German
Właśnie szedłem do jadalni na śniadanie, kiedy zatrzymał mnie krzyk Olgi.
Czyżby ta kobieta znowu coś wykombinowała?Kiedyś doprowadzi mnie do szaleństwa.
Czyżby ta kobieta znowu coś wykombinowała?Kiedyś doprowadzi mnie do szaleństwa.
-Dobrze Olgo, później-odparłem spokojnie, próbując szybko ją zbyć.
-Nie później tylko natychmiastowo!Pięć minut temu była tutaj Angie!
-Ale kto to jest?Olgo, chciałbym już zjeść, porozmawiamy po śniadaniu.Oczywiście je przygotowałaś, prawda?-zapytałem unosząc brew.
Naprawdę uwielbiam Olgę, ale czasami przesadza, niepotrzebnie robi afery i zawraca głowę z byle powodów.
Naprawdę uwielbiam Olgę, ale czasami przesadza, niepotrzebnie robi afery i zawraca głowę z byle powodów.
-Czy pan udaje?Angie, siostra Marii!-kobieta ponownie krzyknęła, a ja z przerażenia wyplułem kawę prosto na moją jasną koszulę.Szkoda, dobra ta kawa była.
-Mówmy ciszej.Violetta nie może się o tym dowiedzieć-szepnąłem próbując wytrzeć błękitny materiał.
Naprawdę nie chciałbym, aby Violetta dowiedziała się o istnieniu Angie.Wiem, że przeszłość sprawia ból jaki pozostawiła po sobie moja żona.Umarła zbyt wcześnie, nie zasługiwała na to, ale Viola nie może wracać do tych wspomnień.
Naprawdę nie chciałbym, aby Violetta dowiedziała się o istnieniu Angie.Wiem, że przeszłość sprawia ból jaki pozostawiła po sobie moja żona.Umarła zbyt wcześnie, nie zasługiwała na to, ale Viola nie może wracać do tych wspomnień.
-O czym nie mogę się dowiedzieć?-dobiegł mnie głos córki.
Super!Teraz mam przerąbane.Dlaczego ona schodzi zawsze w takich momentach, ale jak przyszła koleżanka Olgi, która mnie mało co nie udusiła to nigdy jej nie było!
Super!Teraz mam przerąbane.Dlaczego ona schodzi zawsze w takich momentach, ale jak przyszła koleżanka Olgi, która mnie mało co nie udusiła to nigdy jej nie było!
-O niczym kochanie, przesłyszałaś się.
-Nie wydaje mi się.Olgo, coś się tu dzieje?
-Yy...Ramallo mnie woła, już idę!-no to pięknie, gosposia uciekła, czyli zostałem sam na polu bitwy.Wziąłem głęboki wdech i starałem poukładać sobie w głowie jak powinny brzmieć te słowa.
-Naprawdę kochanie, coś ci się zdawało.
-Ach, dobrze-westchnęła troszkę nieufnie i popatrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Prawie zapomniałem, dzisiaj przychodzi do nas na kolację moja dziewczyna, Jade-zmieniłem szybko temat.
-Może przeżyję-uśmiechnęła się niemrawo szatynka.
-Na pewno się polubicie, a teraz zmykaj do szkoły.
Dziewczyna jeszcze chwilkę pokrzątała się po salonie aż w końcu wzięła torbę i wyszła z domu.
Dziewczyna jeszcze chwilkę pokrzątała się po salonie aż w końcu wzięła torbę i wyszła z domu.
-Pa!-rzuciła jeszcze na pożegnanie i nareszcie poszła, więc mogłem porozmawiać z Olgą
-Do mojego gabinetu proszę-poinformowałem gosposię.
Violetta
Wiedziałam, że ojciec coś ukrywa i postanowiłam, że dowiem się tego, ale w swoim czasie.Wygonił mnie tak szybko, że nawet nie zdążyłam zjeść śniadania, więc wzięłam sobie do ręki kanapkę i wyszłam z domu.Od razu po wyjściu z domu usłyszałam znajomy głos.Tak czuły głos mógł należeć do tylko jednej osoby.
-Cześć.
Gdy tylko usłyszałam to jedno, całkowicie zwyczajne słowo, po moim karku przeszły ciarki.
Gdy tylko usłyszałam to jedno, całkowicie zwyczajne słowo, po moim karku przeszły ciarki.
-Leon?
-Nie poznajesz mnie?-zapytał z lekkim oburzeniem w głosie.
-Oczywiście że poznaje!Po prostu mnie zaskoczyłeś.Po co tu przyszedłeś?
-Przyszedłem po ciebie, aby pójść razem do szkoły, ale jeżeli nie chcesz to ok...-odwrócił się i już chciał iść, ale mu na to nie pozwoliłam.
-Oczywiście, że chcę!-odwrócił się i złożył napięcie ręce na klatce piersiowej.Przez chwilkę zastanawiałam się czy właśnie nie zrobiłam z siebie kretynki.Nie musiałam być aż tak nachalna.Jednak przecież to on sam to zaproponował.
-Dobrze, ale najpierw musisz mnie przekonać bym z tobą poszedł-popatrzyłam na niego zdziwiona i lekko uniosłam lewą brew co wyglądało komicznie.Nie rozumiałam o co mu chodziło, najpierw sam przychodzi, potem każe się przekonywać...Dość dziwne zachowanie.
-Ale jak to...
-Co masz mi do zaoferowania?Tak za darmo nigdzie nie idę-oznajmił i uśmiechnął się tryumfalnie.
-Hm... Wata cukrowa?
-Bingo!
-A więc chodźmy.
Kilka minut błądziliśmy w poszukiwaniu budki.Niezbyt pamiętałam to miasto, więc Leon po drodze tłumaczył mi gdzie co się znajduje i w jakie okolice lepiej nie wchodzić.To było bardzo miłe z jego strony.Na dodatek był na tyle uprzejmy, by po małych poszukiwaniach kupić mi największą watę z możliwych.
-Popatrz tam-powiedział, a ja odwróciłam wzrok.Nagle poczułam że tracę grunt pod nogami i znalazłam się na rękach Verdasa.
-Co ty odwalasz?
-Pamiętasz jak mówiłaś że Pattinson jest ładniejszy ode mnie?
-Tak, to było wczoraj.
-No widzisz, ja też pamiętam i muszę się zemścić..-wymruczał wprost do mojego ucha, a po moim ciele przeszły ciarki.Dlaczego on tak na mnie działał?
-I tą zemstą ma być noszenie mnie?Sorka Leoś, ale marny z ciebie złoczyńca-zakpiłam.
On nagle staną i zorientowałam się, że trzymał mnie nad fontanną
-Leon co ty kombinujesz i co ma z tym wspólnego Robert Pattinson?!
-To, że ja jestem ładniejszy, a ty to przyznasz, a jak nie to cię wrzucę do fontanny!
-Szantaż?
-Być może...No to jak?Przyznaj tylko, że jestem ładniejszy.Nic trudnego.
-Przepraszam, ja jestem katoliczką, nie chce zgrzeszyć kłamstwem.
-Oj Violka, Violka, zaraz trochę zmokniesz.Lepiej powtarzaj za mną : Leon Verdas.
-Leon Verdas
-Jest najprzystojniejszy na całym świecie
-Jest najidiotyczniejszy na całym świecie-gdy to usłyszał zaczął mnie puszczać.
-To znaczy najprzystojniejszy
-Najlepszy
-I najskromniejszy...-teraz mnie puścił.
-LEON!-krzyknęłam wściekła.-Masz mi natychmiast pomóc wstać!
-OKE-nie zdążył dokończyć ponieważ pociągnęłam go za rękę i wylądował obok mnie.Później goniliśmy się jak małe dzieci co sprawiło że ludzie gapili się na nas jak na idiotów, ale mieliśmy z tego niezły ubaw.Czułam się jakby nagle cała presja nakładana przez ojca tak po prostu spadła i nigdy nie istniała.
-Jestem ładniejszy od Patinsona!
-Przepraszam,jestem psychiatrą, to moja wizytówka, proszę zadzwonić i umówimy się na pierwszą wizytę,czy piątek by panu odpowiadał?-zaoferował jakiś mężczyzna podchodząc do Verdasa, a ja leżałam na podłodze i śmiałam się w niebo głosy.
-Może pan przyjść z dziewczyną, jej też chętnie pomogę.
-Nie dziękuje jak na razie jestem prawie zdrowy psychicznie, ale może zna pan jakiegoś okulistę, bo moja przyjaciółka jest chyba ślepa, no bo niech pan się przyjrzy mi dokładnie,teraz myśli sobie pewnie pan że nie widział nikogo przystojniejszego-zwijałam się ze śmiechu,on jest niemożliwy.
-Lepiej by pan zachował tą wizytówkę, do widzenia.
Popatrzyliśmy z Leonem na siebie i po chwili wybuchnęliśmy śmiechem, ale ja nadal byłam zachwycona tym co powiedział ten psychiatra ''Może pan przyjść z dziewczyną''.To tak pięknie brzmi.Kiedy weszliśmy do studia wszyscy zaczęli się na nas patrzeć.Od razu podbiegła do mnie Francesca i zaciągnęła mnie do sali tanecznej.Nawet nie zdążyłam się pożegnać z Leonem, więc byłam lekko podirytowana.W końcu powinnam mu jeszcze podziękować za odprowadzenie.
-Co ty robiłaś z Verdasem, przecież nawet się nie znacie!
-Wczoraj się poznaliśmy, a dzisiaj przyszedł i okazało się, że straszny z niego szantażysta!Wrzucił do fontanny, ja jego, dostaliśmy wizytówkę od psychiatry, czyli po prostu mnie podprowadził-powiedziałam na jednym wdechu.
-Viola, nie tak szybko, zwolnij.Skąd on w ogóle wie gdzie mieszkasz?
-No bo wczoraj mnie odprowadził.
-Okej,okej trochę kumam ale wiedz że zadarłaś z Ludmiłą.
-Dlaczego?-super czyli już nowy wróg.
-Ludmiła jest strasznie zakochana w Leonie, a wiem o tym tylko ja no i teraz ty.O cholera!Jak się wygadasz to ona mnie zabije, no ale nieważne, chodzi o to że jest w nim na maxa zakochana, a on idiota tego nie widzi-westchnęła Włoszka.Nie przyszło jej do głowy, że on może nie chce tego widzieć?
-Czyli niespełniona miłość.Ale dlaczego uważasz że z nią zadarłam?
-Ludmi jest bardzo fajna, ale jeżeli chodzi o Verdasa to robi się strasznie zazdrosna, a z zazdrości można zrobić wiele, więc uważaj.
-Nadal nie ogarniam!Przecież ja nie jestem z nim.On tylko ze mną szedł.Ty nigdy nie żartowałaś z jakimś chłopakiem?Przecież nie robiliśmy nic złego-zaczęłam się bronić, w sumie nie mam pojęcia dlaczego.
-Ja to wiem, ty to wiesz ale ona tego nie wie więc módl się by was nie widziała.
-A ty?Kim dla ciebie jest Verdas?-oby nie kimś więcej,oby nie kimś więcej...
-Przyjacielem.-odparła Włoszka
-Ok, a teraz chodź bo zajęcia zaczynają się za 5 minut.
W sali czekała na nas już cała klasa i nauczyciele
-Witajcie uczniowie w nowym roku szkolnym!W tym roku dołączą do was:Violetta,Diego,Marco,Brodway i Nina.
-Diego???!!!!-krzyknęli Leon i chyba Federico.
Federico
-Diego?!
Nie to nie możliwe,co on tu robi?Dlaczego on zawsze musi nas dręczyć?Ah...Dobrze, że przynajmniej nie przyjechał z tym swoim przyjacielem.Ja i Leon nienawidzimy go odkąd skończyliśmy 7 lat. Zauważyłem że Verdas i Dominguez już mieli się bić, ale na szczęście Maxi i ten nowy, chyba Marco ich odciągnęli.A szkoda, chętnie bym zatopił pięść w policzku tego leszcza.
-Czego tu szukasz?-powiedziałem do rywala.
-Taki głupi jesteś?Będę się tu uczyć, a wy idioci będziecie tu ze mną codziennie, miło co nie?
-CO??Będę cie musiał widzieć codziennie?-wtrącił się Leon
-Chłopaki, koniec tej awantury, a teraz wracajcie do domu, dziś nie ma zajęć.
Ta wiadomość sprawiła, że trochę ochłonęliśmy wiadomością o Diego.Postanowiliśmy zgodnie, że pójdziemy do resto, z nadzieją, że Luca nas wpuści.Na szczęście Włoch nie sprzeciwiał się zbytnio i zajęliśmy nasze ulubione miejsca.
-O co chodzi wam z tym Diego?-spytała chyba Violetta.
-Pomyśl sobie że ktoś wlewa ci do szamponu klej, całuję się z twoją dziewczyną, zwala wszystko na ciebie i na dodatek kradnie ci żel do włosów.Dobra, może całować byłą, ale żel?!Podłe...
-A wy co mu zrobiliście?
-Niiiccc-powiedział speszony Leon.
-Lepiej zapytaj ile razy wylądowaliśmy przez to na komisariacie-poprawiła Cami.
-Oj, wcale nie tak dużo.Tak z sześć,siedem razy nie więcej.
-ILE??-prawie oczy wyszły szatynce ze zdziwienia.
-Dobra koniec tego tematu, nawet nie chcę słyszeć tego imienia, a właśnie co z tym remontem u ciebie, Lu??-zagadał Leon.
-Szkoda gadać, huki, wiercenia, spać nie można, a na dodatek wszędzie śmierdzi farbą, nie wiem czy zniosę jeszcze 2 tygodnie.
-A więc może zamieszkasz u mnie przez te 2 tygodnie, lepiej byśmy się poznały, a mam wolny pokój gościnny-zaproponowała Viola lecz nie wiem czy to dobry pomysł.
-Nie chce ci robić kłopotu
-Ale to żaden problem!
-Naprawdę?Z miłą chęcią, ale czy twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko???
-Jakoś przekonam ojca.
-A twoja mama?
-Niestety ona umarła.
-Przepraszam, nie powinnam-powiedziała przygnębiona Lu i spuściła wzrok.
-Nic się nie stało przecież nie wiedziałaś.
-Dobra, my tu gadka szmatka, a co z naszą kapelą?-zapytałem.
-No właśnie,może ty Broadway byś do nas dołączył?-zapytał Leon
-Pewnie!!A jak się nazywa??
-No właśnie... nie ma nazwy, zawsze gdy rozpoczynamy ten temat kończy się kłótnią-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Sorry, ale to nie moja wina, że nie chce by zespół nazywał się pluszowe misie-teletubisie.
-wszyscy wybuchli śmiechem.
-A kto jest za tą nazwą?
-Andres i Leon.
-Leon?Ty?
-To taka głupia obietnica sprzed lat, inaczej złamałbym honor.
-A druga propozycja nazwy to?-spytał Brodway
-All for you.
-Czyli Andres, Leon i pluszowe misie-teletubisie przeciwko Maxiemu,Fede i all for you.Chyba będę za 2 opcją-wszyscy odetchnęli oprócz Andresa.
-Ale na misie poleci każda dziewczyna.- zapewniał nas Andres.
Violetta
Po udanym dniu wróciłam do domu, ale dręczyło mnie zachowanie mojego ojca, był taki tajemniczy,wiem że coś ukrywał.No właśnie ojciec, zapomniałam zapytać się go czy Lu może z nami zamieszkać.Czuję, że jutro będzie awantura.A o dziewczynie taty lepiej nie wspominać.Jej IQ jest równe 0 .Szczeniaczek jest mądrzejszy.Najdziwniejsze jest to że ogląda pszczółkę Maje i cały czas nuci jej czołówkę.Szkoda słów.Nagle usłyszałam dźwięk sms'a.
-Słodkich snów psycholko.Leon.
-Dobranoc,miłych snów w psychiatryku :).Violetta.
Umyłam się,zjadłam kolację i poszłam spać, ciągle mając w głowie to jak nazwał mnie psycholką.Słodkie.
****
Rozdział taki o.Proszę komentujcie.Czy ktoś to w ogóle czyta, jeśli tak to mam nadzieję że się podoba :)
-Nie poznajesz mnie?-zapytał z lekkim oburzeniem w głosie.
-Oczywiście że poznaje!Po prostu mnie zaskoczyłeś.Po co tu przyszedłeś?
-Przyszedłem po ciebie, aby pójść razem do szkoły, ale jeżeli nie chcesz to ok...-odwrócił się i już chciał iść, ale mu na to nie pozwoliłam.
-Oczywiście, że chcę!-odwrócił się i złożył napięcie ręce na klatce piersiowej.Przez chwilkę zastanawiałam się czy właśnie nie zrobiłam z siebie kretynki.Nie musiałam być aż tak nachalna.Jednak przecież to on sam to zaproponował.
-Dobrze, ale najpierw musisz mnie przekonać bym z tobą poszedł-popatrzyłam na niego zdziwiona i lekko uniosłam lewą brew co wyglądało komicznie.Nie rozumiałam o co mu chodziło, najpierw sam przychodzi, potem każe się przekonywać...Dość dziwne zachowanie.
-Ale jak to...
-Co masz mi do zaoferowania?Tak za darmo nigdzie nie idę-oznajmił i uśmiechnął się tryumfalnie.
-Hm... Wata cukrowa?
-Bingo!
-A więc chodźmy.
Kilka minut błądziliśmy w poszukiwaniu budki.Niezbyt pamiętałam to miasto, więc Leon po drodze tłumaczył mi gdzie co się znajduje i w jakie okolice lepiej nie wchodzić.To było bardzo miłe z jego strony.Na dodatek był na tyle uprzejmy, by po małych poszukiwaniach kupić mi największą watę z możliwych.
-Popatrz tam-powiedział, a ja odwróciłam wzrok.Nagle poczułam że tracę grunt pod nogami i znalazłam się na rękach Verdasa.
-Co ty odwalasz?
-Pamiętasz jak mówiłaś że Pattinson jest ładniejszy ode mnie?
-Tak, to było wczoraj.
-No widzisz, ja też pamiętam i muszę się zemścić..-wymruczał wprost do mojego ucha, a po moim ciele przeszły ciarki.Dlaczego on tak na mnie działał?
-I tą zemstą ma być noszenie mnie?Sorka Leoś, ale marny z ciebie złoczyńca-zakpiłam.
On nagle staną i zorientowałam się, że trzymał mnie nad fontanną
-Leon co ty kombinujesz i co ma z tym wspólnego Robert Pattinson?!
-To, że ja jestem ładniejszy, a ty to przyznasz, a jak nie to cię wrzucę do fontanny!
-Szantaż?
-Być może...No to jak?Przyznaj tylko, że jestem ładniejszy.Nic trudnego.
-Przepraszam, ja jestem katoliczką, nie chce zgrzeszyć kłamstwem.
-Oj Violka, Violka, zaraz trochę zmokniesz.Lepiej powtarzaj za mną : Leon Verdas.
-Leon Verdas
-Jest najprzystojniejszy na całym świecie
-Jest najidiotyczniejszy na całym świecie-gdy to usłyszał zaczął mnie puszczać.
-To znaczy najprzystojniejszy
-Najlepszy
-I najskromniejszy...-teraz mnie puścił.
-LEON!-krzyknęłam wściekła.-Masz mi natychmiast pomóc wstać!
-OKE-nie zdążył dokończyć ponieważ pociągnęłam go za rękę i wylądował obok mnie.Później goniliśmy się jak małe dzieci co sprawiło że ludzie gapili się na nas jak na idiotów, ale mieliśmy z tego niezły ubaw.Czułam się jakby nagle cała presja nakładana przez ojca tak po prostu spadła i nigdy nie istniała.
-Jestem ładniejszy od Patinsona!
-Przepraszam,jestem psychiatrą, to moja wizytówka, proszę zadzwonić i umówimy się na pierwszą wizytę,czy piątek by panu odpowiadał?-zaoferował jakiś mężczyzna podchodząc do Verdasa, a ja leżałam na podłodze i śmiałam się w niebo głosy.
-Może pan przyjść z dziewczyną, jej też chętnie pomogę.
-Nie dziękuje jak na razie jestem prawie zdrowy psychicznie, ale może zna pan jakiegoś okulistę, bo moja przyjaciółka jest chyba ślepa, no bo niech pan się przyjrzy mi dokładnie,teraz myśli sobie pewnie pan że nie widział nikogo przystojniejszego-zwijałam się ze śmiechu,on jest niemożliwy.
-Lepiej by pan zachował tą wizytówkę, do widzenia.
Popatrzyliśmy z Leonem na siebie i po chwili wybuchnęliśmy śmiechem, ale ja nadal byłam zachwycona tym co powiedział ten psychiatra ''Może pan przyjść z dziewczyną''.To tak pięknie brzmi.Kiedy weszliśmy do studia wszyscy zaczęli się na nas patrzeć.Od razu podbiegła do mnie Francesca i zaciągnęła mnie do sali tanecznej.Nawet nie zdążyłam się pożegnać z Leonem, więc byłam lekko podirytowana.W końcu powinnam mu jeszcze podziękować za odprowadzenie.
-Co ty robiłaś z Verdasem, przecież nawet się nie znacie!
-Wczoraj się poznaliśmy, a dzisiaj przyszedł i okazało się, że straszny z niego szantażysta!Wrzucił do fontanny, ja jego, dostaliśmy wizytówkę od psychiatry, czyli po prostu mnie podprowadził-powiedziałam na jednym wdechu.
-Viola, nie tak szybko, zwolnij.Skąd on w ogóle wie gdzie mieszkasz?
-No bo wczoraj mnie odprowadził.
-Okej,okej trochę kumam ale wiedz że zadarłaś z Ludmiłą.
-Dlaczego?-super czyli już nowy wróg.
-Ludmiła jest strasznie zakochana w Leonie, a wiem o tym tylko ja no i teraz ty.O cholera!Jak się wygadasz to ona mnie zabije, no ale nieważne, chodzi o to że jest w nim na maxa zakochana, a on idiota tego nie widzi-westchnęła Włoszka.Nie przyszło jej do głowy, że on może nie chce tego widzieć?
-Czyli niespełniona miłość.Ale dlaczego uważasz że z nią zadarłam?
-Ludmi jest bardzo fajna, ale jeżeli chodzi o Verdasa to robi się strasznie zazdrosna, a z zazdrości można zrobić wiele, więc uważaj.
-Nadal nie ogarniam!Przecież ja nie jestem z nim.On tylko ze mną szedł.Ty nigdy nie żartowałaś z jakimś chłopakiem?Przecież nie robiliśmy nic złego-zaczęłam się bronić, w sumie nie mam pojęcia dlaczego.
-Ja to wiem, ty to wiesz ale ona tego nie wie więc módl się by was nie widziała.
-A ty?Kim dla ciebie jest Verdas?-oby nie kimś więcej,oby nie kimś więcej...
-Przyjacielem.-odparła Włoszka
-Ok, a teraz chodź bo zajęcia zaczynają się za 5 minut.
W sali czekała na nas już cała klasa i nauczyciele
-Witajcie uczniowie w nowym roku szkolnym!W tym roku dołączą do was:Violetta,Diego,Marco,Brodway i Nina.
-Diego???!!!!-krzyknęli Leon i chyba Federico.
Federico
-Diego?!
Nie to nie możliwe,co on tu robi?Dlaczego on zawsze musi nas dręczyć?Ah...Dobrze, że przynajmniej nie przyjechał z tym swoim przyjacielem.Ja i Leon nienawidzimy go odkąd skończyliśmy 7 lat. Zauważyłem że Verdas i Dominguez już mieli się bić, ale na szczęście Maxi i ten nowy, chyba Marco ich odciągnęli.A szkoda, chętnie bym zatopił pięść w policzku tego leszcza.
-Czego tu szukasz?-powiedziałem do rywala.
-Taki głupi jesteś?Będę się tu uczyć, a wy idioci będziecie tu ze mną codziennie, miło co nie?
-CO??Będę cie musiał widzieć codziennie?-wtrącił się Leon
-Chłopaki, koniec tej awantury, a teraz wracajcie do domu, dziś nie ma zajęć.
Ta wiadomość sprawiła, że trochę ochłonęliśmy wiadomością o Diego.Postanowiliśmy zgodnie, że pójdziemy do resto, z nadzieją, że Luca nas wpuści.Na szczęście Włoch nie sprzeciwiał się zbytnio i zajęliśmy nasze ulubione miejsca.
-O co chodzi wam z tym Diego?-spytała chyba Violetta.
-Pomyśl sobie że ktoś wlewa ci do szamponu klej, całuję się z twoją dziewczyną, zwala wszystko na ciebie i na dodatek kradnie ci żel do włosów.Dobra, może całować byłą, ale żel?!Podłe...
-A wy co mu zrobiliście?
-Niiiccc-powiedział speszony Leon.
-Lepiej zapytaj ile razy wylądowaliśmy przez to na komisariacie-poprawiła Cami.
-Oj, wcale nie tak dużo.Tak z sześć,siedem razy nie więcej.
-ILE??-prawie oczy wyszły szatynce ze zdziwienia.
-Dobra koniec tego tematu, nawet nie chcę słyszeć tego imienia, a właśnie co z tym remontem u ciebie, Lu??-zagadał Leon.
-Szkoda gadać, huki, wiercenia, spać nie można, a na dodatek wszędzie śmierdzi farbą, nie wiem czy zniosę jeszcze 2 tygodnie.
-A więc może zamieszkasz u mnie przez te 2 tygodnie, lepiej byśmy się poznały, a mam wolny pokój gościnny-zaproponowała Viola lecz nie wiem czy to dobry pomysł.
-Nie chce ci robić kłopotu
-Ale to żaden problem!
-Naprawdę?Z miłą chęcią, ale czy twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko???
-Jakoś przekonam ojca.
-A twoja mama?
-Niestety ona umarła.
-Przepraszam, nie powinnam-powiedziała przygnębiona Lu i spuściła wzrok.
-Nic się nie stało przecież nie wiedziałaś.
-Dobra, my tu gadka szmatka, a co z naszą kapelą?-zapytałem.
-No właśnie,może ty Broadway byś do nas dołączył?-zapytał Leon
-Pewnie!!A jak się nazywa??
-No właśnie... nie ma nazwy, zawsze gdy rozpoczynamy ten temat kończy się kłótnią-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Sorry, ale to nie moja wina, że nie chce by zespół nazywał się pluszowe misie-teletubisie.
-wszyscy wybuchli śmiechem.
-A kto jest za tą nazwą?
-Andres i Leon.
-Leon?Ty?
-To taka głupia obietnica sprzed lat, inaczej złamałbym honor.
-A druga propozycja nazwy to?-spytał Brodway
-All for you.
-Czyli Andres, Leon i pluszowe misie-teletubisie przeciwko Maxiemu,Fede i all for you.Chyba będę za 2 opcją-wszyscy odetchnęli oprócz Andresa.
-Ale na misie poleci każda dziewczyna.- zapewniał nas Andres.
Violetta
Po udanym dniu wróciłam do domu, ale dręczyło mnie zachowanie mojego ojca, był taki tajemniczy,wiem że coś ukrywał.No właśnie ojciec, zapomniałam zapytać się go czy Lu może z nami zamieszkać.Czuję, że jutro będzie awantura.A o dziewczynie taty lepiej nie wspominać.Jej IQ jest równe 0 .Szczeniaczek jest mądrzejszy.Najdziwniejsze jest to że ogląda pszczółkę Maje i cały czas nuci jej czołówkę.Szkoda słów.Nagle usłyszałam dźwięk sms'a.
-Słodkich snów psycholko.Leon.
-Dobranoc,miłych snów w psychiatryku :).Violetta.
Umyłam się,zjadłam kolację i poszłam spać, ciągle mając w głowie to jak nazwał mnie psycholką.Słodkie.
****
Rozdział taki o.Proszę komentujcie.Czy ktoś to w ogóle czyta, jeśli tak to mam nadzieję że się podoba :)
Aj te moje głupki <3
OdpowiedzUsuńCzekam na 3 :)
Dzięki <333
UsuńJa i moje tempo odpowiadanie :P
#NadrabiającRozdziałyuDomci
OdpowiedzUsuńHeyoo ♡
O matko xD
Zaraz się zleje, a jadę samochodem xD
Mam nadzieję, że Luśka nie będzie się wtrącać
w Leonettę :(
I że się zaprzyjazni z Violettą :)
Leonetta taka happy! To takie sweet ;)
Kocham ♡
Ej nie sikaj, bo będzie trzeba auto wietrzyć! :*
UsuńZdradzę, że raczej nie będzie :)
Zaprzyjaźnią, zaprzyjaźnią hihi
Kocham <3