wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 65~Wyjątkowo celna samoobrona

Kochane, kiedy czytam wasze komentarze automatycznie robi mi się ciepło na serduchu ^^ To dla was!

Ludmiła★


   Obudziłam się z bólem głowy.Nie wiedziałam co się dzieje.Otwierałam i zamykałam oczy, lecz nic to nie dawało.Widziałam tylko ciemność.Czułam materiał który przepasał moją głowę, zasłaniając widok.Chciałam go zdjąć, lecz moje ręce były skrępowane.Co się kurwa dzieje?!Próbowałam sobie przypomnieć wszystko co się stało wczoraj.A więc impreza, alkohol, German, alkohol, oświadczyny, alkohol i...nic.Nie miałam pojęcia co działo się po tym.
-Gdzie ja jestem?!-krzyknęłam i uświadomiłam sobie, że jestem porwana.Słyszałam jedynie jakieś ciche szmery, a w końcu, po dłuższej chwili gdy nikt mi nie odpowiadał, do moich uszu dotarły kroki.Czułam oddech na swojej klatce piersiowej, wiedziałam, że ten ktoś jest blisko.Może ma nóż?Może mnie zgwałci i zabije?To mnie w tedy nie obchodziło.Ja nie myślę, ja działam i tak zrobiłam też wtedy.Z całej siły wymierzyłam kopniaka, a potem kolejnego.Nie widziałam czy trafiłam w porywacza, jednak coś kopnęłam, gdyż pod butem poczułam ciało uginające się w pół.Potem tylko straszny syk i jęki.Był to mężczyzna.Musiałam go trafić chyba w takie wrażliwe miejsce...Ma się tego cela!
Musiałam działać, uciekać, ale jak?Przecież nic nie widziałam, a tylko moje nogi były nieskrępowane.Wstanie z podłogi byłoby dosyć trudne.Nagle jednak ktoś zaczął odwiązywać mi tą szmatę z oczu.
-Leon?!-krzyknęłam widząc chłopaka.Zaczęłam nerwowo rozglądać się po otaczającym mnie pokoju.Na podłodze zauważyłam Federico zwijającego się z bólu, trzymał się za krocze.To jego musiałam kopnąć.Kilka metrów dalej, również na podłodze leżała Violetta i Francesca.One nie były związane, lecz twardo spały.-Wyjaśnienia!-krzyknęłam.
-Sam bym je chciał-odpowiedział Verdas uwalniając mnie z więzów.Federico poszedł chyba po jakiś lód, w każdym razie powolutku wyszedł z pokoju.Powoli zaczęłam się uspokajać, przecież nic mi nie grozi.
-A wiesz w ogóle gdzie jesteśmy?Co tu robimy?-zapytałam.
-Wiesz, to trochę zabawne...Wiesz gdzie są Alpy?-spytał, a ja zrobiłam wielkie oczy i pokiwałam głową.
-Czy my jesteśmy w...Alpach?!
-Tak.Ale czemu byłaś związana nie pytaj!Nic nie wiem i pewnie tak jak ty nic nie pamiętam-podniósł ręce do góry w ramach obrony.-Zaraz pójdziemy do recepcji o wszytko zapytać.Ale muszę przyznać, że ładnie urządziłaś Federa-zaczął się śmiać.
 -Myślałam, że jestem porwana!Co miałam zrobić?Popłakać się?!To była samoobrona.
-Wyjątkowo celna samoobrona-zaczęliśmy się chichrać.
-Leoooon-przeciągnęłam 'o'.
-Tak?Mam się bać?-zapytał przerażony.
-Spokojnie, nie zgwałcę cie!Chciałam się spytać czy masz jakieś tabletki na kaca!Głowa mi zaraz pęknie!
-Witaj w klubie-przybił mi piątkę.-Niestety, nie wiem czy widzisz, ale jestem w samych bokserkach-dopiero teraz to zauważyłam-i nie trzymam w nich tabletek na ból głowy.
-A przepraszam, jak ty masz zamiar wyjść na dwór pół nagi?-zapytałam.Mi to nie przeszkadza...Może tak chodzić zawsze...Od razu skarciłam ten wkurzający głosik w mojej głowie.Szatyn widząc moją minę i zachowanie zaczął lekko chichotać.
-Diego wyszedł kupić mi jakieś ubrania-wyjaśnił.
-To kto ogólnie też tu jest?!
-My, dziewczyny, które chyba są w śpiączce-wskazał na Fran i Vils, które faktycznie jeszcze się nie obudziły- Fede i Diego.
-Ja chyba domyślam się kto wymyślił ten wspaniały plan by tu przyjechać-spojrzałam na niego z wyrzutem.
-Myślisz, że to ja?!
-Nie-uśmiecham się do niego.-To ty z Federem!-naskakuję.
-Och, tego nie jesteśmy pewni-bronił się, ale w sumie nie miałam argumentów na atak, oprócz tego, że tylko oni są w stanie takie rzeczy wymyślić.Po chwili rozmowy podeszłam do okna, a Leon podreptał zaraz za mną.
-W sumie to nie tak źle, że mnie tu uprowadziliście-przyznałam.-Tu jest pięknie-zachwyciłam się krajobrazem za oknem.
-Jeżeli naprawdę ja byłem współorganizatorem tego wyjazdu, czy porwania jak to nazywasz,to trzeba przyznać, miałem fantazję.Mogłem tylko pomyśleć, że w bieliźnie będzie mi trochę zimno, gdy na zewnątrz jest z -10 stopni i pół metra śniegu-przyznał i zaczęliśmy się śmiać.
-Wiesz, znając życie powiedziałeś, że 'Twoje mięśnie są tak twarde, że nie przejdzie przez nie zimno'!
-To pierdolone zimno przejdzie nawet przez mój sweter i kurtkę, a co dopiero mięśnie Leona!-powiedział Diego stojąc w drzwiach pokoju.Na jego wygląd zaczęliśmy się zachodzić ze śmiechu.Owinięty chyba dziesięciometrowym szalikiem w serca był niespotykanym widokiem..Natychmiast wszedł do pomieszczenia i zaczął się rozbierać.Na jego włosach były widocznie topniejące już kawałeczki śniegu.
-Yy..przyjacielu, skąd masz ten szal?-zapytał Verdas.
-Chyba nie napadłeś jakiejś dziewczynki!-wyszczerzyłam zęby.
-Nie wiem, miałem go na sobie gdy się obudziłem, a na polu   jest tak zimno, że musiałem go ubrać.Jeżeli to ja chciałem tu jechać, zabiję się!Tutejsze bachory nienawidzą mnie, a ja nienawidzę ich-oznajmił.
-Co one ci zrobiły?
-Zaczęły we mnie rzucać śnieżkami!Ja rozumiem raz, dwa, ale po tym jak wtarły mi go w twarz i wrzuciły pod koszulkę, rozejmu nie będzie!-Hernandez zrobił obrażoną minę, a mi do oczu nadeszły łzy ze śmiechu.-A tutaj są twoje ciuchy, wisisz mi Leon!-wręczył mu ubrania, a szatyn natychmiast udał się do jakiegoś pomieszczenia, pewnie łazienki.Zostałam sama z chłopakiem Francesci.Kiedyś wykorzystałabym tą okazję, aby mu przywalić lub powiedzieć kilka słów za, które pewnie bym nawet nie dostała rozgrzeszenia, ale już przywykłam do tego, że jest pomiędzy nami sojusz i okazał się spoko kumplem.Może nawet zalicza się do przyjaciół?
-Zanim panienka się przebierze, może pójdziemy do recepcji, wypytać co się tak w ogóle stało?-zapytałam, a on przytaknął.
-Lu, chyba się przejęzyczyłaś!To miał być panicz!-krzyknął Verdas.Jak on to usłyszał?
-Dokładnie, panienko!Nie śpiesz się z zapinaniem sukni, bo idziemy ogarnąć wszystko!

******

Okazało się, że nasz pokój był na 12 piętrze.To był jakiś droższy hotel.Kiedy winda się otworzyła ujrzałam Federa.Od razu zaczęłam go przepraszać za kopniaka.
-Nie złościsz się?-zrobiłam maślane oczy.Kocham czasami używać manipulacji.
-Na taką piękność nie da się złościć-pocałował mnie w policzek.
-A gdzie tak w ogóle byłeś?
-W recepcji.Wiecie, ciekawych rzeczy się dowiedziałem-przyznał nieśmiało Feder.
-Opowiadaj!-odezwał się Diego.-Albo opowiesz na górze, jak będziemy wszyscy-proponuje chłopak.Tak też robimy.Kiedy znów jesteśmy na górze zastajemy Leona, Violettę i Fran.Na widok min dziewczyn wybuchamy śmiechem.
-Alpy?!-pyta niedowierzając Castillo.
-Jakim sposobem?-Francesca zwraca się do nas.
-A więc tak, na początek musicie obiecać, że nie przerwiecie mi mojej historii-zaczyna Pasquarelli, a my kiwamy.-Więc zaczęło się od...
-Adama i Ewy, tak, znamy tą opowieść-przerywa Leon, ale natychmiast zostaje zgromiony wzrokiem.Nie przerywać mówił...
-Impreza u Gregorio.Trochę wypiliśmy, i moje wspomnienia kończą się na oświadczynach, a potem BUM jesteśmy w Alpach.Ale poszperałem trochę w kieszeniach, telefonie, a gdy wszedłem na stronę mojego banku zobaczyłem coś interesującego.Zrobiłem przelew na osiem biletów do Włoch!A na dodatek miła pani z recepcji pozwoliła mi obejrzeć nagrania z monitoringu, a tam już jesteśmy tylko w szóstkę, ja z Leonem niesiemy związaną Lu, która strasznie nas kopała i Diego, którego prowadziły Viola i Fran, bo był zbyt pijany by chodzić-oznajmił Fede.
-Okej, już przynajmniej wiemy jak się tu dostaliśmy, ale to nadal nie składa się w całość!Po pierwsze dlaczego Lu była związana.Po drugie dlaczego było osiem biletów, a jest nas sześcioro!Po trzecie jak Leon nie zamarzł idąc do tego hotelu w bokserkach, przecież musiał z lotniska jakoś dojść?!-zapytała Violetta.
-Myślę, że Lu mogła być związana, bo jak wszyscy wiemy po alkoholu czasami jest agresywna i pewnie nie chciała nigdzie iść-wyjaśnił Hernandez.Niestety, ale bardzo prawdopodobne.Teraz też bym się nie dała zanieść!
-A co z tymi biletami?-zapytałam.
-Trzeba do wszystkich zadzwonić i zapytać gdzie są-wymyślił Leon.Natychmiast wyjęłam telefon i wystukałam numery znajomych, ale nic.Camila, Naty, Maxi, Andres i  Broadway leżą w domu na kacu.
-Ludzie, chyba wiem, kto to mógł być-powiedziała Viola.
-Kto?!
-Ernest i German-powiedziała bardzo wyraźnie.Następnie wybrała numer do swojego ojca i włączyła go na głośnik.Pierwszy sygnał...Drugi sygnał...Trzeci sygnał...

~Nareszcie tato!~
~Violetta nie krzycz tak!Głowa mi pęknie!~
~Gdzie jesteś?!~
~No przecież twój chłoptaś i Fede nas wyciągnęli w jakieś góry.Będzie fajnie mówili, wejdziemy na Everest mówili...~
~Czyli jesteś z Ernestem?~
~No tak, na dodatek mi jacyś turyści powiedzieli, że w Alpach to nie wyjdę na Everest!To siedzimy teraz sobie na śniegu i popijamy piwko!~
~Tato!Musimy wracać do domu!Chodź do hotelu!~
~Przyjdę jak wypijemy do końca!~

Leon

Zostałem sam z Violą w pokoju.Reszta poszła się rozejrzeć po otoczeniu.
-Ale popatrz, są plusy!Tu jest ślicznie-uśmiechnąłem się do niej, a ona natychmiast mnie spiorunowała wzrokiem.-Jesteś bardzo zła?-zapytałem w końcu po długim milczeniu, a ona znów mnie zgromiła spojrzeniem.-Miśka-powiedziałem najsłodziej jak potrafię i przybliżyłem się do niej.
-Miałam się spotkać z producentem.Dzisiaj.
-Dlaczego tego nie powiedziałaś?
-Och, Leon!I tak byś się upił i wymyślił ten cały wyjazd!Czy ty czasami myślisz?!Niektórzy ludzie nie powinni pić!Jesteś jak nasi ojcowie!-naskoczyła.
-O nie, nie porównuj mnie do naszych ojców.
-Ale tym razem przesadziliście!
-Kochanie, ale gdybyś nie chciała, na pewno nie zaciągnąłbym cię tu siłą.
-Wiem, przepraszam-westchnęła po chwili.-Zrozum, okres, a ja jestem na innym kontynencie bez podpasek!-oznajmiła wymachując rękami.To wszystko wyjaśnia!
-Oj, kochanie!Wiesz, że bardzo cię kocham?-zapytałem.
-No, coś tam niby kiedyś mówiłeś...
-To wiedz, że to było dawno i nie prawda.
-Ej!-krzyknęła.
-Co?
-Foch forever-zrobiła naburmuszoną minę i odwróciła wzrok.
-A jeżeli bym cię wynagrodził..Wybaczyłabyś, kotku?-wymruczałem jej do ucha całując po szyi.
-Musiałbyś się mocno postarać nad tą nagrodą...-wyszeptała z pięknym uśmiechem.Łał, kobiety serio takie są?Przed chwilą chciała mnie zabić, a teraz jest napalona.No cóż, lubię to.
Niestety, ale nasze namiętne chwile przerwali przyjaciele wchodzący do pokoju.Kocham ich wyczucie czasu....
-Okey!Pokój mamy zarezerwowany na dwa dni, więc pomyśleliśmy, że możemy tu zostać przez ten okres!Co wy na to?-skierował do nas pytanie Diego.
-Mi się podoba!-przybiłem chłopakom piątkę.
-A czemu nie!-krzyknęła Viola.Pff...a jeszcze prze chwilą była na mnie zła, że tu w ogóle jest.Ale cieszy mnie to, że zmieniła zdanie.
Po chwili gdy dziewczyny gdzieś wyszły zaczęliśmy planować wraz z chłopakami.
-Ja to bym wszedł na jakąś górę!Jesteśmy tu, trzeba to wykorzystać!
-Ale nasze kobiety za nic się nie zgodzą, znamy je przecież.
-Ale czy one muszą o tym wiedzieć?
-Podoba mi się twoje knucie przyjacielu, kontynuuj.
-Przecież w nocy one będą sobie słodko spały, a my możemy zdobyć kilka szczytów.
-Panowie, już wiem co będziemy robić dzisiaj w nocy!-krzyknąłem po czym zaczęliśmy wszystko dokładniej planować

 

☆★☆★☆★

Hejeczka kochani!
Ostatnio rozpędziłam się z rozdziałami :D
Ja nie potrafię ludzie! Nie potrafię wprowadzać akcji!
Jeżeli to opowiadanie już was do końca znudziło, błagam, napiszcie mi to w komentarzach, w końcu to wy je czytacie i bardzo chce znać waszą opinię :*
Z resztą jestem szantażystą, więc...Musi być 8 komentarzy jeżeli chcecie next!
Spodziewaliście się takiego obrotu spraw?!Jedynie brakuje mi policji :"D
Jeżeli coś jest nie jasne wytłumaczę hehe
I jak wam minęły święta?
Muszę przyznać, że u mnie była niezła biba xD
Cóż, święta u Domci takie są...wszystko spokojnie, a nagle nawet nie wiesz kiedy tańczysz do hip hopu! :')
Kocham was mordeczki!
Buuziaki :**
♡♥♡

PS. Dziękuje za życzenia kochane!

środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 64~Abyś zawsze miał takie świetne nogi!

Violetta~Godzina 19:30


    Moje obcasy delikatnie stukały o parkiet w sali wynajętej na imprezę urodzinową nauczyciela.Już teraz czułam ból, jaki te koszmarne buty zostawią na drugi dzień.Byłam ubrana w białą, lekko obcisłą sukienkę, a lekko pofalowane włosy opadały na moje odkryte ramiona.Nie wyglądałam najgorzej.Do rozpoczęcia przyjęcia zostało tylko pół godziny.Na szczęście wszystko było przygotowane, zostały jedynie szczegóły.
-Boże!Kto to zrobił?!Co robi tu żółty balon?!Powtarzam ŻÓŁTY!-Ferro dokładnie i wyraźnie wypowiedziała ostatnie słowo nie szczędząc głosu.
-Już go biorę-zjawił się Maxi.
-Czy ty masz pomarańczową czapeczkę?-zapytała patrząc na chłopaka.
-A to ona nie jest czerwona?
-Ciebie chyba trzeba do lekarza zabrać!
-Oj Lu, nie wysilaj się.Jemu już dawno zdiagnozowano niedojebanie mózgowe-zaśmiał się Leoś w białej koszuli i nienagannie ułożonej fryzurze.
-Ależ ty śmieszny Verdas-westchnął ironicznie Ponte.
-Pocisnąłeś mu, a ten cie jeszcze chwali!To jest dopiero dobry przyjaciel!-Fede włączył się do dyskusji.
-Nie obchodzi mnie czy jesteś daltonistą czy-Ferro skierowała się do Maxiego a w tym samym czasie Diego rzucił 'jebnięty'.-Masz po prostu zmienić tę czapkę albo ją zdejmij!-dokończyła blondynka i zamachnęła się by zedrzeć mu nakrycie z głowy, ale on tylko sprawnie ją ominą i rzucił się w stronę wyjścia krzycząc, że idzie po nową czapkę.
-Pójdziemy z tobą!-chłopaki od razu zaproponowali.
-A wy po co mu tam?To, że Maxi wygląda jak jakiś hobbit nie oznacza, że potrzebna mu cała drużyna pierścienia!-zaśmiała się Ferro, a po Ponte nie było już śladu.
-A wy co tak stoicie?-zapytała nas dziewczyna.
-Och, chodź Lu!-pociągnęłam ją za rękę i zaciągnęłam do baru.
-Po co mi ten drink?-zapytała patrząc na naczynie, które jej podaje.
-Bo jak jesteś trzeźwa to czasami mocno wkurwiasz-zachichotałam i stuknęłyśmy swoimi kieliszkami, a następnie wypiłyśmy całą zawartość jednym łykiem.-Po prostu już wyluzuj, wszystko jest naprawdę idealne!Wystarczy złożyć Gregorio życzenia, a potem możemy się upić do woli i wszystko mieć gdzieś!-powiedziałam, a ona uśmiechnęła się do mnie.
-Moja kochana chce się upić?Nie wierzę!Będę musiał to udokumentować, kotku-pocałował mnie w policzek.Leon.
-Dlaczego wy się zjawiacie z nikąd?!-zapytałam go.
-Czyżbyś w ogóle nas podsłuchiwał, Leonie?-zapytała Ferro.
-Ależ Ludmiło, podejrzewasz mnie o takie rzeczy?
-Oczywiście, że nie, Leonie!Ja jestem tego pewna, Leonie!-o co chodzi z tym 'Leonie', 'Ludmiło'?!
-Ludmiło...Jak możesz?Ja?Ja mam maniery, a nie to co twój chłopak, który teraz chowa się za słupem i przysłuchuje się tej rozmowie.Faktycznie, dopiero teraz go zauważyłam.
-Fede, widzimy cie!Chodź do nas!-zawołałam chłopaka, a on powoli skierował się w naszą stronę.

Federico~Godzina 20:00


   Jeszcze długo rozmawiałem z Leonem, Lu i Violettą, ale zbliżyła się godzina, o której miał przybyć tu Gregorio.Na całej sali zgasły światła, wszyscy się pochowali, a ja z Verdasem szybko pobiegłem po tort.Kiedy dobiegł do nas okrzyk "niespodzianka!" wyszliśmy z pięknym ciastem.Sami je wybieraliśmy.Tak, jedzenie było naszym jedynym zadaniem, ale spełniliśmy je idealnie.Na pewno wszystkim będzie smakować, tak jak reszta dań, przygotowanych przez nas.Wszyscy zaczęliśmy śpiewać nauczycielowi "sto lat", a ten miał minę jakby miał się zaraz rozpłakać i wydalić naraz.Szybko zdmuchnął świeczki, a na jego twarzy widniał najszerszy uśmiech.Jednak nagle jego uśmiech przemienił się w jakiś dziwny grymas.
-Coś się stało?-zapytała Viola.
-Ja mam 39 lat...-oznajmił.-Czy wy naprawdę sądzicie, że mam już 50 lat?!-krzyknął.Szybko popatrzyłem na napis na torcie.
-Fuck.-Usłyszałem szept Verdasa.Idelane słowo, idealnie pasujące do zaistniałej sytuacji.Fuck.Na torcie, który kupiliśmy, był napis "Szczęśliwej pięćdziesiątki!"
-Kto wybrał ten tort?!-zapytał Gregorio.Jego wzrok, gdyby mógł, zabijał.
-Andres!-krzyknęliśmy szybko z Leonem w tym samym momencie.
-Ale nie przejmuj się tym!Andres nie zna co trzeciej cyfry, więc to pięćdziesiąt to dla niego był twój wiek!-poparła nas Francesca.Jeżeli z tego ujdziemy, będę jej za to całował stopy.Żeby ona kłamała dla nas!To znaczy Andres serio nie bardzo ogarnia liczenie, ale wszyscy dobrze wiedzą, że to my go kupowaliśmy.
-Gregorio, nie przejmuj się tym, tylko zacznijmy się bawić!
   W tamtym momencie naprawdę zaczęła się impreza.Troszkę przypał z tym tortem, ale cóż.Skąd mogliśmy wiedzieć, że tam pisze o jakiejś pięćdziesiątce, skoro pani sprzedawczyni zaczęła nam pitolić o tym jak to zdrowe są użyte w tym cieście organiczne truskawki?W każdym razie poszło to w zapomnienie, a wśród nas znaleźli się po chwili także inni nauczyciele studia.
-Stary, gdzie jest Gregorio?-zapytał Verdas.
-Tam-wskazałem na prawą część sali.-Densi z Angie.-Leon zaczął się śmiać na ten widok.
-Nie ma to jak nauczyciel tańca, który tańczy jakby się krztusił!
-A która jest godzina?-zapytałem.
-Zaraz będzie wpół do dziewiątej, a co?
-Chyba musimy zacząć podawać jedzenie.On zaczął jeść włosy Angie-zaczęliśmy się śmiać na ten widok.Już chcieliśmy to zrobić, ale postanowiliśmy najpierw troszkę się napić.
-Fede, zatańczymy?-nagle obok mnie znalazła się Ludmiła.No cóż, kiedy dziewczyna prosi do tańca nie można odmówić.Natychmiast podniosłem się i delikatnie złapałem dłoń blondynki.Rzuciliśmy się  w porywający wir tańca.
-Przecież nie lubisz tańczyć do tej piosenki-wyszeptałem jej do ucha.Ferro nie przepadała za tą piosenką co trochę mnie zadziwiło, że właśnie podczas niej wyszła z inicjatywą tańca.
-Prawda-odpowiedziała, a jej usta były tak cholernie blisko moich.
-Więc dlaczego to zrobiłaś?-zapytałem wciąż tańcząc.
-Musiałam cię jakoś oderwać przynajmniej na chwilkę od alkoholu i Verdasa, bo nie skończyłoby się to dobrze-lekko zachichotała.
-Ubóstwiam cię kobieto.-Lekko musnąłem jej usta i dalsze minuty w swoich ramionach spędziliśmy w milczeniu.Jednak nagle coś nam przerwało.A raczej ktoś.W całej sali rozprzestrzenił się głos tak bardzo dobrze nam znany.
-Gregorio mój ty drogi!Życzę ci abyś zawsze miał takie świetne nogi!
-Dzięki German-przytulili się po męsku.
Okazało się, że Castillo nie przyszedł sam.No bo jakże?Ojciec Leona już zaczął wyżerać jedzenie z każdego stołu.No, ale przecież ich nie wywalimy.W sumie to chętnie bym ich wywalił, ale przecież oni i tak wrócą.Jak nie drzwiami, to oknami.

Leon~godzina 23:15

 
   Jestem już trochę podpity, ale jak na tą godzinę to wspaniale się trzymam!Normalnie to już po godzinie był bym już nieprzytomny.Jednak tym razem skończyłem tylko na kilku kieliszkach...Zaraz, zaraz, o czym ja myślę?Ja jeszcze nie skończyłem!Jednak na razie alkohol zastępuje mi Viola.W pewnej chwili do moich uszu dotarł ogromny huk.
-Cyba coś się stało-powiedział Broadway znajdujący się obok.
-Brawo mistrzu dedukcji!
-Ale co to było?-zapytała Violetta.Nagle obok nas zjawiła się Francesca.
-Ernest się przewrócił i walnął głową o stół!Chyba ma wstrząśnienie mózgu!-przeraziła się Włoszka.
-Spokojnie Fran, do tego potrzebny jest mózg-uspokoiłem ją.Następnie ruszyliśmy w jego stronę.No, no, mój ojciec po prostu zaliczył zgon!Ale to mój ojciec, więc postanowiłem dać go w ręce Germana, skoro są tak blisko i go olać.
Kiedy Viola z Lu poszły się przewietrzyć wreszcie mogłem znów pogadać z Federem.Nie rozumiem dlaczego wcześniej nasze dziewczyny nam na to nie pozwalały.
-To co Leon?Trzeba opić urodzinki naszego nauczyciela!
-Nalewaj ziom!-zarządziłem.
-Uwaga, uwaga!-zaczął nagle Gregorio.-Ja, zbierałem się z tym długo, całe dziesięć minut wymyślałem tą przemowę, ale już nie mogę się kryć!Ja, chciałbym aby ta kobieta, została moją żoną, więc czy zostaniesz moją żoną?!Ja, będę wtedy taki szczęśliwy, normalnie!-uklęknął przed Angie.
-Czy on jej się właśnie...
-Oświadczył...-odpowiedziałem.Niestety Angie nie odpowiedziała ,mężczyźnie, ale za to zemdlała.Oczywiście Gregorio złapał ja, ale był tak spity, że nie dał rady jej utrzymać.
-Spokojnie!To chyba znaczy, że się zgadza!Tak ze szczęścia usnęła, normalnie!-krzyknął nauczyciel ledwo wypowiadając słowa.
-Fede, wiesz co to oznacza?-zapytałem się przyjaciela, ale ten nie odpowiedział.-Mamy kolejną sprawę do opicia!

Po kilku godzinach i skrzynce piwa 


-Ja już nie piję!-oznajmił Pasquarelli.
-Och, nie!Przemysł spirytusowy bez ciebie upadnie!-wydukałem.
-Dobra, przekonałeś mnie-odpowiedział i zaczął wstawać z podłogi.
-Gdzie ty idziesz? 
-No jak to gdzie?Napić się!


******
(Team Peeta!)
Heejeczka ludzie! :D
No cóż, w dzisiejszym rozdziale opisana jest tylko impreza, ale myślę, że to was chyba nie zasmuca :D Czy odpowiada wam taka długość?
Bardzo dziękuje wam wszystkim za komentarze!Czytam wszystkie i biorę do serca <3
Nie chciałam dzisiaj nic rozwalać, ani niszczyć żadnej pary z jednego ważnego powodu:
Jutro wigilia ^^
Kochani, nie jestem mistrzem składania życzeń, ale święta tuż-tuż i po prostu chciałabym aby był to dla was wspaniały czas spędzony z rodziną i bliskimi, a na waszych twarzach gościł najpiękniejszy uśmiech-prawdziwy.Niech miłość nie opuszcza waszych serc moi mili!Po prostu bądźcie szczęśliwi, a nowy rok niech, będzie cudownym etapem pięknej przyszłości!Jako prezent dostajecie ode mnie  świątecznego suchara : 
"-Kochanie, co mi kupiłeś na święta?
-Widzisz to porsche za oknem?
-OMG!!! Naprawdę?
-Takiego koloru kupiłem ci rajstopy" 

Tak suche, że radzę popić :)
Do zobaczenia kochani!!
Kocham <3
<3






poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział 63~Ciąg się Verdas!

Violetta

Na szczęście udało nam się i nauczyciel nie zorientował się, że nie ma swojej piłeczki.Dawno nie miałam takiego stresu, nawet trochę się spociłam.Może nikt nie zauważy.
-Boże, jak to dobrze, że jeszcze nie wie co się stało z tą piłeczką!-odetchnęłam.
-On nawet nie bardzo pozwala nam na nią patrzeć! Jak się dowie, że ją przemalowaliśmy i to na różowo to nam zrobi taką teksańską masakre, że się przez tydzień nie wysramy!-krzyknął Diego.Niestety ma rację.
-Co zrobi?-zapytał Andres.
-Stary, jak się Gregorio dowie, to będziesz musiał zbierać gówna jego kota i wcierać je sobie w kolana do końca życia-wytłumaczył Leoś.
-Nie chce widzieć jego kolejnej furii, bo możemy jej nie przeżyć, więc zastanówmy się co zrobić.
-Może po prostu kupimy rozpuszczalnik do farb?-zaproponował Broadway.Ja serio jestem taka tempa, że na to wcześniej nie wpadłam? Oczywiście się zgodziliśmy i ruszyliśmy do sklepu budowlanego.Pokonaliśmy kilka przecznic i byliśmy na miejscu.Złożyliśmy się na płyn i postanowiliśmy wracać już do domu.Maxi dostał na zadanie przywrócić do pierwotnego stanu piłeczkę.Musimy się wszyscy dziś zastanowić nad imprezą dla Gregorio.Chłopaki oczywiście zarzekli się, że aby się udało,  musi być breakdance.Nie do końca wiem, gdzie by to mogło się odbyć, ale coś się wymyśli.
Nie chciało mi się wracać do domu, a w szczególności do ojca, który spędza dziś dzień z Jade.I jakim sposobem on jest milionerem?Przecież on tylko grzeje dupsko na sofie, albo wydurnia się z Ernestem!W każdym razie zdecydowałam pójść z Leonem do jego domu.
-Kocie, chcesz coś do picia?-zapytał.
-Nie, dzięki.
Już chcieliśmy usiąść w salonie, ale Feder rozłożył się na całej długości kanapy i przejął pilota.Nie chcieliśmy przeszkadzać przyjacielowi i poszliśmy do pokoju Verdasa.Oczywiście podczas nie chcieliśmy przeszkadzać chodziło mi o to, że zmusiłam Leona abyśmy poszli do jego pokoju, bo on już chciał oglądać z Pasquarellim telewizję, a ja nie miałam ochoty na godzine z magazynem motoryzacyjnym.Położyłam się na jego mięciusim łóżku, a na miejsce obok mnie wskoczył Rocky, z którym chwilę się podroczyłam.Leon za to wyciągnął gitarę i zaczął grać znaną mi melodię podemos.Jego głos, taki anielski, kojący, melodyjny...Ach...Nie dziwię się, że dobrze mu idzie kariera.Do tego ma wygląd gwiazdy filmowej.W każdej przerwie pomiędzy zwrotkami łączyliśmy usta w czułe całuski.Gładziłam palcami jego idealną grzywkę.Kochałam z nim śpiewać, czułam wtedy pęłnię szczęścia.
-Siemka ludzie! -wtargnął nam do pokoju Fede.
-Elo ziom, coś się stało?
-Kończcie, dojdźcie lub co tam robicie, bo musimy się zwijać.Dzwonił Julian i za kilka minut mamy być w Dom Records.
-Powiedz mu, że nie dam rady dzisiaj przyjść.Jak coś to mam tą...Chorobę morską.
-Czyli, że niby jesteś na morzu?-zapytał Pasquarelli.
-Nie, kąpałem się i mnie zemdliło.Z resztą wymyślisz coś!A po co to spotkanie?-zapytał meksykanin.
-A coś tam pitolił o naszej przyszłości i o Fran.
-Dobra, wysilę się i pójdę-oznajmił Leon.
-Vils, idziesz z nami?-zapytał Feder.
-Chętnie-odpowiedziałam i wraz z Włochem, i Meksykaninem ruszyliśmy do studia.
Po chwili doszliśmy do wytwórni.Jeszcze nigdy nie byłam na ich spotkaniach, na pewno będzie nudno.
-Witajcie chłopaki!
-Siemaneczko Juleczek! Nadal masz ten sweter od babci!-przywitał się Feder.
-Ty się w nim nie pocisz? Musisz mieć dobry antyperspirant, bo nawet przez tą włóczkę przechodzą zapachy!
-Ile razy wam mówiłem?Mniej gadania i więcej braku gadania!A teraz słuchajcie mnie bardzo uważnie.Od tygodnia wasza piosenka bije rekordy wyświetleń!Słychać ją wszędzie, w radiu, telewizji, internecie czy w sklepach i windach!Jednak mówi się o was jako "ci od tej piosenki"!Trzeba to naprawić.Za mało mówi się o waszych osobach.Oczywiście jesteście już rozpoznawalni ale chcemy więcej.Jak wiemy kobiety kochają bad boy'ów.A aby się o was mówiono, musi być jakiś skandal!Takim bad boy'em będzie....Federico!Masz już przecież kilka przewinień, zatargów z policją...
-Ale Leon ma ich o wiele więcej!Przecież on musiał odnawiać prawko z dziesięć razy, bo mu zabierali, a z mandatów to by wyszło z dwadzieścia tysięcy!-krzyknął Federico.
-O przepraszam, ja nie mam ani jednego mandatu!-wyparł się mój chłopak.
-Kotku, bo żadnego nie płacisz!-dodałam swoje dwa grosze.
-Bo może mnie nie stać?
-Verdas, przecież stać cię na porządny jacht!W każdym razie Federico, musisz zdradzać Ludmiłę.
-Że co?!-krzyknęliśmy wszyscy.
-Będziesz tylko musiał udawać, że romansujesz z Franceską!Nic trudnego-oznajmił Julian.

******
Jest około godziny dwudziestej.Zmierzamy z Leonem w stronę toru.Dawno nie jeździł, a dzisiaj tak się zdenerwował na Dom Records, że stwierdził iż musi rozładować emocje.Obiecał, że będzie jeździł ostrożnie, więc się zgodziłam i poszłam razem z nim.
-Kotku, pójdę się przebrać.
-Pójdę z tobą-uśmiechnęłam się i poszłam za szatynem.Nie wiem jak on może jeszcze mieć tu swój strój!Nie jeździł ponad miesiąc i nadal go nie wyrzucili?No tak.Leona Verdasa się nie wyrzuca.
Kiedy ściągnął koszulę mogłam ujrzeć jego idealnie zbudowane ciało.Miał kości układające się w literę V, które kończyły się przykryte materiałem bokserek zielonookiego.Idealnie wyrzeźbiony brzuch, ten sześciopak...Nic tylko go dotknąć.Moje rozmyślanie skończył fakt, że szatyn był już przebrany i ciągnął mnie za rękę na trybuny.Było tam tylko kilka osób, więc nie miałam problemu ze znalezieniem miejsca siedzącego.
-Mój motor jest już przygotowany, będę leciał-puścił mi oczko.
-Będziesz ostrożny?
-Dla ciebie?Oczywiście-pocałował mnie w policzek i  ruszył.Po kilku minutach wjechał na tor i rozpędził maszynę.Już po sekundach nabrał niezmiernej prędkości.No tak, obiecał być ostrożny, nie było mowy o szybkości...Dla niego jedno nie ma związku z drugim!
Po jakiejś godzince skończył.W tym czasie zdążyłam porozmawiać z jakąś dziewczyną.Od razu szmaragdowe paczałki do mnie przybiegły.
-Dawno nie miałem takiego czasu-odrzekł uśmiechnięty.-Tego czegoś się nie traci!
-Brawo!I jeszcze mi się tym chwalisz?!
-Yy..A to niedobrze?
-Nie debilu!Obiecywałeś, że będziesz ostrożny!-widzę jego zdziwienie w oczach.Sama z resztą też jestem zdziwiona, że tak na niego naskoczyłam.
-No i przecież żyje!
-Dziękuje, jaki ty jesteś łaskawy i miłosierny!Za to ja prawie padłam na zawał ze strachu o ciebie!-krzyknęłam i odeszłam.
-Viola!Viola nie uciekniesz mi.-Pobiegł za mną i złapał za nadgarstek przez co obróciłam się w jego stronę.Popatrzył na moją twarz i zaczął się śmiać.
-Czy ty mnie jeszcze wyśmiałeś?Ciąg się Verdas!
-Tak śmiałem się, ale nie z ciebie.
-Nie chce mi się cie słuchać...-powiedziałam i znów chciałam sobie pójść ale do szatyna czasami nie dociera nic.
-Śmiałem się z naszej kłótni.
-Aha!Czyli to, że się sprzeczamy jest takie zabawne?
-Kochanie, nam już chyba naprawdę czasami brakuje powodów do kłótni!My po prostu, mówiąc w prost nie mamy żadnych większych problemów i to czasami chyba powoduje, że znajdując najmniejszy powód, eksplodujemy.
-Ale ja mówiłam na poważnie.Martwiłam się o ciebie, a gdyby coś ci się stało?
-Nic mi nie jest kotku i nic mi się nie stanie.Przecież mi wierzysz, prawda?-zapytał a ja pokiwałam i wtuliłam się w jego tors.
-Ale muszę ci przyznać, że jesteś najlepszym kierowcą jakiego widziałam-szepnęłam mu do ucha.Musiałam podbudować jego pewność siebie, chociaż i tak ma jej pełno!W prawdzie nie wspomniałam mu, że jest jedynym kierowcą motocrosowym, którego widziałam, ale ćśśś...
-Wracajmy do mnie-szepnął, a ja przytaknęłam.Muszę przyznać, że dom Verdasa i Pasquarelliego stał się moim drugim domem.Czuję się tam jak u siebie.Czasami nawet myślałam jakby to było zamieszkać z Leonem...Ja niedługo kończę osiemnastkę...On już jest pełnoletni i na dodatek w pełni wykorzystuje wszystkie tego zalety!Czasami myślę o tym jakby to było codziennie budzić się w ramionach szatyna, zasypiać wtulona w jego klatkę piersiową, każdego dnia brać wspólne kąpiele, gotować i robić wszystko to co robimy gdy jesteśmy osobno, razem.
-Federico!Chodź do nas!-zawołał zielonooki kiedy weszliśmy do salonu.
-Co chcecie?-zapytał.
-Oj Fede, nie zamartwiaj się tym co powiedziała wytwórnia!Na pewno im przejdzie i nie będziesz musiał udawać, że jesteś z Fran-powiedziałam na otuchę, ale chyba niezbyt to go podbudowało.
-Dobra, zaraz będą u nas wszyscy!-oznajmił zielonooki i objął mnie ramieniem, dzięki czemu mogłam się w niego wygodnie wtulić.
-W jakim celu?
-Musimy jakoś zaplanować tę imprezę dla Gregorio.
-Okeej, zrobię wszystkim herbatę-powiedział przytłoczony Fede i zmierzył ku kuchni.Chyba chciał być jeszcze przez chwilkę sam.Zwróciłam wzrok na Verdasa.Również był jakiś taki posępny.
-Jesteście dla siebie jak bracia-zauważam, a chłopak dziwnie na mnie patrzy.-Śmiejecie się z siebie, rywalizujecie, ale gdy jednemu coś się dzieje, drugi to też odczuwa.
-Wiesz, moi rodzice ciągle w delegacjach, Państwo Pasquarelli też nigdy nie byli obecni, nie mieliśmy rodzeństwa, więc jesteśmy jesteśmy dla siebie prawie jak rodzina.
-A ty..-nagle zamilkłam.Boję się poruszyć ten temat.Zawsze jestem taka wygadana, a nagle brakuje mi języka w gębie!
-O co chodzi?-wlepia we mnie te roześmiane gałki.
-Czy...Myślisz czasami o swojej przyszłości?-pytam.Od dłuższego czasu to pytanie mnie nurtowało.
-Ah, Viola!Oczywiście, że tak.
- I jak ona wygląda?-pytam zaciekawiona.
-Jestem tam ja, ty, nasi najbliżsi i pewna mała osóbka, może nawet więcej.W końcu to nie moja przyszłość, to nasza przyszłość-mówi Verdas.Na chwilkę przymykam oczy po czym szepczę do niego :
-Tak bardzo cię kocham Leon.
Po chwili przychodzą nasi przyjaciele.Po przywitaniu i wypiciu herbaty przyrządzonej przez Federa wszyscy gorączkowo myślimy nad przyjęciem dla nauczyciela.
-Może zrobimy ją w stylu lat 80'tych?-zaproponowała Fran.
-Nie, nie, nie!Nie możemy mu przypominać o minionych latach, bo mu się przypomni jaki już jest stary-oznajmia Pasquarelli.
-To co w takim razie?-pyta się Maxi.
-A może by tak wszystko w jakimś kolorze?Dajmy na to, że niebieski.Wszyystko w niebieskim.Stroje,dekoracje, parkiet i jedzenie!-zaproponowała Lu.
-Nie najgłupsze, ale mam wątpliwości...Wydaje mi się, że Gregorio dostałby jakiś spazm na ten widok, a dla niego najbardziej liczyłyby się "alkohol, kobiety i rozróba"-oznajmił Pasquarelli, a Leon i Diego zaczęli mu bić brawo.
-Wy chyba nie ogarniacie, że to ma być impreza dla Gregorio, a nie dla was-westchnęła Ferro.
-A gdyby tak to połączyć?-zaproponował Verdas.-Drinki, kobiety, rozróby i wszystko w jednym kolorze?
-A ja myślałam nad dwoma kolorami!Czerwony i biały, są takie świąteczne, a niedługo wigilia!-krzyknęła ruda.Podoba mi się ten pomysł.Wszyscy przytaknęliśmy zadowoleni.Jest mi troszkę smutno, że nie dodałam do tego planu nic z własnej inicjatywy, ale moje myśli były o wiele dalej...Nie mogłam odsunąć od umysłu tego, że Leon wspomniał coś o "małej osóbce".Czyżby on chciał mieć kiedyś dziecko?

******

Heejeczka!
Już po prostu marzyłam żeby dodać ten rozdział!
Głównie dlatego, że nie chciałam dawać już tutaj akcji z imprezy Gregorio gdyż od dawna w głowie mam diabelskie myśli...Hahahaha {złowieszczy śmiech}
Wiem na razie tyle, że teraz jest po prostu w huj bardzo dużo sielanki!
Już mam jej dosyć!
Tyle tu tej miłości i w ogóle xD
Chodzi mi jedynie, że na tym poziomie mojego opowiadanie na serio bohaterowie nie mają żadnych problemów!Tak się dzisiaj wkurzyłam na jednego chłopaka w szkole (od ponad miesiące nawet na mnie nie spojrzy) , że pomyślałam, że koniec z moim błogim światem leonetty :')
Na początku chciałam kogoś uśmiercić, ale pewnie wyjdzie mi akcja, ale nie będę potrafiła być taka zła i w następnym-następnym rozdziale wszystkich pogodzę..ale nie jestem pewna!
Możecie mnie jedynie błagać xD
Mam już kilka tekstów na imprezkę :D
W końcu byłam na igrzyskach.Umieram z podniecenia.
A wy kogo wolicie? Peeta czy Gale?
Koocham <3
Buziaki :**
<3

PS. nie bądźcie źli, że ten rozdział jest taki kijowy--> postaram się, by następy był o wiele śmieszniejszy i ciekawszy! 


sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 62~Chyba jakieś ciche dni z Angie

Ludmiła

Obudziłam się o 9.Niestety z nocki nic nie wyszło, ale to nic straconego, bo dziś idziem całą paczką pomagać w jakimś remoncie studia.Pobiegłam do łazienki i przejrzałam nsię w lustrze.
-Piłam coś wczoraj, że wyglądam tak okropnie?!-zapytałam samą siebie.Obraz nędzy i rozpaczy to w moim przypadku pikuś.Szybko wzięłam prysznic i umyłam włosy, które następnie wysuszyłam.Ubrałam się i zrobiłam makijaż co poszło mi sprawnie.Ma się to doświadczenie.Wzięłam torebkę i wybiegłam z domu nawet nie biorąc ze sobą śniadania.Rodzice wracają za dwa dni, więc na razie mam luzik. W połowie drogi zatrzymał mnie głos przyjaciółki.
-Luśka, kto cię nauczył tak popierniczać w tych szpilach?W balerinach trudno mi cię dogonić!-Zaśmiała się Naty i od razu się przytuliłyśmy.Jakiś tydzień nie widziałam dziewczyny i już się stęskniłyśmy.
-Opowiadaj!-zarządałam.
-Ale o czym?
-Może na początek o tobie i Maxim-zaklasnęłam radośnie.
-Kilka dni temu pokłóciliśmy się, ale już jest okay, a Andresa po prostu nie wpuszczamy do domu.
-Co wam zrobił?
-Mieliśmy randkę u Maxiego.Było tak romantycznie i idealnie, ale ten idiota Andres musiał nam wparować!
-Ale Ponte wyrzucił go z domu?
-Nie.Próbował, ale nie dał rady.Nawet siłą! -oznajmiła hiszpanka.
-Oj trzeba zagonić tego skrzata w czapeczce na siłownię!-oznajmiłam.Chyba nigdy nie przestane przezywać Maxiego.Nie to, że go nie lubię czy coś, ale lubię czasami go wyśmiać.Czasami trzeba!To chyba nie znaczy, że jakaś chamska jestem?Chociaż czasami gdy widzę rozbawioną twarz Federa, Andresa czy kogokolwiek kiedy mi pociśnie słabym żartem mam ochotę wstać i jebnąć mu krzesłem w twarz , ale ogólnie to z natury jestem przyjaznym i pokojowo nastawionym do życia człowiekiem.
-A pogodziłaś się już z Federico?Słyszałam to tym całym zajściu z Heleną...-zapytała.
-Przemyślałam wszystko i nie czuje już żadnej urazy, w końcu go kocham!
-I to mi się podoba!
Po kilku minutach marszu doszłyśmy do studia.Znów poczułam euforię, która buzuje we mnie za każdym razem gdy jestem w tym cudownym miejscu.Gdy przekroczyłyśmy próg budynku Naty udała się w stronę łazienek, a ja poszłam w stronę sali ze sceną.Było cicho.Podejrzanie cicho.Na dodatek nikogo nie było.Poszłam, więc w stronę toalety, do Naty.Kiedy byłam na miejscu nie miałam cienia zwątpienia, że to wina chłopaków!
-Lu, czy ty też to widzisz?-zapytała hiszpanka.
-Tak...Wchodzimy?-Popatrzyłam na drzwi do męskiej łazienki spod których wylewała się woda.Dziewczyna potaknęła głową, a ja chwyciłam za klamkę i szybko znalazłyśmy się w pomieszczeniu.
-Co wy do cholery odwalacie?!-krzyknęła Naty.Jaka ostra, normalnie jej nie poznaję!A to ja powinnam się wydrzeć na tych matołów.Czy Verdas i Pasquarelli są w łodzi?Boże, nie stać ich na basen, że sobie brodzik zrobili z łazienki?
-Panowie Federico, Leon i Andres wytłumaczą co zrobili?!-zapytałam.
-A więc zaczęło się to cztery godziny temu, gdy Andresowi przyszła łódka.Jeszcze wtedy była w częściach.Mama kazała mu to oddać, ale on nie chciał, więc przytachał ją tutaj i zaczął składać.Tak około 8 my, czyli ja i Feder tu przyszliśmy i patrzymy, a na środku łódka, czy to jakiś kajak? A ciul wie!No to śmieje się, że trzeba wody nalać i odkręciłem wodę-oznajmił Verdas.
-Zaraz po tym chciał zakręcić, ale się nie da!-kontynuował Feduś.-No i stało się tak, że Leon wyrwał kurek.Wtedy ja z moim doświadczeniem hydraulicznym zacząłem kręcić przy rurach...
-Przepraszam, z jakim doświadczeniem?-wtrąciłam się.-Kochanie ty u mnie wody nie mogłeś zakręcić, bo w złą stronę kręciłeś kurkiem! A co dopiero przy rurach?!
-I właśnie dla tego nigdy więcej nie biorę się do rur! Jakaś część odpadła i teraz jest taki mały potok...
-Zaraz to tu będzie powódź...-rzekłam i popatrzyłam na moje szpilki stojące całkowicie w wodzie.-O której przychodzi Pablo i reszta?
-Za jakąś niecałą godzinę.
-Mamy przejebane...-powiedziałam.
-Okeej...trzeba zadzwonić po fachowce-oznajmiła Naty.-Dlaczego nie wynieśliście jeszcze tej łodzi?!
-A no właśnie...Malutki kłopot...
-Andres, do rzeczy!
-Bo ta łódź nie mieści się w drzwiach...
-Ja znajdę z Andresem numer do hydraulika, a wy coś zróbcie z tą łodzią i zatamujcie wode!-wydała rozkaz Naty i razem z Argentyńczykiem wyszła.Zostałam z Włochem i Meksykaninem.
-Ale dyktatorska się zrobiła!
-Może po prostu przeżyła lekki szok? Łódź w męskim WC, niecodzienny widok.-Zaśmiałam się z chłopakami.
-Dobra, zaczynajmy ten rejs!-krzyknął Pasquarelli.
Szybko wskoczyłam do środka kajaku, a chłopcy złapali za jego końce i podnieśli do góry.
-A panią to mamy tak nosić na tym pływającym czymś?-zapytał Verdas.
-Mogłabym popłynąć, ale nie widzę wioseł.
Kiedy znaleźliśmy się przy wyjściu, łódź faktycznie okazała się za szeroka i nie mieściła się w drzwiach.
-Chyba trzeba ją rozwalić..
-Tylko czym? To solidny materiał.
-Gaśnicą!-krzyknęłam i pobiegłam do sali Angie.Na całe szczęście na ścianie wisiała duża gaśnica, którą szybko chwyciłam i pogalopowałam w stronę męskiego.
-Ludmiła?! Ludmiła!-usłyszałam za sobą męski głos.
-Cholera-szepnęłam pod nosem i odwróciłam się w stronę źródła dźwięku.
-Gregorio!Jak miło cię widzieć!Niestety nie mam czasu rozmawiać!-znów skierowałam się do toalet.
-Będziesz tam gasiła tą gaśnicą pragnienie Federico?-zakpił nauczyciel.
-Nie, ale widzę, że panu by się przydało.Chyba jakieś ciche dni z Angie, pan ma, bo jest taki opryskliwy.
-Ludmiła jak zawsze mi odgryzasz! Gdybyś się tu jeszcze uczyła to z chęcią bym cie wywalił ze szkoły!
-W takim razie ja już zniknę ci z oczu-oznajmiłam i pobiegłam do chłopaków.Na szczęście Gregorio nie drążył tematu gaśnicy.Ma to gdzieś i to właśnie lubię.
Chłopaki w kilka minut zamienili zakup przyjaciela w kawałeczki.Mam nadzieje, że Andres nie wydał na nią majątku! A jak wydał to pożyczę mu taśmę klejącą i sobie ją ładnie naprawi.Akurat będzie miał zajęcie na rok! Nareszcie nie będzie nikomu przeszkadzał! Jak ja kocham swoje pomysły...
Następnie zaczęliśmy wynosić części łodzi.Trochę ich było, ale jakoś to szło.Nagle kiedy w połowie wszystko wynieśliśmy przy wyjściu stanął przed nami Pablo.
-Dzieci, co wy wynosicie?-zapytał na wstępie.
-Pablo, cześć! Jak ja cie dawno nie widziałem! Zmieniłeś fryzjera?Zaraz nam wszystko opowiesz, a na razie idź sobie zaparz herbatkę, bo tak mizernie wyglądasz-powiedział Leon nawet nie dając dojść dyrektorowi do słowa.Na szczęście praca poszła nam zwinnie i uporaliśmy się z tą łodzią.Teraz została nam jedynie powódź w  toalecie.

Leon

W końcu przyszedł ten hydraulik.Było mało miejsca, więc wraz z Lu i Fede wyszliśmy przed studio.Wyciągnąłem telefon aby sprawdzić, która jest godzina.
-Cholera...
-Coś się stało?
-Miałem wyciszony telefon.Teraz mam 30 nieodebranych połączeń.
-Ja 28-Fede z niedowierzaniem spojrzał na wyświetlacz.
-Ja 69...Boże czy wszystko musi mieć podtekst?!
-Ej dlaczego ty masz dwa razy więcej nieodebranych? Co to my jesteśmy gorsi?-zapytałem.
-Chłopaki, takiej Fran to wy w niczym nie pomożecie, a ja mogę w pięć minut zrobić ją na bóstwo!-odparła Lu.
-Nie pomożemy?!Jak ja zrobię jajecznice to Obama ustawia się w kolejce.Jakby zgłodniała to 3 minuty i gotowe!
-Poczekajcie, oddzwonie-oznajmiłem i wybrałem numer Violi.

~Halo?~
~Leon! Gdzie jesteś?!Coś ci się stało? Jest z tobą Fede i Lu?!
~Tak, tak, jesteśmy przed studio.~
~Dlaczego nie odbieraliście?!Z resztą zaraz mi to powiesz.Przyjdź do auli, czekamy tam na was.~

Rozłączyła się.Czyżby strzeliła focha?Leonowi Verdasowi nie strzela się fochów.
-Okej, podobno reszta jest w auli, lecimy?
-Jasne!
Niezbyt szybkim krokiem dotarliśmy do sali gdzie byli nasi przyjaciele i Pablo.
-O!Nasze gołąbeczki i Verdas przyszli!Może weźmiemy się już do roboty?-zapytał Pablo.Ludzie ostatnio zaczynają mnie denerwować.

Przez jakieś dwie godzinki przemalowaliśmy sale Angie i pokój nauczycielski.
-Szybko się z tym uwinęliśmy!-krzyknąłem ucieszony i zadowolony z efektu.
-No wiesz, nie oszczędzałem bicepsów-oznajmił Andres.
-Andres człowieku, wiesz co mówisz?Przecież ty nawet pędzla nie podniosłeś!
-Niunia, nie podskakuj, pamiętaj, że mam znajomych wśród obcych.
-Jeszcze raz powiesz do Violi niunia a dowiesz się jak smakuje farba!
-Przecież ja od dawna wiem jak smakuje!Jako dziecko nie lubiłem mleka, ale mieliśmy remonty, więc korzystałem!Może farba nie jest tak dobra jak mydło, ale ujdzie...
-Ludzie niedaleko jest las!Może zostawimy tam Andresa?-zaproponowała Cami.
-Nie!W lesie jest ciemno-protestował chłopak.
-Nie sraj, tylko na godzinkę czy dwie...ewentualnie na zawsze...
-Dobra zostawcie go już!Śmiejecie się, a sami nie wytrzymalibyście długo sami w lesie-skierowała się do nas Naty.
-My?Jesteśmy przodkami łowców, mamy instynkt przetrwania!-stwierdził Diego.
-Dokładnie!-poparłem kumpla.
-Wytrwalibyśmy tam nawet miesiąc...
-Jesteście tacy idiotyczni.Kobiety wytrwałyby dłużej!Wy bez prądu, telefonów, laptopów, telewizorów i pornosów zginęlibyście na miejscu!-zaśmiała się Lu.
-Pff..a wy to nie?-zapytał Pasquarelli.
-Okej.Wiecie, że tam by nie było żelu do włosów?
-I co mnie to?Przecież nic nam by się nie stało!-odpowiedział Maxi, a ja spojrzałem zszokowany na Federa.Przecież my byśmy się tam zabili o żel!
-Boże!Co wy zrobiliście?!-usłyszeliśmy głos dyrektor, kiedy wszedł do pokoju nauczycielskiego.
-Nooo...pomalowaliśmy tak jak kazałeś.
-Piłeczka Gregorio!Różowa!-krzyknął pokazując na przedmiot.O fuck.
-Czyżbym usłyszał swoje imię?-w drzwiach znalazł się nauczyciel tańca.Viola szybko wzięła do ręki ukochaną piłeczkę Gregorio i schowała sobie do stanika.Przez to jej biust był tak jakby odrobinkę nierówny.Kiedy to widziałem ledwo powstrzymywałem się od śmiechu.
-Tak, mówiliśmy o tobie.W końcu niedługo masz urodziny!-powiedziałem.Na serio to nie mam pojęcia kiedy ma urodziny, coś musiałem przecież wymyślić!
-Pamiętacie?Chcecie mi urządzić imprezę?!To wspaniale!Tylko nie zapraszajcie Germana i Pablo!-rzekł, a dyrektor odchrząknął i srogo na niego spojrzał.-O Pablo, jesteś tu!Oczywiście, że chce abyś przyszedł na moją imprezę!Tak tylko się droczyłem-powiedział ze sztucznym uśmieszkiem.
Cholera teraz mamy jeszcze na głowie imprezę dla Gregorio.Zajebiście....

******

Witajcie kochani!
Hehe co by tu napisać...przepraszam.
Zawiodłam, ale zwalił mi się laptop, ale jest wspaniała nowina!
Dzisiaj dostałam nowego i badabum!W godzinkę napisałam rozdział!
Szczerze to jest taki se.
Wydaje mi się, że w ogóle nie ma już akcji, wszystko jest sztuczne jak uśmiech Gregorio!
A moje teksty są jeszcze mniej śmieszne niż Duda i Trybunał konstytucyjny :/
Musicie to jakoś przetrwać!
W ogóle jestem zła, bo miałam iść na igrzyska, ale przyjaciółka nie chce no i nie miałam z kim iść :(
Te moje problemy :')
Z resztą przecież nie chcecie czytać tu o mnie i moich problemach!
Dziękuje za wszystkie komentarze!!
Kocham was <3
Buziaki :**
<3

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 61~dzieci były jak stada gejów na tęczowej łące!


Federico


Spojrzałem na zegarek.2 w nocy.Świetnie.Nie mogłem usunąć.Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Postanowiłem zejść do kuchni. Otworzyłem lodówkę, a po chwili wpatrywania się w nią poszedłem zrezygnowany do salonu.Tam włączyłem tv i zachwycony znalazłem maraton jednego z moich seriali.Nareszcie mogłem wyluzować i przestać zamartwiać się Lu.
-Na twoim miejscu Broke, nie brałbym jej nawet kijem przez szmatę! Wybierz Katy!!-gadałem do siebie.
Już miało się okazać kogo wybrał, a tu nagle telewizor się wyłączył.
-Co jest?!-zapytałem siebie.Szybko poszedłem sprawdzić czy w innych pomieszczeniach jest prąd.Rozczarowałem się.Wyszedłem przed dom i zauważyłem, że na całej ulicy nie było światła, więc wróciłem się.Nagle w tych ciemnościach dostrzegłem, że coś się rusza.
-Leon?-zapytałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi, lecz w tym samym czasie poczułem okropny ból głowy.


******
Violetta


-Fran wyłącz to!-poprosiłam.
-Vils to tylko film!-odpowiada mi Luśka i nie pozwala wyłączyć horroru.Przerażona oglądam dalej.Jakim cudem blondynka się tego nie boi?!Film jest o jakiś duchu czy jakimś innym stworze, którego nie ogarniam.Dziewczyna z horroru właśnie miała wejść na jakiś cholerny strych w którym na pewno coś się wydarzy!Chociaż jestem tego pewna i tak się boję.
-Wyłączam to!-oznajmiła włoszka, lecz Ferro nadal na to nie pozwalała.W pokoju było słychać tylko nasze przyśpieszone oddechy gdy nagle światło zgasło.Wszystkie zaczęłyśmy wrzeszczeć.Na szczęście rodziców Lu nie było, więc ich nie obudziłyśmy.
-Spokojnie, na całej ulicy nie ma prądu-oświadczyła Fran, a ja się trochę uspokoiłam.Nagle zadzwonił mój telefon.Już chciałam odebrać, ale zatrzymała mnie Luśka.
-Która jest godzina?-zapytała.
-2 : 36.-odpowiedziała czarnowłosa.
-Kto dzwoni do ciebie o tej godzinie?
-Nie mam pojęcia...Nie mam go w kontaktach! Boże, kto to może być?-byłam na serio przstraszona.Numer zadzwonił jeszcze raz, ale po chwili przestał.Zeszłyśmy na dół poszukać świeczek i po chwili w pokoju blondynki rozbłysło ciepłe światło.Przestałam myśleć o tym dziwnym telefonie, ale i tak nie byłam do końca spokojna.W końcu atmosfera sie rozluźniła, włączyłyśmy komedie, na szczęście laptop był naładowany na 100%.Nagle usłyszałyśmy głośne dobijanie się do drzwi.Zeszłyśmy na dół, a tam ktoś szarpał za klamkę.Ferro szybko pobiegła do kuchni i chwyciła chyba największy nóż jaki miała.
-Co ty robisz?-szepnęłam.
-Muszę się czymś bronić chyba!
-Chcesz go zabić?-zapytała Fran.
-A chcecie żeby on zabił nas?Spokojnie, wiem jak się posługiwać nożem.
-Skąd?!
-Z programów kulinarnych.
-Przecież nie zrobisz z niego sushi!-krzyknęłam, a dobijania się nie ustały.Luśka ruszyła do drzwi i zwinnym ruchem je otworzyła.
-Nożem wita mnie dziewczyna mojego syna?!-usłyszałam głos mężczyzny.
-Pan Pasquarelli?W Buenos Aires i to o tej godzinie?-zapytała zszokowana dziewczyna.Czyli to ojciec Federico!Kiedy wszedł do środka, a światło świecy rozjaśniło jego twarz mogłam dostrzec, że jest mało podobny do syna.Zaraz po nim do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn.
-Patrz!Firanka..yy..no, jak jej było?Franka też tu jest!-zawołał jeden z nich.Cholera, tato czy ty mnie śledzisz?!Nawet tutaj mi wbiłeś?!
-Jaka Franka-Firanka?!Toż to Francesca co się zakładałem kiedyś z Ruggero, że Leon z nią będzie!-krzyknął Ernest.Kufa, oni wszędzie są.
-Dawałem stówę, że będzie z Federico, ale za tamtych czasów to tylko jakieś samochody i wyścigi się liczyły.No i zostanie piłkarzem...-przekręcił teatralnie oczami pan Pasquarelli.
-A w jakim cel-nie dokończyła zdania blondynka gdyż przerwał jej mój ojciec.
-Wtedy to w ogóle dzieci były jak stada gejów na tęczowej łące!I popatrzcie koledzy!Dziewczyny tutaj zamiast z chłopakami być to sobie jakiś lesbijski zlot zrobiły.
-Tato, czy gdybym była lesbijką byłabym z Leonem?A czy Fran byłaby z Diego?
-No na przykład jakaś babka w sklepie podmieniła mi wózek w którym był Federico, bo myślała, że to jej córeczka!Czyli w jakimś sensie Feder kojarzy wam się z kobietą i to właśnie dla tego lesbijska podświadomość Lu skłoniła do wyboru jego.
-Więc niech mi panowie powiedzą co cały czas robią w towarzystwie mężczyzn zamiast zabrać swoje kobiety na randkę?-zapytała Fran, a oni nie wiedzieli co odpowiedzieć.
-Pachnie mi tu pedalstwem-szepnęłam do dziewczyn i zaczęłyśmy się śmiać.
-A dlaczego panowie przyszli do mojego domu o tej godzinie?-zapytała w końcu Lu.
-A no tak!Zapomniałem!Chciałem zrobić niespodziankę synowi, ale niechcący się wystraszyłem i lekko go uderzyłem w głowę i się nie chce obudzić.Nie wiedzieliśmy co robić, więc może wy tam pojedziecie i go ocucicie, a my już pójdziemy?Dobra, dzięki!Pa!
-Boże...Chodźmy do niego!
Na szczęście Ferro nie mieszkała daleko i po 10 minutach szybkiego marszu byłyśmy w domu Federa.Drzwi były otwarte, a na podłodze leżał Włoch.
-Kochanie!-krzyknęła od razu Ferro i swoimi dłońmi delikatnie dotknęła policzków Włocha i zaczęła nim potrząsać.-Nie chce się obudzić!-krzyknęła do nas.Nagle po schodach zszedł mój Verdas w samych bokserkach.Wyglądał oszałamiająco!Mój przyjaciel jest nieprzytomny, a ja się podniecam chłopakiem...Od kiedy tyle gadam do siebie?!
-Co się tu dzieje?-zapytał zaspany Leon.
-Stary Pasquarelli coś mu zrobił i teraz nie chce się obudzić.Dzwońmy po pogotowie!
-Poczekajcie-rzekł chłopak i udał się do kuchni.Po chwili wrócił ze szklanką wody i tak po prostu wylał ją na Włocha, a ten d razu otworzył oczy.
-To ty żyjesz?!Co się stało do cholery?!-Ferro wytrzeszczyła oczy i z całych sił przytuliła Federa.Chyba złość już jej przeszła.
-Luśka?Viola, Fran?O co chodzi?
-To my się pytamy.
-Aaa...Ktoś mnie walnął i się przewróciłem.Już miałem wstawać i mu oddać, ale w nocy nie mogłem spać i okazało się, że podłoga jest na serio wygodna, więc usnąłem.A wy?
-Myślałam, że nie żyjesz idioto!Myślałam, że dostanę zawału!Najpierw twój ojciec..
-Mój ojciec?-zdziwił się Włoch.-Czy ja dobrze słyszę?-zapytał, a my pokiwałyśmy głowami.Było widać, że jest mocno zaskoczony.Ciekawe ile go nie widział.
-Właśnie dostałem sms'a od taty."Uważaj, bo zaraz będzie u ciebie parada równości na dodatek, dziewczyny są chyba wściekłe i przerażone, zrób im herbatkę, możesz użyć moich ziółek, które ci dałem, ale nie za dużo, bo faza może być zbyt groźna!".Pierwszy raz mój ojciec chciał mi w czymś pomóc!Zaraz...mam jakieś ziółka?
-To zaparz mi ich trochę Leon.Za dużo nerwów na dziś-oświadczyła Fran i usiadła na sofie.
-Nam też!
Postanowiłam pomóc mojemu chłopakowi i ruszyłam za nim do kuchni.Korzystając z momentu, że nie ma obok nas przyjaciół przyciągnął mnie do mnie i pocałował czule.
-Wiesz o co chodziło Ernestowi o paradę równości?-zapytał po oderwaniu się.
-No wiesz, mój tatulek nazwał Lu lesbą, a naszą nockę zlotem lesbijek, więc ich rasistowskie poglądy mnie nie dziwią.
-Nie martw się.Oni całe dzieciństwo przesiedzieli w szafie.
-Prawie mi ich szkoda-uśmiechnęłam się do niego.
-Ale chyba nie interesujesz się kobietami?!
-Pociąga mnie tylko i wyłącznie jeden facet stojący przede mną-wtuliłam się w niego.
-Przypomniałaś mi coś!-krzyknął nagle.-Jutro spotykamy się z Andresem, Maxim i Broadway'em.Zadzwonił do nas Pablo i poprosił abyśmy pomogli w remoncie studia.Może wpadniecie i pomożecie z dziewczynami?
-Chcesz nas zagonić do roboty?!
-Sam się do niej zagoniłem i teraz jedynie szukam chętnych do dzielenia tych męk.
-Oj straciłeś ten dar przekonywania.
-Dostaniesz ziółka mojego ojca i satysfakcję z pomocy nieudolnym!
-Jeszcze mnie to nie przekonało....
-Będę bez koszulki?
-Nadal nie do końca, ale byłoby miło!
-To nie przychodź.
-Czyli nie chcesz żebym przychodziła?!
-Nie.
-To wiedz, że będę punktualnie!Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo!
-I o to chodziło.

******

No heeejka!
Na początku dziękuje za komki <3
Mam nadzieje, że jeszcze tu jesteście!!
Ten rozdział miał być całkowicie inny, ale jest jaki jest xd
Strasznie ciężko mi się go pisało i wiem, że nie jest zbyt dobry, ale w głowie mam pomysł na następny rozdział, a za każdym razem gdy próbowałam napisać ten, miałam pustkę :P
Na szczęście już jest lepiej ;D
Mam dziwne przeczucia, że postać Luśki w tym opowiadaniu jest inna niż w moim zarysie x-x
No cóż...do zobaczenia!
Kocham <33
Buziaki :**
<33



czwartek, 15 października 2015

Rozdział 60~Ja wciąż się myje!

Rozdział dedykuję wszystkim, którzy skomentowali ostatni rozdział <3
Wszystkie te komentarze czytam i bardzo za nie dziękuje :*

Federico

Ta kuzynka nie chce nam dać tego cholernego adresu.Za chwilę będzie już ósma, a ja nadal nic nie zrobiłem w związku z tym zdjęciem.Normalnie zajebiś...Nawet nie mam  siły przeklinać!Nie no kurwa na to siłę jeszcze mam!Zawiedzeni wyszliśmy z jej domu.Spojrzałem na wyświetlacz mojego telefonu.Zatrzymałem się i przetarłem dłońmi twarz.
-Chodź Fede-powiedział Leon.Posłuchałem przyjaciela i ponownie ruszyliśmy w stronę auta.Tym razem to Verdas prowadził.Za jakieś piętnaście minut miała dobiec ósma.Genialnie....Po chwili dotarliśmy do domu.Od razu poszedłem do łazienki.Zakluczyłem drzwi i zrzuciłem z siebie ciuchy, a do wanny nalałem gorącej wody.Dodałem jeszcze płynu do kąpieli i po piętnastu minutach znalazłem się pomiędzy pianą w przyjemnej wodzie.Musiałem wszystko przemyśleć.Wiem, że jestem idiotą.Na dodatek zamiast wszystko odkręcać to sobie jakieś spa urządzam!I tak nie wiem w jaki sposób mogę to naprawić....Postanowiłem włączyć sobie na telefonie muzykę.Najbardziej depresyjną piosenkę jaką tylko miałem.Włączyłem głos na fulla i myślałam o wszystkim.O Lu, o miłości i o tym co się stanie za kilka minut.Jednak tego nie przewidziałem!Nagle usłyszałem wielki trzask i drzwi od łazienki się wyłamały.
-AA!!!-wrzasnąłem w tym samym czasie co...ojciec Violetty i Leona!W odpowiedzi usłyszeliśmy śmiech Leona, który stał obok Germana i Ernesta.
-Jak panienki...Aaaa...hahaha...-wyśmiał nas Verdas.
-Yyy...ja się tu tak jakby myje!-krzyknąłem.Na szczęście piana przykrywała moje ciało, jednak i tak czułem się niezręcznie.W końcu ja byłem nagi, a obok mnie była trójka facetów.-Po co mi wbiliście do łazienki?!Jak wam się tak strasznie sikać chciało, to przecież mamy kwiatka w przedpokoju, tylko w jeden sposób go podlewamy!
-To ty żyjesz?!-zapytał German wytrzeszczając oczy.
-A to już nie długo, zaraz Ludmiła go zabije-wytłumaczył Leon.Dzięki przyjacielu!Potrafisz pocieszać!
-Czy moglibyście wyjść?Ja wciąż się myje!
-Ale my musimy ci coś powiedzieć!-krzyknął pan Verdas.
-Nie przejmuj się nim!Przechodzi kryzys wieku średniego, on nie zawsze się tak zachowuje i ubiera-oznajmił Leon lustrując rurki ojca.
-Jaki kryzys wieku średniego gówniarzu?Ty lepiej nie ucz ojca dzieci robić!
-Prawda!Twój ojciec doskonale wie jak dzieci robić!Wszystkich w klasie tego uczył!-powiedział Castillo.
-Powiecie mi to i w końcu wyjdziecie czy chcecie oglądać proces mojego mycia się!?Ja nie potrzebuje lekcji pana Verdasa o robieniu dzieci!Przecież mieszkam z jego potomkiem!
-Tato!Siary mi znowu robisz!Weź już idź!Co ty nagle sobie tak wpadasz do mnie od tak?!Mógłbyś przynajmniej mi to powiedzieć!-oburzył się Meksykanin.
-Może chcesz mnie teraz wygonić?Matka na zakupach to co mam samemu w domu robić?!Z resztą musimy o czymś powiadomić Federico!-tłumaczył się jego ojciec.
-To mnie o tym powiadomcie, bo chce wyjść już z tej wanny, woda jest zimna!
-No więc..
-Federico!-usłyszeliśmy kobiecy głos.Zdenerwowany głos.-Federico Pasquarelli gdzie do cholery się ukrywasz?!-krzyknęłą.Od razu wiedziałem, że to Lu.
-Zamknijcie drzwi-szepnąłem do facetów, ale oni oczywiście za późno to ogarnęli i blondynka nas zauważyła.
-Cześć Lusiu-pomachałem jej i niewinnie się uśmiechnąłem.
-Co ty do cholery robisz goły w łazience z nimi?!-spojrzała na Verdasów i Germana.-Nie dość, że jesteś pieprzonym zdrajcą to jeszcze zboczeńcem i gejem?!Leon miał racje mówiąc na ciebie Fedzio Pedzio!Dlaczego ją pocałowałeś?!Dlaczego?!I dlaczego dowiedziałam się tego od Germana?!-wykrzyczała mi w twarz.
-Ale ja jej nie poca..od kogo się tego dowiedziałaś?!
-Nienawidzę cie-wysyczała i zmierzyła w stronę wyjścia, ale Leon ją zatrzymał.
-Puść mnie!-szarpała się.
-Musicie sobie to wyjaśnić!Zostawimy was samych-oświadczył Verdas.Dziękuje!
-Ale musimy wam coś w końcu powiedzieć!
-Mam teraz ważniejsze spawy do wyjaśniania!-krzyknąłem.
-Ale to my wymyśliliśmy ten cały pocałunek!-wyznał German.
-Co?!-krzyknęliśmy równocześnie z Meksykaninem i Ferro.


Godzinę później
Violetta


-Ale naprawdę?-zapytałam nie wierząc mojemu chłopakowi, siedząc na wygodnym łóżku w moim pokoju.
-Tak!Naszym rodzicom się nudziło i postanowili, że zrobią mi "test".Helena to mnie miała pocałować, bo chcieli sprawdzić czy całowałbym się z nią dalej czy bym się oderwał, bo wyglądam na lowelasa, który skorzystał by z okazji...Kocham mojego ojca, zawsze we mnie wierzy...W każdym razie pomyliła się dziewczyna, a ten list, że ma to zobaczyć cały świat jest również od naszych ojców.Również oni wysłali do Lu zdjęcie całujących się Fede i Leny.Trzeba być naprawdę wybitnie genialnym!Ale bekę pewnie mieli dobrą...
-Ja również jestem wściekła!W końcu pewnie Lu nawet teraz ciężko patrzeć na Federa...Możliwe, że wciąż ma przed sobą widok ich całujących się...Ale najlepsze jest to, że mój tato przyjechał wcześniej i nawet mnie o tym nie powiadomił, a ja musiałam mieszkać u Angie!
-Ale przecież kochasz ciotkę-stwierdził Leon.
-Nie zapominaj, że była tam też Jade.Ona mnie kończy psychicznie tak jak mój ojciec!
-Więc opowiadaj mi już jej najlepsze akcje!A raczej ataki...
-Jakie ataki?-zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Ataki jej idiotyzmu!Ostatnio myślałem i doszedłem do wniosku, że to może być groźny guz uciskający jej mózg.
-Kochanie, ty myślałeś?Lubię bajki, ale w nie nie wierze-odpowiedziałam uśmiechając się chytrze.
-To lepiej uwierz, bo masz przed sobą księcia z bajki!
-Więc gdzie masz swego konia?-spytałam, a on na mnie popatrzył dziwnym wzrokiem i uśmiechnął się cwaniacko.
-Chcesz go ujarzmić?-odpowiedział pytaniem na pytanie i zaczął zdejmować spodnie.Dopiero po chwili dotarło do mnie co miał na myśli.
-Nie o TEGO konia mi chodziło idioto!-chichrałam się i walnęłam lekko Verdasa poduszką w jego czułe miejsce.Na widok jego przestraszonej miny prawie się popłakałam, jego nie da się ogarnąć!Złapałam się za głowę, a ten idiota jak zawsze się uśmiechał głupkowato.
-Już nie żyjesz...-powiedział nagle zaciekle po czym z całą nienawiścią zaczął tłuc mnie kolejną poduszką.
-Ale ty się na mnie wyżywasz!-powiedziałam cały czas śmiejąc się.
-Oj nie chcesz poznać mojego gniewu-rzekł Leon i zaczął mnie łaskotać.Potem znów dostałam kilka razy poduszką, ale jemu też się nie obeszło bez walnięć pierzem.Oczywiście ja z moim genialnym wzrokiem i refleksem szachisty cały czas pudłowałam.Ma się ten dar.Nie byłam pewna czy nie popuściłam z tej głupawki, ale zbytnio mnie to nie obchodziło, w końcu toczyła się wojna na śmierć i życie!
-Okej!Stop!-krzyknęłam kiedy już nie mogłam wytrzymać dalszego łaskotania.
-Czyli się poddajesz?-zapytał.
-Nie, po prostu przerywam walkę.
-To oznacza, że wygrałem walkowerem-odrzekł dumnie.Nie będę mu zabierać tej satysfakcji.-Teraz powinna czekać mnie jakaś nagroda!
-A co byś sobie życzył panie?
-Może jakiś masażyk?-pff...marzysz złotko!
-Kochanie...całus i masz być zadowolony!-postawiłam na swoim i czuło go 'cmoknęłam'.On zaś z zadowoloną miną legnął na mojej dopiero co wypranej pościeli, za to ja zdyszana jeszcze po bitwie wtuliłam się w niego.Po kilku minutach zeszliśmy na dół oglądnąć jakiś film.Na szczęście Olga się nie wtrącała.Mogłam spokojnie wtulić się w jego ciepłe ciało i odpłynąć w jego perfumach.Jak ja je uwielbiam!
-Kocham cię-wyszeptał mi nagle do ucha.
-Ja ciebie też Leoś.
-Kocham cię German.Och Germanie, ja ciebie również!-usłyszeliśmy głos mojego ojca.
-Tato, co ty gadasz?-zapytałam.
-Moja córeczka nie mówi mi, że mnie kocha, więc sam się muszę dowartościować!Chociaż tak naprawdę powinien robić to Leon...
-Mój chłopak powinien ci mówić, że cie kocha?
-Niestety, ale to Fede, jest gejem, a nie ja-odezwał się Verdas.-Nie, no żartuje!On nie jest gejem.Chyba...
-Z resztą tato nadal jestem wściekła za tą akcje, którą urządziliście Federico!Co ci odbiło w ogóle?!
-A ty jak zawsze odzywasz się do mnie z brakiem szacunku...A w dekalogu widocznie widnieje, że ojca swego i matkę swoją masz szanować, a jako, że matki nie masz, powinnaś mnie podwójnie szanować dziewczę drogie z mej krwi, spłodzone przez moją paróweczkę-powiedział uroczyście, a ja z Leonem na początku się zmieszaliśmy, a następnie wybuchnęliśmy wielkim śmiechem.Jakoś przeszła mi ta złość na niego (i jego paróweczke xdd ).

Ludmiła


-Dystans Federico!Dystans!-powtórzyłam po raz setny.
-Ale przecież dobrze wiesz, że ja jej nie pocałowałem Lusia!
-A potrafiłbyś mnie całować zaraz po tym jakbyś zobaczył jak całuje się z jakimś Johnym Deppem!
-A skąd ty byś Deppa znalazła?
-A co?!Myślisz, że on by nie chciał się ze mną całować?!Nie odwracaj kota ogonem Pasquarelli!Depp, Messi czy jakiś Lewandowski!Nieważne!Ważne, że sam widok boli!
-Wiem kotku, ale po prostu nie odtrącaj mnie od siebie.Kocham cię-Włoch znów próbował dać mi buziaka, lecz odchyliłam głowę.
-Federico..Daj mi ochłonąć-nakazałam i zostawiłam Włocha samego.Postanowiłam udać się do domu.Po drodze nad wszystkim dokładnie myślałam.Możliwe, że byłam dla niego troszkę za ostra...To nie jego wina, że German chciał sobie pożartować.Ja naprawdę już chciałam zabić Federa!Jak zobaczyłam to zdjęcie najpierw chciałam się zabić, ale potem pomyślałam, że to on zawinił i to on zginie.I tak bym pewnie tego nie zrobiła...Chociaż kto wie?Gdyby zamiast mnie przepraszać i klękać powiedziałby, że nie będzie się poniżał, to bym go walnęła raz, albo dwa...Ewentualnie trzy, a ostatni obcasem, ale byłabym jak zawsze opanowana.
W końcu stanęłam przed drzwiami domu.Wyciągnęłam z torebki klucze i przekręciłam zamek.W domu oczywiście nikogo nie było.To zapracowanie...Nie za bardzo miałam co robić.Wiem, że Leon poszedł do Violi, więc pewnie nadal są razem, a nie chce im przeszkadzać.Z resztą w ogóle nie mam za bardzo ochoty na jakieś spotkanie.Nie dziś.Postanowiłam udać się do mojego pokoju i ogarnąć coś z życiem.W końcu mam już osiemnaście lat, skończyłam szkołę, a o przyszłości nawet nie myślałam!Otwarłam swojego laptopa w panterkę, tak jak większość pokoju.W końcu panterka kojarzy się z groźnym zwierzęciem i ...trochę taka jestem!Przynajmniej tak mi mówią ludzie, których dotkną mój gniew, albo ze mną pili...bo w tedy to włącza mi się agresor!W każdym razie postanowiłam szukać czegoś, dzięki czemu mogłabym kontynuować moją karierę muzyczną.

******

Heejka! <3
Ja i rozdział na czas?Haha dobry suchar...
Przepraszam, ale szkoła...Przepisałam się do innej klasy i musiałam nadrabiać wszytko co oni robili.
Na dodatek chłopak, którego lubię (if ju noł łot aj min) i na początku dobrze się dogadywaliśmy zaczął mnie ignorować na całego xdd Miło ;'D (i tak mnie pokocha...zmuszę go xD )
No, wyżaliłam się wam, ale nie chce was zawalać moimi dennymi sprawami z życia wziętymi, więc przejdę do rozdziału ;)
Jest on...krótki.
Myśleliście, że tak potoczy się akcja z Heleną?Nawet ja nie...Ale dobra, się stanęło!
Kompletnie nie mam pomysłu na Ludmiłę...
Co ona może robić do cholery?!
W każdym razie w następnym rozdziale możecie spodziewać się większej ilości bohaterów ze studio :P
Kocham <33
Buziaki :**
<33

PS. Przepraszam za te wszystkie odrobinę (xd) zboczone teksty, albo wszystko co jest coraz bardziej idiotyczne, lecz dotknęła mnie epidemia gimbazy.Skutki są nieodwracalne.Psychiatro czekaj!
<3

sobota, 19 września 2015

Rozdział 59~nagie zdjęcia podczas kąpieli w wannie! Oraz ważna notka na końcu posta!

Kochani!
Dzisiaj jest dla mnie ważna data i chce wam przekazać ważne informacje dotyczące bloga ;)
Na razie się nie stresujcie, bo poniżej znajduję się rozdział 59 :*
Jednak bardzo was proszę, gdy skończycie czytać rozdział rzućcie oczami na notkę pod nim.Proszę was tylko o to!
Więc zapraszam do rozwinięcia posta :D

piątek, 4 września 2015

Rozdział 58~Ja jej nie pocałowałem...

Federico ☆

Ujrzałem starszą kobietę, była lekko tęga, a jej włosy były przefarbowane na blond.Na jej plakietce widniał napis "Ginny" .Za to za jej plecami stała drobna szatynka.Chyba.Może był to ciemny blond? W każdym razie wyglądała na bardzo ładną dziewczynę.Ale Lu i tak ładniejsza!Ona nie miała żadnej plakietki.
-Pan Federico? -zapytała kobieta a ja potaknąłem i podałem jej rękę.-Jestem Ginny , a ta oto tutaj młoda dama to Helena, moja asystentka.Troszkę zabłądziłyśmy, pana menadżer podał nam błędny adres.
-Już was zawiozę do mnie-oznajmiłem i otworzyłem im drzwi do mojej Emmy.Tak, Emma to moje auto.Jestem z tego dumny.
Ginny usiadła na tylnym siedzeniu,  choć pomimo tego, że zająłem miejsce kierowcy oraz otwarłem okna i tak czułem jej okropne perfumy.Chcąc jak najszybciej dotrzeć do domu jechałem troszkę szybciej niż zazwyczaj. (210km/h)Na szczęście nie spotkałem po drodze żadnego policjanta i bezpiecznie dotarliśmy do mnie.Już na wejściu ujrzeliśmy Leona siedzącego w fotelu, z okularami przeciwsłonecznymi na oczach.Idota już coś wymyślił?
-Witam, witam-rzekł poważnie w momencie w którym nas dostrzegł popijając łyka jakiegoś napoju.
-Siema stary! Co tam popijasz? Już jakiegoś drina sobie zrobiłeś?I po co ci te okulary?-zapytałem ignorując fakt, że w tym samym pokoju reporterki czekają.
-Nie, skończyły nam się zapasy alkoholu więc zrobiłem kakao i wmawiam sobie, że działa na mnie jak jakieś prochy, ale jednak tak nie jest,  a w tych okularach po prostu wyglądam kozacko.
-Panie Pasquarelli, możemy zacząć wywiad?!-przerwała naszą rozmowę kobieta.
-Tak, tak, niech panie siadają.
-Jednak wywiad musi się odbyć bez obecności osób trzecich-kobieta spojrzała na Leona.
-Chodzi o Rockiego? Mogę go wyprowadzić z tego pokoju, ale myślę,  że nie będzie przeszkadzał-odpowiedział spokojnie Verdas głaszcząc psa.
-Chodziło mi o pana, panie Verdas.
-Ale ja muszę być przy Federico!Obiecałem...
-Niech panie pozwolą mu zostać!
-Nie ma mowy-trzymała swojego Ginny.Zrezygnowany Leon wyszedł z domu, lecz kątem oka widziałem jak pokazuje Ginny środkowy palec mrucząc pod nosem.Na szczęście kobieta tego nie zauważyła.Helena wyciągnęła dyktafon i kamerę, którą ustawiła na szklanym stole.Skierowana była głównie na mnie.Ginny zadała mi pierwsze pytanie.

Ginny: Witam pana.Może na początek zaczniemy od pana kariery która nabiera niesamowitego tempa?
Zapytała kobieta, a ja oczywiście się zgodziłem.Cały przebieg rozmowy notowała i nagrywała na dyktafon Helena.

G: Jakie to uczucie kiedy idzie pan na ulicy i ludzie pana rozpoznają?Jest to miłe czy raczej uciążliwe?
Ja:Muszę przyznać, że na początku bardzo mnie to zaskoczyło, byłem bardzo podekscytowany kiedy miałem dać mój pierwszy autograf i tak samo jest teraz.Za każdym razem gdy podchodzi do mnie jakaś fanka czuję ogromną radość!
G: A jest jakaś najdziwniejsza historia z fankami?
Ja: Może to jak fanki chciały wejść do Emmy...

Oznajmiłem a one dziwnie na mnie popatrzyły.

G: Kim jest Emma?!
Ja:  Ach...Emma to moje auto!
G: Twoje auto ma imię?I dlaczego akurat Emma?
Ja: Może dlatego, że lubię rozmawiać gdy jadę, pomaga mi to.Kiedy jadę sam mogę rozmawiać z moją Mazdą , więc nazwałem go Emma.Może trochę dziwnie zabrzmiało to jak rozmawiałem z rodzicami i powiedziałem im, że "Właśnie jestem w Emmie i śmigam jak szalony".Trochę musiałem im się potem tłumaczyć, ale jednak miło jest pogadać z samochodem, ono zawsze przyzna ci racje!

Wytłumaczyłem reporterce i nerwowo oderwałem od niej wzrok.Ręce zaczęły mi się pocić.Bałem się, że źle odpowiedziałem.Może powiedziałem za dużo?A jak wyjdę w tym wywiadzie na idiotę?Który facet nazywa swoje auto?!No dobra, auto Verdasa to Rihanna, ale on tego nie ogłosił w wywiadzie!Świetnie...Powieszę się na wieszaku w mojej szafie.

-Wszystko dobrze?-zapytała Ginny.-Może urządzimy dziesięciominutową przerwę!Muszę skorzystać z toalety-oznajmiła a ja wytłumaczyłem jej jak się do niej dostać.Zostałem sam w pokoju z Heleną, która jeszcze ani razu nie odezwała się do mnie ani słowem.Już miałem przerwać tą krępującą ciszę, ale zobaczyłem czubek głowy Leona wystający przez okno.
-Leon?-zawołałem, a on gwałtownie podniósł głowę.
-Nie ma jej?-zapytał szeptem.
-Nie-odparłem, a przyjaciel szybko wskoczył przez okno do pomieszczenia i znalazł się na kanapie, zaraz obok mnie.
-Idzie ci doskonale!Wszystko podsłuchiwałem!Tylko musisz się trochę odstresować!
-Ja?Ja jestem wyluzowany na maksa!
-Przyjaciela chcesz okłamać?
-No dobra!Trochę się stresuję!
-Musisz w siebie uwierzyć!
-A ty przez całą rozmowę nas słuchałeś?-zapytałem, a on pokiwał i zaczęliśmy się śmiać. Cieszę się,  że mam takiego przyjaciela!
-Nie nudziło ci się?-zadałem pytanie.Czuję się jak Ginny normalnie! Wywiad prowadzę.
-Nudziłem, więc zadzwoniłem do Violi i zaraz ma w sumie przyjść...Nie wiem czy dobrze się dogadaliśmy, bo słyszałem w tle jakieś krzyki Jade czy coś takiego...W każdym razie zaraz chyba przyjdzie!-uśmiechnął się.-Widzę, że nie zaproponowałeś nic do picia, pójdę zrobić herbatę!-zaproponował patrząc na Helenę, która wygląda na przestraszoną, jednak tylko kiedy zostaliśmy sami w pomieszczeniu uśmiechnęła się do mnie.
-Czekałam na to-zobaczyłem jej błysk w oczach, a następnie złapała mnie za bluzkę i przyciągnęła do siebie.Natychmiast przyssała się do moich ust.To była zaledwie sekunda.Nie byłem w stanie nic zrobić!Po prostu mnie pocałowała.
-Federico?!-usłyszałem kobiecy głos..Natychmiast odepchnąłem dziewczynę i spojrzałem na drzwi.Stała w nich oszołomiona Castillo.
-Viola, to nie tak...Ja jej nie pocałowałem...-szepnąłem w jej stronę.Moje oczy były przepełnione lękiem.Helena tylko wzięła kamerę która nadal nagrywała i szybko wybiegła z domu.Nie wiedziałem co powiedzieć, chyba tak samo jak Violetta, która stała jak osłupiała.Nie dochodziło do mnie to co przed chwilą się stało.
-A wam co?-zapytał Leon wchodząc do pokoju z trzema kubkami w dłoniach.
-Federico...całował się z tą dziewczyną...-wydukała Violetta, a Verdasowi spadły naczynia, i w całym pokoju rozległo się szkło oraz herbata, którym towarzyszył wielki huk.W tempie natychmiastowym obok nas znalazła się Ginny która usłyszała hałas, ale tylko ją wygoniłem z domu.Nie byłem w stanie dalej odpowiadać na te pytania.Ciągle myślę o tym co powiem Lu.Jak jej to wytłumaczę.Przecież to ona mnie pocałowała!Ale po co jej to?!Po jaką cholerę się do mnie przyssała?!I dlaczego od razu wybiegła?!Czuję na siebie wzrok obrzydzenia, którym patrzy na mnie Violetta siedząca, obok Leona, przede mną.Verdas ciągle w to nie wierzy, widzę, że jest zdenerwowany.
-A co z Lu?
-Nie mów jej tego!Proszę-błagałem jasną szatynkę.
-Ale to moja przyjaciółka!Nie mogę jej okłamywać...
-Ale jesteś też moją przyjaciółką!Błagam..ja jej to powiem!W swoim czasie.
-Dobrze..-zgodziła się Violetta.Jeszcze nie wiem co zrobię z tą sprawą...

******

Heejeczko ziomutki! :D
Jak tam u was?!
Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem!
Mamy tutaj pocałunek Federa i Heleny 0_0
Powiem wam, że ta akcja będzie się ciągnęła dłuuużej ;)
Mam nadzieje, że nie jesteście na mnie źli za to beso ;)
Czy fedemiła stanie pod znakiem zapytania?!
A może co namiesza się u Leonetty?
Domcia jest zła? :D
Zobaczycie :**
Przepraszam, że taki króciutki rozdział, ale straaasznie długo się nad nim męczyłam!
Dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem <3
Kocham <33
Buziaki :**
<33


środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 57~"Piękno idiotyzmu w pigułce"

Violetta

-Dzięki, że mnie podwiozłeś, kochanie-delikatnie pocałowałam Leona i wysiadłam z czarnego auta, wioząc za sobą niewielką walizkę w odcieniach fioletu.Powoli podeszłam do szerokich, przeszklonych drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem.Usłyszałam "proszę" dochodzące z wnętrza domu i lekko przekręciłam srebrzącą się klamkę.Nie mogłam dostrzec Angie, więc udałam się przed siebie.Chciałam zrobić to jak najciszej, jednak nie pozwalały mi na to moje obcasy, które głośno stukotały o białe panele.Całe wnętrze bardzo mi się podobało, było takie nowoczesne.Jednak nie pasowało mi do mojej cioci.Wiele się tu zmieniło, odkąd zamieszkała z Gregorio.
-Violu!Nareszcie!-uśmiechnęła się blondynka na mój widok i od razu mnie mocno przytuliła.
-Cześć-odpowiedziałam z uśmiechem oddając uścisk.
-Pomogę ci z tą walizką-wzięła ode mnie przedmiot i zaczęła iść przed siebie.-Zamieszkasz w pokoju gościnnym, dobrze?Mam nadzieje, że ci się spodoba!Jest tu nawet parę rzeczy które należały do twojej mamy!-powiedziała otwierając szare drzwi.-Widzisz!Na przykład ten zegar-wskazała na przedmiot wiszący na ścianie.Jest piękny.Na białej tarczy widniały ozdobne, pozłacane cyfry.
-Ale dlaczego on jest stłuczony?-zapytałam dotykając jego rozbitej ramy.
-Bo twoja matka go zbiła kłócąc się ze mną..Z resztą wszystko opowiem ci później!Na razie chodź do salonu!Pewnie Gregorio już przyszedł-uśmiechnęła się ciocia.Po chwili już znalazłyśmy się w owym pomieszczeniu.Faktycznie, był tam Gregorio.
-Cześć-uśmiechnęłam się.
-Cześć, cześć...Angie, a co tu robi Violka?-zapytał nauczyciel.
-Przecież mówiłeś, że ciebie German również powiadomił o tym, że będziemy mieli gościa.
-No bo powiadomił-powiedział, a zza jego pleców wyszła Jade.
-Co ona tu robi?-zapytała nauczycielka śpiewu, lekko zdenerwowana niespodziewanym gościem.
-Będzie tu mieszkać przez tydzień!
-Ale przecież to Viola miała u nas nocować!To musi być jakaś wielka pomyłka!-krzyknęła blondynka i wykręciła pośpiesznie numer do mojego ojca.Nie odbierał.
-Jakoś się z nią zmieszczę w jednym pokoju-uśmiechnęłam się, lecz ciotka nie wyrażała na to zgody.Jednak po krótkich namowach przekonała się.Jako, że był już wieczór poszłam już do łazienki by się umyć i przebrać w piżamę.Następnie szybko udałam się do mojej tymczasowej sypialni.
-Jade, myślę, że zmieścimy się na jednym łóżku-uśmiechnęłam się do kobiety wchodząc na miękki materac łóżka.Przesunęłam się jak najbardziej na kąt i zamknęłam oczy.
-Oczywiście!Ja z twoim ojcem to się mieściłam i na węższych!Ale on rzecz jasna nie uciekał na kraniec łóżka...-zaśmiała się.-Jakbyś widziała jaki był napalony jak się spotkaliśmy pierwszy raz!Powiedziałam mu, że ja ten-teges dopiero na drugiej randce, ale on to ma te dyplomatyczne zdolności, kochana!
-Jade, ja nie muszę o tym wiedzieć..Naprawdę!-poprosiłam i znów spróbowałam usnąć.
-Jakoś tak sucho mi w gardle...Nie poszłabyś mi po wodę?-zapytała narzeczona taty.
-Chcę spać....-powiedziałam zła, lecz na całe szczęście kobieta umilkła.Już prawie spałam, jednak ona zaczęła straszliwie kaszleć, oczywiście na mnie.
-Już pójdę ci po tą wodę---mruknęłam pod nosem i od niechcenia wstałam.Kierując się do kuchni zastałam w salonie Angie i Gregorio.
-O!Viola!Może chcesz oglądnąć z nami?-zapytała ciocia, a ja z chęcią się zgodziłam.
-Co oglądacie?-spytałam siadając na sofie.
-Horror-powiedział Gregorio, a po sekundzie usłyszeliśmy dźwięk dzwonka.-Właź!-krzyknął tancerz, a do pomieszczenia wszedł Pablo.
-Mam towar!-uśmiechnął się szeroko.
-To wy ćpacie?!-krzyknęłam.
-Nie, to tylko alkohol-powiedziała Angie.
-Maryche schowaj w kieszeni-szepnął Gregoro, prawie niesłyszalnie, a ja przewróciłam oczami nie dowierzając.Mój były nauczyciel ćpa...Ciekawe...Cholera!A co jeżeli oni tam w jakimś trójkącie z Verdasem i Paquarellim sobie jarali?!Może dlatego tacy weseli byli na zajęciach?Muszę z nimi poważnie porozmawiać.
Nagle wyłączyli film, za to puścili głośno muzykę.Na dół zeszła również Jade.
-Gdzie moja woda?!-krzyknęła.
-Chcesz wodę?Masz!-powiedział wesoły dyrektor studia i podał jej piwo.
-Jakaś dziwna ta woda...
-Bo takie delikatesy to nie na co dzień kochana!-odpowiedział mężczyzna.Ja postanowiłam nie wziąć dziś ani kropli tego napoju, pamiętając poprzednią noc.Niestety Jade nie miała wyboru i już po chwili była kompletnie pijana, w sumie tak jak reszta towarzystwa.Chciałam wymknąć się cicho do mojego tymczasowego pokoju, ale nie pozwolił mi na to Pablo.Więc musiałam zostać.Po pewnym czasie dyskusja pomiędzy nauczycielami stawała się coraz bardziej agresywna,
-Nie będziesz się gapił na tyłek mojej kobiety!-Gregorio krzyknął w stronę Hiszpana.
-Ja się nie gapiłem na żaden tyłek!Z resztą wiem, że to ty się gapiłeś na moje cztery litery ty chory seksisto!-dyrektor zdenerwował się i uderzył z całej siły pięścią w stół.Szklany.Potem było rozbite szkło.Oraz trochę krwi.Trochę dużo.Jade która chciała pomóc krwawiącemu Pablo zdjęła swoją spódniczkę i chciała zatamować nią krwawienie, jednak kiedy zobaczyła czerwoną plamę na białym materiale z którego zrobiony był ubiór zdenerwowała się i zaczęła mu grozić pozwem.Kiedy ten się zaczął bronić, że to ona sama wytarła krew tą spódnicą i żeby lepiej go nie szantażowała, bo to jest karane, ta zaczęła dzwonić do mojego taty i oznajmiła mu, że została brutalnie zmolestowana i wsadzą ją za to do więzienia.Zniesmaczona tym całym zajściem poszłam po popcorn i oglądałam jak kłócą się dalej.Może powinnam zostać krytykiem?Założę bloga "Piękno idiotyzmu w pigułce".

******

Federico

-Jaki wywiad?!-zapytałem.
-Wywiad.Przyjdzie dziś do ciebie ładna pani i zada ci kilka pytań, w których ty postarasz się nie ośmieszyć i koniec!-powiedział Julian.
-Ale do naszego domu?Wieczorem?-zapytał Verdas poruszając brwiami.
-Ty kochany Leonku nie będziesz jej podrywać, ponieważ musisz się przyszykować na jutrzejszy występ w telewizji.Wypromujesz was, opowiesz o nowej płycie i przy okazji dasz widzom bliższego poznania ciebie-oznajmił Menadżer.
-Ale Feder idzie ze mną?
-Nie!Federico ma dziś wywiad, a ty jutro program!Trudne?
-Ale dlaczego nie możemy robić tego razem,?Przecież jesteśmy zespołem!-krzyknąłem.
-Bo jak jesteście razem to zachowujecie się jak jednym słowem "debile".Koniec.Kropka.A za dwa dni macie nagrywanie teledysku, więc nie spóźnijcie się!-powiedział po czym wyszliśmy z budynku.
-Musisz mi pomagać przy tym wywiadzie!
-Nie martw się,będę siedział obok ciebie-oznajmił Leon.Następnie ponownie pojechaliśmy do naszego domu i szybko walnąłem się na kanapę.
-Leon...myślę, że musimy mieć jakiegoś służącego...
-Po co ci on?-zapytał chłopak.
-No bo pomyśl.Siedzisz sobie tak jak teraz i chce ci się pić, to wtedy wołasz "Janie, paszteta chce!" a on podbiega i ci go daje.
-To nie chciało ci się pić?Po co ci pasztet skoro chciałeś wody?
-Bo kiedy da mi pasztet to będę mógł go opierdzielić za to, że nie dał mi wody-odpowiedziałem ze zwycięskim uśmiechem.
-Jesteś geniuszem!Jutro robimy casting na naszego Jana za najniższą krajową!-krzyknął Verdas, a kiedy miałem odpowiedzieć, przerwał mi dzwonek telefonu.


~Dzień dobry, tutaj reporterka Ginny Enjoy, troszkę zgubiłam się w dojeździe do pańskiej posiadłości, mógłby pan po nas przyjechać?Wyślę panu adres sms'em.-oznajmiła i się rozłączyła.Uznałem, że nie mam wyboru i pojechałem pod dany adres,Od razu podeszła do mnie tęższa, starsza kobieta, a zza jej pleców wyłoniła się...

******

Witam ziomeczki!
Jestem spóźniona ponieważ byłam w Warszawie i wiecie jak to jest, "Zwiedzać!Nie spać!Zapier***ać!" i nie za bardzo miałam czas...
Rozdziała dodaje wam moje kochanki na "szybko" więc nie przejmujcie się błędami oki?
Możecie zgadywać kim będzie ta osoba która się wyłoni zza pani Ginny....
Poważnie zastanawiam się nad założeniem nowego bloga o nie Leonettcie...Tylko oczywiście w tym opowiadaniu musiał by być ziomuś o imieniu Leon, ale nie byłby on tym Leonem Verdasem tylko jakimś innym, normalnym ziomutkiem nie z Violetty i nie byłoby tam nikogo z Violetty.
Błagam powiedzcie czy lepiej założyć,czy kontynuować to coś co kocham.
Buziaki :**
<33



wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 56~Zrywasz ze mną?!

Leon

-Julian wysłał do mnie sms'a!-powiadomiłem Federa, kierującego autem.Właśnie wracamy z zakupów.A po co musieliśmy jechać?Psią karmę...troszkę zapomnieliśmy o Rockym, który zostawił nam troszkę niespodzianek w salonie.Oczywiście zmusiliśmy do sprzątania tego chłopaków, którzy znajdują się w naszym domu, a my się wymknęliśmy do sklepu.
-On umie wysyłać sms'y?!-zdziwił się Włoch.
-Też tego nie wiedziałem!Wygląda jakby umiał się posługiwać tylko i wyłącznie maszyną do pisania!
-Tak!I że słowo "Internet" to dla niego nazwa jakiejś pralni-zaśmiał się mój przyjaciel.-A co napisał?
-Ze mamy dziś wieczorem do niego iść, bo dla nas "korzystną ofertę"....-powiedziałem.
-Korzystną ofertę?To brzmi jakby chciał nas sprzedać do jakiejś agencji towarzyskiej-powiedział po czym zaczęliśmy się śmiać.Stanęliśmy akurat na światłach.
-Zasuń szyby!Szybko!-rozkazałem.
-Po co?Wolę jak się wietrzy stary...Wiesz czasami gazy puszczają-powiedział, ale było już za późno.
-Awww!To Leon i Federico!-krzyknęła jakaś dziewczyna, która razem z grupką swoich koleżanek do nas podbiegła.
-Jedź!-powiedziałem do Włocha.
-Nie mogę!Jest czerwone, a jeszcze kilka punktów karnych i odbiorą mi prawko!-oznajmił Feder.
-Nie mogę uwierzyć, że to wy!Federico, podpiszesz mi się?-zapytała jedna z naszych fanek.Kiedy mój przyjaciel dawał autograf na szyi jakiejś brunetki to ja musiałem zmierzyć się z bandą nastolatek, które się we mnie wpatrywały.
-Yyy...cześć!-wypaliłem, a one zaczęły piszczeć.
-Nie wierze, że Verdas właśnie się do mnie odezwał!!-pisnęła jedna z nich a inna poprosiła bym coś dla nich zaśpiewał, więc wykonałem kawałek "Voy por ti".Później daliśmy im kilka autografów i odjechaliśmy.Czuje, że z każdym dniem mamy coraz więcej fanów.To wspaniałe uczucie idąc drogą i wiedzieć, że ludzie przechodzący obok cię kojarzą, a twoja muzyka coś znaczy.
Po chwili znów znaleźliśmy się w domu.Przekroczyłem próg i udałem się do salonu.
-Nadal śpią-westchnął Maxi, który nagle razem z resztą pojawił się obok nas.
-Chyba trzeba je obudzić-oznajmił Federico z uśmiechem, spoglądając na nasze pijane dziewczyny.Musieliśmy je przewieść z jakiegoś dworca na którym je wysadzili.Nawet nie chce wiedzieć co one tam robiły.To znaczy i tak pewnie nas nie przebiły!
-Poczekajcie chwilkę!-poprosiłem i szybko pobiegłem do mojego pokoju, w którym oczywiście panował lekki chaos, ale jako, że jestem bosem panuje nad nim.Szybko kucnąłem i wyciągnąłem spod mojego łóżka głośniki i przytachałem je do chłopaków.
-Skąd je wytrzasnąłeś stary?-zapytał Diego.
-Spod łóżka.
-To co ty tam jeszcze trzymasz?-zapytał Broadway.
-Różne rzeczy...Różne...
-Dobra, może je podłączymy?-zapytał Hernandez i podpiął do sprzętu swój telefon.Ustawiliśmy maksymalną głośność i puściliśmy piosenkę.Dziewczyny automatycznie podniosły swoje głowy i zatkały uszy.
-Federico natychmiast to wyłączaj!!-krzyknęła Lu.
-Moja głowa pęka!-dodała Viola.
-Trzeba było tak pić kocie?-zapytałem Castillo, gdy wyłączyliśmy już piosenkę.
-Bo ty się nigdy nie upiłeś!-powiedziała wywracając słodko oczami.Następnie dziewczyny wyglądające jak zwłoki poszły do łazienki trochę się ogarnąć, a my nalaliśmy im szklanki zimnej wody i wyciągnąłem z szafki jakieś tabletki na kaca.Ma się ich trochę.Może zacząłbym je sprzedawać?Już widzę ten szyld "Gdy ból głowy powraca, sięgnij po tabletkę na kaca!".Byłbym multimiliarderem!Tylko nie wiem czy kogoś w to wkręcać...a może by tak wkręcić w to Federa i jakiegoś idiotę, a potem się go pozbyć...Ta...zginąłby w tragicznym "wypadku"...
-Stary, nad czym myślisz?-zapytał się mnie Włoch wyrywając mnie z myśli.
-Potem ci wytłumaczę....-powiedziałem i po chwili obok nas zjawiły się dziewczyny.
-Mam pytanko-zaczęła Fran-Gdzie jest Andres?-zapytała.
-To on nie był z wami?!-zapytałem.
-No był, w pociągu, ale gdzie jest teraz to nie mam pojęcia!-powiedziała Naty.
-Zadzwońmy do niego!
-Okej-zgodziłem się po czym wyjąłem telefon.Pierwszy sygnał..Drugi sygnał...Trzeci sygnał...i..sekretarka.Zawiedziony więc, że mój kumpel mógł zginąć schowałem telefon i ruszyłem na poszukiwanie!Na poszukiwanie czegoś do jedzenia do lodówki, bo jestem serio głodny.Fran dziwnie się na mnie patrzyła gdy jej (lodówki) dotykałem.Czemu Fede gadał wtedy o tym śnie?!
-Może zgłosimy to na policję-zmartwiła się Cami.
-Poradzi sobie!-rzekł Federico i wyciągnął z szafki kabanosa.Od razu pojawił się przy nim Rocky i zaczął sępić.Uczy się ode mnie.
Niestety po upływie kilku godzin nasi przyjaciele musieli iść, a ja postanowiłem odprowadzić Viole do domu.Szliśmy trzymając się za rękę spoglądając na niebo.
-Kochanie, podjęłam pewną decyzję...-zaczęła niepewnie Viola stając na moment w miejscu z poważną miną.
-Zrywasz ze mną?!Wiedziałem, że tak będzie!Wiedziałem!
-Posłuchaj, to nie tak jak myślisz!Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało!-krzyknęła Castillo, ale nawet nie zwracałem uwagi na jej słowa.
-A ja cie tak kocham!A ty ze mną zrywasz!Będziesz żałować!Poświęcałem ci mój cały czas, a mogłem go poświęcić na flirtowanie z innymi!Tyle razem przeszliśmy...Mógłbym za ciebie lodówkę oddać!Rozumiesz co to znaczy?Maxiemu to ja nawet nie pozwalam patrzeć na moją lodówkę!Kim jest ten dla kogo mnie zostawiasz?Ma lepiej postawione włosy na żelu?Nie, niemożliwe, nikt nie ma lepiej postawionych włosów na żelu ode mnie....To na pewno jakiś frajer!Może jakbyś mnie zostawiła dla Zaca Efrona to przyjąłbym to lepiej!Powiedz kto to a już do niego wpadam i z nim porozmawiam!Muszę cię tylko ostrzec, że on na pewno chce cie tylko wykorzystać!O Trynkiewiczu się nasłuchał!
-Ale ja z tobą nie zrywam!
-Jeszcze lepiej!Chcesz mi powiedzieć, że mnie zdradziłaś?!-krzyknąłem.Nagle obok nas pojawił się German.
-Tato?!Co ty tu robisz?-zapytała Violka.Tak Violka.Miły Leoś się skończył, nie będzie już zdrabniania imion!
-Usłyszałem krzyki więc podszedłem, a okazało się, że to wy!O co się kłócicie?-zapytał.
-Nie kłócimy się tato.Możesz nas zostawiś?!Chce poważnie porozmawiać z Leonem.
-Chcesz z nim zerwać?!-zapytał German.-Proszę, nie rób tego!Wtedy moje relacje z Ernestem będą bardzo napięte...
-Nie chce z nim zerwać!!-krzyknęła Castillo.
-Więc go zdradziłaś?!-zapytał.
-Widzisz!Nawet twój ojciec tak mówi!
-Ja na twoim miejscu Verdas poszedł bym do niego i go pobił.-powiedział German klepiąc mnie po ramieniu.
-Ale nie ma żadnego niego!-nadal trzymała swojego szatynka z jakimiś rozjaśnionymi włosami.
-Czyli zdradzasz mnie z dziewczyną?!Cholera!Dziewczyny nie pobije...
-Leon!Nikogo nie będziesz bił!Ja ci chciałam tylko powiedzieć, że dostałam z Lu propozycje współpracy z dużą wytwórnią, ale ta firma często organizuje wyjazdy, a nagrywanie płyty odbywa się w LA.Chciałam cię zapytać o zdanie.-powiedziała Viola, a mi zrobiło się trochę głupio.
-Nie chciałem tak na ciebie naskoczyć..Przepraszam.Ale to twoja wina!Nie mówi się facetowi "Muszę z tobą porozmawiać"czy coś takiego...-powiedziałem speszony.
-Już dobrze, dobrze-powiedziała gładząc dłońmi moją klatkę piersiową.Czasami mi się wydaje, że ona chce mnie zgwałcić.Ja wiem, że jestem przystojny, więc się nie dziwie.Postanowiłem nie stać czekając, aż się na mnie rzuci tylko zmniejszyłem całkowicie odległość która nas dzieliła i z wyjątkową namiętnością musnąłem wargi Castillo, która natychmiast oddała pocałunek.Viola zaczęła wbijać palce w moje plecy jednocześnie drugą ręką przeczesując moją fryzurę.Postanowiłem zejść z pocałunkami na szyję dziewczyny pozostawiając za sobą malinki.
-Verdas, ja tu stoję, a ty mi córkę..no wiesz co!Ja was uświadamiał nie będę!-krzyknął German, a my szybko odskoczyliśmy od siebie.-Violu chciałem ci tylko powiedzieć, że ja i Ernesto zostaliśmy zaproszeni na festiwal w Barcelonie i mamy tam zagrać jaki Rokoty.Przez tydzień będziesz musiała zostać u Angie, łacznie z dzisiejszą nocą.-powiedział, przytulił nas i sobie poszedł.Czemu ja zawsze dowiaduje się, że mój ojciec gdzieś jedzie od niego?

******
Heejka :D
A taki dziś cały rozdzialik z perspektywy Leośka :3
Kochani, błędy poprawie dopiero jutro wieczorkiem, więc nie dziwcie się jak jakieś słowa będą jeszcze poprzekręcane, oki?
Mam nadzieje, że się podoba ;)
Ostatnio rzadko dodać, ale teraz chce to poprawić, ale po prostu w te upały prawie cały czas jestem nad wodą...
Kocham <33
Buziaki :**
<33

PS; U Angie pojawią się jeszcze dwie postacie :3 Zgadniecie jakie?