poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 50~Justyna Bjeber idzie zaraz na randkę


Ten rozdział dedykuje wszystkim, którym chce się to czytać ;)
To już 50 rozdział kochani <3
Bez was by mnie nie było!
Miłej lektury :D



Na lotnisku pustka
I w mym sercu pustka
Wyłącznie ona działa na mnie jak odtrutka
Gdy patrzy na mnie swymi oczami
Zgrabnie ruszając nogami
Lecz teraz jej brak
I czuję się jak żebrak


Napisałem po czym zacząłem mocno zastanawiać się nad kolejnym rymem.
-Co ty tam piszesz?!-zapytał Feder, który w sekundzie znalazł się obok mnie.
-Nic takiego...-odpowiedziałem i starałem się ukryć kartkę.
-No co ty?!Przede mną masz tajemnice?!Verdas, ty mnie nie okłamuj!-krzyknął wyrywając mi kartkę z dłoni.Powoli przeczytał wszystko z uwagą po czym zaczął się ogromnie śmiać.-Nie wierze!Mieszkam z poetą!
-Jak dostanę literacką nagrodę nobla to się nie będziesz śmiać!
-Dobra, wyluzuj!A tu możesz dopisać :
Jej perfumy sprawiają
Że me zmysły się błąkają
A zęby same się chichrają

-Nie wiedziałem, że taka poetycka z ciebie dusza!-odparłem uśmiechnięty.
-A tylko to komuś powiedz, a nie żyjesz!-zagroził mi i oboje się zaśmialiśmy.
-Nareszcie w swoim domu-odetchnąłem zmieniając temat.
-W końcu możemy odpocząć!
-To może mała partyjka w jakąś grę?
-Taa...ale tylko chwile!


2 godziny później


-To może jeszcze tylko pięć minutek?-zapytałem.
-Taak...tylko pięć minutek.
-Leon!Federico!Co wy robicie?!-zapytał oburzony Maxi wchodząc do naszego domu bez pukania.
-Gramy w grę, nie widać?!
-W grę "Ubierz Justina Biebera"?!
-Tak!Justyna Bjeber idzie zaraz na randkę i muszę ją wystylizować!
-Dobra, widzę, że z wami to się nie dogadam!Muszę was o czymś poinformować...i przepraszam was za to, że nie przyjechaliśmy po was, ale....Ale mamy problem.-powiedział Ponte.
-Jaki?
-Violetta ma skręconą kostkę-powiedział, a mnie zamurowało.
-Cholera!Już jadę do szpitala!-krzyknąłem, ale chłopak w czapce mnie zatrzymał.
-Ona jest już w domu-oznajmił, a ja szybko wsiadłem na swój motor i nie patrząc na ograniczenia prędkości ruszyłem pod jej posiadłość.Stanąłem pod drzwiami i zacząłem pukać.Po krótkiej chwili otworzyła mi Angie i z uśmiechem na twarzy wpuściła mnie do środka.
-Jest w swoim pokoju-odparła.Wszedłem po schodach, a zaraz po tym znalazłem się pod jej różowym gniazdkiem.Zapukałem i po kilku sekundach usłyszałem ciche "proszę".
-Dawno się nie widzieliśmy-szepnąłem powoli zbliżając się do Castillo siedzącej na łóżko.Od razu zauważyłem jej nogę w gipsie.
-Stanowczo za długo-oznajmiła cicho patrząc prosto w moje oczy.

-Może przyszedł czas to nadrobić?-zapytałem równocześnie siadając obok niej.
-Tak.Tak myślę-przygryzła swoją dolną wargę.Zacząłem powoli zbliżać swoje usta do jej warg pomalowanych malinową szminką.Nie śpieszyło nam się.W końcu mamy teraz naprawdę wiele czasu.Już nigdzie nie wyjeżdżam, zostaję tu z nią.Po chwili połączyłem nasze usta w długim i namiętnym pocałunku w którym znajdowały się te wszystkie uczucia tłumione przez kilometry, które nas dzieliły.W końcu oderwaliśmy się od siebie i  spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
-Nie zmieniłaś się przez ten czas.Nadal jesteś tak samo śliczna jak wcześniej.
-Ty również.Może jedynie odrobinę przypakowałeś.-powiedziała, a ja lekko się zaśmiałem.
-To może teraz powiesz mi co ci się stało w nogę?To taki zbieg okoliczności, że gdy wreszcie ściągnęli mi ten gips to założyli go tobie! (od aut. Leon i Federico mieli złamane nogi, ale podczas trasy ściągnięto im te gipsy i już wszystko w porządku, normalnie chodzą i tańczą)
-Ach..to...Więc razem z Luśką i Cami śledziłyśmy Francescę, ale mi oczywiście obcas utknął w jakiejś kracie i rozumiesz dalszą część...
-A po co ją śledziłyście?
-Bawisz się w swojego wujka?Przesłuchanie mi urządzasz?!-zapytała-Żartuje!Śledziłyśmy ją, ponieważ bardzo dziwnie się zachowywała.Gdy chciałam ja zapytać o co chodzi wybiegła z sali!
-Kochanie, nie martw się, jak będzie chciała to sama ci powie-powiedziałem unosząc jej podbródek do góry.
-A ty nie jesteś zły, że nikt po was nie przyszedł na lotnisko?
-Oczywiście, że nie!To ty powinnaś być zła na mnie, że nie przyjechałem szybciej, tylko grałem w jazdę konną z barbie!
-W co grałeś?!
-No bo wysiadł nam internet, a na płytce mieliśmy tylko barbie i Justynę Bjebera!-broniłem się, a ona tylko śmiała się jeszcze bardziej, jednak po chwili jej uśmiech znikł z twarzy.
-Coś się stało?-zapytałem.
-Chodzi o to, że nie będę mogła wystąpić na koncercie na zakończenie roku szkolnego.
-To kto teraz zaśpiewa za ciebie?A tak ogólnie to jakie tam będą piosenki?
-Więc na początek miałam zaśpiewać "En mi mundo" ale teraz...Pewnie Lu zaśpiewa za mnie.Chociaż...przecież ona ma solowy utwór po mnie!Nie dałaby rady tego zaśpiewać!
-To ja to zaśpiewam!-oznajmiłem.
-Ale ty wiesz, że to jest tak trochę bardziej kobieca piosenka?
-Jeszcze przekonam Pablo!-powiedziałem dumnie.-Co jeszcze będzie na koncercie?-zapytałem.



Francesca


-Francesca!Francesca poczekaj!-krzyknęła za mną Camila.Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się do rudowłosej.-Gdzie idziesz?-zapytała.
-Ach i właśnie tego nie chciałam!
-Czego?
-Tego pytania!Cami nie chcę cię kłamać, więc czy możesz odpuścić to pytanie?-poprosiłam.
-Tak, ale dawniej tak nie było.Mówiłyśmy sobie wszystko.-powiedziała prosto w moje oczy, a ja spuściłam wzrok.Widziałam, że jej oczy były zaszklone.Nie chce przed nią niczego ukrywać, ale...Ach powiem jej!
-Cami dostałam propozycję dalszego rozwoju mojej kariery.
-Naprawdę?!I dlaczego to ukrywałaś?!To wspaniale!Ale jak?I o co chodzi?!
-Więc ostatnio do studia przyszedł ktoś z Dom Records w sprawie zakończenia trasy Leona i Federico, a złożyło się tak, że śpiewałam wtedy jakąś piosenkę i bardzo spodobał mu się mój głos.Zaproponował mi abym wystąpiła przed jego szefem i miało to się odbyć wczoraj.Poszłam tam i zaśpiewałam kilka piosenek o które mnie prosili.Gdy byłam już w domu dostałam telefon.Zaproponowano mi podpisanie kontraktu z ich wytwórnią.Jutro miałabym zaczynać nagrania do teledysków, a gdyby piosenka odniosła sukces, możliwe byłyby koncerty w całej Europie!
-Ależ to cudownie!Nawet nie wiesz jak się cieszę!-pisnęła Torres i przytuliła mnie.-Dlaczego to ukrywałaś?Przecież to genialna wiadomość!
-Ale ja jeszcze nie wiem czy się zgodzę...
-Jak to nie wiesz!Musisz!To dla ciebie ogromna szansa!Możesz stać się niewyobrażalnie sławna!Nad czym się zastanawiasz?
-Nad tym, że nie dam sobie rady!Te koncerty dla tysięcy ludzi...
-Przecież nie raz występowaliśmy już na scenie przed sporą widownią!
-Tak, ale jeszcze nigdy nie robiłam tego sama...
-Pomyśl o Leonie i Federico, oni pojechali w trasę po całej Europie zostawiając wszystko tutaj, w BA.
-Ale oni to oni!Wiesz, że są pokręceni na maksa i przyjmą każde wyzwanie!
-Po prostu uwierz w siebie.Dasz radę.Jesteś świetną piosenkarką, ktoś to zauważył i dał ci możliwość podzielenia się swoim talentem ze światem, a jeżeli się nie uda, to się nie uda!
-Masz rację!Jutro idę nagrać swój pierwszy teledysk.-oznajmiłam stanowczo i przytuliłam przyjaciółkę.


******

Hejeczka moi kochani!
Oto ja z 50 rozdziałem!!
O Boże nie wierzę, że doszłam do takiej liczby rozdziałów!
Jeżeli się wam zechce przejdzie sobie do archiwum mojego bloga i spójrzcie na mój pierwszy rozdział..
Tyle się zmieniło od tego czasu!
Jeszcze wczoraj miałam totalną pustkę w głowie i chciałam zaczynać nowe opowiadanie...ale coś mnie tknęło i uznałam, ze za daleko zaszłam z tym opowiadaniem by je zakończyć ;)
Dzisiaj mamy trochę leonetty :D
No i oczywiście Leona i Federico!
Pod koniec troszeczkę Francescki!
Mam już pomysł na dalsze rozdziały, więc ja kończę!
A nie!Jeszcze nie!Muszę wam wytłumaczyć brak rozdziałów ostatnio!
Chodzi o to, że 27 miałam urodzinki, byłam u koleżanki na noc na dwa dni i tak jakoś nie było okazji na napisanie niczego :3
Lecę komentować posty na innych blogach, a wy podzielcie się ze mną opinią na temat tego rozdziału!
Kocham <33
Buziaki :**
<33



czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 49~...opuściliśmy już zajęcia z powodu dzikich bansów!




Oto nastał ten dzień.Dzień na który bardzo długo czekałam.To tylko półtora miesiąca od naszego ostatniego spotkania na żywo...Chociaż raczej myślę, że to było aż półtora miesiąca!W końcu skype nie oddaje prawdziwych odczuć, a szkoda.Z resztą czuję, że oddaliłam się od Verdasa.On miał trasę, ciągłe próby, koncerty, fanów, spotkania w telewizji, konferencje prasowe.Za to ja mam do zaliczenia prace na zakończenie roku szkolnego (od autorki : Leonowi i Federico to zadanie zaliczane jest jako trasa ;3 ).Wiąże się to również z ciągłymi próbami, gdy przychodzę do domu jestem po prostu wykończona, tak samo jak moja cała klasa.Nauczyciele naprawdę nam nie odpuszczają, ostatniego dnia szkoły ma odbyć się wielki koncert!Wracając do Meksykanina i Włocha to wracają o 17 : 24, więc na razie wybieram się do studia.Wybrałam jakąś tam spódniczkę i bluzkę - później zajmę się strojem na przyjazd Leośka.Jednak muszę coś przyznać, o wiele gorzej mi się wstaje bez Rockiego!Teraz jest on u Lu.Po zrobieniu sobie makijażu zeszłam na dół.
-Cześć- rzuciłam.
-Cześć Fiolku!-odezwała się Jade.Odkąd tu mieszka w domu panuję lekki chaos.
-Droga Jade, dużo razy mam jeszcze powtarzać, że mam na imię Violetta?!
-Nie odzywaj się tak do mojej narzeczonej córciu!Przecież wiesz, że za trzy dni bierzemy ślub!
-Tak i właśnie tego się obawiam.
-A przestałabyś już być taką pesymistką!Ja to na przykład jestem całkowitym optymistą!-odrzekł mój ojciec.
-Potwierdzam!Robiłam z nim test na "Quiz prawdę ci powie"!A mi wyszło, że moja przyszłość to sprzedawanie w warzywniaku..Myślisz, że to może być prawda?-zapytała mnie.
-Nie martw się, to niemożliwe.Wnioskuje, że twoją inteligencją nikt by cię nie zatrudnił.-powiedziałam i zadowolona wyszłam z pokoju.Gdy mijałam drzwi usłyszałam tylko "I po co ona używa takich trudnych słów?!I tak ich nie zrozumiem!".Dłużej już się nie zastanawiałam nad sensem życia Jade tylko szybkim krokiem ruszyłam do studia i już po kilku chwilach znalazłam się w tym kolorowym budynku.Weszłam do sali i zastałam tam Włoszkę, która już na mnie czekała.Mamy razem ułożyć piosenkę którą zaśpiewam ja, ona, i Cami, lecz rudowłosa dzisiaj nie mogła, powiedziała tylko, że to bardzo ważna sprawa, więc nie drążyłyśmy tematu.Kolejnym utworem jaki znajdzie się w repertuarze koncertu to będzie duet Lu-Naty oraz dwie grupowe piosenki.Na koniec jeszcze wybierzemy dwa solowe utwory.
-No to zaczynamy?-zapytała Włoszka wyrywając mnie z myśli.
-Tak, tak.Jasne.Na razie myślałam nad czymś takim.-oznajmiłam i położyłam dłonie na instrumencie.

Aunque pierdas todo
Y té cause dolor
Siempre queda algo
En tú corazón
De nada sirve el odio
Ni qué guardes riencor
Siempre en tú vida
Cuenta conmigo, amiga


-Ślicznie Violu!-klasnęła Fran.-Kiedy to napisałaś?
-Wczoraj wieczorem.Leon mi pomógł-uśmiechnęłam się.No okeej...wcześniej, czyli jakieś dwadzieścia minut temu myślałam, że się oddaliliśmy od siebie, ale ja go tak bardzo kocham, że na samą myśl robi mi się cieplej na sercu!
-I wszystko jasne!
-Co wszystko jasne?
-Gdy miałyśmy wczoraj próbę to jakoś nic nie mogłaś wymyślić.Tak samo wczoraj i przedwczoraj, a tu poprosiłaś go o pomoc i już!
-Miłość.-odrzekłam całkowicie przekonana o swoich słowach.To rano to po prostu chwila słabości!
-Ten twój Leon to się naprawdę postarał.
-Mhm.-przytaknęłam.-Nadal się zastanawiam jak pomógł mi napisać tekst  piosenki o kobiecej przyjaźni...-zaśmiałam się, a Włoszka wybuchnęła śmiechem razem ze mną.
-Pewnie pomyślał o Federze!-wypaliła i zaczęłyśmy się straszliwie śmiać.-A teraz tak na poważnie, to stresujesz się?
-Przed czym?-zapytałam.
-No przed przyjazdem tego twojego Verdaska!Nie zastanawiałaś się jak rozpocząć rozmowę?O co go najpierw zapytać?
-Nie.-odpowiedziałam krótko.
-Aaa...bo przecież wy nie będziecie rozmawiać!!!Usta będziecie mieli zajęte czymś innym!-krzyknęła i ponownie zaczęłyśmy się śmiać.No cóż, nie będę protestować..tęsknie za jego ustami!I to potwornie!!
-Dobra piszmy tą piosenkę!-zarządziłam w końcu.W tej chwili zaczęłyśmy długie rozmyślanie, lecz nic nie przychodziło nam do głowy.
-Violu, musimy coś wymyślić!Jutro piosenka musi być gotowa..-zasmuciła się Włoszka.
-Wiem...mamy tylko jedno wyjście..
-Zadzwonić do Leona!-krzyknęłyśmy jednocześnie i znów wybuchnęłyśmy nieopanowanym śmiechem.No tak w końcu to szczęśliwy dzień!Niestety Leoś nie dobierał...No to zadzwoniłyśmy do Federa!Ten na całe szczęście był przy słuchawce już po drugim sygnale.Szybko włączyłam na głośnomówiący.

~Cześć Fede!Tu Viola i Fran!~
~Cześć!Wiem, że dzwoniłaś do Leona, on też tu jest, ale niestety jego telefon jest teraz "lekko" zalany...~
~Na swoją obronę dodam, że nie dzwoni się do kogoś gdy się kompie!~usłyszałam głos zielonookiego i momentalnie się rozpłynęłam.
~Mamy do was prośbę!Pomożecie nam pisać piosenkę?~zapytała błagalnie Fran.
~Jasne!To na czym skończyłyście?~zapytał Włoch, a my zagrałyśmy my to co na razie mamy.
~To moja zasługa!To ja to wymyśliłem!!~....Leon.....
~Tsaa..bo jeszcze uwierzę!~zaśmiał się Feder i usłyszałyśmy lekkie walnięcia.
~To może przejdziemy do piosenki?~
~Tak, tak...To co byście powiedziały na to? :



Cuando el mundo calle

Yo té hablaré

Cuando nadie crea

Yo en ti confiaré

Cuando necesites

Contigo estaré


Lo qué hemos vivido

Siempre estará conmigo


Zaśpiewał Feder, a nam opadły szczęki.
~Jak wy to wymyślacie tak szybko?!~zapytałam.
~Sama wiesz jak...~odpowiedzieli tajemniczo...cali oni!
~Okej na koniec muszę się jeszcze zapytać o jedną rzecz!~zaczęła Fran~Chodzi mi o to, że Leonowi telefon wpadł do wanny tak?Ale przecież on jest obok ciebie!~
~To papa!~odpowiedzieli szybko i rozłączyli się.

-Może jednak lepiej nie wiedzieć-zaśmiała się czarnowłosa.
-No to może zaśpiewamy to co na razie mamy?-zaproponowałam, a ona przytaknęła.Na początku nie wychodziło nam za dobrze, ale po kilku próbach zaśpiewałyśmy naprawdę fantastycznie.

-Myślę, że ten koncert pójdzie nam rewelacyjnie!
-Jeżeli zaśpiewamy tak jak teraz to na pewno!-powiedziała rozpromieniona Włoszka, lecz po chwili jej wyraz twarzy zmienił się nie do poznania.
-Coś się stało?-zapytałam zmartwiona.
-Nie, nie, nic.-odparła beznamiętnie.
-Ale przecież widzę.Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko?
-Tak, oczywiście.A teraz przepraszam, muszę już iść!-powiedziała i szybko wybiegła z klasy.Poszłam za nią, lecz nie mogłam już jej odnaleźć wzrokiem.Za to natknęłam się na Cami!
-Cześć!Widziałaś może Fran?-zapytałam się rudowłosej.
-Tak, przed chwilą się minęłyśmy.Bardzo się śpieszyła.A o co chodzi?
-No właśnie sama chciałabym to wiedzieć.Była bardzo dziwna i nie chciała mi powiedzieć o co chodzi.
-No cóż, jeżeli sama nam nie powie, to i tak się tego dowiemy!
-Błagam, nie przypominaj mi zabawy w detektywów!-prosiłam.
-To nie moja wina, że Lu chciała wiedzieć gdzie po lekcjach chodzi Feder!Przy okazji dowiedziałyśmy się gdzie lubią spędzać czas chłopaki.-powiedziała i zaczęłyśmy się śmiać na wspomnienie.


*******
Maxi


Właśnie jestem na lotnisku razem z Naty, Broadway'em, Andresem, Diego i Fran.Czekamy aż samolot Leona i Federa wyląduje.
-No i co?Odebrały?-zapytała się po raz kolejny Naty.
-Kochanie jeszcze nie, ale na pewno nic im się nie stało!-pocieszałem dziewczynę choć sam nie byłem tego pewny.W końcu Violka i Lu są ich dziewczynami i to one powinny tu stać od jakiś godzin czekając na ich przyjazd.Na dodatek Cams też nie daje znaku życia.
-To może udamy się do bufetu?-zaproponował Diego, a my przytaknęliśmy i po kilku chwilach byliśmy już na miejscu.
-To ja pójdę zamówić!-krzyknął Broadway.
-Okej, to może pójdziemy do klubu by opić ich powrót?-zapytałem.
-Maxi, jutro mamy studio!-głos rozsądku czyli Francesca się odezwała.
-Nie raz opuściliśmy już zajęcia z powodu dzikich bansów!Nie ogarniam o co ci chodzi!-poparł mnie Andres.
-Jeszcze tydzień temu bym poszedł, ale wyobraźcie sobie nauczycieli!Za trzy dni w końcu zakończenie roku i ten koncert, który jak to mawia Gregorio ma nas "skompromitować!"-powiedział Diego, a my zaczęliśmy się śmiać i przyznaliśmy mu rację.
-Wolę skończyć tą szkołę bez żadnych problemów!
-Przypomniało mi się jak Gregorio nie chciał przepuścić Leona i Federa do następnej klasy, bo podważali jego zdanie mówiąc, że wolą pikantne potrawy.
-Tak i to jak poszedł do Pablo skarżąc się, że "Te gnojki kupiły mi na zakończenie roku kebaba!Ostrego kebaba!Przecież mogłem się zabić!W pobliżu nie ma żadnej straży, kto by mnie ugasił?!"
-Taa to były cza..-nie zdążyłem dokończyć gdyż przerwał mnie krzyk Fran.
-Co się dzieje?!-spytał Hiszpan.
-Violetta, Lu i Cami są na pogotowiu!-powiedziała cicho, po czym natychmiast udaliśmy się do nich, dowiedzieć się co się stało i czy to poważne.


Leon



-Hejka ziomeczki!-krzyknęliśmy wychodząc z samolotu.
-YyY nikogo nie ma?!-zapytałem.
-Pewnie są w barze!Chodźmy tam!-powiedział i tak też zrobiliśmy.Przeszukaliśmy też łazienki (te damskie i męskie) i parkingi.I co?Pustka.


******

Heejo :D
Witam was po dość dłuższej przerwie ;)
Ale staram się nadrabiać wszystkie zaległości również na waszych blogach ;)
Mam na dzieje, że jeszcze tu jesteście i nie jesteście źli!
Po prostu ostatnio w moim życiu zapanował mały chaos, ale myślę, że właśnie się kończy i z powrotem powrócę do normalnego trybu życia :3
Jestem na siebie straszliwie zła!
Chodzi mi o to, że chciałam napisać chociażby jeden rozdział w którym nie będzie Leona i Federa...Tsa wyszło inaczej, bo są wszędzie!
Ostatnio jestem w dołku, ponieważ to się stało, ostatnio wyemitowany został ostatni odcinek Violetty.
Wiem, że to było już prawie tydzień temu, ale czuję się jakby to było wczoraj :'(
To niby tylko telenowela i może to dla was śmieszne albo dziecinne, ale czuję, że teraz już nie będzie tak samo.To się skończyło i czuję, że jakiś rozdział mojego życia też się skończył, tylko problem w tym, że nie bardzo chcę zaczynać ten nowy.No cóż trzeba się pogodzić z końcem tej wspaniałej telenoweli, ale przecież to jeszcze nie jest całkowity koniec (zdanie godne mistrza polskiego xD ) Zawsze możemy śledzić dalsze losy obsady, a wspomnienia zostaną na samym dnie serca i zawsze gdy będę do nich wracać, będę czuła przyjemny dreszcz, bo to przecież w końcu przez "Violettę" zaczęłam interesować się bloggerem, a teraz nie wyobrażam sobie życia bez tego bloga!On jest częścią mojego życia-tak samo jak "Violetta" która jest częścią mnie.
Rozmyślając tak postanowiłam przyśpieszyć akcję również w moim  opowiadaniu ;)
Zamierzam dobić do 50 rozdziału i....
No właśnie!
Może wy zgadniecie co chcę zrobić po 50 rozdziale?
Epilog?Albo po prostu wprowadzić nową akcję?
Piszcie w komentarzach!
Kocham was <33
Buziaki :**
<33

PS: Coś długa wyszła ta notka :D I sorka za wszystkie błędy!


piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 48~Leon uczy mnie tańczyć do ślubu!

Ludmiła

Siedzimy sobie w kręgielni i czekamy na chłopaków.Nadal się do siebie za bardzo nie odzywamy.No może przynajmniej teraz się nie kłócimy.To jest jakiś plus.Tylko, że chłopaki mieli być tu jakąś godzinę temu, to oni są tak jakby odpowiedzialni za nasze zadanie i musimy robić próby, a oni nawet nie odbierają!
Nagle w pomieszczeniu rozległa się piosenka "Break Free" a Gregorio wyciągnął swój telefon.
-To twój dzwonek?!-zakpił Diego.
-No przecież to fajna piosenka!-odgryzł.
-No tak, ale taka bardziej młodzieżowa...
-A ja to niby nie jestem młodzieżą?!-zapytał oburzony.
-No nie za bardzo, bo..-zaczął znowu Hiszpan.
-Może odbierzesz?!-krzyknęłam w końcu, a on to zrobił.Z jego rozmowy za bardzo nic nie wywnioskowałam.Po chwili znów odłożył słuchawkę.
-Posłuchajcie, musimy jechać na komisariat.Leon, Federico, ojciec Violetty i Leona są aresztowani.Nie pytajcie dlaczego...Za bardzo nie zrozumiałem, jakiś gwałt czy molestowanie i kradzież samochodu nastolatków.Nie ważne, chodźmy!-powiedział i ruszyliśmy w stronę wyjścia.Nagle zatrzymał nas jeden z pracowników.
-Przepraszam, ale państwo zapłacili tylko za pół godziny gry, a jesteście tu już od półtora godziny.Trzeba dopłacić.
-No dobrze, Maxi dawaj kasę!-krzyknął nauczyciel.
-Co?!Dlaczego ja?Pieniądze zostawiłem w studiu!To nie możesz?
-Ja nie mam...
-Ale jak to?!
-No bo wydałem wszystko stawiając tamtej foczce co siedzi przy barze!-przyznał.
-To ty nie jesteś z Angie?!-zapytała Violetta.
-A czy ktoś ją tutaj widzi?!Z resztą ona też nie święta!Wczoraj widziałem ją z jakimś kasanową!Wmawia mi, że to tylko kolega ze szkoły...Ta na pewno!Pewnie jakiś pedofil!!
-Może przejdziemy do sprawy pieniędzy?Czy ktoś z was jest w stanie zapłacić?-zapytał pracownik.Niestety żadne z nas nie miało kasy przy sobie.-W takim razie będę musiał wezwać policję.-zakomunikował.
-Nigdy mnie nie znajdziecie!-wykrzyczał Gregorio, rozbił szybę i uciekł.Szybko za nim pobiegliśmy by go złapać i zatrzymać.Jednak gdy to zrobiliśmy przed nami ukazał się radiowóz.

******

Siedzę na komisariacie razem z Gregorio, Violettą, Camilą, Fran, Naty, Maxim, Diego, Broadway'em, Andresem, ojcem Violetty i Leona oraz z Meksykaninem i Włochem.
-Jak się stało, że też się tu znaleźliście?!-zapytał Leon.
-Jesteśmy aresztowani pod zarzutem zniszczenia kręgielni i ucieczki z miejsca zbrodni.-powiedziała Fran.
-Nas nie przebiją, hehehe.-powiedział German.
Ciekawe ile będziemy tu siedzieć....Jak moja matka się o tym dowie...Od razu wypisze mnie ze studia!Po prostu bosko...Nagle przed nami zjawiła się jakaś zakonnica.O co chodzi?!Wsadzili zakonnice?!
-Siostra chce się za was pomodlić.-powiedział komisarz i sobie poszedł.
-Pilnowanie poziom hard-zaśmiał się Verdas.Nagle ta zakonnice zdjęła tą swoją szatę i jednak nie jest zakonnicą...
-Zbyszek?!-zawołaliśmy wszyscy równocześnie.
-Nie gadać tylko wychodzić-powiedział wkładając klucz, który leżał na biurku do zamka.Gdy wyszliśmy z budynku (to wcale nie wyglądało dziwnie) udaliśmy się do parku by wszystko wyjaśnić.
-Więc chciałem zapisać moje córeczki do studia-powiedział.Nagle twarze chłopaków pobladły.Ciekawe dlaczego?-Następnie dowiedziałem się, że chodzą tu moje najlepsze ziomki!
-Czyli kto?-zapytałam.
-No Fede i Leon, a kto?Zapytałem się jakiegoś nauczyciela, który wygląda jak gej gdzie są, a on że w kręgielni no to poszedłem do kręgielni, ale tam dowiedziałem się że jesteście w areszcie, no tu poszedłem na komisariat, ale nie chcieli mnie wpuścić, więc poszedłem sobie szybko do kościoła, a tam "pożyczyłem" strój zakonnicy i w ten sposób jesteśmy tu.
-Dzięki.-powiedzieliśmy.
-Tyłek mnie już boli od tego siedzenia!Dlaczego mój wujek musiał mieć urlop akurat teraz?-powiedział Verdas.
-No to chyba z naszych prób nici-powiedział Feder.
-Tak, chodźmy już do domu!-krzyknął Leon.
-Ale my mamy to zaliczać jutro!A wy jesteście za nas odpowiedzialni!-powiedziała Naty.
-Ajajaj....a nie zdążymy jutro?-zapytał Włoch, a my pokiwaliśmy przecząco głową.Tak, to oni są odpowiedzialni za zaliczenie tego zadania i kierowanie naszymi grupami, ktoś jeszcze wierzy, że to zdamy?
Postanowiliśmy pójść do studia coś w końcu wymyślić i nie powiem...poszło nam bardzo sprawnie!Ten wspólny areszt dobrze nam zrobił, już wszyscy się pogodziliśmy.

Violetta


Wreszcie skończyliśmy próby!Muszę z dumą oznajmić, że mój chłopak i Włoch są najgorszymi nauczycielami na świecie!Kazali nam śpiewać, a sami zaczęli grać w flappy bird...Czy oni nie wiedzą, że to już nie modne?!Za to gdy rozładowały im się telefony zaczęli grać w bardzo inteligentną grę...ziemniaka.Na dodatek byli zbulwersowani kiedy ktoś im przeszkodził!Jednak w końcu wzięliśmy się do kupy i zrobiliśmy tą cholernie długą próbę.
-Witaj kochanie!-podbiegł do mnie Verdas i objął od tyłu.Szybko go przytuliłam.
-Cześć.
-Chciałabyś się gdzieś ze mną przejść?-zaproponował.
-Z tobą?Oczywiście!-odpowiedziałam uradowana i pocałowałam go w policzek.-A gdzie idziemy?
-Nie mam pojęcia.-oznajmił.W ten sposób przechadzaliśmy się powoli po pięknie oświetlonych uliczkach Buenos Aires.
-Ach,,,,jak ja kocham to miasto!-powiedziałam.
-Ej bo będę zazdrosny!
-Ty to będziesz zazdrosny nawet jak podejdę do tej choineczki i ją przytulę!
-Dobra, dobra!Koniec żartów!-nagle usłyszał głos sms'a, lecz nie sięgnął po telefon.
-Nie sprawdzasz kto to?
-Nie.Dzisiaj zajmuję się tobą!
-No sprawdź!
-Okeej, więc to Andres.Urządza dziś imprezę i jesteśmy zaproszeni.O dziewiętnastej, w jego domu.
-No to wbijamy tam!Jeszcze nigdy nie byłam u Andresa..
-Nie chcesz tam być!
-Oj sama się przekonam!Pójdziesz ze mną do domu się przebrać?-zapytałam, a on pokiwał.Po kilku minutach marszu znaleźliśmy się pod moimi drzwiami.
-Chodź ze mną do pokoju!-powiedziałam, a on ruszył za mną.Tam wyciągnęłam sobie granatową sukienkę z lekkimi marszczeniami.Przebrałam się w łazience, lecz gdy wróciłam po swojego chłopaka nie było go w moim pokoju.O boże...już go zgubiłam!
-Leon!Leon, jesteś?!-zaczęłam krzyczeć.Sprawdziłam już chyba wszędzie.Prawie wszędzie.
-Mogę?-zapytałam pukając do sypialni ojca.
-Poczekaj, poczekaj!-krzyknął lecz było za późno.Zobaczyłam jego tańczącego z Leonem?!I to czaczę?!
-O co chodzi?!Co wy wyprawiacie!?-krzyknęłam, a oni natychmiast od siebie odskoczyli.
-My?Nic...-powiedzieli jednocześnie.
-Przecież widziałam!-zaczęłam się śmiać.
-To nie jest zabawne!-bronił się Leon.
-Jest!I to bardzo!-powiedziałam przez śmiech.
-Córeczko myślę, że nadszedł ten moment kiedy muszę ci wyznać coś bardzo ważnego...-zaczął mój ojciec.-Bo...bo ja i Jade się pobieramy i Leon uczy mnie tańczyć do ślubu!-nagle mój uśmiech zszedł mi z twarzy.
-Żartujesz co nie?-zapytałam.
-Posłuchaj nie będzie tak źle...polubicie się!Z resztą macie wspólne zainteresowania!Jak byłaś mała to też byłaś fanką gumisi!
-Nie...to niemożliwe!-krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju w którym się zamknęłam.Oparłam się o drzwi i powoli się z nich zsunęłam na twardą podłogę.Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.W końcu usłyszałam pukanie.Nie mam zamiaru rozmawiać z ojcem.
-Violu, to ja.-wyszeptał cicho Leon.Postanowiłam otworzyć.Natychmiast wtuliłam się w jego ramię.Następnie usiedliśmy na moim łóżku.
-Kochanie, co się stało?Myślałem, że będziesz szczęśliwa na wieść, że twój ojciec wreszcie będzie szczęśliwy z jakąś kobietą.-powiedział ocierając moje łzy.
-Ach przestań!Ona jest koszmarna!Przy niej to normalnie kultura spada!Delfiny są już inteligentniejsze!Andres przy niej to do cholery jakiś geniusz!
-Nie martw się.Masz mnie, wszystko będzie dobrze.Może dzisiaj pójdziemy do mnie?-zaproponował.
-Muszę odrzucić twoją niemoralną propozycję, bo chyba zapomniałeś, że idziemy do Andresa!Chcę się odstresować!-powiedziałam i wstałam z miękkiego łóżka.
-Jaka tam niemoralna?Zwyczajna...-zaczął mamrotać pod nosem.Po chwili jednak wyszliśmy z mojego domu.Na szczęście udało nam się wyjść niezauważonym przez ojca.Kilkadziesiąt minut później znaleźliśmy się pod domem Andresa.Jak się okazało przyszliśmy jako ostatni, lecz nie dziwie się po tej akcji z tatą i Jade.
-Hejka-przywitaliśmy się.
-Cześć!Nareszcie!-powiedział Andres i przybił piątkę Leonowi.
-To może my skoczymy po jedzonko, a wy sobie pogadacie?-zaproponował Maxi.
-Jasne.Muszę wam coś powiedzieć!-zaczęłam, a chłopcy zniknęli w drzwiach.-Mój ojciec się żeni.Żeni się z Jade.-oznajmiłam, a moje przyjaciółki zamurowało.


******
Federico


-Okej, okej.No to robimy składkę!Wyskakiwać z kasy!-krzyknąłem pod sklepem~biedronką.Wszyscy zaczęli wygrzebywać kasę, tylko nie Andres.
-Zaciąłeś się czy co?-zapytał Leon przyjaciela.
-Aaa....już rozumiem!Gapisz się na tą laskę!-krzyknął Maxi.
-Co??Nie...-bronił się.
-Przed nami tego nie ukryjesz!Chociaż ja wybrałbym inną.Ta jest tak sztuczna, że zamiast urodzin powinna obchodzić datę produkcji!-oznajmiłem.
-Patrz, tam stoi fajna!-wskazał Leon, a my zaczęliśmy do niej podchodzić.
-Chłopaki, co wy chcecie zrobić?!-zapytał z przerażeniem Andres.
-No jak to co?Zagadać!-krzyknął Broadway.W końcu stanęliśmy przed nią rządkiem, a za nami Argentyńczyk.
-Hejka?-zapytała nieco przestraszona.
-Heejka.Szukasz może chłopaka?-zapytał Maxi.
-Nie bardzo...
-A powinnaś!Mamy dla ciebie świetny towar!Ma osiemnaście lat, talent muzyczny i do tego bardzo przystojnych przyjaciół.-oznajmiłem.
-Ale ja nie jestem zainteresowana!Z resztą jakby sam do mnie nie mógł podejść...Co on dziecko, że się boi?-zapytała i zaczęła odchodzić.
-Może przestraszył się na widok twojej twarzy?!-krzyknął jeszcze Leon.
-Okeej, chodźmy już do tego sklepu!
-Andres, my tu ci dziewczynę chcemy znaleźć!-odpowiedziałem.
-No to ja idę do tej biedronki, a wy mi je znajdźcie.-odpowiedział i poszedł do biedry.
-Okej, no to może ta?-wskazał Broadway na tą stojącą na parkingu.
-Tak, czemu nie?
Już po chwili znaleźliśmy się obok niej.
-Hej, masz może chłopaka?
-Tak.
-To nic, przecież bramkarz stoi na bramce, a gole i tak padają!Zaraz przedstawimy cię Andresowi...

******

Heejo :D
Kochani oto bardzo spóźniony rozdział 48 :3
Przeoraszam za wszystkie błędy, ale nie chce mi sie ich poprawiać o.
Podoba się ?
Bardzo dziękuje za komentarze pod poprzednim rozdziałem ;)
Mamy tu wyjście z komisariatu -Zbyszuniu wszechmocny ratuje xD
No i oczywiście ślub Germana z Jade!
Już współczuję Violi, ponieważ mam zamiar wprowadzić  Jade do jej domu :D
Andres spragniony miłości...czy ją znajdzie?
Acha no i piszcie mi w komach kto mógłby nią być!
Nie...niedługo kończy się Violetta :'(
Na razie do mnie to nie dochodzi, że niedługo cała ta przygoda się skończy...
Dobra kończę...papatki!
Kocham <33
Buziaki :**
<33