Rozdział dedykowany Ari
Elo elo 320 hehe
Violetta
Dzisiaj wtorek....ja nie chce!!Znowu do szkoły....to zaczyna być męczące!To codzienne wstawanie...kocham śpiewać i tańczyć, ale po dłuższej chwili można być przemęczonym.Z trudem otworzyłam moje powieki i skierowałam się do łazienki.Po wykonaniu wszystkich porannych czynności udałam się do studia.Niestety sama.Leon oferował mi, że po mnie przyjdzie, ale i tak robi to prawie codziennie, a teraz z tą jego nogą....nie chce by się przemęczał.Z resztą w ogóle nie podoba mi się to, że idzie na zajęcia!Powinien odpoczywać!Tak, i teraz mu to wygarnę!Szybko wyciągnęłam z mojej turkusowej torby telefon i zadzwoniłam do mojego kochanego ( czyt. kaleki :D ).
-Halo?-odezwał się.
-Leon, idziesz do studio?
-No, tak-odparł normalnie.
-No właśnie!A powinieneś zostać w łóżku!Miałeś odpoczywać, ja przyniosłabym ci jakąś zupę, oglądnęlibyśmy M jak miłość a ty idziesz na zajęcia!Przecież ty byłeś ranny!
-Ale kochanie, ja wczoraj też byłem na zajęciach.
-I właśnie już wtedy popełniłeś błąd!
-Nie kłóćmy się, może oglądniemy coś po lekcjach?
-No dobrze, to papa-pożegnałam się i rozłączyłam.Nie wiem dlaczego na niego tak naskoczyłam...hormony.
Po kilkuminutowym marszu dotarłam do kolorowego budynku.Od razu po przekroczeniu progu ujrzałam kłócących się Maxiego i Naty.
-O co chodzi?!-zapytałam na ich widok.
-Wiesz co on zrobił!?On mi powiedział, że za dużo jem!Czy ja jestem do cholery gruba?!-krzyknęła czarnowłosa wskazując na rapera.
-Dziubku ja tak nie powiedziałem....-tłumaczył się chłopak.
-Czyli teraz jestem brzydka!?!?O nie, ja tak tego nie zostawię!!
-Ja wcale nie twierdze, że jesteś gruba, brzydka czy jakaś roztrzepana, ale po prostu...
-Jestem roztrzepana?!Ja?!Ja wcale nie jestem roztrzepana!!Violu, czy ja jestem roztrzepana?
-Myślę...-zaczęłam.
-Widzisz!Ona sądzi, że nie jestem roztrzepana!!-krzyknęła.Na całe szczęście do sali wszedł Beto z którym właśnie mamy lekcje.Usiadłam obok Ludmiły.Zazwyczaj zajmuję miejsce obok Leona, lecz nie zjawił się na zajęciach tak samo jak Włoch.Może mnie posłuchał i jednak został w łóżku??Niestety myliłam się...w środku zajęć wpadli do sali z poszarpanymi ciuchami cali zdyszani.
-Przepraszamy za spóźnienie, ale w połowie drogi jakiś gnojek ukradł nam kule...musieliśmy czekać aż ktoś nas doprowadzi do szkoły, ale nikt nie chciał, więc zadzwoniliśmy po straż.opowiedział Verdas.
-Leon ja naprawdę nie chce słuchać waszej historii-stwierdził nauczyciel.
-No, ale właśnie wtedy przyjechali na sygnale.
-Czemu na sygnale??-zapytał nagle zaciekawiony Beto.Przecież przed chwilą nie chciał tego słuchać!
-No bo powiedzieliśmy, że to sprawa życie i śmierci...no i coś tam dodaliśmy, że szpital się pali, ale ważne, że przyjechali!-powiedział z uśmiechem Włoch.-Violka!Spadaj!Co ty mi z MOJĄ dziewczyną siedzisz?!!?-oburzył się widząc mnie.Natychmiast zrobiłam zdziwioną minę i już chciałam wstawać, a Leon coś wypalić ale Feder znów się odezwał-Żartowałem...się nie stresuj!-odparł i poszedł razem z Verdasem na koniec sali.
Beto starał się normalnie prowadzić lekcje, ale z nim lekcje nigdy nie są normalne...Czy on naprawdę musiał robić sobie selfie z naszymi chłopakami!?
-Beto, możemy przejść do tematu!?-zapytała poddenerwowana Cami.
-Tak jasne...Tylko chłopaki nie zapomnijcie dodać tego na instagrama!To może teraz zagramy sobie coś z....-zaczął prowadzić lekcje.Szczerze to nawet lubię jak świruje z chłopakami.Mogę wtedy pogadać z dziewczynami.Już byłam przekonana, że do końca lekcji atmosfera przejdzie normalnie i temat zostanie skończony.Dwie minuty przed dzwonkiem ostatnie ławki czyli Leon, Federico, Maxi, Brodwey i Andres zaczęli jakieś odliczanie.Rozumiem szepty dwóch osób ale 5 naraz i te "szepty" to nie do końca "szepty"...
-10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1....KONIEC!Nareszcie!!Jest!!-zaczęli krzyczeć.
-Debile, kolejne uwagi mam wam wpisać?!Do dzwonka jest jeszcze kilka minut, a wy jak zawsze zakłócacie spokój i słychać was w innych klasach!-powiedział stanowczo Pablo który właśnie wszedł do naszej klasy.Wydaje mi się, że chłopcy o wiele bardziej wolą Gregorio, Angie i Beto niż dyrektora.Czyli w sumie wszystkich od niego, ale w sumie tylko on trzyma jeszcze dyscyplinę...No bo kurde, zajęcia z Angie są boskie, kocham je!Możemy tam być tacy kreatywni...Za to z Gregorio jest tak...hm....trudno to określić.To co tańczymy...nigdzie indziej się tak nie tańczy!Za to z Beto jest...no tak jak jest na tej lekcji.Po prostu chaos!
-O czym myślisz złotko?-zapytał mnie Leon kuśtykając do mnie.-Zajęcia już się skończyły-zaśmiał się.
-O nauczycielach...co teraz mamy?
-Chyba taniec-powiedział i jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił.
-O co chodzi?
-Ja naprawdę lubię te zajęcia, a teraz nie mogę w nich uczestniczyć...Teraz to ja nawet chodzić normalnie nie mogę!Na dodatek ta trasa...
-Jaka trasa???Leon czy ja o czymś nie wiem?!?
-Bo chodzi o to, że...ale najpierw obiecaj, że nie będziesz krzyczeć!
-Leon, proszę cię!
-Chodzi o to, że...wytwórnia zorganizowała nam trasę koncertową, ale nie muszę jechać!
-A ile ona będzie trwać?-zapytałam drżącym głosem.
-Trzy miesiące...ale nie pojadę, nie zostawię cię!Kocham cie.-powiedział a ja się w niego wtuliłam.Na całe szczęście wszyscy wyszli z sali i byliśmy sami.
-Pojedziesz.Nie możesz zostawić takiej szansy.
-Ale ja nie chcę takiej szansy w której nie ma ciebie.-Wyznał a ja ścisnęłam uścisk.
-Posłuchaj, istnieje jeszcze facebook, skype, telefon...nie rozstajemy się na zawsze.-Powiedziałam płacząc.
-Ale dla mnie te kilka dni gdy byłem w Polsce pod jakimiś zaborami cholernymi były okropne, a co dopiero trzy miesiące?!
-Nie możesz zmarnować takiej szansy!-Powtórzyłam-A co gdybym to ja dostała taką propozycje?Kazałbyś mi jechać i wspierał byś mnie.Teraz to ja będę wspierać ciebie.Kocham cię Leon, a słowo kocham trzeba udowodnić i udowodnię to, ponieważ nasza miłość przetrwa.-Kolejny raz poplamiłam jego koszulę łzami.Niestety przerwał nam dzwonek.Mój kochany i Federico udali się chyba do Resto gdyż nie ćwiczą, a ja podeszłam do blondynki, która była wyjątkowo zadowolona.
-Płakałaś?-zapytała gdy mnie zobaczyła.
-Nie..ty o niczym nie wiesz?
-Ale o czym?-czyli jednak...Nie powiedział jej.Ja tego również nie zrobię.To on musi jej to przekazać.-Martwię się o ciebie.-powiedziała.
-Nie masz czym.Lepiej powiedz dlaczego jesteś taka szczęśliwa?
-Dzisiaj idę z Federico do moich rodziców.
-To świetnie!-krzyknęłam.Niech spędza z nim jak najwięcej czasu, póki może....Po 15 minutowym spóźnieniu Gregorio wreszcie przyszedł poprowadzić zajęcia.
-Witam was!Jak wiemy taniec to ruch ciał.Pewnie oglądacie top model, bo ja tak i szczerze mówiąc to załamałem się po tym jak odpadła ostatnia modelka...
-Taylor odpadła?!-zapytał Andres.
-Nie, Taylor odpadła dwa odcinki temu jełopie, w ostatnim odpadła Rachel, moja ulubiona....Ale przejdźmy do tematu lekcji, bo Pablo znowu na mnie nawrzeszczy...Mówię wam ostatnio on jest taki cięty, że Matko Boska!Chyba okresu dostał...No, ale dobra chodzi mi o to, że chodzenie po wybiegu jest tak jakby rodzajem tańca, a więc dzisiaj wszyscy chodzimy po wybiegu!!Z gracją ludzie z gracją!
******
Federico
Siedzę z Leonem w resto i smętni pijemy kakao...
-To jedziemy?-powtórzył pytanie Verdas.
-Nie wiem....Ty zdecyduj.
-Ale to ja zdecydowałem, że pijemy kakao teraz twoja kolej na decyzje...
-Ale ja decyduje, że to ty decydujesz....-powiedziałem.
-Nie wiem, rozumiesz!?Chce rozwijać swoją karierę, ale nie potrafię zostawić Violi!
-Taka szansa może więcej się nie trafić...
-Jedziemy?
-Jedziemy.
-Jedziemy.-Potwierdził jeszcze raz meksykanin i dopiliśmy swoje napoje.-A tak w ogóle to idziemy dzisiaj do wytwórni...wolałbym zostać z Violą, organizuje dla niej niespodziankę.
-O tak!O której idziemy do tej wytwórni??
-O szesnastej, a co ty taki ucieszony?
-Szlag!No właśnie, że już nie ucieszony...idę z Lu do jej rodziców i myślałem, że nie dam rady przez to spotkanie, ale nie wykręcę się, bo ta kolacja jest dopiero o 19....Chyba, że...
-Chyba, że co?-zapytał mój przyjaciel zaciekawiony.
-Nauczymy tych urzędasów tańczyć??Błagam zgódź się!!Lusi powiem, że się przedłużyło bo musieliśmy ustalać jakieś tam szuru buru do trasy o której jej jeszcze nie powiedziałem...cholera!
-Stary, sorry ale tym razem ci nie pomogę.Musisz jej powiedzieć o trasie i idź z nią na tą kolacje albo ona się na ciebie całkowicie obrazi i zrobi aferę.
******
Posłuchałem rady Leona i postanowiłem powiedzieć o tej trasie na kolacji.Właśnie jestem w drodze samochodem do domu Lu.Powoli wyciągnąłem kule z auta i "wyczołgałem" się z samochodu.Zadzwoniłem dzwonkiem i już po krótkiej chwili otworzyła mi kobieta.
-Cześć Federico!
-Dzień dobry.-odpowiedziałem po czym wszedłem do jadalni.Powoli odsunąłem krzesło mojej kochanej Lusi ubranej w sukienkę koloru...no takiego jak się komuś oko podbije...nieważne!Zaraz po tym usiadłem obok niej.Naprzeciwko mnie usiadł pan Lucas czyli ojciec....Znamy się z Lu od lat więc poznałem już jej rodziców, ale jeszcze nigdy nie przyszedłem do nich w charakterze jej chłopaka.Panowała między nami niezręczna cisza którą na całe szczęście przerwała mama Ludmi-Priscilla Ferro- która przyniosła kurczaka.
-Smacznego!-powiedziała, po czym wziąłem kęs kurczaka.Mało co nie zwymiotowałem!Co to do cholery jest??Już wolę zupki chińskie Verdasa!Cholera...jeszcze jeden kawałem i naprawdę zwymiotuję!
-Jak ci smakuje?-zapytała mnie blondynka pokazując rząd białych zębów.
-Jest pyszne.-wydusiłem ze sztucznym uśmiechem.
-To może chcesz dokładki synu??-zapytał mnie Lucas który do tej pory tylko zabijał mnie wzrokiem....chyba trenował to przed lustrem....
-Nie dam rady...
-Dasz,dasz!Musisz jeść!-odpowiedziała Priscilla która już szła z talerzem.
-Dziękuje, ale się zapchałem-złapałem za talerz i wcisnąłem go z powrotem kobiecie.
-Masz to zjeść!-krzyknęła i zaczęliśmy szarpać za talerz.
-Dość tego!-zawołał ojciec Lu który złapał za ten talerz i wyrwał nam go z ręki co spowodowało, że cała jego zawartość wylądowała no mojej dziewczynie.Ona tylko zmierzyła nas wzrokiem pełnym nienawiści (chyba uczyła się od ojca ) i opuściła pomieszczenie.Postanowiłem chociaż trochę poprawić sytuację i zacząłem zbierać resztki tego obrzydliwego kurczaka z podłogi.Po posprzątaniu matka blondynki poprosiła mnie bym ją zawołał a ona poda deser.Powoli ruszyłem do jej pokoju i lekko zapukałem.
-Kotku, twoja mama przygotowała deser, może zejdziesz?-powiedziałem gdy wpuściła mnie do pokoju.
-Okej...-powiedziała przebrana już w nową sukienkę, o wiele ładniejszą.
-Muszę ci powiedzieć, że teraz wyglądasz o wiele piękniej.
-Czyli wcześniej byłam brzydka???
-Nie, chodzi mi o to, że...
-Że teraz jestem brzydka?!
-Chodźmy już jeść..-odparłem zrezygnowany.Gdy ponownie usiedliśmy na swoich miejscach znów zapanowała ta cisza.Po kilku minutach przed nami ukazało się wielkie ciasto.
-Można wiedzieć co to?
-Nie.
-Ale go zgasiłeś tato!-zawołała Lu i przybiła z ojcem piątkę.
-Ludmiła zachowuj się.To ciasto arbuzowo-orzechowy.
-Brzmi pysznie-powiedziałem a raczej skłamałem.Brzmi ohydnie i tak samo wygląda!!Kocham te ciasta, ale gdy te dwa składniki są osobno!To tak jakby połączyć...truskawki i kebaby!Wiem jak smakują bo raz Andres sobie wymyślił, że będzie kuchenne rewolucje przeprowadzał i nie smakuje to dobrze!W końcu po długim namyśle przełamałem się i spróbowałem.Skutki były marne...zacząłem się krztusić.
-Mamo ty mi chłopaka zakrztusiłaś!-pisnęła dziewczyna.
-Nie moja wina, że chłopak orzechów jeść nie umie!!-krzyknęła kobieta.Na całe szczęście Lucas zaczął mnie reanimować czy inne modły odstawiać i nadal żyje.
-Dziękuje panu.
-Nie ma za co i tak już masz złamaną nogę, brakuje żebyś umarł przez orzecha...-oznajmił i znowu powróciliśmy do jedzenia.Czułem na sobie wzrok wszystkich.Ja wiem, że jestem ładny, ale nie muszą na każdy mój ruch patrzeć...jeszcze mnie tu zgwałcą....Gdy skończyliśmy jeść ( na całe szczęście! ) chciałem zabrać Luśkę na spacer i powiedzieć jej o trasie, niestety moi "kochani" teściowie wymyślili sobie grę która nas zintegruje : puzzle.Układam ten obrazek pieprzonego kota kilkadziesiąt minut a nadal mam tylko jego cholerny różowy nos!On jest rasistą?!
-Lu ja muszę ci coś powiedzieć.Na osobności-dodałem.
-Uwierz, że ja też mam już dość...tylko jak się tu urwać?
-Mam pewien pomysł-powiedziałem i dumnie podszedłem do jej rodziców.-Przepraszam państwa, ale muszę powoli iść gdyż jeszcze nie odbyłem wyprawy z moim psem Rockym Dżambo Dżetem Balboą skutkiem czego może być wypróżnienie się na moją nową pokrywę łóżka co wprawiło by mnie w należyty gniew i musiałbym użyć paru niekonwencjonalnych słów więc pozwólcie państwo, że opuszczę to pomieszczenie razem z waszą córką, unikając w ten sposób powyższych zdarzeń.-oznajmiłem i szybko wybiegłem z domu zostawiając ich i ich zdziwienie samych.Doszliśmy, a raczej ona doszła a ja dokulałem do jakiejś ławki po czym Ferro wtuliła się we mnie.
-Kocham cię-wyszeptała.
-Ja ciebie też i chciałbym żeby tak zostało, ale...muszę ci coś powiedzieć...
-Mam się bać?
-Obiecaj mi, że nadal będziemy razem.
-Federico przejdź do rzeczy!
-Wyjeżdżam w trasę na trzy miesiące.-wydusiłem.
******
Heejo :D
Oto to co ukrywałam tak długo ;)
Szczerze mówiąc to rozdział mi się podoba i jestem z niego zadowolona :D
Mam nadzieje, że wy też :)
Sądzicie, że chłopaki naprawdę wyjadą?
A jak zareaguje Lu?
Sama chce wiedzieć xD
Dzisiaj macie troszkę więcej Fedemiły, odrobinkę Leonetty i ku waszemu zdziwieniu mniej Fedeona czy jak tam oni się nazywają :D
Za wszystkie błędy których nie chce mi się poprawiać przepraszam, ale szczerze to jestem poddenerwowana tymi testami szóstoklasisty...to jest już w środę dlatego też moje opóźnienie w komentowaniu i dodawaniu rozdziałów ;/ na dodatek gmail coś mi nie działa :((
Nie ważne!Ważne czy wam się podoba i bardzo proszę: komentujcie!!
Buziaki :***
Kocham was <33
<3333