sobota, 28 marca 2015

Rozdział 37~-Mamo ty mi chłopaka zakrztusiłaś!

Rozdział dedykowany Ari
Elo elo 320  hehe


Violetta

Dzisiaj wtorek....ja nie chce!!Znowu do szkoły....to zaczyna być męczące!To codzienne wstawanie...kocham śpiewać i tańczyć, ale po dłuższej chwili można być przemęczonym.Z trudem otworzyłam moje powieki i skierowałam się do łazienki.Po wykonaniu wszystkich porannych czynności udałam się do studia.Niestety sama.Leon oferował mi, że po mnie przyjdzie, ale i tak robi to prawie codziennie, a teraz z tą jego nogą....nie chce by się przemęczał.Z resztą w ogóle nie podoba mi się to, że idzie na zajęcia!Powinien odpoczywać!Tak, i teraz mu to wygarnę!Szybko wyciągnęłam z mojej turkusowej torby telefon i zadzwoniłam do mojego kochanego ( czyt. kaleki :D ).
-Halo?-odezwał się.
-Leon, idziesz do studio?
-No, tak-odparł normalnie.
-No właśnie!A powinieneś zostać w łóżku!Miałeś odpoczywać, ja przyniosłabym ci jakąś zupę, oglądnęlibyśmy M jak miłość a ty idziesz na zajęcia!Przecież ty byłeś ranny!
-Ale kochanie, ja wczoraj też byłem na zajęciach.
-I właśnie już wtedy popełniłeś błąd!
-Nie kłóćmy się, może oglądniemy coś po lekcjach?
-No dobrze, to papa-pożegnałam się i rozłączyłam.Nie wiem dlaczego na niego tak naskoczyłam...hormony.
Po kilkuminutowym marszu dotarłam do kolorowego budynku.Od razu po przekroczeniu progu ujrzałam kłócących się Maxiego i Naty.
-O co chodzi?!-zapytałam na ich widok.
-Wiesz co on zrobił!?On mi powiedział, że za dużo jem!Czy ja jestem do cholery gruba?!-krzyknęła czarnowłosa wskazując na rapera.
-Dziubku ja tak nie powiedziałem....-tłumaczył się chłopak.
-Czyli teraz jestem brzydka!?!?O nie, ja tak tego nie zostawię!!
-Ja wcale nie twierdze, że jesteś gruba, brzydka czy jakaś roztrzepana, ale po prostu...
-Jestem roztrzepana?!Ja?!Ja wcale nie jestem roztrzepana!!Violu, czy ja jestem roztrzepana?
-Myślę...-zaczęłam.
-Widzisz!Ona sądzi, że nie jestem roztrzepana!!-krzyknęła.Na całe szczęście do sali wszedł Beto z którym właśnie mamy lekcje.Usiadłam obok Ludmiły.Zazwyczaj zajmuję miejsce obok Leona, lecz nie zjawił się na zajęciach tak samo jak Włoch.Może mnie posłuchał i jednak został w łóżku??Niestety myliłam się...w środku zajęć wpadli do sali z poszarpanymi ciuchami cali zdyszani.
-Przepraszamy za spóźnienie, ale w połowie drogi jakiś gnojek ukradł nam kule...musieliśmy czekać aż ktoś nas doprowadzi do szkoły, ale nikt nie chciał, więc zadzwoniliśmy po straż.opowiedział Verdas.
-Leon ja naprawdę nie chce słuchać waszej historii-stwierdził nauczyciel.
-No, ale właśnie wtedy przyjechali na sygnale.
-Czemu na sygnale??-zapytał nagle zaciekawiony Beto.Przecież przed chwilą nie chciał tego słuchać!
-No bo powiedzieliśmy, że to sprawa życie i śmierci...no i coś tam dodaliśmy, że szpital się pali, ale ważne, że przyjechali!-powiedział z uśmiechem Włoch.-Violka!Spadaj!Co ty mi z MOJĄ dziewczyną siedzisz?!!?-oburzył się widząc mnie.Natychmiast zrobiłam zdziwioną minę i już chciałam wstawać, a Leon coś wypalić ale Feder znów się odezwał-Żartowałem...się nie stresuj!-odparł i poszedł razem z Verdasem na koniec sali.
Beto starał się normalnie prowadzić lekcje, ale z nim lekcje nigdy nie są normalne...Czy on naprawdę musiał robić sobie selfie z naszymi chłopakami!?
-Beto, możemy przejść do tematu!?-zapytała poddenerwowana Cami.
-Tak jasne...Tylko chłopaki nie zapomnijcie dodać tego na instagrama!To może teraz zagramy sobie coś z....-zaczął prowadzić lekcje.Szczerze to nawet lubię jak świruje z chłopakami.Mogę wtedy pogadać z dziewczynami.Już byłam przekonana, że do końca lekcji atmosfera przejdzie normalnie i temat zostanie skończony.Dwie minuty przed dzwonkiem ostatnie ławki czyli Leon, Federico, Maxi, Brodwey i Andres zaczęli jakieś odliczanie.Rozumiem szepty dwóch osób ale 5 naraz i te "szepty" to nie do końca "szepty"...
-10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1....KONIEC!Nareszcie!!Jest!!-zaczęli krzyczeć.
-Debile, kolejne uwagi mam wam wpisać?!Do dzwonka jest jeszcze kilka minut, a wy jak zawsze zakłócacie spokój i słychać was w innych klasach!-powiedział stanowczo Pablo który właśnie wszedł do naszej klasy.Wydaje mi się, że chłopcy o wiele bardziej wolą Gregorio, Angie i Beto niż dyrektora.Czyli w sumie wszystkich od niego, ale w sumie tylko on trzyma jeszcze dyscyplinę...No bo kurde, zajęcia z Angie są boskie, kocham je!Możemy tam być tacy kreatywni...Za to z Gregorio jest tak...hm....trudno to określić.To co tańczymy...nigdzie indziej się tak nie tańczy!Za to z Beto jest...no tak jak jest na tej lekcji.Po prostu chaos!
-O czym myślisz złotko?-zapytał mnie Leon kuśtykając do mnie.-Zajęcia już się skończyły-zaśmiał się.
-O nauczycielach...co teraz mamy?
-Chyba taniec-powiedział i jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił.
-O co chodzi?
-Ja naprawdę lubię te zajęcia, a teraz nie mogę w nich uczestniczyć...Teraz to ja nawet chodzić normalnie nie mogę!Na dodatek ta trasa...
-Jaka trasa???Leon czy ja o czymś nie wiem?!?
-Bo chodzi o to, że...ale najpierw obiecaj, że nie będziesz krzyczeć!
-Leon, proszę cię!
-Chodzi o to, że...wytwórnia zorganizowała nam trasę koncertową, ale nie muszę jechać!
-A ile ona będzie trwać?-zapytałam drżącym głosem.
-Trzy miesiące...ale nie pojadę, nie zostawię cię!Kocham cie.-powiedział a ja się w niego wtuliłam.Na całe szczęście wszyscy wyszli z sali i byliśmy sami.
-Pojedziesz.Nie możesz zostawić takiej szansy.
-Ale ja nie chcę takiej szansy w której nie ma ciebie.-Wyznał a ja ścisnęłam uścisk.
-Posłuchaj, istnieje jeszcze facebook, skype, telefon...nie rozstajemy się na zawsze.-Powiedziałam płacząc.
-Ale dla mnie te kilka dni gdy byłem w Polsce pod jakimiś zaborami cholernymi były okropne, a co dopiero trzy miesiące?!
-Nie możesz zmarnować takiej szansy!-Powtórzyłam-A co gdybym to ja dostała taką propozycje?Kazałbyś mi jechać i wspierał byś mnie.Teraz to ja będę wspierać ciebie.Kocham cię Leon, a słowo kocham trzeba udowodnić i udowodnię to, ponieważ nasza miłość przetrwa.-Kolejny raz poplamiłam jego koszulę łzami.Niestety przerwał nam dzwonek.Mój kochany i Federico udali się chyba do Resto gdyż nie ćwiczą, a ja podeszłam do blondynki, która była wyjątkowo zadowolona.
-Płakałaś?-zapytała gdy mnie zobaczyła.
-Nie..ty o niczym nie wiesz?
-Ale o czym?-czyli jednak...Nie powiedział jej.Ja tego również nie zrobię.To on musi jej to przekazać.-Martwię się o ciebie.-powiedziała.
-Nie masz czym.Lepiej powiedz dlaczego jesteś taka szczęśliwa?
-Dzisiaj idę z Federico do moich rodziców.
-To świetnie!-krzyknęłam.Niech spędza z nim jak najwięcej czasu, póki może....Po 15 minutowym spóźnieniu Gregorio wreszcie przyszedł poprowadzić zajęcia.
-Witam was!Jak wiemy taniec to ruch ciał.Pewnie oglądacie top model, bo ja tak i szczerze mówiąc to załamałem się po tym jak odpadła ostatnia modelka...
-Taylor odpadła?!-zapytał Andres.
-Nie, Taylor odpadła dwa odcinki temu jełopie, w ostatnim odpadła Rachel, moja ulubiona....Ale przejdźmy do tematu lekcji, bo Pablo znowu na mnie nawrzeszczy...Mówię wam ostatnio on jest taki cięty, że Matko Boska!Chyba okresu dostał...No, ale dobra chodzi mi o to, że chodzenie po wybiegu jest tak jakby rodzajem tańca, a więc dzisiaj wszyscy chodzimy po wybiegu!!Z gracją ludzie z gracją!

******

Federico

Siedzę z Leonem w resto i smętni pijemy kakao...
-To jedziemy?-powtórzył pytanie Verdas.
-Nie wiem....Ty zdecyduj.
-Ale to ja zdecydowałem, że pijemy kakao teraz twoja kolej na decyzje...
-Ale ja decyduje, że to ty decydujesz....-powiedziałem.
-Nie wiem, rozumiesz!?Chce rozwijać swoją karierę, ale nie potrafię zostawić Violi!
-Taka szansa może więcej się nie trafić...
-Jedziemy?
-Jedziemy.
-Jedziemy.-Potwierdził jeszcze raz meksykanin i dopiliśmy swoje napoje.-A tak w ogóle to idziemy dzisiaj do wytwórni...wolałbym zostać z Violą, organizuje dla niej niespodziankę.
-O tak!O której idziemy do tej wytwórni??
-O szesnastej, a co ty taki ucieszony?
-Szlag!No właśnie, że już nie ucieszony...idę z Lu do jej rodziców i myślałem, że nie dam rady przez to spotkanie, ale nie wykręcę się, bo ta kolacja jest dopiero o 19....Chyba, że...
-Chyba, że co?-zapytał mój przyjaciel zaciekawiony.
-Nauczymy tych urzędasów tańczyć??Błagam zgódź się!!Lusi powiem, że się przedłużyło bo musieliśmy ustalać jakieś tam szuru buru do trasy o której jej jeszcze nie powiedziałem...cholera!
-Stary, sorry ale tym razem ci nie pomogę.Musisz jej powiedzieć o trasie i idź z nią na tą kolacje albo ona się na ciebie całkowicie obrazi i zrobi aferę.
******

Posłuchałem rady Leona i postanowiłem powiedzieć o tej trasie na kolacji.Właśnie jestem w drodze samochodem do domu Lu.Powoli wyciągnąłem kule z auta i "wyczołgałem" się z samochodu.Zadzwoniłem dzwonkiem i już po krótkiej chwili otworzyła mi kobieta.
-Cześć Federico!
-Dzień dobry.-odpowiedziałem po czym wszedłem do jadalni.Powoli odsunąłem krzesło mojej kochanej Lusi ubranej w sukienkę koloru...no takiego jak się komuś oko podbije...nieważne!Zaraz po tym usiadłem obok niej.Naprzeciwko mnie usiadł pan Lucas czyli ojciec....Znamy się z Lu od lat więc poznałem już jej rodziców, ale jeszcze nigdy nie przyszedłem do nich w charakterze jej chłopaka.Panowała między nami niezręczna cisza którą na całe szczęście przerwała mama Ludmi-Priscilla Ferro- która przyniosła kurczaka.
-Smacznego!-powiedziała, po czym wziąłem kęs kurczaka.Mało co nie zwymiotowałem!Co to do cholery jest??Już wolę zupki chińskie Verdasa!Cholera...jeszcze jeden kawałem i naprawdę zwymiotuję!
-Jak ci smakuje?-zapytała mnie blondynka pokazując rząd białych zębów.
-Jest pyszne.-wydusiłem ze sztucznym uśmiechem.
-To może chcesz dokładki synu??-zapytał mnie Lucas który do tej pory tylko zabijał mnie wzrokiem....chyba trenował to przed lustrem....
-Nie dam rady...
-Dasz,dasz!Musisz jeść!-odpowiedziała Priscilla która już szła z talerzem.
-Dziękuje, ale się zapchałem-złapałem za talerz i wcisnąłem go z powrotem kobiecie.
-Masz to zjeść!-krzyknęła i zaczęliśmy szarpać za talerz.
-Dość tego!-zawołał ojciec Lu który złapał za ten talerz i wyrwał nam go z ręki co spowodowało, że cała jego zawartość wylądowała no mojej dziewczynie.Ona tylko zmierzyła nas wzrokiem pełnym nienawiści (chyba uczyła się od ojca ) i opuściła pomieszczenie.Postanowiłem chociaż trochę poprawić sytuację i zacząłem zbierać resztki tego obrzydliwego kurczaka z podłogi.Po posprzątaniu matka blondynki poprosiła mnie bym ją zawołał a ona poda deser.Powoli ruszyłem do jej pokoju i lekko zapukałem.
-Kotku, twoja mama przygotowała deser, może zejdziesz?-powiedziałem gdy wpuściła mnie do pokoju.
-Okej...-powiedziała przebrana już w nową sukienkę, o wiele ładniejszą.
-Muszę ci powiedzieć, że teraz wyglądasz o wiele piękniej.
-Czyli wcześniej byłam brzydka???
-Nie, chodzi mi o to, że...
-Że teraz jestem brzydka?!
-Chodźmy już jeść..-odparłem zrezygnowany.Gdy ponownie usiedliśmy na swoich miejscach znów zapanowała ta cisza.Po kilku minutach przed nami ukazało się wielkie ciasto.
-Można wiedzieć co to?
-Nie.
-Ale go zgasiłeś tato!-zawołała Lu i przybiła z ojcem piątkę.
-Ludmiła zachowuj się.To ciasto arbuzowo-orzechowy.
-Brzmi pysznie-powiedziałem a raczej skłamałem.Brzmi ohydnie i tak samo wygląda!!Kocham te ciasta, ale gdy te dwa składniki są osobno!To tak jakby połączyć...truskawki i kebaby!Wiem jak smakują bo raz Andres sobie wymyślił, że będzie kuchenne rewolucje przeprowadzał i nie smakuje to dobrze!W końcu po długim namyśle przełamałem się i spróbowałem.Skutki były marne...zacząłem się krztusić.
-Mamo ty mi chłopaka zakrztusiłaś!-pisnęła dziewczyna.
-Nie moja wina, że chłopak orzechów jeść nie umie!!-krzyknęła kobieta.Na całe szczęście Lucas zaczął mnie reanimować czy inne modły odstawiać i nadal żyje.
-Dziękuje panu.
-Nie ma za co i tak już masz złamaną nogę, brakuje żebyś umarł przez orzecha...-oznajmił i znowu powróciliśmy do jedzenia.Czułem na sobie wzrok wszystkich.Ja wiem, że jestem ładny, ale nie muszą na każdy mój ruch patrzeć...jeszcze mnie tu zgwałcą....Gdy skończyliśmy jeść ( na całe szczęście! ) chciałem zabrać Luśkę na spacer i powiedzieć jej o trasie, niestety moi "kochani"  teściowie wymyślili sobie grę która nas zintegruje : puzzle.Układam ten obrazek pieprzonego kota kilkadziesiąt minut a nadal mam tylko jego cholerny różowy nos!On jest rasistą?!
-Lu ja muszę ci coś powiedzieć.Na osobności-dodałem.
-Uwierz, że ja też mam już dość...tylko jak się tu urwać?
-Mam pewien pomysł-powiedziałem i dumnie podszedłem do jej rodziców.-Przepraszam państwa, ale muszę powoli iść gdyż jeszcze nie odbyłem wyprawy z moim psem Rockym Dżambo Dżetem Balboą skutkiem czego może być wypróżnienie się na moją nową pokrywę łóżka co wprawiło by mnie w należyty gniew i musiałbym użyć paru niekonwencjonalnych słów więc pozwólcie państwo, że opuszczę to pomieszczenie razem z waszą córką, unikając w ten sposób powyższych zdarzeń.-oznajmiłem i szybko wybiegłem z domu zostawiając ich i ich zdziwienie samych.Doszliśmy, a raczej ona doszła a ja dokulałem do jakiejś ławki po czym Ferro wtuliła się we mnie.
-Kocham cię-wyszeptała.
-Ja ciebie też i chciałbym żeby tak zostało, ale...muszę ci coś powiedzieć...
-Mam się bać?
-Obiecaj mi, że nadal będziemy razem.
-Federico przejdź do rzeczy!
-Wyjeżdżam w trasę na trzy miesiące.-wydusiłem.

******

Heejo :D
Oto to co ukrywałam tak długo ;)
Szczerze mówiąc to rozdział mi się podoba i jestem z niego zadowolona :D
Mam nadzieje, że wy też :)
Sądzicie, że chłopaki naprawdę wyjadą?
A jak zareaguje Lu?
Sama chce wiedzieć xD
Dzisiaj macie troszkę więcej Fedemiły, odrobinkę Leonetty i ku waszemu zdziwieniu mniej Fedeona czy jak tam oni się nazywają :D
Za wszystkie błędy których nie chce mi się poprawiać przepraszam, ale szczerze to jestem poddenerwowana tymi testami szóstoklasisty...to jest już w środę dlatego też moje opóźnienie w komentowaniu i dodawaniu rozdziałów ;/ na dodatek gmail coś mi nie działa :((
Nie ważne!Ważne czy wam się podoba i bardzo proszę: komentujcie!!
Buziaki :***
Kocham was <33
<3333

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 36~-Kto do cholery nie żyje!

Leon

Dzisiaj poniedziałek.Czas znów powrócić do rzeczywistości i ponownie wrócić do studia.Szczerze przyznam, że ta przerwa od szkoły dobrze mi zrobiła i BARDZO nie chce mi się do niej wracać...Zwłaszcza, że teraz nie będziemy mogli uczęszczać na zajęciach z tańca które są moimi ulubionymi, bo oczywiście musieliśmy się połamać....A było już tak dobrze!Cholerny stanik...
Powoli przetarłem oczy i postanowiłem więcej nie rozmyślać tylko działać.Szybko ruszyłem do łazienki po czym namydliłem ciało arbuzowym żelem pod prysznic.Jak ja kocham ten zapach owoca....Następnie spłukałem pianę i wytarłem się ręcznikiem.Założyłem na siebie jakaś koszulę i postawiłem włosy na żelu.Zajęło mi o jakieś dwadzieścia minut.Do wyjścia było jeszcze pół godziny, więc poszedłem odwiedzić lodówkę.
-Chodź do mnie...moje jedzonko...tylko moje...-szeptałem biorąc na ręce duże ilości pożywienia.
-Leon przestań gadać go jedzenie!!-usłyszałem głos Włocha dochodzący z łazienki.
-A zamknij się!!Ty się tam myj!-odkrzyknąłem i znów rozpocząłem swoje uwielbienia do jedzeń...Po 15 minutach na kanapie obok mnie usiadł Feder.
-Ile ty możesz jeść?!?-zapytał widząc mnie z pełnym talerzem.
-Posłuchaj.Ja mam większy iloraz inteligencji niż sobie wyobrażasz dlatego mój mózg wymaga ode mnie większej ilości pożywienia.
-Dobra, dobra, jak będziesz gruby to nie moja wina...
-Ty znowu?!
-Co znowu?
-Próbujesz mnie oszukać wmawiając, że jestem gruby!Ale ja już cię przejrzałem...Idź sam zrób sobie kanapki!
-No dobra, dobra...nie spinaj się....-wymruczał przyjaciel.
Następnie wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy pod studio.Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę tego budynku.Gdy tylko przekroczyliśmy próg spotkaliśmy się z tłumem dziewczyn które nas otoczyły.
-Nareszcie jesteście!
-Dlaczego tak długo??
-Co wam się stało??-i wiele innych pytań którymi zarzuciły nas dziewczyny.Nagle przed nami stanął Gregorio...Popatrzył na nas, a potem na nasze połamane kości.Głośno westchnął i zaczął.
-Nie możecie tańczyć break dance'a???-zapytał a my niechętnie pokiwaliśmy.-Nie wierzę, że mogliście mi to zrobić!!!!!
-Ale czego?
-No teraz będę znowu musiał prowadzić normalne lekcje i tymi łomami i co ja teraz będę robił???Przecież ich i tak nie nauczę tańczyć, bo im to trzeba milion razy powtarzać....A na dodatek Pablo powiedział mi, że jeżeli nie będę prowadził zajęć zgodnie z instytutem to mnie "wyleje".
-Przecież break dance to też taniec!!-oburzyłem się.
-No wiem, ale nasz "kochany" dyr uważa, że to nie spełnia wymogów BHP i że to bardzo niebezpieczne, więc mam przestać prowadzić te lekcje....-powiedział nauczyciel.
-Ale to są nasze ulubione lekcje!!Żaden inny nauczyciel nie chce z nami tego tańczyć!!A to niesprawiedliwe!!-wykrzyczał Feder.
-I my coś z tym zrobimy!-oznajmiłem.
-Idziemy do Pablo!-powiedzieliśmy już razem.
Gdy weszliśmy do gabinetu ujrzeliśmy dyrektora który wyraźnie flirtuje z Angie.Niestety coś mu to nie wychodzi....Trzeba mieć ten dar, który ja oczywiście posiadam!
-Pablo my przyszliśmy w sprawie Gregorio!-stanowczo rozpoczął Włoch.
-I tak macie złamane nogi, nie możecie tańczyć brek dance.
-Ale gdy wyzdrowiejemy to...
-Nie.
-Ale....
-Nie.
-To może....
-Nie.
-Ale ty nawet nie wiesz o co nam chodzi!
-O to żebym pojechał na Karaiby, a wy zaczęlibyście uczyć break dance'a zgodnie z zasadami i to by podwoiło nasze zarobki....
-Ale my byśmy tańczyli z takimi kaskami...
-Nie.A teraz proszę was wyjdźcie-poprosił, a my wykonaliśmy to.Zawiedzeni weszliśmy do naszej sali gdzie czekali na nas przyjaciele.Zauważyłem, że są bardzo przygnębieni, a Viola i Naty płaczą.
-Co się stało kochanie??-zapytałem obejmując ją ramieniem.
-B-b-b-b-b-o-o onna n-n-n-ie-nie dokończyła zdania gdyż łzy zaczęły spływać jej strumieniami.Szybko ją przytuliłem i poprosiłem resztę by wytłumaczyli mi o co chodzi.
-Ona nie żyje...-powiedziała Lu.
-Kto do cholery nie żyje!-oburzył się Włoch.
-Kasia z M jak miłość*-powiedział Maxi z zaszklonymi oczami.Nie wierzę w to....Dlaczego?!Jak to możliwe!?Dlaczego ona??To mógł być Brodwey, ale nie ona!
-Ale co się stało?-zapytałem.
-Umarła przy porodzie, teraz Marcin jest w strasznym stanie...-powiedziała Fran, a ja usiadłem i oparłem czoło na ręce.Ona była moją ulubioną postacią.Tyle mnie ominęło przez tą Polskę...
-Okej...to może ktoś mi w końcu powie co to jest za M jak miłość??-zapytał Feder.
-To ty nie wiesz!!??-zapytała Cams.
-No, a skąd miałem wiedzieć??
-Ty idioto!Nie mam teraz nastroju do tłumaczenia!-krzyknęła Ferro po czym wtuliła się w chłopaka.

******
*Kasia z M jak miłość- Jak ktoś nie ogląda to właśnie w tym serialu umarła :o LOL
******

Federico


O co do cholery im chodzi?!Violetta płacze, Naty płacze, teraz Cami i Fran też płaczą, a co najważniejsze Luśka też płacze!Ale i tak nic nie pobije tego, że na dodatek Leon, Maxi i Gregorio który właśnie wszedł do sali też płaczą!Ja chyba zwariuje!!O kurde...co się dzieje?!Do sali weszła Angie i przytuliła nauczyciela tańca?!Ona go tylko pociesza czy są razem?!Dlaczego jest tyle pytań, a tak mało odpowiedzi?!
Na całe szczęście przetrwaliśmy jakoś te zajęcia i poszliśmy do Resto.Muszę ich jakoś rozweselić, tylko jak??Dobra...to  może..w coś zagramy??Okej....
-Kto gra w kółko i krzyżyk?!-cisza-To może w..chińczyka???-cisza-Papier kamień nożyce??-zaproponowałem już zrezygnowany.Jak myślicie kto chciał ze mną zagrać???Nikt.-Okej, to może w takim  razie chodźmy wszyscy i potnijmy się mydłem w płynie!!Albo lepiej, skoczmy z mostu bo serialowa postać nie żyje!!Nie mam zamiaru się tu z wami smęcić!!Musicie się wziąć w garść albo się wszyscy potnijcie!!-krzyknąłem oburzony i poszedłem do domu.Nie będę tam z nimi jakiś pielgrzymek odprawiał!!
Szybkim krokiem doszedłem do domu i usiadłem na kanapie.Włączyłem jakiś kanał i totalnie się wyluzowałem.
-Co robisz?-dobiegł mnie głos Verdasa.-Oglądasz program kulinarny??-zapytał mnie śmiejąc się.
-Tak.I przynajmniej wiem jak zrobić tarte owocową-oznajmiłem pewny siebie.
-Ale przecież ty nadal jajecznicy nie ogarniasz.
-Ty nawet zupki chińskiej nie umiesz zrobić!!
-A właśnie, że umiem!Z resztą o co my się kłócimy??-zapytał.
-Nie wiem...sorry stary.
-Spoko, nic się nie stało.-odpowiedział i znów zaczęliśmy oglądać TV.Nagle przerwał nam dzwonek telefonu.

~Halo?~
~Halo?~
~Ja pierwszy powiedziałem halo~
-Ale ja powiedziałem to drugi i czy coś się stało?~
~No nie, ale halo mówi się jeden raz~
~Nie ważne...Rozmawiam z Federico?~
~Zależy...~
~Okej wiem, że to ty.Jest gdzieś tam Leon?~
~Tak~
~To daj mnie na głośnik~
~Zrobione~
~A więc jesteście kompletnymi idiotami i wytwórnia jest wściekła na was za to co zrobiliście~
~To nie moja wina, że dostałem stanikiem w głowę!!Z resztą z kim rozmawiamy??~zapytał Leon.
~Z producentem Dom Records.Chce wam tylko powiedzieć, że już prawie chcieliśmy zerwać kontrakt, ale internet oszalał na waszym punkcie, a fani pokochali waszą historię i jesteście uważani za "słodkie łamagi" co jest mega sprzedawalne gdyż tego jeszcze nie było i zdecydowano, że już za kilka dni wyjeżdżacie w trasę po europie!!Stawcie się w biurze jutro o jakiejś dwunastej i odbierzecie bilety oraz porozmawiamy o nowych piosenkach, a więc ćwiczcie!~powiedział po czym rozłączył się, a my opadliśmy na kanapę.Nawet nie wiem co o tym myśleć...Ile trwa ta trasa??Co na to Luśka??

******

Heejo :D
Bardzo wam dziękuje za komentarze pod poprzednim rozdziałem!!
To naprawdę świetne uczucie!!
Chce was jeszcze przeprosić za to, że tak dawno nie dodawałam rozdziału, ale mój net działa z prędkością deskorolki z połową kółka na której jeździ grubas....albo wolniej
Ten rozdział też nie jest fajny...powiedzmy to szczerze jest zły....
Jeżeli czegoś nie rozumiecie to pytajcie i zadawajcie pytania w komciach ;)
Kocham was kochani <33333333
Buziaki :****
<333333

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 35~Myślisz, że kulami można dobrze walnąć??

Federico

Właśnie dolecieliśmy na lotnisko w Buenos Aires.Za pięć minut rozpoczyna się koncert, a producenci nas zabiją....Szybko wzięliśmy taxi i podjechaliśmy pod stadion miejski.
-25 zł. (nie wiem jaka tam jest waluta, a więc pomyślcie, że to ta uch waluta....)
-No to Peter zapłaci-powiedział Leon i szybko wysiedliśmy z pojazdu.Przed wejściem już czekali na nas producenci....
-Gdzie wy byliście?!?!My już szukaliśmy dla was zastępstwa!!!
-To niepotrzebne, wystąpimy.
-Ale wy nawet nie wiecie jaka jest choreografia, scenografia i co najważniejsze, gdzie jest scena!!

-Trafimy-poklepałem go po plecach po czym przeskoczyliśmy przez bramkę i ledwo co przecisnęliśmy się przez tłum jaki przyszedł na koncert...Ja ich nie rozumiem.Chyba jeszcze nigdy nie słyszeli naszych piosenek, ale tyle z nich przyszło nas posłuchać?!weszliśmy na scenę.Poprosiłem jakiegoś gościa żeby zagrał nam na początek "Entre dos mundos".Cały stadion był nasz!Ludzie skandowali nasze imiona!Jeszcze nigdy nie przeżyłem czegoś takiego!!
Teraz przyszedł czas na solówki.Pierwszy poszedłem ja.Zaśpiewałem im "Luz camara accion"Nie powiem, że się nie stresowałem...Śpiewałem tą piosenkę milion razy, ale jeszcze nigdy nie śpiewałem jej przed taką ilością ludzi!!Przecież tu ich jest kilkadziesiąt tysięcy!!Na całe szczęście występ poszedł mi całkiem dobrze,a zwłaszcza gdy nie wiadomo skąd dołączyła się do mnie Ludmiła.Jak ja uwielbiam z nią śpiewać!Wtedy czuję, że jestem sam na sam z nią....Dostałem wielkie oklaski i kilka staników....Nagle otrząsnąłem się z transu gdyż na scenę wszedł Verdas.Gdy rozbrzmiały pierwsze nuty "Podemos" Na sali rozległe się piski kobiet.Delikatnie przytuliłem moją dziewczynę i razem z nią kołysałem się w rytm melodii....Tylko skąd tam się wzięła Violka???Co one od Zbycha odziedziczyły dar teleportacji???Szalone....O właśnie skończyła się jego piosenka, teraz czas na "Queen of the dance floor " w naszym wykonaniu.Szybko stanąłem obok Leona i czułem, że to jeden z najlepszych wieczorów mojego życia...Od teraz wiem, co naprawdę chcę robić w życiu i wcale nie chodzi mi tu o stanie obok Verdasa.To jest moja przyszłość...ci ludzie to moja przyszłość....muzyka to moja przyszłość....
******
Właśnie wykonaliśmy swój 5-ostatni utwór.No cóż...troszkę ich się nazbierało podczas siedzenia w więzieniu....Ale widownia nie chciała dać nam spokoju.Verdas postanowił, że wykona jeszcze jeden utwór.Wycofałem się ze scena, a mój przyjaciel zaczął śpiewać....swoją akustyczną wersję piosenki z Titanica....Jezus Maria ja w to nie wierzę...Ale trzeba przyznać, że piosenka wpada w ucho...Na całe szczęście widowni się spodobała...aż za bardzo....
*******
Jedziemy na ostry dyżur...znowu....No, ale co ja poradzę, że dostał tym stanikiem w głowę i spadł ze sceny?!?!Jak bym stał pod nią to bym go może jeszcze złapał, no ale z pięciu metrów??Za wiele ode mnie wymagacie....
-O nie!!To  znowu ten od gwiazd??!!-zapytała lekarka na widok Leona.
-Tak, co się z nim stało?!-zapytała Viola.Lekarka zabrała go do swojego gabinetu, lecz nie chciała nas do niego wpuścić.Siedzimy już tu około godziny i nadal nie wiemy co się z nim stało...czy on żyje?!?!Violetta płacze, Ludmiła płacze...Zaraz ja tu się jeszcze popłacze?!?!No świetnie...Jak on umrze to pewnie się zaraz Violka zabije...zaraz po niej jej ojciec, a moja Lusia wpadnie w deprechę a ja wyjadę zbierać grzyby w Polsce....Na dodatek ze Zbyszkiem....
Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły, a za nimi stanął Verdas o kulach i głową w bandażu...
-Ale jak to możliwe?!?!Przecież on tylko dostał stanikiem w głowę, a nagle ma złamana nogę??!!To to jest to przemieszczenie się złamania kości?!?!Ale żeby z głowy do nogi???A może on sobie mózg połamał i tak mu na kończyny przechodzi....To się nie trzyma logiki!-krzyknąłem oburzony.
-Racja, twój przyjaciel dostał biustonoszem co spowodowała stracenie równowagi i upadek ze sceny, ale gdy jego twarz miała bliski kontakt z ziemią, jego noga zahaczyła o jeden z kantów i została przygnieciona przez wzmacniacz gitary....Cieszcie się, że dostał jedynie lekki wstrząs bo gdyby jego głowa zahaczyła o coś ostrego mogłoby go już tu nie być.
-A może normalnie funkcjonować??-zapytała Viola.
-Tak, tylko przez jakiś miesiąc/dwa nie może tańczyć...
-To się załatwiłeś stary!Żeby dostać cyckonoszem i złamać nogę?Tak to tylko idioci potrafią!Powinieneś brać przykład ze mnie i uważać co leci ci w twarz!Dlatego ja zawsze chodzę z podniesioną głową!
-Ale w tedy nie patrzysz pod nogi!-zauważył Verdas.
-Być może, ale ja jeszcze nie złamałem nogi w przeciwieństwie do ciebie.-powiedziałem i ruszyłem w stronę windy.Nagle zauważyłem grosik na podłodze i kucnąłem by go podnieść.Niestety właśnie w tym momencie lekarze przenosili chorego na łóżku czy na czymś i przejechali mi po nodze...
-No kur....-syknąłem z bólu.
-Fede wszystko dobrze???
-Nie, nie mogę wstać....-powiedziałem.

******
Violetta


Właśnie jedziemy do domu.Jejku..czy ja powiedziałam do domu na dom Federico i Leona??Spędzam tam tyle czasy, że to jest tak jakby mój drugi dom...a w pierwszym nie byłam już z trzy dni ale ćśsśś.....
-Leoś, pomóc ci wysiąść?!-zapytałam.
-Nie, nie trzeba, dam sobie radę sam.-powiedział i wyczołgał się z samochodu.Następnie pod domem znaleźli się Ludmiła i Feder ze złamaną nogą i zwichniętym palcem....nie pytajcie tylko co zrobił z palcem, bo ja sama tego nie rozumiem!!
Busted –  Gdy weszliśmy do domu, byliśmy "nieco" zdziwieni widząc Rockiego Dżambo Dżeta Balboe z okularami i jakąś suczką....Co oni tu robili bez nas?!?!Rocky natychmiast podbiegł do chłopaków i o mało co ich nie wywrócił.Gdy weszliśmy do salonu nasze zdziwienie nie miało końca....Cały pokój w papierze toaletowym....dobrze, że nie zużytym....Na kanapie oczywiście potrzeby fizjologiczne psa...I otwarta lodówka...w końcu pies też musi coś jeść..Tylko jak on to zrobił???Skubany....
-Ten pies jest Pro!Znalazł sobie dziewczynę szybciej niż Andres!-zaśmiał się Verdas spoglądając na czarnego psiaka.
-Tylko co my z nią zrobimy??-zapytał Włoch.
-Oddajcie ją Maxiemu albo Peterowi.-zaproponowałam.
-Dobry plan kochanie, zadzwonię do nich.-powiedział i nagle jego uśmiech znikł z twarzy.
-Federico, czy wiesz gdzie jest Zbyszek?
-Podejrzewam, że na przystanku obok ZOO.
-A więc jedźmy po swoje telefony!Violuś, za chwilkę wrócimy-powiedział i pocałował mnie w policzek, po czym o kulach wyszedł z Federico który również podpierał się kulami.
-Myślisz, że kulami można dobrze walnąć??-zapytał Feder gdy wychodzili....zaczynam się bać.....
-No to nie zostało nam nic innego niż...
-Ogarnięcie mieszkania??-zapytała Luśka.
-A może pobawimy się z psami, a potem nasze kaleki to ogarną???
-I to mi się podoba-uśmiechnęła się do mnie blondynka.

*******
Leon :


Właśnie wracamy do domu.Okazało się, że Zbyszek oddał nam nasze telefony bez problemu...To jest fajny gość, nie rozumiem dlaczego Feder go, nie lubi.....Gdy wychodziliśmy z auta zauważyliśmy Maxiego, Anddresa, Cami i Fran.Podeszliśmy do nich szybko ( czyt. wolno, i cały czas się potykając się o swoje kule  xD) i przywitaliśmy się.
-Leon, wszystko dobrze??Widzieliśmy jak spadłeś ze sceny.
-Nie...to tylko złamana noga i jakiś bardzo lekki wstrząs mózgu...
-Okej, nie wnikam.-Powiedziała Fran-A tobie co się stało??-zapytała spoglądając na Federa z nogą w gipsie i zabandażowanym palcem.
-Za długo by opowiadać....a tak w ogóle co się działo w studio pod naszą nieobecność?
-Nic, było zamknięte.
-Co?!Dlaczego?!
-Dziewczyny ze szkoły uznały, że trzeba was szukać, a nie marnować czas na naukę i codziennie organizowane były jakieś grzybobrania....-powiedział Maxi.
-Okej to my już lecimy, elo.-powiedziałem, a przyjaciele chórem mi odpowiedzieli.Następnie weszliśmy do naszego domu.Zobaczyłem Violę bawiącą się z Rockym i tym jakimś innym psem.Podszedłem od niej od tyłu i objąłem swoimi ramionami.
-Kocham cię-szepnąłem do ucho Violi.Ona lekko odchyliła głowę i przymrużyła oczy.
-Bez ciebie życie straciłoby sens, mój idioto.

******

Heejo :D
Oto koncert :P
Myślicie, że Dom Records nadal będzie współpracować z idiotami???
A może chłopaki dostaną jakąś genialną propozycje?!
Sama chciałabym wiedzieć....xD
I jaka będzie reakcja uczniów i nauczycieli, gdy do szkoły przyjdzie dwójka genialnych z kulami??
Będą pokłony ??? xD
Mam nadzieje, że skomentujecie, chociażby z anonima!!!
Bo naprawdę gdy widzę, że nie ma komentarzy to od razu odechciewa mi się pisania.....
Dobra, nie zabijcie mnie za taką beznadzieje, już nie wiedziałam co wymyślić w tym rozdziale....
Kocham was <3333333333333
Buziaczki :********
<33333333
<33333
<3333
<33
<3




niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 34~PLAN WYCIĄGNIĘCIA LEONA I FEDERICO CZAS ZACZĄĆ

Ludmiła

Właśnie wyszłam z sali naszych chłopaków.Federico dostał małą zjebkę (dwa razy w twarz, trzy razy łokciem w brzuch plus wyzywanie od idiotów i kmiotków ), ale dostał też całusa....Tak za nim tęsknie i chociaż czasami BARDZO mnie denerwuje, to teraz gdy go niema BARDZO mi go brakuje,tych jego głupkowatych żartów i akcja dla ułomnych....
-Violu, co robimy??Musimy ich wyciągnąć do soboty...
-Wiem, ale co możemy zrobić?Nawet najlepsi prawnicy nie dadzą rady...A ja mam już dość chodzenia w tych samych ciuchach od dwóch dni!Na dodatek ojciec powiedział, że mam dożywotni szlaban....
-Dlaczego nie zapytacie mnie co zrobić?-powiedział Peter.
-A więc co możemy zrobić?-zapytałam z zażenowaniem, bo i tak wiem, że nawet jego genialny pomysł nie może być tak genialny żeby wyciągnąć ich w 24h.
-Zrobimy to tak, jestem policjantem co nie?
-Tak.
-A więc pójdę do nich.....

******
PLAN WYCIĄGNIĘCIA LEONA I FEDERICO CZAS ZACZĄĆ
ETAP I : mocne wejście...

Peter Verdas - starszy sierżant - właśnie ruszył w stronę komendy polskiej.Rzucając swoje okulary przeciwsłoneczne za siebie podszedł do starszej kobiety i zażądał widzenia z szefem tej placówki.Już po kilku sekundach na około jego stało 5 policjantów i Tina.
-O co chodzi?-zapytała a raczej przetłumaczyła dziewczyna.
-Chcę porozmawiać z nim - powiedział i wskazał palcem na wyższego inspektora.

ETAP II : negocjacje....

Krewny Leona wraz z kierownikiem całej placówki i tłumaczką udali się do gabinetu.
-O czym chciał pan ze mną rozmawiać?-przełożyła tłumaczka.
-Chcę przenieść ich do mojego sektoru, oni nie są Polakami, to my się nimi zajmiemy a wy weźmiecie się za łapanie swoich przestępców.-gdy dziewczyna powtórzyła to po Polsku 49-latek lekko się zaśmiał.
-Masz mnie za idiotę?Ty wiesz kim ja jestem?
-Wiem, jesteś antyterrorystą który niedługo przejdzie na emeryturę!Powinieneś postąpić słusznie i przekazać go naszym jednostkom!-wykrzyczał i walną w stół Peter.
-Ty nie zdajesz sobie sprawy w jakie gówno oni się wpakowali?!Wiem, że jesteś jego wujkiem.
-Ale jestem też pracownikiem argentyńskiej policji!!
-Przestań się ośmieszać...i tak nic nie osiągniesz....

ETAP III :  przejście do działań....


-Żarty się skończyły!-krzyknął Verdas i wyciągnął pistolet po czym skierował go w stronę Jeremiasza.
-Odłóż to nim zrobisz coś głupiego!
-Wypuść ich a wszystko będzie dobrze...
-Nie zrobię tego, w tym budynku jest kilkadziesiąt policjantów i gdy tylko usłyszą huk przyjdą tu a ty będziesz gnić w pace....
-Ale w tedy ty będziesz gnić w ziemi.
-Nie zrobisz tego...
-Liczę do 5
1...
2...
3...
4...

(to wszystko cały czas tłumaczyła Tina która została do tego zmuszona xD )

ETAP IV : nieoczekiwany zwrot akcji

Gdy z ust policjanta wydobywały się pierwsze litery cyfry pięć do sali weszli Leon i Fede z głupkowatymi uśmieszkami na ustach.
-Co się tu dzieje?!-zapytał zdezorientowany młodszy Verdas.
-Raczej co wy tu robicie?!
-Wyszliśmy a ty??-zapytał Włoch.
-Spieprzamy stąd!!-zarządził Peter po czym w szybkości światła opuścili budynek.

ETAP V : wielka strata....

Gdy mężczyźni uciekali w pośpiechu przed grupą policjantów stało się....
Jeden z nich wystrzelił, a kula trafiła....
Prosto w nowy telefon Petera.
-Peter!Peter!Musisz go zostawić!
-Ja-ja nie mogę...tam był mój największy rekord...
-Musisz się pogodzić!!
-Kiedyś się zemszczę!!Zapłacą mi za to!!
-Chodź...biegnijmy...-pośpieszał Włoch a zdruzgotany Verdas niechętnie pozostawił szczątki swojej miłości (czyt. telefonu) i ruszył za młodszym Verdasem i Federico.

ETAP VI : Wielkie szczęście...

-Kochanie!-wrzasnęła momentalnie Castillo i rzuciła się na szyję ukochanego.
To samo uczyniła blondynka po czym ich usta połączyły się w czułym pocałunku, który wyrażał ich wszystkie uczucie.
Pary nareszcie mogły cieszyć się swoją obecnością i zaczęły doceniać każdy moment spędzony w swoim towarzystwie.

ETAP VII : wyjaśnienie powrotu Leona i Federico...

Gdy wszyscy nacieszyli się sobą chłopcy zostali zmuszeni do opowiedzenia w jaki sposób wydostali się z więzienia.
-A więc byliśmy przesłuchiwani kolejny raz, gdy nagle telefon komisarza zadzwonił.-zaczął Verdas-I właśnie w tedy policjant musiał natychmiast wyjść na akcję, a jego nieobecność zastąpiono jakimś żółtodziobem.
-Jak się okazało Ed, bo tak miał na imię, jest całkiem spoko gościem i gdy powiedzieliśmy mu, że jesteśmy niewinni on i tak nic nie zrozumiał, więc wziąłem jego telefon który leżał na biurku i szybko wykręciłem numer.Byłem pewien, że to twój numer-Włoch wskazał na blondynkę-Ale okazało się, że był to Zbyszek....który siedział w sali obok za pomoc w przekroczeniu granicy....i wtedy okazało się, że jego też nikt nie pilnuje, więc on przyszedł do naszej sali i gadał coś po niemiecku i tak nawrzeszczał na tego młodzika Eda, że ten pomyślał, że to jego szef i właśnie w ten sposób Zbychu wydostał nas z tamtej sali, a gdy chcieliśmy wyjść weszliśmy do złego pomieszczenia i właśnie tam zobaczyłem ciebie-popatrzył na Petera.


*******
Heejo :D
Oto ja z najgłupszym i najbardziej idiotycznym rozdziałem na tym blogu..co ja gadam na świecie!!
Ja już przez Petera nie wiem co pisać w świecie czy na świecie??
Mam nadzieje, ze ogarniacie o co chodzi po kolei z tym planem ;))
Dobra kończę, a wy BŁAGAM KOMENTUJCIE!!
Ostatnio jest tu was bardzo dużo, a prawie w ogóle nie komentujecie :(
Ale za to bardzo chcę podziękować tym co komentują <333Uwielbiam!!!
Kocham was <33333
Buziaki :**
<3



sobota, 7 marca 2015

Rozdział 33~spotkaliście....Zbyszka..

Leon

-Ile razy mam panu tłumaczyć?!Nie mówię po Polsku!!Ach....-krzyknąłem na załamanego gościa który właśnie sobie odszedł.
-I co robimy?!Już trzeci dzień jem te krzaki i one wcale nie są dobre!!-wskazał na jakiś krzew...
-Okej to może zróbmy sobie taki plan zdarzeń i coś wywnioskujemy.
-Okej, a więc po pierwsze poszliśmy do baru świętować...potem  jakieś hokus pokus i jesteśmy tutaj...
-Fajnie, że wiemy co to za miasto...
-I fajnie, że nie mamy telefonów ani kasy....
-To co robimy?
-Może znowu idziemy do ludzi??-zaproponował.
-O nie!Po tym jak tamten chciał mnie zgwałcić do nikogo nie podejdę!
-Leon...on może chciał zbadać czy jesteś zdrowy?
-I dlatego chciał mnie rozebrać??
-No sorry taki mamy klimat....
-To może....Już wiem!!!
-Co???-zapytał zaciekawiony Feder.
-Popłyniemy do Argentyny!!
-Ale gdzie ty tu masz morze?!?!
-No....dobra chodźmy już do tych ludzi, może teraz ktoś nas zrozumie?Tylko może teraz zdejmiemy te maski??-zapytałem a mój przyjaciel pokiwał po czym (niechętnie) zdjęliśmy te ozdoby z twarzy.Okazuje się, że udawanie superbohaterów w cale nie przyniosło nam większych zysków....tylko jakąś wizytówkę chyba do psychiatry....Dlaczego psychiatrzy zawsze mnie tak lubią??
Podeszliśmy do jakiegoś gościa.
-Hello my friends!!My jesteśmy nie stąd, my jesteśmy z Buenos Aires.-powiedziałem BARDZO wolno a on pokiwał głową na Buenos Aires.
-Czy ma pan TELEFON?!-wskazałem gestem.Niestety gość albo mnie nie zrozumiał albo nie chciał nam pożyczyć telefonu...kolejny raz.Nagle podjechała do nas jakiś samochód.Z niej wysiadło kilka osób które nas otoczyły.
-Leon i Federico?-zapytała jakaś kobieta.
-Tak!!!Tak!!!Nareszcie ktoś mówiący w naszym języku!!!Jesteś naszą wybawczynią!!!!Jak możemy się odwdzięczyć?
-Nijak.Po prostu przestańcie się drzeć!Jesteście aresztowani.-powiedziała a ja spojrzałem na Federa przerażonym wzrokiem.

******
Kilka godzin później



-My nic nie zrobiliśmy!!!
-Na pewno?!Jesteście pewni?!Bo ja nie!Wydaje mi się, że jeżeli ktoś jest poszukiwany w 4 państwach to coś jest na rzeczy!Nadal ci się wydaje, że masz rację?!
-Moja jest tylko racja. Nawet jak jest twoja to moja jest mojsza niż twojsza, bo moja racja jest najmojsza!-powiedziałem pewny siebie a ona zrobiła minę w stylu "powiesz czego się naćpałeś?!"-I nie!Niczego się nie naćpałem!Ja po prostu mam większy iloraz inteligencji od was wszystkich i jeszcze mnie popamiętacie!
-Mam powiadomić waszą rodzinę teraz, czy dopiero gdy was wsadzimy?!
-Nie będę się wypowiadał bez mojego adwokata!-krzyknął Feder.
-To może chcecie poznać powody aresztowania?-zapytała policjantka.
-A z chęcią...
-A więc, po pierwsze krzyczeliście na cały głos, że wasz kolega...jak mu tam...to chyba Maxi..
-Przejdźmy dalej...-powiedziałem.
-A więc oznajmiliście całemu osiedlu, że Maxi to zboczeniec i na waszych oczach gwałcił drzewa...Zaraz po tym uznaliście, że ludzie wykształceni powinni chodzić do teatru i ruszyliście do owego miejsca, lecz uznaliście, że to "Dupa skorupa, Brodweya czarna dupa" i zaczęliście wyzywać widzów od łomów a pan -spojrzała na Włocha- a pan wszedł na scenę i odegrał scenę z "Czerwonego Kapturka" jako wilczek i napastował przechodzące dziecko, które miało na sobie czerwoną bluzę.
-Od zawsze nienawidziłem czerwonego...
-Tak...To może przejdźmy do głównej części.Uznaliście, że Argentyna nie spełnia waszych wykwintnych wymagać i właśnie w ten sposób....
-Znaleźliśmy się w Polsce?
-Nie, w ten sposób poszliście do urzędu.Tam nakręciliście niezłą aferę z ministrem sztuki w roli głównej...Potem w celu poszukiwania nowych wyzwań ruszyliście na lotnisko i tam kupiliście bilet na Karaiby.
-To jakim cudem jesteśmy tu?!!-zapytał zirytowany Feder.
-Panie nie chciały sprzedać wam biletów i wezwały ochronę, więc wyrzucono was na dwór.Tam spotkaliście....Zbyszka...(od aut.Ten sam Zbyszek z 20/21 rozdziału z którym Fran czekała na autobus a Fede toczył pojedynek na taniec...xD)
-Znowu ta dęta pała się przybłąkała?!?!
-Tak, jest w sali obok...Ale wróćmy do tematu.Chodzi o to, że z pomocą Zbyszka tylko za swoje telefony-Co?!Ja dałem mu swój telefon!?Co za gnój...-pomógł wam przedostać się za barierki i właśnie w ten sposób polecieliście...do Polski, bo okazało się, że Zbychu po 4 kolejce nie potrafi czytać.
-Nadal nie rozumiem dlaczego jesteśmy poszukiwani w 4 państwach.
-Ponieważ przekroczenie granicy bez pozwolenia jest jakby to określić...nielegalne.


Violetta

Właśnie dowiedziałyśmy się o miejscu pobytu Leona i Federa.Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się cieszę!!Właśnie jedziemy do ...........(od. aut. nie wiem w jakim są mieście xD, w next się doda <3 )
Niestety wiemy tylko tyle, że są aresztowani, ale to i tak powód do radości!!W końcu wiem, że przynajmniej żyją!!Tak bardzo tęsknie za jego silnymi ramionami...
-Jesteśmy  na miejscu.-oznajmił nam Peter, a ja szybko ruszyłam w stronę dwupiętrowego budynku.Szybko weszłam przez drzwi i podeszłam do jakiejś pani.
-Dzień dobry, my do Leona Verdasa i Fede....-nie dokończyłam bo ona zaczęła coś gadać w swoim języku.Na całe szczęście w porę przyszedł wujek Leona.
-Leeeeeeoooooonnnnn   and  Feeeeeeeedddddeeerrrrrriiiiiccccoo.-powiedział bardzo wolno a ona zaczęła jakąś idiotyczną paplaninę...
-Może napiszemy to na kartce??-zaproponowała Lu.
-Okej...to dajcie mi jakąś kartkę-zarządził policjant a my pośpiesznie ją wyciągnęłyśmy.Funkcjonariusz chwilę się zastanowił po czym szybko zaczął pisać
~Can ju spik inglisz bejbe??I com to Leon end Federico.~wyskrobał i podał kartke kobiecie.Już chciałam się wciąć że to jest chyba nie do końca poprawnie napisane ale nie chce powtórki z "na Polsce"....Kobieta lekko się uśmiechnęła .Następnie podeszło do nas kilku policjantów i jedna dziewczyna.
-Cześć, jestem Tina.Jestem tłumaczką.Wy pewnie jesteście ich bliskimi??-zapytała.
-Tak.-powiedziałam niepewnie.
-Oni-wskazała na funkcjonariuszy-niestety nie mówią po hiszpańsku a więc pozwólcie, że będę wam wszystko tłumaczyć i przedstawię wam sytuację Federico i Leona.A więc zaczęło się to tak.....-zaczęła swoją długą opowieść do której do teraz nie wierzę!Czy to możliwe??
-A kiedy będą oni mogli wyjść-zapytała Lu.
-Nie jest to pewne...Na pewno trzeba wpłacić kaucje i następnie skontaktować się z prawnikami, myślę, że mogą być 3, lub 2 rozprawy i po kłopocie.
-A zdążymy do soboty??-zapytałam z nadzieją.
-Chyba sobie żartujecie?
-Oni mają w tedy koncert.Podpisali kontrakt z dużą firmą.
-Obawiam się, że będzie to niemożliwe....-i właśnie teraz bańka prysnęła.
-A czy przynajmniej możemy ich zobaczyć???
-Zapytam co da się zrobić-zniknęła za ścianą budynku.
-Violu, nie martw się.Wszystko będzie w porządku!
-Dziękuje-powiedziałam po czy przytuliłam Luśkę.Jak to dobrze, że nie jestem tutaj sama.To znaczy jest jeszcze Peter, ale on właśnie teraz gra we flappy bird...Ja go nie rozumiem...Ta gra jest już nie modna!!Zagrał by sobie w crossy road....O czym ja teraz myślę?!?!Czy każdy Verdas musi mnie tak rozpraszać???Nagle moje rozmyślenia przerwała Tina wchodząca do pomieszczenia.
-Za mną-powiedziała a my podskoczyliśmy radośnie.Tylko wujek Leona zaczął coś mamrotać, że skuł się na 163 poziomie....Po chwili przekroczyłam wielki drzwi i po sprawdzeniu przez grupkę policjantów zostałam wpuszczona, a tam zobaczyłam jego.Gdy tylko mnie spostrzegł jego oczy zaświeciły się.Jego grzywka była troszkę oklapnięta, ale i tak przyciągała mnie do siebie jak magnes...Od razu podbiegłam do niego i zawisłam na jego szyi.On natomiast wpił się w moje malinowe usta i namiętnie pocałował....Jak mi tego brakowało!
-Kochanie, przepraszam...przepraszam, że przeze mnie miałaś tak dużo problemów i tyle się nacierpiałaś, ja nie wiem co nam odbiło, ale tak cieszyliśmy się tym koncertem!-nagle z jego twarzy znikł uśmiech.
-Co się stało??-zapytałam troskliwie.
-Ten koncert...on jest w sobotę, dziś jest czwartek a my nadal tu jesteśmy...
-Nie martw się, jeszcze to załatwimy.
-Kocham cię i już nigdy cię nie zostawię-wyszeptał mi wprost do ucha, a ja ostatni raz musnęłam jego policzek gdyż musieliśmy już wychodzić.To jest okropne.Pozwalają zobaczyć kochaną osobę, ale wyłącznie na kilka minut....Teraz tęsknie milion razy bardziej....Tak bardzo go kocham....

******

Heejo :D
Hehehe nie wiem co mam taki głupkowaty nastrój :D
Rozdział jest taki o :/
Jak myślicie, w jaki sposób chłopaki się wydostaną???
Piszcie w komciach propozycje xD
Mam nadzieje że pamiętacie jeszcze Zbyszka xD
Bo ja TAK :o
I tak się zastanawiam...czy ten blog na pewno nie jest o Fedeonie???No bo oni są CAŁY CZAS razem....
Dobra ja spadam, a wy komentujcie :D
Kocham was <333333
Buziaki :*****
<3

środa, 4 marca 2015

Rozdział 32~usłyszałyśmy znany nam głos

Violetta


-Podejrzewamy, że w tym momencie jest on razem z Federico na....Polsce....
-A to tego nie wymawia się w Polsce??
-Na Polsce!
-W Polsce!
-Mam zamiar to sprawdzić i udowodnię ci że na Polsce!!!-krzyknął wujek Leona.Naprawdę są do siebie podobni....
-Dobrze!-odpowiedziałam.
-Dzwonię do mojego brata.-powiedział po czym wyciągnął telefon.

W.L (wujek Leona) -Hejo brat!
T.L (tato Leona) -No hejka.Nawet nie wiesz jak się ciesze, że dzwonisz!Jestem zmuszony do podpisania jakiegoś kontraktu....
W.L -To jaki problem??
T.L -Taki, że cholernie mi się nie chce....-to na bank prawdziwy ojciec Leona...są identyczni!
W.L -Mam sprawę.
T.L -Ach...jaką???
W.L. -Mówi się twój syn jest w Polsce czy na Polsce??
T.L -Co?!Mój syn jest w Polsce?!?!Jesteś idiotą???Mówi się jest na Polsce.-wyjaśnił a ja straciłam nadzieję w ród Verdasów.
W.L -Ok, dzięki, elo.

-I co??Są na Polsce!
-Ale...z resztą nie ważne!
-Ok, to ja jadę i za kilka dni przywiozę ci tego świra.
-A ja jadę z panem.
-Nie możesz!To za długa podróż!
-Jadę i kropka!!!Jeszcze tylko zawiadomię Ludmiłę.-powiedziałam i zadzwoniłam do Luśki która nadal mi nie wierzy, że oni są w Polsce!Z resztą ja też nie wierzę...(od Aut. ja też w to nie wierzę!)
Po kilku minutach pojawiła się blondynka i ruszyliśmy na lotnisko....

******
Ludmiła

Nie wierze!!To niemożliwe!!!Jak oni mogli polecieć do Polski!!!??Na dodatek zostawili Rockiego samego!!!Ach...Idioci!!!Idioci...których kocham i chce ich już jak najszybciej zobaczyć!Te pięć dni to był dla mnie, Violi i reszty paczki prawdziwy koszmar....
Na całe szczęście lot nie był długi i po kilku minutach wylądowaliśmy.
-Mam nadzieje, że szybko ich znajdziemy...-powiedziała Viola-bardzo się o niego martwię...
-Ja też, ale wierzę, że wszystko będzie dobrze.
-Dziękuje-wyszeptała szatynka.
-A teraz chodźmy ich szukać-odparłam i posłałam dosyć sztuczny uśmiech.

Gdzie oni do cholery są??!!Szukamy ich od dwóch godzin!!!!Świetnie...Na dodatek nie mamy żadnych ubrań, ponieważ myślałyśmy z Violą, że od razu ich znajdziemy.
-Dziewczyny dochodzi 22, powinniśmy pójść do jakiegoś hotelu a jutro wznowimy poszukiwanie-odparł wujek Leona a my udałyśmy się za nim.Ten hotel jest naprawdę piękny!!Po prostu cudo!Ja dostałam pokój z Violą a Peter wynajął sobie pokój z łóżkiem małżeńskim.....Lepiej o tym nie myśleć!
-Które łóżko zajmujesz??-zapytała brunetka.
-To.-odparłam wskazując na łóżko przy łazience.
-Chcesz mi odstąpić łóżko od okna!!??
-Tak, ale za to to ja pierwsza zajmę łazienkę!
-Dobrze.-zaśmiała się Viola po czym wprost rzuciła się na łóżko.
Długo nie mogłam usnąć, cały czas o nich myślałam.To już nie jest takie zabawne.Nie widziałam ich 5 dni.Boję się o nich.A co jeżeli już więcej ich nie zobaczę???A co jeżeli oni nie żyją??Nie potrafię siedzieć tu spokojnie wiedząc że im coś grozi.Nie chce by to wszystko się tak skończyło.
Postanowiłam iść do łazienki, ale zatrzymał mnie głos przyjaciółki.
-Też nie możesz usnąć??-zapytała a ja pokiwałam.
-Po prostu boję się że już ich nie zobaczymy....Muszę przestać o tym myśleć ale nie potrafię-przyznałam.
-Myślę, że strach w tej chwili nie jest czymś złym.Jest raczej...naturalny.To kolej rzeczy, ale mam nadzieję,że wkrótce będzie to niepotrzebne, bo czuję, że bez Leona powoli umieram, jakaś cząstka mnie tak po prostu znika.
-To może zmieńmy temat??Pooglądajmy telewizję-zaproponowałam.
-Pewnie-uśmiechnęła się.Niestety wszystkie kanały były po Polsku....nic nie ogarniam!Postanowiłyśmy więc posłuchać tutejszych piosenek gdyż znalazłyśmy jakiś program muzyczne i nie powiem...są fajne!Przynajmniej na chwile możemy się powydurniać.Gdy opadłyśmy na łóżko wyczerpane po szybkiej piosence usłyszałyśmy znany nam głos.Nie wierząc szybko zrobiłam zdjęcie i otworzyłam w mojej komórce tłumacza.Viola podyktowała mi słowa które widniały na pasku i otrzymałyśmy to :

~Oto dwóch facetów, który był zainteresowany w całym kraju!Federico Leon i  mają niezwykłe głosy, ale nie mówią po polsku, w związku z tym, brak informacji i rodziny, lub miejsce zamieszkania~
-Oto dwójka chłopaków którymi zainteresowało się całe państwo!Leon i Federico posiadają niezwykłe głosy, lecz nie mówią po Polsku z czego wynika brak informacji o rodzinie lub ich miejscu zamieszkania-wywnioskowała Viola po odczytaniu tamtej wiadomości.
-Tylko gdzie oni są??
-Nie mam pojęcia....musimy to pokazać Peterowi.
-Racja, ale jest już...-popatrzyłam na telefon by dokończyć wypowiedź ale zamiast tego ujrzałam 10 nieodebranych połączeń od mamy...-Viola??Poinformowałaś rodziców??-zapytałam a ona spojrzała na mnie przerażona.
-Mam 27 nieodebranych od taty...
-Na dodatek nadal ich nie znalazłyśmy....
-Ojciec mnie zabije.
-Idziemy do Petera??
-Jutro...-powiedziała i rzuciła się na łóżko a ja uczyniłam to samo.Tym razem szybko usnęłam.

******

Heejo :D
W końcu go dodałam :D
TYLE się nad nim męczyłam a i tak do najdłuższych nie należy...
I ogólnie to nie bardzo mi się podoba :(
I czy tylko mi się wydaje czy ja po prostu nie potrafię rozłączać par??
Chce na chwilkę rozwalić leonette ale nie!
No coś mnie powstrzymuje!!
Proszę, komentujcie!!!
Buziaki :******
Kocham was kochani <33333
<3