przepisu na chamburgery z mc-donalda i musiałem tutaj siedzieć i czekać aż ktoś powie hasło.
-Wiesz że mogłeś po prostu wyjść.
-Wiem ale wtedy Fede postrzelił by mnie kulkami z papieru.
-Aaaaaa.
-Może my też się zdrzemniemy.
-Ale jest po południe.
-Tak ale to popołudnie trwało w nieskończoność.
-Racja,miejmy tylko nadzieję że jak świry się obudzą to będą normalni.
-Oby.
******
Dość powalony rozdział ( i to bardzo )ale mi się podoba :)
Mam nadzieję że po tym rozdziale nikt nie będzie musiał iść do psychiatry xd
koffam was ;)
-Tak,tak Andres,przy okazji znam pewnego psychiatrę, dać ci jego wizytówkę???-powiedziałem a reszta się zaśmiała.
-A skąd znasz tego psychiatrę??
-A spotkałem go z Violą w parku,niestety jest trochę ślepy ale dam ci jego wizytówkę trzymaj.
-Dzięki.
-Wiecie że jest już 00:20 , może czas spać????
-Okej ale jutro bawimy się do rana!!!!
-No to dobranoc!
-Dobranoc.
Naty
Obudziłam się dość wcześnie ze świadomością, że muszę dzisiaj powiedzieć Maxiemu to co czuję.Mam nadzieję, że mnie nie wyśmieje!Tak strasznie się boję.Ale trudno, muszę się wreszcie odważyć, dam rade!Weszłam do pokoju chłopaków i powoli obudziłam Maxiego.
-Coś się stało Naty???-zapytał zaspanym głosem.
-Nie, ale nie mogłam dłużej czekać, czy możemy wyjść na dwór porozmawiać?
-Tak, chodźmy.Ja też muszę ci coś powiedzieć, ale ty możesz mówić pierwsza.
-Nie, nie, ty powiedz pierwszy.
-Kobiety pierwsze.
-Maxi!!!Ty powiedz pierwszy!
-Okej, a więc,ja....ja yyy
-Przecież cię nie ugryzę, Maxi.
-Kocham cię.
-C-co?Ale jak?T-to znaczy dobrze!To wspaniale!J-ja ciebie też-już mieliśmy się całować, lecz był ktoś kto nam przeszkodził.Dlaczego daszek Maxiego mnie nie lubi.W tak ważnym momencie dla nas musiałam uderzyć w niego głową.
-Przepraszam.-powiedział kiedy jego czapka miała spotkanie z moim czołem.Teraz raper przekręcił ją do tyłu a nasze wargi spotkały się w delikatnym pocałunku.Naszą cudowną chwilę przerwał Fede i Leon
-Hejka stary chcesz trochę???-powiedział Fede, wyciągając paczkę skittlessów.
-Chłopaki nie widzicie że przeszkadzacie??-krzyknął wkurzony Maxi.Tak słodko zmarszczył przy tym nosek.-Coś się stało Naty???-zapytał zaspanym głosem.
-Nie, ale nie mogłam dłużej czekać, czy możemy wyjść na dwór porozmawiać?
-Tak, chodźmy.Ja też muszę ci coś powiedzieć, ale ty możesz mówić pierwsza.
-Nie, nie, ty powiedz pierwszy.
-Kobiety pierwsze.
-Maxi!!!Ty powiedz pierwszy!
-Okej, a więc,ja....ja yyy
-Przecież cię nie ugryzę, Maxi.
-Kocham cię.
-C-co?Ale jak?T-to znaczy dobrze!To wspaniale!J-ja ciebie też-już mieliśmy się całować, lecz był ktoś kto nam przeszkodził.Dlaczego daszek Maxiego mnie nie lubi.W tak ważnym momencie dla nas musiałam uderzyć w niego głową.
-Przepraszam.-powiedział kiedy jego czapka miała spotkanie z moim czołem.Teraz raper przekręcił ją do tyłu a nasze wargi spotkały się w delikatnym pocałunku.Naszą cudowną chwilę przerwał Fede i Leon
-Hejka stary chcesz trochę???-powiedział Fede, wyciągając paczkę skittlessów.
-Zjedz snickersa-odezwał się Leon.
-Po co??
-Bo jak jesteś głodny to zaczynasz strasznie gwiazdorzyć-dokończył Federico.
-O co wam biega???
-Hej, nie bądź jak twój stary, weź mentosa.
Maxi już miał im coś powiedzieć gdy nagle podbiegła do nas Cami.
-Sorry za ich zachowanie.
-Nic się nie stało, ale co im jest?-zapytałam przejęta.No i trochę też rozbawiona.
-Przyszedł dzisiaj taki gość, który sprzedał im 5 kg skittelsów, które zjedli w ciągu jakiś 2 minut z pomocą Violi i Lu.
-5 kg??Czy ich powaliło?!
-Chyba tak.
-Fede,zaraz będe rzygać kolorową tęczą.-krzykną Leon
-Ja też stary,ja też...
-Lepiej weźmy ich do domu.
Kiedy zaprowadziliśmy ich do domu ujrzeliśmy Brodwaya i Fran którzy próbują złapać Violę i Lu latające po pokoju.
-Mój misiek już wrócił!!!!Nareszcie!!!!-powiedziała Viola i wskoczyła na plecy swojego chłopaka.
-Patataj mój koniku!!!!
-Co????Viola co ty gadasz???Przecież ja nie jestem koniem!!!-nareszcie Verdas skończył świrować!
-Ja jestem jednorożcem!!!!
-Co???naprawdę,ja nie wiedziałam.
-Nic się nie stało,lecz niestety muszę wracać do swojego królestwa gdyż właśnie rozpoczęła się wojna z centaurami.Kocham cię Violu,lecz nie obiecuję że wrócę żywy.-powiedział i poszedł na pierwsze piętro.
-Przepraszam Lu lecz ja muszę mu pomóc,to mój przyjaciel,do widzenia!-i odszedł za Verdasem.
-O co tutaj chodzi???Już nic nie ogarniam!!! Nie było nas przez 10 minut!!!!
-Gdzie mój LEON???Gdzie mój kochany jednorożec?????Już na nic nie mam siły...
-Vilu wstawaj,nie możesz się poddać,nie teraz,kiedy oni potrzebują nas najbardziej.
-Wygraliśmy wojnę!!!!!!-zbiegli dumni faceci.
-Dlaczego nie jesteście zdziwieni????
-Bo nic nie zaskoczy tego kto widział niskie ceny w biedronce!!!!-dowaliła Lu
-Wiecie co,może pójdziecie świętować zwycięstwo do łózka,pośpicie a jak się obudzicie to wszystko wróci do normy.
-Czemu nie,dobranoc.
-Dobranoc.
Poszli do swoich łóżek i zasnęli
-A gdzie tak ogólnie jest Andres????
-Jezu!!!Nie mam pojęcia!!!Szukajmy go-krzyknęła Fran.
-Tu jestem!!!!!!-Krzyknął Andres schowany w szafie.
-Czemu siedziałeś w szafie??
-Dlatego ponieważ Verdas powiedział mi że nikt nie może poznać przepisu na chamburgery z mc-donalda i musiałem tutaj siedzieć i czekać aż ktoś powie hasło.
-Wiesz że mogłeś po prostu wyjść.
-Wiem ale wtedy Fede postrzelił by mnie kulkami z papieru.
-Aaaaaa.
-Może my też się zdrzemniemy.
-Ale jest po południe.
-Tak ale to popołudnie trwało w nieskończoność.
-Racja,miejmy tylko nadzieję że jak świry się obudzą to będą normalni.
-Oby.
******
Dość powalony rozdział ( i to bardzo )ale mi się podoba :)
Mam nadzieję że po tym rozdziale nikt nie będzie musiał iść do psychiatry xd
koffam was ;)
Heh rozdział biski ♥♡♥♡ nmg się doczekać nextu nie mam weny na ten momentarz więc pisze pa i się żegnam
OdpowiedzUsuńMoja kochana!!!!!
UsuńPisząc ten rozdział myślałam o tobie i o tym że ten psychiatryk to dla nas na poważnie...
XD
Hahahahahahahahahhaha, jak zwykle najlepszy :)
OdpowiedzUsuńNie mogę wytrzymać, zaraz się posikam XD
Najlepszy blog EVER :D
Jak widzę komki od ciebie to od razu się uśmiecham także chce mi się skakać po pokoju!!!!
UsuńEj bo ja się zarumienię zaraz....
Żeby najlepszy..?Bo się zarumienię zaraz...
Pozdro moja kochana świrusko :P
#NadrabiającRozdziałyuDomci
OdpowiedzUsuńHahahah Hahahah xD
Tylko tyle potrafię powiedzieć o tym rozdziale.
I jak tu się nie śmiać podczas jazdy czytając o tym jak Maxi się zebrał, o jednorodne, skuterach, snicersach i o cenach w biedronki xD Haha A i o metodach xD Bosz :P
Kocham ♡
I właśnie po to powstał ten rozdział!By rozweselać :D
UsuńO czym ja kiedyś myślałam?Kocham <33
Buziaki :**
<33