niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 68~Nawet wątróbki bez podejrzeń kupić nie można.

 Violetta

Szłam w deszczu.Chłodny wiatr okalał moją twarz.Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać.Było już trochę po dziewiętnastej, więc uliczki były oświetlane przez lampy.Wpatrzona w blask wody w jeziorku mijałam kolejne twarze nieznajomych.Czułam wibracje dochodzące z otchłani mojej torebki, niezbyt mnie to obchodziło.Usiadłam na jednej z ławek, pozwalałam by pojedyncze krople zwilżały moje jasno brązowe włosy.Spędziłam tak chwilkę, użalając się nad sobą i śpiewając najsmutniejsze oraz najbardziej depresyjne piosenki, które znam.Nawet nie spostrzegłam kiedy była już dwudziesta trzecia.Nagle usłyszałam za sobą ciężkie dyszenie.Błyskawicznie odwróciłam się i widząc mężczyznę zaczęłam uciekać.Kątem oka widziałam jak biegnie za mną.Kiedy był za blisko mnie bez zawachania wzięłam zamach i zaczęłam tłuc go torebką bez opamiętania.
-Viola!-krzyknął wreszcie chłopak i złapał mnie za nadgarstki.
-Leon?!Co ty tu robisz?-zapytałam.Od razu zrobiło mi się wstyd za tą torebkę, ale muszę przyznać, że to było komiczne.
-Hmm...Wiecznie wracam od kochanki po upojnym spotkaniu.Viola szukam cie dwie godziny!Nie odbierasz, nigdzie cie nie ma, martwiłem się-powiedział z przejęciem i przycisnął mnie do siebie.-Kochanie, jesteś cała mokra.
-Brawo Sherlocku!Okazuje się, że deszcz jednak nie jest suchy-zaśmiałam się niemrawo.Suchy to był dopiero ten żart...
-Co się stało?Płakałaś?-zapytał patrząc w moje jak przypuszczać zaczerwienione oczy.
-To przez przesłuchanie!Jestem taka beznadziejna!Myślałam, że dobrze mi poszło, kazali mi tam tyle czekać!A na koniec co?Nie dostałam tej roli!Jestem jedną wielką porażką!-wydusiłam.-Na dodatek szukałeś mnie, a ja nawet nie odebrałam telefonu.Zachowuje się jak jakieś dziecko, któremu coś się nie udało i jest złe na cały świat-westchnęłam.
-Posłuchaj, jesteś najlepszą kobietą jaką spotkałem w życiu, jeżeli oni cię nie docenili, są chyba ślepi!To jedno przesłuchanie, będzie jeszcze milion innych.A co do tego, że nie odbierałaś to oczywiście masz prawo do chwili samotności, ale proszę, uprzedź mnie, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się martwiłem.Dawno ci tego nie mówiłem, ale potrzebuję cie.Potrzebuję cie by móc normalnie funkcjonować, Violu.Bardzo cie kocham, nie możesz płakać przez takie głupoty, masz na to za piękne oczy-oznajmił i czule mnie pocałował.
-Dziękuje, dziękuje-wyszeptałam chowając twarz w jego koszuli.Dawno nie czułam się tak ważna, zapomniałam prawie jak bardzo zależy mi na Leonie.
-Odprowadzę cie do domu-zaproponował. Szybko znalazłam się w swoim  wygodnym łóżku, w objęciach Morfeusza.

Leon 

Wracałem już do domu, na szczęście deszcz przestał padać.Zacząłem się wtedy zastanawiać, dlaczego do cholery nie wziąłem motoru ze sobą!Dobra, będę na piechotę zapitalał.To takie ekologiczne i w ogóle...Nigdy więcej.
Po kilkunastu minutach doszedłem do celu.Feder był w swoim pokoju, więc postanowiłem zrobić sobie kolacje i pójść spać.Otworzyłem lodówkę i z żalem byłem przymuszony zrobić sobie jajecznice.
-Kur, zepsute-wysyczałem wąchając jajka.
Zostało mi jedno wyjście, musiałem pójść do sklepu.Ubrałem swoją skórzaną kurtkę i tym razem wsiadłem na motor.Już po chwili byłem na miejscu, na szczęście sklep był całodobowy.Cały czas czułem na sobie wzrok ochroniarza.No dobra, było po północy, ale czy ja wyglądam na złodzieja?Tak, ukradłem kiedyś ojcu kilka rzeczy, na przykład prezerwatywy.Byłem wtedy mały, myślałem, że to balony i zacząłem je dmuchać.Do końca życia trauma.Dzięki ci ojcu i temu jak sprytnie je schowałeś!Poza tym nie jestem złodziejem, choć kobiety uważają, że skradam im serca, jednak ochroniarz może być spokojny, nie mam zamiaru go podrywać!
-Przepraszam, jest tu może gdzieś wątróbka?-zapytałem się jakiejś kobiety kucającej przy kawach, zmęczony poszukiwaniem mięsa dla Rockiego.
-Niestety nie, nie pracuję to-odrzekła czarnowłosa nawet nie podnosząc wzroku.Nagle z półki spadło kilka produktów, które oglądała dziewczyna.Natychmiast zacząłem pomagać jej układać je z powrotem.
-Dziękuje-zwróciła w końcu w moją stronę oczy.-Mam pytanie, nie musisz odpowiadać-powiedziała szybko, a ja potaknąłem głową.-Co robisz w środku nocy w sklepie, szukając wątróbki?zapytała a ja zacząłem, się śmiać.Wytłumaczyłem jej, że byłem głody, a mój przyjaciel pewnie nie dał nic psu do jedzenia, ale gdy usłyszała pełne imię Rockiego lekko się wystraszyła i na tym skończyła się rozmowa.Cholera Verdas!Odstraszasz dziewczyny!Jak tak dalej to jakieś mangozjeby będą bardziej atrakcyjni od ciebie!Skarciłem się w myślach, ale szybko przestałem.Kto byłby atrakcyjniejszy ode mnie?Phi!Zaraz...Czy ja nie jestem zbyt dumny?Czy Orlando Bloom też się tak podziwia?Czy on też ma dużego?Czy on też gada do siebie?I czy on też ma takie problemy życiowe?
Na całe szczęście szybko wróciłem do domu, jeszcze chwila spędzona na dworze, a zacząłbym myśleć nad zrobieniem maratonu z "Trudnymi spawami".A podobno przebywanie na dworze jest takie zdrowe...Gówno prawda!Dzieci, osobiście polecam siedzenie w domu i przeglądanie internetów.
Wypakowałem zakupy, w tym także wątróbkę dla Rockiego, którą pomagał mi odnaleźć ochroniarz Nie podrywałem go! i udałem się do łazienki.Już miałem 'odcedzić kartofle' jak to mówi mój ojciec (Verdas!Mówiąc jak ojciec nie będziesz atrakcyjny!) ale coś mi przeszkodziło.A mianowicie był to Federico klęczący na podłodze i wymiotujący do klozetu.
-Wszystko dobrze?-zapytałem przyjaciela.Niestety, moje serdeczne pytanie mu nie pomogło, wciąż zwracał pokarm.Kiedy mu przeszło usiadł wyczerpany pod ścianą, a ja kucnąłem naprzeciwko.Długo to trwało?-odezwałem się.
-Kilka minut przed twoim przyjściem.Na dodatek strasznie mnie nakurwia brzuch-wyjęczał.
-To pewnie jakieś zatrucie czy wirus...Jadłeś coś?
-Tak, obudziłem się i zgłodniałem, a w kuchni były jakieś jajka, to sobie zrobiłem jajecznicę.
-Fede, one były zepsute!Przyniosę ci jakąś tabletkę-odparłem, lecz okazało się, że wszystkie proszki jakie mamy są na kaca.Postanowiłem zrobić dzień dobroci dla nieudolnych i ruszyłem po lekarstwa do apteki.Może Bóg to doceni i sprawi, że wszyscy oprócz mnie staną się gejami?Ach, i tak są!Jako, że ta apteka nie była zbyt daleko nie brałem motoru i co?Zaczął padać deszcz i byłem zlany jak pies!Już nigdy nigdzie się bez niego nie ruszam.Nawet do łazienki.
-Trzymaj-podałem Włochowi tabletki, gdy wróciłem z wyprawy.-Masz u mnie długi dług!Już nigdy nie pójdę do tej apteki-oświadczyłem.Chłopak szybko przełknął pigułkę i popił wodą.
-Dlaczego?-zapyta.
-Bo podchodzę do sprzedawczyni a ta od razu się pyta jaki rozmiar!Na początku nie zrozumiałem o co chodzi, po chwili ogarnąłem, że chciała mi wcisnąć prezerwatywy.W końcu co robi chłopak w aptece w nocy?Ten świat wyklucza każdego mężczyznę które chce coś zrobić w nocy!Nawet wątróbki bez podejrzeń kupić nie można-wyżaliłem się, a Pasquarelli zaczął się śmiać w czym szybko mu zawtórowałem.Postanowiliśmy obejrzeć jakiś fajny film, ale skończył nam się już zasób ulubionych horrorów i komedii więc postanowiliśmy oglądnąć coś z innej kategorii...I to wcale nie było porno!Włączyliśmy ostatnią część "Władcy pierścieni".Niestety ale Federowi nie przeszło i co chwilę szedł wymiotować.Za każdym razem gdy wracał na ekranie byli pokazani Frodo i Sam, więc jednoznacznie stwierdził : Pedały.Nie mogłem się z nim nie zgodzić.Na szczęście było kilka dobrych wojowniczek.

******
Heejka kochani!
Udało się przebrnąć przez tą 68?
Jejku, wydaje mi się, że ostatnio zaczynam być jakaś coraz bardziej wulgarna...Przeszkadza wam to?
Violetta się nie dostała :) Ale ja jestem podła xD
W ogóle na początku tak jakoś ckliwo...
W następnym rozdziale mam zamiar przyśpieszyć czas.
Hmm mam zamiar zamieszać troszkę w życiu bohaterów :'3A wy tego chcecie?
Tymczasem jeżeli chcecie ujrzeć rozdział 69 komentujcie, bo potrzebujecie na to 9 komentarzy pod tym postem :D
Ogółem bardzo dziękuje wszystkim komentującym <3
Koocham <3
Buziaki :**
<33

Ps. Kiedy macie fere?Ja 15 lutego dopiero :/ 

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 67~Zaczyna się robić niczym w "Na wspólnej"

Leon

No to się dzisiaj troszkę ponudzę.Jest dopiero dziewiąta rano, a ja nie mam pojęcia dlaczego jestem już na nogach.Viola idzie dzisiaj na to przesłuchanie do jakiegoś filmu z Cami.Nie wiem dlaczego wybrała ją, nie mnie.Po prostu nie chciała bym z nią szedł.Okay, rozumiem, że może się przede mną stresować, ale to chyba ze mną powinna czuć się swobodniej niż przy przyjaciółce!Na dodatek Fede idzie na jakiś lunch z rodzicami Lu i już poszedł kupić jakieś kwiaty oraz zarezerwować knajpę.Przynajmniej jak wróci będę miał się z czego śmiać, w końcu na ostatnim spotkaniu z państwem Ferro prawie się udusił, być może teraz przypalą mu się włosy?W każdym razie Castillo, Torres, Ferro i Pasquaerlli odpadają z dzisiejszego towarzystwa.Niestety Diego też jest dziś zajęty, poleciał odwiedzić mamę w Madrycie.Zostają mi Maxi, Broadway i Andres.Chyba zapytam Fran co dzisiaj robi.Na szczęście Włoszka nie miała nic ciekawego do roboty i w kilkadziesiąt minut była już u mnie.Postanowiliśmy napisać nową piosenkę, w końcu z Federem i nią tworzymy coś na kształt zespołu.Wiecie, trudno nazwać grupę bez nazwy i lidera zespołem.
-Cześć-powitałem Francescę i daliśmy sobie buziaka.Buziaka w policzek, oczywiście.
-Hmm, a Viola to gdzie się podziewa?-zapytała Włoszka.
-Poszła z Cami na jakiś casting czy coś...
-I mnie nie powiadomiła?!Powiedz jej, że jak mi tego ładnie nie wytłumaczy to sobie inaczej porozmawiamy.-Pokiwała groźnie palcem.
Postanowiliśmy zrobić sobie coś do picia i od razu zabrać się do pracy.Muszę przyznać, że całkiem sprawnie nam szło.Trochę żartowaliśmy, ale ogółem nie odchodziliśmy od tematu twórczości.
-Nie wiem jak ty, Fran, ale ja uważam, że to genialne!-uśmiechnąłem się do niej.
-Wiesz, w końcu to ja to stworzyłam.
-Och, och, ktoś tu uczęszczał na moje zajęcia skromności?-zaśmiałem się, a ona pokiwała głową.Następnie nagraliśmy to co mamy moim profesjonalnym telefonem, który już dwa razy wylądował w kiblu.Na szczęście poza tym, że nie działa mi jeden przycisk wszystko działa tak jak kiedyś, prawie.Poza tym Julian, czyli nasz menadżer był zachwycony.Obiecał, że jeżeli reszta tej piosenki też będzie równie dobra, może to być jeden z naszych największych przebojów i trzeba będzie pomyśleć nad teledyskiem.
-Leon, może skończymy to jutro?Dzisiaj już nie mam siły!Jestem całkiem wyczerpana-Włoszka rzuciła się na kanapę.
-Jasne-rzuciłem wesoło i zająłem miejsce obok niej.Zacząłem zastanawiać się jak idzie Violi.Czy przeszła?Czy jest dużo kandydatek?Czy są ładne?Czy mają tam katering?Mi by się przydał katering.I lokaj.Kiedyś go sobie załatwię, ale musi mieć na imię Janusz.Będzie trudno, nie wiele na tym świecie jest Januszy odpowiadających moim wymaganiom.
-O czym tak myślisz?-zapytała Cauviglia.
-A o Violetcie.I o ty, że bym coś zjadł.
-Ciekawe-zaśmiała się.
 -A powiedz jak tam ci idzie z Diego?Wiesz, jego często się pytam czy z tobą wytrzymuje i jest na wyczerpaniu.
-Pff ale śmieszne Verdas!-przywaliła mi z łokcia.
-Nie no tak na serio to cały czas mi bredzi jaka jesteś wspaniała!Aż się czuję niedowartościowany.
-Leon niedowartościowany?Proszę, gdyby tutaj pojawił się Pattinson to od razu byś okrzyknął, że przy tym leszczu jesteś milion razy przystojniejszy!
-Oj, nie zaczynajmy tematu Pattinsona.Raz jak zacząłem to się skończyło na wizytówce do psychiatry...

Federico

Od kilkudziesięciu minut siedzę w jakiejś cholernie drogiej restauracji z Luśką i jej rodzicami, ubrany w jakiś garnitur, krępujący moje ruchy.Tak, uciska mnie w tyłek!Na dodatek jemy jakieś sushi.Pałeczkami.A pałeczkę to ma co najwyżej Andres!Okay, może jestem odrobinkę zdenerwowany.Ale jak tu nie być zdenerwowany, skoro Lucas, ojciec Lu wciąż zabija wzrokiem?I to mnie?Jest jak ten bazyliszek, a ja bezbronna owieczka.Każdy mi powtarzał, że jestem owcą rodziny.No może coś tam jeszcze wspominali, że czarną, ale to nieważne.
-To, Federico...Smakuje ci?-przerwała w końcu tę niezręczną ciszę Priscilla.
-Tak, znakomite.
-Boże, patrz kobieto co ty robisz z tym chłopakiem.Boi się już ci zaprzeczyć!-oznajmił nagle pan Ferro.Byłem lekko zszokowany.Lu mówiła mi coś o tym, że aktualnie nie układa im się najlepiej.
-Chryste, Lucas!To ty się na niego wgapiasz jakbyś chciał go zmaltretować!Z resztą po co się odzywałeś?Kiedy siedziałeś cicho wszystko było w porządku!
-Mamo, Tato!Czy musicie się kłócić przy moim chłopaku?!-krzyknęła Lu w stronę rodziców, a oni natychmiast zamilkli.Kolejne kilkanaście minut było chyba najlepszą częścią tego lunchu.Mianowicie dlatego, że nikt się nie odzywał.Ale spokój w rodzinie Ferro nie może trwać zbyt długo.
-Żono, podaj mi pieprz-odrzekł mężczyzna.
-Pieprzyć to ty możesz sobie co najwyżej swoją matkę-burknęła pod nosem kobieta.
-Och Federico, nawet nie wiesz jak ci współczuję takiej teściowej.Z nią to krzyżyk na drogę!
-Odezwał się święty~pierdolnięty-parsknęła Ferro.-Nie słuchaj go synku, wiem, że ci smakuje, jedz dalej i nie przejmuje się tym gburem-uśmiechnęła się do mnie kobieta.
-Nie musisz tego jeść!Wszyscy wiemy, że to jest wstrętne-rzekł biznesmen.I co teraz robić?Posłuchać się matki Ludmiły, dokończyć obiad i stać się jej ulubieńcem tym samym skazując się na zabicie nie tylko wzrokiem, ale też najbliższym naczyniem przez pana Ferro?Mogę też nie jeść i do końca życia słuchać od matki Lu jaki to ogromny błąd popełniła jej córka wiążąc się ze mną i na każde święta dostawać surowe ziemniaki.
-Koniec tego!Widzicie jaki on jest zestresowany?!Na samą wiadomość o tym spotkaniu prawie zemdlał, wiecie dlaczego?Bo jesteście szurnięci!Ugh...-młoda Ferro dodała swoje trzy grosze.
-Dobrze, porozmawiajmy, więc o czymś.Federico, kim chcesz zostać w przyszłości?-zapytał Lucas.
-A więc na razie skupiam się na rozwijaniu kariery i mam nadzieje, że to muzyka będzie moją przyszłością-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Muzyka?A czegoś bardziej stabilnego nie było?Zawsze mógłbyś wyśpiewywać menu w McDonald's.
 Ta.Kocham cię matko Ludmiły.Dla ciebie zostanę kasjerem i będę sprzedawał ludziom burgery.Luśka czy ty musisz mieć takich rodziców?!
-To, będziemy już powoli szli-oznajmiła moja zmieszana dziewczyna i już po chwili znaleźliśmy się w moim domu, gdzie byli Leon i Fran.
-Ohoho, Diego na chwilkę wyjechał, a wy już zaczęliście?Już z zewnątrz było słychać bzykanie, ale myślałem, że to muchy-zaśmiałem się, lecz szybko dostałem od Leona poduszką w twarz.Takie miłe powitania.
-Piosenkę robimy kretynie!Posłuchajcie co już mamy-Fran sięgnęła po jakieś kartki i zaśpiewała z Verdasem kilka wersów.Bardzo nam się spodobało.
-Co tak posmutniałaś, kotku?-zapytałem blondynki.Nagle jej wyraz twarzy stał się o wiele bardziej przygnębiony.
-Ach, pamiętacie jak kiedyś wspólnie śpiewaliśmy w studio?Tam było tak wspaniale.A teraz?Teraz jest wielkie nic.
-Wielkie nic, to będę miał pracując w McDonaldzie..-mruknąłem, a oni zaczęli się śmiać.
-Fede, chyba nie wziąłeś tego co powiedziała moja matka na poważnie?Ona tak czasami gada, ale to głónie dlatego, że jest zła na ojca.Chyba będą brali rozwód...
-Nie przejmuj się, moi rodzice mieli się rozwodzić już z milion razy, ale coś im nie wyszło-oznajmił Verdas.Nie chcieliśmy więcej rozmawiać na te ponure tematy, więc postanowiliśmy coś oglądnąć, padło na komedię.Jednak w środku filmu mi i Leonowi zaczęło się nudzić i zaczęliśmy gadać, przez co zostaliśmy wygnani do kuchni.
-Te kobiety, w naszym domu kazały nam wyjść do innego pokoju!-oburzył się Verdas.
-Chyba nigdy ich nie zrozumiemy...
-Chyba nigdy ich nie zrozumiemy na trzeźwo-zaśmiał się szatyn.
-Przynajmniej ty mnie rozumiesz, ziom!
-Dobra koniec tego rozumienia, bo zaczyna się robić niczym w "Na wspólnej".Teraz się kochamy, a zaraz bum!Prześpisz się z moją dziewczyną będąc na dragach, które spowodują, że wylądujesz w szpitalu walcząc o życie i będziesz potrzebował przeszczepu nerki, ale dowiesz się, że twoi rodzice nie są twoimi rodzicami, twoja biologiczna matka jest Afroamerykanką z Afryki, a teraz jest gdzieś w Polsce jako Imigrant z Iraku i walczy o ustawę 500+!-powiedział na jednym wdechu.
-Stary, nie wiem jakie prochy bierzesz, ale następnym razem masz się podzielić!-poklepałem przyjaciela po plecach.-Chodź z Rockym na spacer.Może wreszcie nauczymy go komendy 'łap gołębia'.Nigdy nie jadłem ptaka innego niż kurczak.

******

Witam was miśki!
Na początku dziękuje za komentarze ;*
Chwilkę mnie nie było, co?Tęskniliście? ;3 Hah
Rozdział trochę krótki, ale nie chciałam zbyt was zanudzić :D
Teraz kochane bierzemy się w garść!Kończy się pierwsze półrocze więc spinać tyłki i do nauki!Ta hahaha :'D na pewno xD Nie no teraz może być troszkę gorzej z rozdziałami przez szkołę :/
Ale chyba rozumiecie mnie?
Publikuje ten rozdział drugi raz, wcześniej się niechcący wcisnęło opublikuj :'D
Hmm myślicie że Fjolka się dostanie?
Koocham <33
Buziaki :**
<33


sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 66~Kłótnia na temat jędrności pośladków Leona

Federico

No cóż z naszych planów nic nie wyszło.Mieliśmy iść się wspinać, a skończyło się na tym, że usnęliśmy przed dziewczynami.Może to dobrze?Przecież zabilibyśmy się tam...Jako, że wstałem pierwszy postanowiłem zrobić śniadanie.Niestety Lu nie pozwala mi gotować, lecz dowiedziałem się, że jest tu hotelowa restauracja, więc zamówiłem jakieś gofry i soki, po czym zaniosłem do pokoju, i zacząłem udawać, że sam to przyrządziłem.
-Fede, ale ty wiesz, że nie mamy tu nawet sprzętów do gotowania?Więc ugotowałeś to sobie na ręce czy jakimś podpalonym kartonie?-zapytała Fran.
-Chyba udam się do łazienki-wymruczałem zmieszany.Niestety toaleta była okupowana przez Luśkę.
-Co kobiety tyle tam robią?!-zapytałem.
-Myjemy, czeszemy, malujemy, ubieramy, a wam to wystarczy popsikać koszulkę w której chodzicie przez tydzień antyperspirantem i gotowe!-odkrzyknęła Ferro.
-Okej, miśka!Więc możesz się pośpieszyć, bo muszę skorzystać z antyperspirantu?-spytałem.Tak na serio to w ciul chce mi się sikać!Niestety nie usłyszałem odpowiedzi, więc chyba nie mam wyboru.
-Leon, są tu gdzieś jakieś roślinki?
-Na korytarzu jakieś powinny być-odpowiedział.Łał, nawet nie chciał wiedzieć po co mi to.A pewnie się domyślił.
-Więc pobawimy się dziś w ogrodniczkę.Chyba czas podlać roślinki-powiedziałem sobie pod nosem i ruszyłem w kierunku wyznaczonym przez Leona.Faktycznie, na korytarzu były dwie paprotki.Po oddaniu moczu, wróciłem do przyjaciół.
-Co tam czytasz?zagadałem do Verdasa.
-Nie jestem pewien czy chcesz wiedzieć-odrzekł.
-Stary, przerażasz mnie.
-Przerazi cie dopiero to, co piszą o nas w internecie!Fede, wychodzi na to, że jestem jakąś męską striptizerką!-wypalił, a ja zacząłem się śmiać wniebogłosy.
-I co cię tak śmieszy?Striptiz na lotnisku wcale nie jest taki zabawny...
-Wiem, wiem.Wszyscy wiemy, że uwielbiasz się rozbierać!-oznajmiłem uradowany i przejąłem laptopa od przyjaciela.Chciałem poczytać co tam wypisali.Głównie były to reakcje ludzi na pół nagiego Leona, ale i tak lepsze były komentarze.Najbardziej rozwalił mnie od jakiegoś anonima o treści: 'To nie jest pierwszy raz kiedy chodzi taki porozbierany po mieście!Z Pasquarellim cały czas po Buenos Aires-moim mieście-łażą i drą mordy.Teraz przynajmniej Verdas ograniczył się do bokserek, ale wiedzcie, że ten chłopak często ubiera stringi!T.Y.L.K.O stringi.'.
-Patrz!Ktoś odpowiedział na ten komentarz!-wskazałem na tekst : 'Pff...jakbym takie ciasteczko w stringach zobaczyła to zaraz wylądowałyby w krzaczkach!'.Jedni nas hejtowali, drudzy bronili.Niczemu się nie dziwię, sam w necie często hejtuję jakiś debili.Oczywiście z fałszywego konta!Jednak coś zaciekawiło mnie jeszcze bardziej niż kłótnia na temat jędrności pośladków Leona, chociaż mówiąc szczerze wkręciłem się w nią.Mianowicie chodzi mi o to, że ktoś podał jakiegoś dziwnego linka.Natychmiast postanowiliśmy w niego wejść.Gdy tylko strona się załadowała przetarłem ze zdziwienia oczy.Ja rozumiem, że można kogoś zwyzywać pod zdjęciem czy coś..Ale żeby zrobić stronę w całości poświęconą na hejt jednej osoby?!
-Kto to wymyślił?!
-Hmm...zjedź na dół-powiedział Verdas.-Autorem posta jest Fedo-cwelo-przeczytał i zaczęliśmy się śmiać.
-Co się dzieje?-zapytała Lu wychodząc łazienki.Chyba rekord szybkości pobiła.
-A czytamy jak nas ludzie nienawidzą-zaśmiałem się, a ona popatrzyła na nas jak na debili.Hmm...dość często to się zdarza.
-Pokarzcie-odrzekła i podreptała w naszą stronę, przejmując laptopa.-To straszne!Jak ludzie mogą wypisywać o was takie rzeczy?!-zbulwersowała się blondynka.
-A to jakieś zjeby niedowartościowane.
-I nic z tym nie zrobicie?-zapytała.
-Dopóki nie puszczą plotki, że zagładzamy szczeniaki to nie-powiedziałem.
-Fede!-krzyknął nagle Leon.
-Słyszę cię!
-Szczeniaki!Okey, Rocky nie jest szczeniakiem, ale jest właśnie w naszym domu!W Buenos Aires!Nasz pies jest już tam dzień bez jedzenia i wychodzenia na dwór!
-Trzeba kogoś poprosić, żeby go nakarmił i z nim wyszedł.Myślę, że Maxi będzie odpowiedni-oznajmiła Ferro.
-Czemu on?-zapytałem.
-Nie pamiętasz jak kiedyś oddałam na kilka tygodni chomika Broadway'owi? Dostałam go z powrotem nieżyjącego.A on myślał,  że drzemkę sobie ucina!Maxi kiedyś miał rybki, więc pewnie potrafi odróżnić czy zwierze żyje, czy nie.
-A nie lepiej dać go pod opiekę którejś z dziewczyn?Boję się, że po pobycie u Ponte z Rockiego Dżambo Dżeta Balboy nasz pies stanie się homoseksualnym samcem wyznającym równe prawa człowieka!-powiedział Verdas.
-W sumie to Cami by się nadawała!
-Więc musimy to z nią ustalić-oświadczyłem.Zadzwoniliśmy do rudej.Już po kilku minutach namowy i szantażu zgodziła się i obiecała, że się nim zajmie.Niestety w ogóle nie mieliśmy pomysłu na dalszy plan dnia.Chcieliśmy gdzieś wyjść, w końcu to Alpy!Ale na dworze było tak cholernie zimno, że do teraz się zastanawiam jakim sposobem German i Ernest są w trakcie wchodzenia na jakąś górę.Przecież oni są w adidasach, a śnieg i lód wydają się nie mieć końca!Pewnie rozgrzali się winem...W końcu to oni, mężczyźni z poważnym kryzysem wieku średniego.
-Feeduś-ponownie usłyszałem głos mojej dziewczyny.
-Tak, skarbie?
-Wiesz, że w naszym hotelu jest basen?-zapytała.
-Co?Skąd to wiesz?
-Marco mi powiedział.Może byśmy poszli z resztą?
-Poczekaj.Skąd znasz tego Marco?
-Pracuje tutaj.Gdy poszłam z dziewczynami się rozejrzeć, spotkałam go, z resztą co cię to obchodzi?Zamieniliśmy tylko kilka zdań-oznajmiła naburmuszona.
-Tylko się zapytałem-odparłem spokojnie, a ona cicho prychnęła.Niech sobie nie myśli, że jestem zazdrosny, bo nie jestem!Na pewno jestem o wiele bardziej przystojniejszy i utalentowany.A jeżeli nie?Musze go znaleźć!
-Federico, słuchasz mnie?
-Tak, tak.Chętnie pójdę na ten basen.Spytajmy się reszty.
Tak też zrobiliśmy.Wszyscy się zgodzili, ale był jeden kłopot.Dziewczyny nie miały strojów kąpielowych.My oczywiście pływalibyśmy w bokserkach, lecz bez nich byśmy nie poszli.Ale mieliśmy jeszcze jedno koło ratunkowe.Inne kobiety.Lu, Viola i Fran poszły pytać się lokatorów w innych pokojach czy nie mają pożyczyć bikini.Było to serio zabawne, ale najzabawniejsze było to, że w recepcji można było je zakupić.Po upływie pół godziny znaleźliśmy się na ostatnim piętrze budynku.Zapłaciliśmy za wstęp i mogliśmy się rozkoszować gorącą wodą i zapachem chloru, który nie schodzi przez dwa dni.Taa...chyba wolę myśleć o ciepłej wodzie.
-Ej ludzie ogarniacie, że jesteśmy w górach i zamiast z tego korzystać, używamy hotelowego basenu-zaśmiał się Diego.
-No więc kiedy jedziemy nad morze na narty?-zawołał Leon.Jednak nawet się nie zaśmiałem.Kim jest ten Marco.I czy ma na nazwisko Polo?Boże, czy ja jestem zazdrosny?I to zazdrosny o nic?

Dzień później-wieczór

Violetta

W końcu wyczerpana wróciłam do domu.Tato spóźnił się na lot, więc powinien wrócić jutro, jeżeli w ogóle wróci.Jest jeszcze opcja, że zostanie jakimś hipisem i będzie jarał trawkę z yetim.Zmęczona podreptałam do kuchni i otworzyłam lodówkę.Pusta.Zadzwoniłam więc do jakiejś knajpki i po kilku minutach mogłam rozkoszować się chińską potrawą.Po zjedzeniu wrzuciłam naczynie do zmywarki i ruszyłam do łazienki.Tam nalałam wody do wanny i dodałam zapachowych olejków.Po tej relaksującej kąpieli założyłam szlafrok i wprost wparowując do pokoju rzuciłam się na łóżko.Ku mojemu zdziwieniu nie mogłam usnąć.Przecież byłam całkiem wykończona, a teraz nagle co?Energia się zregenerowała od tak?Postanowiłam przejrzeć portale społecznościowe.Wszystko spoko,fajnie, aż do momentu gdy weszłam na maila.Dostrzegłam tam jakąś nową wiadomośćod nieznanego mi adresata.Kiedy weszłam w wiadomość zadzwonił mój telefon.

~Cześć Leon, czemu dzwonisz o tej godzinie?~
~Chciałem się tylko zapytać czy wszystko w porządku~
~Tak, oczywiście.Tylko dostałam jakiegoś dziwnego meila, możesz odzwonić za dziesięć minut?~
~Jasne~

Znów powróciłam do poczty elektronicznej.Zaczęłam czytać treść wiadomości, ale w tym momencie napisał do mnie Leon.

Nadawca: Leon Verdas
Adresat: Violetta Castillo
Temat: Nie lubię tematów
Data: 15.07.15 23:36

Wow, chyba pierwszy raz piszę jakiegoś maila.
Można w nich przeklinać czy zablokują mi konto?
Żartuję, kochanie.
Na pewno wszystko w porządku?
Byłaś jakaś zdenerwowana.
PS Możemy pisać na fejsie?Nie lubię maili.I ich tematów.Po co one są?
<3

Odpisałam mu już na facebook'u.Głównie dlatego, że też nie lubię maili.Ach...jesteśmy z Verdasem bratnimi duszami!Chwilkę z nim popisałam, on zawsze wysyła takie słodkie wiadomości.No prawie zawsze!Ale zawsze gdy piszemy stawia buziaka na końcu.Jest jak Francesca.Po kilku minutach mogłam, więc spokojnie powrócić do tego tajemniczego maila.
-Że co?!-krzyknęłam.Nawet zapomniałam o tym zgłoszeniu!Jutro mam się stawić na przesłuchaniu do nowego kinowego filmu.Ja, bez żadnego doświadczenia.

******
No heejka :D
Jejku czuję się jakbym kogoś zabiła, a tylko trochę przeciągałam dodanie rozdziału...
Wybaczycie?
Ogromnie, ogromnie, ogromnie, ogromnie dziękuje za komentarze pod 65!
Jesteście wspaniali :33
Nawet nie wiecie z jakim trudem przyszło mi napisanie tego o.O
Ale udało się ^-^
Czy jestem zadowolona?Nie bardzo xD
Chyba w następnym poście pojawi się one shot!Chcielibyście?
Jeżeli tak to możecie mi dawać propozycje o jakich parach czy coś hihi
W ogóle widzicie tą piękną liczbę rozdziału?Szatan byłby dumny.
No i...jest śnieg *-* Znów mogę się nawalać śnieżkami ;-;
Kocham <3
Buziaki :**
<3