Hejka?
O Boże, jak mi nie wstyd pisać 'hejka'?
Na samym początku powinnam wstawić PRZEPRASZAM cholernie wielkimi literami, które i tak napisane milion razy nie oddałyby tego, jak potwornie się czuję, tworząc tę notkę.
Wiem, post na tym blogu nie pojawił się od tak dawna, że pomimo piątki z matmy nie dam rady tego obliczyć! (tak naprawdę to po prostu mi się nie chce)
85 rozdziałów, czy wy wiecie co to za liczba?
Yeah, ogromna.
Opowiadając moją historię Leonetty żyłam na przełomie podstawówki i gimnazjum, moje *ekhem* dzieła dużo się poprawiły, charakter przechodził zmiany, a i tak to miejsce sprawia, że mam ochotę zarzucić głupim żartem w starym, niezbyt dobrym stylu, który kocham.
Wiem, że też byście tego chcieli ;)
Do rzeczy : nie, nie wracam na tego bloga.
Może niektórych to zasmuci, wkurzy - nie oszukujmy się, większośći będzie to obojętne.
Jednak czułam powinność pokazania, że żyję i co się dzieje.
To fanfiction, jak już wyżej wspomniałam, ma 85 rozdziałów z czego jestem dumniejsza, niżbym wygrała na olimpiadzie! (Bo już bym wygrała, hehe)
Nie liczcie jednak na zakończenie : tak naprawdę ono nigdy nie miało powstać.
Wszystkie rozdziały były pisane spontanicznie, na żywo.
Ta historia nie ma epilogu - chcę, abyście sami ją dokończyli.
Nie potrafiłabym napisać ostatniego zdania, żartu Leona i Federa.Prędzej utonęłabym w swoich łzach.
To wy, moi drodzy, jesteście zakończeniem tej historii i dopóki ostatni czytelnik nie wyzionie ducha, to opowiadanie będzie trwać, a Domciaa :D razem z nim <3
Wiecie, jak bardzo wam dziękuję?
Ponad 100 tysięcy wyświetleń, Jezu...Spełniliście moje marzenia, przysięgam.
Ten blog to jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu i nigdy o nim nie zapomnę, co także oznacza, że nie zapomnę o was!
Chciałam wam powiedzieć, że ostatnio zatęskniłam za pisaniem i powróciłam z nową twórczością, tym razem nie dotyczącą Violetty.
Gdyby kogoś zainteresowało, jak wyglądają teraz moje wypociny, to zapraszam -> Mine Tonight
Mogę wam coś powiedzieć w sekrecie?
Pod koniec aktywności tego bloga tak naprawdę miałam ochotę przenieść Violettę na wieś czy do Rosji lub Zbycha i rozpisywać się tylko o Fedeonie ;')
Kochani, obawiam się, że to już ostatnie zdania opublikowane tu...
Ale nie smućmy się!
Nie mówię wam "żegnaj", bo zawsze będziemy rodziną.
Chryste, to chyba najpoważniejszy wpis tutaj!
Pamiętajcie, że ta historia nie ma końca....
Kocham <33
Buziaki :**
<33
leonetta-bo słowo kocham trzeba udowodnić
środa, 26 lipca 2017
niedziela, 31 lipca 2016
Rozdział 85~Dla kurczaka mógłby nawet nazywać mnie swoją suczką
Violetta
Od : Brad
Kiedy powtórzymy noc, koteczku?
Nagle poczułam jak moje powieki stają się wyjątkowo ciężkie, a gula w gardle uniemożliwiła mi wypowiedzenie choćby jakiegokolwiek słowa.I chociaż nie przeszłoby przez nie jakiekolwiek zdanie, to byłam całkiem bliska wydaleniu mojego całego dzisiejszego lunchu.
-Violu, wszystko w porządku?Coś się stało?-dobiegł mnie głos Leona, ale gdy tylko zobaczyłam, jak próbuje zaglądnąć w ekran mojego telefonu, natychmiast go zablokowałam.
Mruknęłam jedynie, że jest okej i uśmiechnęłam się do niego słabo, starając się wyglądać przynajmniej minimalnie normalnie, choć w środku cała drgałam.Na moje szczęście nie wiercił tej sprawy, bo naprawdę nie wiem co mogłabym mu powiedzieć.Dostałam sms'a, który może świadczyć, że cię zdradziłam, ale tak, wszystko w porządku.No właśnie, czy ten sms mógł znaczyć, że zrobiłam coś, czego nie powinnam?Boże, dlaczego z tej imprezy w mojej głowie zostały jedynie szczątki wspomnień?Nie dość, że mi dałeś ojca pojeba to jeszcze chłopaka chcesz mi odebrać?Możesz sobie wziąć Germana, nie krępuj się!Nie mogłam zdradzić Leona, nie mogłam być aż taką zdzirą.Przecież alkohol nie zadziałałby na mnie aż tak, bym zrobiła coś, za co w rzeczywistości zabiłabym siebie. Byłam ekstremalnie przestraszona i uznałam, że muszę to jak najszybciej wyjaśnić.
-Violu, myślisz intensywniej niż ja podczas używania tabliczki mnożenia.Może chcesz już wracać do domu?-spytał, głaszcząc mnie delikatnie po policzku.
-Och, moglibyśmy?-mój głos lekko zadrżał, a on w odpowiedzi pokiwał głową, muskając wargami moje rozgrzane czoło.
I to właśnie wtedy znów poczułam się okropnie, bo szatyn nie odwiedzał swoich kuzynek zbyt często i widziałam jak szczęśliwy był, kiedy mógł znów poczuć się jak gówniarz, dręcząc je i rozbawiając.A ja po prostu dostałam wiadomość i chcę jechać do domu, zabierając mu to i choć to on sam zaproponował powrót, to wiem, że najchętniej nie ruszałby się z tego miejsca przez tygodnie, ale on zawsze wybierał mnie na pierwszym miejscu i za to go podziwiałam.
Pożegnaliśmy się z rodziną Leona co potrwało kilkanaście minut, bo Peter nie mógł przestać nadawać o tym, że powinniśmy wyjechać gdzieś razem, najlepiej radiowozem.Włączyłby syrenę policyjną, jak zawsze gdy jedzie na zakupy i zaprowadziłby nas w miejsca gdzie złapał kilku dilerów, mając nadzieję, że jeszcze ich spotka.W końcu jednak wypuścił nas z uścisków, więc ruszyliśmy prosto do samochodu Verdasa.
-Dziękuję, że wytrzymałaś z nimi-odezwał się szmaragdooki, gdy odpalił silnik.
-Och, przestań.Uwielbiam twoją rodzinę!-krzyknęłam z entuzjazmem, ale on tylko pokręcił głową.
-Ty uwielbiasz wszystkich.
-Wcale, że nie!Nie uwielbiam wielu osób-założyłam ręce na piersiach i spotkałam się z niedowierzającym wzrokiem chłopaka.-Nie lubię na przykład...Gościa od kebabów!-krzyknęłam, a szatyn gwałtownie zahamował, dławiąc się własną śliną.
-Jak to go nie lubisz?!-wytrzeszczył oczy bardziej, niż kiedy gapi się na moje piersi.
Ciekawe, czy gdybym mu powiedziała, że jestem lesbijką czy coś, to też by tak zareagował.Zapewne mniej by się zdziwił lub przejął.
-Nie przepadam za nim, bo nie wiem, czy gdyby zaproponował ci małżeństwo, w którym miałbyś dożywotni zapas mięcha, to czy odrzuciłbyś tę ofertę.
-Huh, oczywiście, że bym ją przyjął.Dla kurczaka mógłby nawet nazywać mnie swoją suczką-zaśmiał się głośno, a ja westchnęłam, bo to jego poczucie humoru czasami wprawiało mnie w zakłopotanie.
Jechaliśmy dalej rozmawiając o błahostkach, nie mijając po drodze zbyt wielu aut, więc droga była naprawdę przyjemna i szybka.W pewnym momencie Leon zatrzymał swój samochód na jakimś bezdrożu.Nagle wysiadł z pojazdu i okrążył go, by otworzyć moje drzwi, podając mi dłoń.Poczułam się jak jakaś dama i to było naprawdę przyjemne.Nie odpowiedział mi oczywiście, gdzie tak właściwie się znajdujemy, ale mówiąc szczerze to niezbyt mnie to obchodziło.Miałam do obrony swojego rycerza i jego kij bejsbolowy, który zawsze wiezie ze sobą i po tylu miesiącach nadal nie wiem w jakim do diabła celu.
Ciągnięta za rękę, po przejściu przez kilka krzewów, ujrzałam naprawdę piękną dolinkę.Przymknęłam delikatnie oczy, rozkoszując się zapachem zieleni.Oprócz miłego mrowienia w nozdrzach, poczułam też ciepłe wargi szatyna na mojej szyi, przez co nie mogłam skupić się na podziwianiu w pełni tego miejsca.
-Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?-zapytałam, odwracając się do niego twarzą.
-Bo jest tu od cholery pokemonów.Poczekaj chwilkę, tylko złapię kilka.
-Och, jesteś mistrzem.
-Mistrzem grania w pokemony?-zapytał, wypinając dumnie pierś, przez co wyglądał nieco komicznie.
-Mistrzem psucia wszystkich romantycznych momentów.
W odpowiedzi chłopak jedynie się zaśmiał, przez co jego dołeczki zostały zdemaskowane i wyglądał cholernie słodko.Co do cukru, nie byłam pewna, czy zjadł go za dużo czy może to tylko blask księżyca, bo jego oczy świeciły bardziej niż Feder świecący swą golizną na stypie pradziadka Maxiego.Ja naprawdę nie wiem, jak oni podkradli wina ze wszystkich stolików, ale nieboszczyk nie byłby raczej dumny z Pontego nachlanego w trzy dupy.
-Przyprowadziłem cię tu, bo musiałem coś sprawdzić-odparł, ale widząc moją zdezorientowaną minę po prostu wskazał na niebo.-Kiedy prowadziłem, zerkałem od czasu do czasu w twoje oczy i pomyślałem, że nic nie może błyszczeć jaśniej od nich.I wtedy przypomniałem sobie o tym miejscu, gdzie gwiazdy są jaśniejsze od Times Square.Musiałem cię tu zaciągnąć, by porównać niebo do twych oczu i miałem rację.Nawet księżyc przy tobie wymięka-wyszeptał mi do ucha, a ja dosłownie poczułam miły ścisk w żołądku.To było tak, jakby w moim brzuchu zagnieździły się miliony motyli, ale tak naprawdę była to jedynie miłość.Cholerne uczucie miłości, które napierało na mnie z każdym spojrzeniem czy gestem Leona.
Patrząc się na jego idealne usta nie mogłam dłużej wytrzymać.Wbiłam się w nie z niewyobrażalną zachłannością.Delektowałam się tym pocałunkiem i chciałam by trwał możliwie jak najdłużej.Całowanie się weszło nam już w zwyczaj, ale tutaj było inaczej.Byłam ja i on, i nic co mogłoby popsuć nam tę chwilę.Jednak wtedy przypomniałam sobie pewien dosyć istotny fakt, a raczej wiadomość i nie mogłam kontynuować tej czynności.Myśl, że chłopak jest dla mnie tak kochany dobijała mnie, bo ja nie mogłam mu powiedzieć, że byłam z nim całkowicie szczera.
-Smakujesz tak dobrze-wymruczał, muskając ostatni raz swoimi rozgrzanymi wargami moje ciało.Gdyby tylko wiedział, jak cholernie dobrze on smakuje, zapewne jadłby się na śniadanie.Szkoda, że ja nie mogłam tego robić.Potrawka z Verdasa zapewne byłaby najlepszym daniem w moim całym życiu.Cóż, jego usta musiały mi wystarczyć.I tak byłam największą szczęściara na tym świecie, że mogłam nasycać się jego widokiem każdego dnia.Hm, prawie każdego dnia, w końcu jak Leoś się nawali to można nie spotkać go przez okres bliżej nieznany.No ale zostają wtedy zdjęcia z komisariatu, choć jest tam już bardziej galeria.
Następnie wsiedliśmy znów do jego samochodu i uwierzcie - seks można było wyczuć w powietrzu!Chyba zaczęłam zachowywać się jak gimnazjalistka napalona na szkolnego przystojniaka, bo ekscytował mnie nawet sposób w jaki zmieniał biegi.Na całe szczęście dojechaliśmy do domu zanim doszłam tylko dzięki moim myślom i od razu pognałam do pokoju.Usnęłam niemalże od razu, z nadzieją, że następnego dnia cała sprawa z Bradem wyjaśni się od razu.
Jednak prawie tak szybko jak usnęłam, obudziłam się przez głośny krzyk.Przestraszona skuliłam się na łóżku, przyciskając mocno pościel.Natychmiast rozbudziłam się i wiedziałam, że nie usnę dopóki się nie uspokoję.Kiedy wydawało mi się, że wszystko ucichło i mogłam ponownie zamknąć oczy, znów dobiegł do mnie jakiś wrzask, więc przemogłam się w sobie i wygramoliłam z pościeli.I właśnie w tamtej sytuacji zrozumiałam Leona i jego kij bejsbolowy; nigdy nie wiesz kiedy będziesz musiała walnąć komuś gonga.
Cała przestraszona zeszłam ze schodów, ale nikogo tam nie było.Jedynie wyłączony telewizor i uchylone okno, które natychmiast zamknęłam, bo moi współlokatorzy nie wiedzą chyba co to znaczy ZAMARZAĆ.Myślałam, że trzęsłam się ze strachu, ale to tylko przez zimno, bo kiedy w pokoju znów było ciepło, od razu przestałam dygotać.Czyli jednak nie byłam taką strachliwą cipką, he!No okej, może dalej w środku byłam cała przestraszona, bo słyszałam jakiś hałas.Ale się nie trzęsłam, więc mam plus dziesięć do respektu, frajerzy!
Westchnęłam cicho po czym znów udałam się na piętro, mając nadzieję, że te odgłosy były spowodowane jedynie moją wyobraźnią.No bo co?Mój ojciec był chory psychicznie, to i ja mogłam słyszeć jakieś głosy!Tak, to o wiele lepsza perspektywa, niż myśl o tym, że ktoś mógł sobie chodzić po naszym domu.W dodatku mógł być uzbrojony.O mój Boże, on mógł mieć nóż i to nie ten plastikowy, którym je Leon i Federico, bo od pewnego pamiętnego poniedziałku, w którym chcieli pobawić się w hiszpańską masakrę nożem kuchennym, nie daję im do ręki prawdziwych ostrzy.
-Leon, jesteś tu?-szepnęłam, uchylając drzwi do pokoju Verdasa, czyli jedynego miejsca w tym domu, gdzie mogę być bezpieczna.
Nie usłyszałam odpowiedzi, więc pozostała mi nadzieja, że śpi smacznie w swoim łóżku.Zapaliłam światło w celu sprawdzenia tej hipotezy, ale tak szybko jak żarówka oświetliła pokój, tak szybko zaczęłam panikować.Była naprawdę późna godzina, a jego nie było w domu.No chyba, że naprawdę wkradł się tu jakiś psychopata i go porwał, i leży teraz zraniony w jakimś kącie!
Kiedy już miałam wychodzić z pomieszczenia drzwi uchyliły się, a ja nie mogłam powstrzymać krzyku.Skuliłam się natychmiast na podłodze, nie mogąc utrzymać się na nogach i opanowałam dopiero wtedy, kiedy dobiegł mnie śmiech Meksykanina i Włocha.
-Haha, patrz Feder, jestem taki boski, że laski piszczą na mój widok.
Chłopcy wprost zachodzili się ze śmiechu, kiedy ja umierałam ze strachu i żenady.
-Stary, też chciałbym wchodzić do pokoju i znajdywać w swoim łóżku dziewczyny-dodał swoje trzy grosze Pasquarelli, klepiąc mojego ukochanego po plecach.
-JESTEŚCIE NAJGORSZYMI PIZDOKLESZCZAMI NA TEJ PLANECIE!-warknęłam, starając się opanować tętno, które mogliby usłyszeć chyba w Rosji.
-Kochanie, co się stało?-zapytał w końcu Leon, widząc, że jestem naprawdę przestraszona.-Jezu, twoje serce bije tak szybko.Szczerze mówiąc to lepszy bit, niż te, które puszcza Andres-starał się rozluźnić atmosferę, ciągle trzymając ucho przy mojej klatce piersiowej.
-Usłyszałam jakieś krzyki i po prostu chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku.Ale na dole nie było nic podejrzanego, więc przyszłam do ciebie, ale nie było cię i byłam już na pograniczu szaleństwa, ale wtedy przyszliście i na początku tak mnie wystraszyliście, że chyba mam kurwa zawał.
-Możliwe, że to były nasze krzyki.Kurde, trochę głupia sprawa.Graliśmy w fifę w moim pokoju no i wiesz, jak któryś strzelił któremuś gola, to mógł rzucić czymś w przegranego, a ten miał związane oczy, więc niezbyt miał jak robić uniki.Przepraszamy, jeśli cię obudziliśmy-oznajmił Włoch, uśmiechając się lekko, co oczywiście odwzajemniłam.
Zdziwiło mnie to, że Federico przestał zachowywać się dla mnie oschle, ale po jego oczach wciąż mogłam wyczytać, że ma do mnie żal za tamtą noc.Gniewał się na mnie jeszcze, wiedziałam to i nie mogłam mieć mu tego za złe.Gdyby on zrobił jakiś wykręt Ludmile, to włożyłabym mu ten sławny kij bejsbolowy do tyłka tak głęboko, że mogłabym macać mu przez niego nerki.Wow, cóż za sadystyczna część mnie, czasem się zaskakuję.
-Nic się nie stało, ale te wasze zabawy czasem są chore-machnęłam ręką.
******
Heejka! :D
Nawet nie wiecie, jak nienawidzę siebie za to, że nie dodawałam tego tak długo!
Jednak chciałam dodać coś przed moim wyjazdem :))
Jest on jutro i jakby ktoś był w Zakopcu to dawać znak ;)
Ogółem nie lubię tego rozdziału, a męczyłam się z napisaniem go prawie miesiąc ;-;
A to wszystko przez to, że jest cały z perspektywy Violki!
VILS NIE JEST ŚMIESZNA, A JA NIE UMIEM PISAĆ ROZDZIAŁÓW BEZ IDIOTYZMÓW, ZROZUMCIE, PLIS
Och, obiecałam sobie, że w następnym muszę zrobić choć połowę z POV'S Leona albo Federa XD
Przepraszam jeszcze wszystkich, których blogi zaniedbałam :((
Odkryłam tłitera i ta życioodbierająca aplikacja mnie pochłonęła o.O
Miło byłoby zobaczyć komentarze :33
Kocham <33
Buziaki ;**
<33
środa, 13 lipca 2016
Rozdział 84~Ja nie jestem Harry Pitter, pieniędzy nie wyczaruję.
Violetta
Obserwowałam z
fascynacją wszystkie widoki, które mijaliśmy, podczas kiedy Leon był
skupiony na jeździe.Zauważyłam, że jego prowadzenie auta całkiem różni
się od sposobu, którym opanowuje motor.Z samochodem jest bardziej
spokojny, rozważny.Za to z maszyną na dwóch kołach nie jest już taki
delikatny, szaleje na niej jakby robił to pierwszy raz.Uwielbiam ten
błysk w jego oczach, kiedy z niesamowitą prędkością pokonuje kolejne
dziury w asfalcie.
-And we danced all night to the best song ever, we knew every line, now I can't remember-podśpiewywał pod nosem Verdas, a kiedy zorientował się, że go przyłapałam, zawstydzony spuścił wzrok i już chciał zmienić kanał w radiu, ale zatrzymałam jego dłoń.
-Zostaw tę piosenkę, przecież wiesz, że kocham twój śpiew.Kontynuuj-poprosiłam, ale on tylko zmarszczył uroczo nos.
-Wiesz, jeżeli pamiętasz jeszcze, jestem mężczyzną.Śpiewanie piosenek One Direction raczej nie sprawia, że wyglądam w twoich oczach na twardziela.
-Hej, Federico ma na dzwonku Katy Perry, przy nim jesteś w miarę męski-zachichotałam, na co on prychnął i chcąc czy nie chcąc, jego noga zaczęła wystukiwać rytm piosenki tego boysbandu.Było to prawie tak śmieszne jak to, kiedy znalazłam w jego telefonie listę odtwarzania z samymi kawałkami 5 Seconds of Summer.
-W miarę?Och, możesz zmierzyć moją męskość, ale weź lepiej jakąś dłuższą linijkę-odparł ze swoim dumnym uśmieszkiem, a ja tylko przewróciłam oczami, bo udało mu się wytrzymać zaledwie jakieś kilka minut bez powiedzenia zdania nie zawierającego podtekstu.
-And we danced all night to the best song ever, we knew every line, now I can't remember-podśpiewywał pod nosem Verdas, a kiedy zorientował się, że go przyłapałam, zawstydzony spuścił wzrok i już chciał zmienić kanał w radiu, ale zatrzymałam jego dłoń.
-Zostaw tę piosenkę, przecież wiesz, że kocham twój śpiew.Kontynuuj-poprosiłam, ale on tylko zmarszczył uroczo nos.
-Wiesz, jeżeli pamiętasz jeszcze, jestem mężczyzną.Śpiewanie piosenek One Direction raczej nie sprawia, że wyglądam w twoich oczach na twardziela.
-Hej, Federico ma na dzwonku Katy Perry, przy nim jesteś w miarę męski-zachichotałam, na co on prychnął i chcąc czy nie chcąc, jego noga zaczęła wystukiwać rytm piosenki tego boysbandu.Było to prawie tak śmieszne jak to, kiedy znalazłam w jego telefonie listę odtwarzania z samymi kawałkami 5 Seconds of Summer.
-W miarę?Och, możesz zmierzyć moją męskość, ale weź lepiej jakąś dłuższą linijkę-odparł ze swoim dumnym uśmieszkiem, a ja tylko przewróciłam oczami, bo udało mu się wytrzymać zaledwie jakieś kilka minut bez powiedzenia zdania nie zawierającego podtekstu.
Dalej jechaliśmy w
ciszy, a ja naprawdę niecierpliwiłam się, nie mając pojęcia w jakim
kierunku zmierzamy.Miałam tylko wielką nadzieję, że szatyn nie chciał
zrobić mi jakiejś niespodzianki, bo całkiem bym na nią nie zasługiwała, a
moje sumienie nie dałoby mi spokoju, nawet gdybym przez rok oddawała
swoje jedzenie ślepym kociakom.Może schudłabym wtedy?Hm, przy Leonie
zaczęłam naprawdę dużo jeść, ale przy nim nie można inaczej
funkcjonować.Patrząc w dół na mój brzuch lekko zmarszczyłam czoło.Nie
widziałam zbytniej różnicy w swojej figurze niż kilka miesięcy temu,
ale może oddawanie pokarmu kotom nie byłoby taką złą dietą?Albo
oddawanie go Leonowi!Od razu odwdzięczyłabym mu się wtedy za tą imprezę i
Brada.
-Kochanie,
wysiadamy-wyrwał mnie z myślenia głos chłopaka.Popatrzyłam na niego
zaskoczona i uśmiechnęłam się, co odwzajemnił puszczając mi oczko i hej,
to było strasznie słodkie.
-A gdzie tak właściwie mnie wywiozłeś?-zapytałam rozglądając się po okolicy.
Wydawało mi się, że
byłam w tym miejscu po raz pierwszy.Wokoło było dużo zieleni, pola
wydawały się nie mieć końca.W oddali widziałam chyba las, ale mogła to
być równie dobrze polana z wysokimi krzewami.Ostatnio pogorszył mi się
wzrok.Po lewej stronie za to rozciągały się pasma kilku domków i zanim
zrozumiałam co się dzieje, Leon już był na podeście jednego z
nich.Szybko do niego podbiegłam, a on owinął swoim ramieniem moją talię,
przyciągając mnie bliżej.Była to wręcz idealna pozycja do wdychania
jego perfum, które wierz lub nie, przypominały mi zapach twixa.Czy on serio jadł batona zaraz po kebabie?Nie ważne, ten słodki zapach wymieszany z jego wodą kolońską był nieziemski.
-Gdzie jesteśmy?-powtórzyłam pytanie, zatrzymując jego dłoń przed przyciśnięciem klamki.
-Pomyślałem, że nigdy
nie poznałaś całej mojej dalszej rodziny.To dom wujka, będą też moje
kuzynki, spotkałaś chyba tylko jedną.No i możliwe, że będzie też ciotka,
ale to raczej wątpliwe, ona jest pielęgniarką i zawsze kiedy przychodzę
to jest akurat w szpitalu.O Chryste Panie, a jeżeli ona tylko
przeczekuje ten czas, kiedy ich odwiedzam w jakimś schowku, bo tak
naprawdę mnie nienawidzi?Tak, to na pewno to.Od zawsze nie chciała mi
dawać słodyczy-wyszeptał mi do ucha z przerażeniem w oczach, ale
widziałam jak podświadomie nie mógł wstrzymać śmiechu.
-Kochanie, a może nie chciała zepsuć ci ząbków?
-Kurde, możliwe.Często
ją gryzłem, pewnie lubiła to-zachichotał, a ja tylko popatrzyłam na
niego zdziwiona.Mój chłopak gryzł ludzi, to jest okej, prawda?-Och, nie
martw się.Ciebie też mogę podgryźć-wymruczał mi do ucha i złapał lekko
zębami mój płatek ucha.I cholera, to było gorące.
Na całe szczęście nie
kontynuował tego ruchu, bo jeszcze zemdlałabym z podniecenia, a to
raczej nie byłoby dobre wrażenie na jego rodzinie.Oczywiście jego wujka
już kiedyś poznałam.O ile się nie mylę, było to kiedy Leon i Pasquarelli
zaginęli w Polsce.Czasami do dziś zastanawiam się jak oni to
zrobili.Zrozumiałabym, gdyby obudzili się na drugim końcu miasta, ale na
drugim końcu świata?
-Leon!-usłyszałam pisk wydobywający się z ust brunetki, która rzuciła się na zielonookiego tak szybko, jak tylko go dostrzegła.
Czy każda kobieta reaguje tak na widok Leona, czy tylko mi się wydaję?
Kiedy wreszcie wyściskał
się z dziewczyną, a trwało to dosyć długo, postanowił przedstawić mnie
szmaragdookiej.Ściskając jej rękę uśmiechnęła się do mnie, a ja mogłam
przysiąc na Boga, że każdy z rodziny Verdasa jest jakąś cholerną
pięknością.Selena - bo tak jak się okazało miała na imię, była naprawdę
ślicznotką.Miała te same dołeczki, które gościły na twarzy mojego
chłopaka i ten sam zabójczy odcień oczu.Tak samo z resztą było z jego
drugą kuzynką, która leżała na kanapie i od razu rzuciła nam się na
szyje, gdy nas zobaczyła.Arianę poznałam już wcześniej, ale nigdy nie
rozmawiałyśmy ze sobą dłużej.
-Ojciec poszedł do
toalety i zabrał ze sobą telefon, więc może to być dłuższe
posiedzenie-zachichotała kuzynka, odpowiadając gdzie jest Peter, a ja
zaczęłam się wprawiać w kompleksy, ponieważ one były takie szczuplutkie,
a Leon naprawdę wpychał we mnie mnóstwo jedzenia i kiedy stałam obok
nich, czułam się jakbym była jedną wielką kulą tłuszczu.O boże, chyba
zaczęłam przesadzać.Kiedyś napiszę o moim życiu dramat.Chociaż bardziej
pasowałaby komedia katastroficzna.
-Violu, Leon dużo
opowiadał nam o tobie.Mogłabyś nam coś zaśpiewać?Mówił, że jesteś prawie
tak dobra jak on pod prysznicem-poprosiła Sel, a ja spiorunowałam
Verdasa wzrokiem.
-Prawie?Zaraz zadzwonię do koleżanki, która jest na prawie i oskarżę cię o znieważenie-prychnęłam szczypiąc go w łokieć.
-A tak naprawdę nie mógł
skończyć ględzić o tym jak wspaniała jesteś, jak dobra, mądra, piękna i
utalentowana, i wiesz co?Chyba nasz kuzynek raz w życiu miał
rację-uśmiechnęła się Ari, a ja poczułam, że naprawdę pokocham te
dziewczyny.
Postanowiliśmy pooglądać
telewizję, akurat leciał całkiem fajny film z Leonardo DiCaprio oraz była to kolejna idealna okazja do wtulenia się w tors szatyna.Kiedy
śmialiśmy się wniebogłosy przy jednej ze scen wilka z wall street,
przysiadł się do nas wujek Leona.I to było na początku serio dziwne, bo
na ekranie migotały sceny seksu, a to był jego wujek i chyba nie tak
powinien wyglądać wieczór z rodziną ukochanego.
-A jak tam u Ernesta?Mój braciszek jest nadal pojebany czy może pojebany?-zagadał mężczyzna, kiedy reklamy przerwały nam seans.Najwidoczniej Peter był takim samym żartownisiem jak reszta tej rodziny.
-Kategorycznie
pojebany-zaśmiał się Leon, a ja zgromiłam go ponownie wzrokiem.Nie
lubiłam gdy przeklinał przy bliskich i na dodatek mówił tak o ojcu.-No
co?Taka jest prawda-wzruszył ramionami, a ja nie ciągnęłam dalej
dyskusji, bo cóż.Taka faktycznie była prawda
-A jak u
ciebie?Słyszałem, że jesteś aktorką!Hah, a ja zawsze sądziłem, że to mój
bratanek będzie grał, w końcu potrafi odstawić niezłe
przedstawienie.Słyszałaś o tym, jak udawał, że ma złamaną nogę tylko
dlatego, by dostać kule?Spryciarz używał ich jak różdżkę!Jakby nie mógł
się bawić w Harrego Pittera używając gałązki.
-Pottera, tato.
-Jakiego portfela?Nie
mam drobnych, Arianko.Ja nie jestem Harry Pitter, pieniędzy nie
wyczaruję.Skoro o magii mowa, to może wyczarujemy coś w kuchni?Albo
najlepiej wykorzystamy naszego maga, by coś upichcił-starszy Verdas
skierował się do młodszego z ich rodu.Ten z uśmiechem skinął głową i
ruszył do kuchni.To było naprawdę dziwne, bo on tak po prostu się
zgodził.Od razu zaoferowałam, że mu pomogę i podreptałam za nim.Przez
chwilkę patrzyłam zszokowana na niego i naprawdę nie mogłam wydusić
słowa.Kiedy zauważył, że jestem całkowicie zatkana, uniósł brwi i jakby
nigdy nic zapytał o co chodzi.
-Ja po prostu chyba
pierwszy raz widziałam, jak ktoś poprosił cię o gotowanie, a ty bez
żadnego komentarza czy odzywki typu 'odpłacisz mi to w naturze' ruszyłeś
tyłek i zrobiłeś to-wydukałam, nie mogąc wyjść z podziwu.On tylko
zaśmiał się i przyciągnął nie do siebie.
-Wolałbym aby ktoś inny
niż mój wujek, spłacał mi długi jedzeniowe w naturze-wyszeptał
sugestywnie, błądząc dłonią w moich włosach.
-Na przykład Feder?Bo to do niego tak krzyknąłeś ostatnim razem-zachichotałam, drocząc się.
-Miałem na myśli kogoś
innego-bezczelnie wlepił gały w mój dekolt-ale wiem, że chętnie
oglądałabyś mnie i jakiegoś chłopaka, robiących to na blacie kuchennym.
-Robiących co?-zapytałam głupio.
-Robiących kisiel,
oczywiście.A o czym myślałaś, zboczuszku?-zapytał, a moje poliki jak na
zawołanie zaczerwieniły się, bo cholera, myśl o Verdasie ocierającym się
o innego faceta sprawiła, że podnieciłam się, choć było to piekielnie
chore.
Violetto, zatrzymaj swe dzikie żądze i uspokój wyobraźnię.
Na całe szczęście Leon
odpuścił temat, mimo że w myślach na pewno cieszył się z mojego
zakłopotania w tamtym momencie.Podczas gdy wyciągał z szafki miskę,
poczułam jak moja tylna kieszeń wibruję i chociaż mój chłopak uznał, że
noszę w spodniach wibrator, to muszę go zawieść.Był to tylko
telefon.Odblokowałam go, spoglądając ulotnie na tapetę telefonu i
weszłam w nową wiadomość.
Od : Brad
Kiedy powtórzymy noc, koteczku?
O kurwa.
******
Heejka kochani! :D
Dzisiaj jest środa, racja?
Czy tylko ja kompletnie straciłam poczucie czasu przez wakacje? :'D
Ten rozdział był gotowy już w poniedziałek, a ja naprawdę nie wiem dlaczego dodaję go dopiero dziś!
Niektórych rzeczy nie zrozumiemy nigdy. XDXD
Chyba jeszcze tego nie robiłam (a jeżeli zrobiłam to poudawajmy, że nie), więc życzę wszystkim wspaniałych wyjazdów, podróży i aby to były najlepsze wakacje w naszym życiu ^^
Dziękuję za wszystkie wasze komentarze aniołki i życzenia urodzinowe :33
Kocham <33
Buziaki ;**
<33
******
Heejka kochani! :D
Dzisiaj jest środa, racja?
Czy tylko ja kompletnie straciłam poczucie czasu przez wakacje? :'D
Ten rozdział był gotowy już w poniedziałek, a ja naprawdę nie wiem dlaczego dodaję go dopiero dziś!
Niektórych rzeczy nie zrozumiemy nigdy. XDXD
Chyba jeszcze tego nie robiłam (a jeżeli zrobiłam to poudawajmy, że nie), więc życzę wszystkim wspaniałych wyjazdów, podróży i aby to były najlepsze wakacje w naszym życiu ^^
Dziękuję za wszystkie wasze komentarze aniołki i życzenia urodzinowe :33
Kocham <33
Buziaki ;**
<33
poniedziałek, 4 lipca 2016
Rozdział 83~Wydalanie żarcia w całości
Violetta
Leon i Federico postanowili wyjść na miasto zjeść kebsa.Było to dla mnie dosyć wygodne, mogłam posiedzieć samotnie na kanapie i zacząć myśleć, bo ostatnio coraz rzadziej to robiłam.A może zbyt dużo myślałam?Tak, to może być to.Za bardzo kombinowałam, mogłam po prostu powiedzieć prawdę.Teraz potrzebowałam wygadać się, ktoś musiał powiedzieć mi, że kłamstwa nie wyjdą na jaw i wszystko będzie dobrze.Może gdyby mama była przy mnie, powiedziałaby mi co mam zrobić, ale to nie może się zdarzyć.Mamy nie ma i nigdy jej już nie będzie, chociażbym błagała na kolanach, to się nie zdarzy.Jednak mam jeszcze ciotkę.Może to do niej powinnam zwrócić się o radę?Nie, jeszcze dowiedziałby się Gregorio, a od niego, do Leona moje kłamstwa przeszłyby szybciej niż mój ojciec dochodzi.Właśnie, mój ojciec - on też odpada.W końcu to najlepszy przyjaciel ojca mojego chłopaka, którego właśnie okłamuję.Istnieje jeszcze Ludmiła i to właśnie do niej postanowiłam ruszyć.I tak byłam zmuszona do rozwiązania tej sytuacji, w końcu musiałyśmy wytłumaczyć tego sms'a w którym kazała mi spierdalać.Miałam nadzieję, że napisała to tylko przez jej burzliwy temperament.
Założyłam na stopy szare szpilki i skierowałam się do domu blondynki.Na dworze nie było zbyt ciepło, a ja nie wzięłam żadnej kurtki.Kilka razy prawie zabiłam się, przez bieganie na tych obcasach, po prostu bardzo chciałam już znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu, więc bardzo ucieszyłam się, kiedy na horyzoncie ukazały się drzwi z nazwiskiem Ferro.Ona jednak nie ucieszyła się na mój widok tak bardzo jak ja.
-Co tutaj robisz?Czyżby moja wiadomość nie doszła?-warknęła, mierząc mnie wzrokiem.
-Dotarła i właśnie dlatego przyszłam.Chcę porozmawiać.Mogę wejść?
Blondynka skinęła niechętnie głową i szerzej uchyliła drzwi.Bez słowa ruszyła do swojego pokoju, więc uznałam, że mam zrobić to samo.Kiedy znalazłyśmy się w pomieszczeniu usiadłyśmy na jej łóżku i chwilę patrzyłyśmy na siebie.Ludmiła jak zwykle wyglądała idealnie.Jej złociste loki opadały równo na jej klatkę piersiową, która podnosiła się szybko, poprzez jej nieregularny oddech, prawdopodobnie zdenerwowany moimi odwiedzinami.
-Dlaczego okłamałaś Leona?-zaczęła od razu, a ja na chwilkę zamarłam.
Skąd ona wie, że go okłamałam?Nikomu tego nie mówiłam, nikt nie miał prawa tego wiedzieć.
-Ale, jak się tego dowiedziałaś?-wyjąkałam, a mój głos powoli się załamywał.
-No przecież Leon powiedział mi, że ten cały Woody nie jest gejem!Na dodatek przytulał cię jakiś Brad?Na jego oczach?To było podłe!
A więc jej chodziło o to kłamstwo.To dobrze, bardzo dobrze.Nikt nie może się dowiedzieć, że Brad jest napalonym na mnie singlem.
-Kochana, wiem, że źle zrobiłam, ale dlaczego się tak na mnie wściekłaś?Przecież jesteś moją przyjaciółką, a od razu na mnie naskoczyłaś, nawet nie rozmawiając.I z tym spierdalaniem?Nic ci nie zrobiłam-podniosłam ręce w geście obronnym.
-Ale nienawidzę gdy ktoś okłamuje moich przyjaciół.
-Ja jestem twoją przyjaciółką.
-Przyjaciółką, która skrzywdziła mojego przyjaciela-wysyczała.
Ludzie, ja się pytam!Czy każdy nawpierdalał się jakiś lodów, że mają taki chłodny ton głosu?Była jakaś promocja na big milka, a nikt mnie nie poinformował?Pazerne skurczysynki.
-Ludmiła, proszę.To co zrobiłam jest sprawą między mną, a Leonem i już wszystko sobie wytłumaczyliśmy.Nie chcę żeby moje związkowe problemy nas poróżniły, bo cię kocham i to nie powinno mieć wpływu na naszą relację.
-Boże, zaczynasz gadać jak lesbijka-zaśmiała się Ferro, ale po chwili opanowała się i znów popatrzyła na mnie srogo.-Violetta, czy nie zrobiłaś nic co mogłoby zranić Verdasa?Powiedz mi prosto w oczy, że nigdy nie skrzywdziłabyś go celowo-poprosiła, a ja natychmiast to zrobiłam.
Chociaż panowała między nami lekko napięta sytuacja, mogłam w miarę normalnie porozmawiać z dziewczyną.Cóż, najwidoczniej złość przyszła jej tak szybko jak przeszła.Choć jedno nadal mnie zastanawiało; dlaczego była na mnie tak wkurzona?Faktycznie, Leon miał do tego prawo, ale ona?
Postanowiłam nie zamęczać się tym pytaniem i nacieszyć się rozejmem z blondynką, który przyszedł łatwiej niż myślałam.
Leon
-Ej stary, jakbyś miał wybierać, wolałbyś raz w miesiącu uprawiać seks z super laską, czy mieć dożywotni zapas kebsów?-zapytałem przyjaciela, siedząc w jednej z tureckich knajpek.
Razem z Federico uwielbiamy w nich przesiadywać, kucharze mówią z takim śmiesznym akcentem i można ich przedrzeźniać, albo posługiwać się jakimś nieistniejącym językiem udając, że to hiszpański i patrzeć na ich zmieszanie.Przy okazji cała ta sytuacja jest śmieszna - Meksykanin i Włoch jedzą w tureckiej knajpce w Argentynie, nie posługując się żadnym z języków tych narodowości.
-Cholera, nie zadawaj takich trudnych pytań!Ale jakbym musiał...Ech, walić seks, od czego jest ręka?Kebaby życiem!Właśnie, zjadłbym jeszcze jednego.
-Myślę, że gdyby Marvel się tobą zainteresował, zostałbyś człowiekiem kebabem.Wiesz co byłoby twoją super mocą?-pokręcił przecząco głową.-Wydalanie żarcia w całości.
-Zwalczyłbym tym głód na świecie-zaśmiał się, po czym ruszyliśmy zamówić kolejną dawkę mięsa schowanego w bułce.
Albo mi się wydaję, albo te wszystkie restauracje nie zbankrutowały tylko dzięki nam i naszemu niezwykłemu metabolizmowi.
-Hej, a może nasza kolejna piosenka będzie o prawdziwej miłości?
-A to teraźniejsze piosenki były o nieprawdziwej miłości?-zdziwił się Włoch, ponownie zajmując nasze miejsca, w oczekiwaniu na jedzenie.
-Niby były, ale mi chodzi o tę miłość na całe życie, pomiędzy człowiekiem a mięsem.
-Leon, ty masz już jedną miłość i naprawdę nie rozumiem dlaczego tak łatwo jej uwierzyłeś.Laska nie przychodzi całą noc do domu, jak już przyjeżdża to przytula się z jakimś typem i kłamie na temat orientacji kolegi.Nie wiem jak dla ciebie, ale dla mnie to podejrzane-odparł Federico, składając chusteczkę na coś, co miało kształtem przypominać łabędzia.Ale nie przypominało.Nawet meduzy to nie przypominało.Chyba, że meduzę, którą potrąciła hulajnoga.Te hulajnogi w dzisiejszych czasach są nieprzewidywalne.
-Nie chcę się z nią kłócić.Wierzę jej...Chyba.Nieważne, ufam jej i ją kocham, a to powinno wystarczyć, prawda?
Przyjaciel chciał odpowiedzieć, ale zatrzymały go wędrujące do nas potrawy, więc zamknął się i tak zatracił w jedzeniu, że zapomniał o kontynuacji wypowiedzi.
Kiedy byliśmy już kompletnie zapełnieni (choć jest to praktycznie niemożliwe, bo zawsze znajdziemy miejsce na szamkę) postanowiliśmy wrócić do domu i poćwiczyć piosenki.Przynajmniej taki mieliśmy zamiar, bo i tak kiedy przekroczyliśmy próg salonu, skończyło się na oglądaniu seriali.W środku odcinka do domu przyszła również Viola, mówiąc, że wróciła od Ludmiły.Czułem te niekomfortową sytuację, która narastała z każdą sekundą, kiedy siedziała pomiędzy mną, a Włochem.W końcu nie wytrzymałem i wręcz wydarłem szatynkę z domu, mówiąc Federowi by oglądał odcinek do końca i nagrał mi scenę seksu, albo śmierci jeżeli taka by się trafiła.Niektórych momentów nie można przegapić.
-Leon, gdzie idziemy?-zapytała ściskając kurczowo moją rękę.Spojrzałem na niebo i uznałem, że to nie jest odpowiednia pogoda na piknik, więc nie odpowiadając dziewczynie zaprowadziłem ją do mojego czarnego BMW i niczym gentleman otworzyłem jej drzwi.Sam usiadłem na miejscu kierowcy i odpaliłem silnik.
-Ale mnie nie zawieziesz do lasu i nie zostawisz, co nie?-zapytała, na co ja tylko uśmiechnąłem się tajemniczo, a ona przewróciła oczami.Dalszą drogę pokonaliśmy w ciszy.
******
Heejka! :D
Oto przed wami rozdział, w którym nie dzieje się kompletnie nic, hehehe
Tak oto zmarnowaliście jakieś 5-15 minut swojego życia na przeczytanie tych kilku zdań osiemdziesiątki trójki ;) Ze zwrotami czasu kierujcie swe petycje do Jezusa, ja już nie przyjmuję :'D
Przy okazji kochani mam zamiar napisać nową historię.
To jeszcze nie jest nic pewnego, mam sam zarys ;p
Oczywiście paring główny : leonetta <3
Bardzo przepraszam wszystkich u których jestem spóźniona z komentowaniem!
Zabieg przeszedł dobrze, dzień po nim miałam urodziny, które przebiegły w miłej atmosferze, no i co tu więcej napisać...Do zobaczenia?
Kocham <33
Buziaki :**
<33
czwartek, 23 czerwca 2016
Rozdział 82~Nie zasługuję na niego.
Violetta
Obudził mnie nagły
huk.Zdezorientowana zaczęłam nerwowo rozglądać się po pokoju, ale w
końcu zdałam sobie sprawę, że to ja wywołałam ten hałas, spadając z
łóżka.Rozmasowałam obolały tyłek i podniosłam się z powrotem do
łóżka.Chciałam ruszyć do kuchni, ale ból głowy całkowicie mnie
sparaliżował.Przez chwilę pomyślałam, że mogło się to stać przez ten
upadek, ale dotarło do mnie, że to tylko zwykły kac.Nie pamiętałam jak
znalazłam się w domu, a co dopiero w pokoju Leona, ale miałam szczerą
nadzieję, że nie widział mnie w tym stanie.Odór alkoholu, włosy i
sukienka całe w wymiocinach.Nie dziwiłam się, że nie obudziłam się
obok niego, sama bym ze sobą nie wytrzymała w jednym pomieszczeniu.Po
prostu śmierdziałam!
Kiedy jakoś doczłapałam
do łazienki, postanowiłam się orzeźwić.Tak, prysznic był mi bardzo
potrzebny.Nie tylko po to by można było usiedzieć ze mną w pokoju bez
wstrzymywania oddechu, na dodatek pomógł mi wytrzeźwieć do
końca.Naprawdę nienawidziłam kiedy budziłam się nie pamiętając nic z
poprzedniej nocy, a tak właśnie było teraz.Mocna głowa na pewno nie była
moim atrybutem.
Dlaczego ja tyle piłam?
Ach, tak.Coś mi się pojebało we łbie.
Po opuszczeniu
zaparowanego pomieszczenia poczułam się jak nowa.Niestety, ale woda nie
dała rady zmyć bólu głowy, więc postanowiłam odpocząć.Leżąc w łóżku
zaczęłam zastanawiać się gdzie podziali się Leon i Fede, przecież była
już godzina bodajże 13.O tej porze znając tych leni, powinni jeszcze
spać.Zaniepokojona postanowiłam zadzwonić do Leosia, ale odblokowując
telefon zamarłam na kilka sekund.24 nieodebrane połączenia, 56 sms'ów.Violka, co ty odpierniczyłaś?
W pierwszej kolejności
sprawdziłam wiadomości.Większość była od Leona, tylko kilka było od
innych znajomych.Zaczęło się niewinnie, pytał się gdzie jestem, o
której wrócę.Czytając dalej byłam coraz bardziej zła na siebie, a on sądząc po treści sms'ów
coraz bardziej zdenerwowany na mnie.Tekst pojawiał się w odległości
kilku, czasami kilkunastu minut.W pewnej chwili Verdas zaczął używać
niecenzuralnych słów.Przeraziło mnie to, że ostatnie wiadomości były
wysłane o 5 rano, co znaczyło, że jeszcze o tej godzinie nie było mnie w
domu.Jejku, jak on się o mnie martwił.Kochany.Kiedy skończyłam
czytać wiadomości od mojego chłopaka weszłam w wiadomości od
Ludmiły.Zaczęło się prawie tak samo jak u Leona, czyli 'Gdzie ty do cholery jesteś?!', ale ostatnie zdania, które przeczytałam wprawiły mnie w szok.
-Co ty sobie kurwa
wyobrażasz?Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką, ale to co zrobiłaś
było podłe!Jak mnie zobaczysz na ulicy lepiej spierdalaj-przeczytałam na
głos i powtórzyłam kilka razy, by być w stanie zrozumieć treść, ale nic
nie mogłam z tego pojąć.
Czy zrobiłam coś Ludmile?
To pytanie rozbrzmiewało
w mojej głowie przez kilka minut, ale nie byłam w stanie znaleźć
odpowiedzi.Nie pamiętałam kompletnie nic z wczorajszej imprezy, więc
postanowiłam jak najszybciej zadzwonić do blondynki, by wyjaśnić to
wszystko.Nie wiem czy nie słyszała dzwonka, czy po prostu nie miała
ochoty ze mną rozmawiać, tak czy siak nie odbierała.Pomyślałam więc, że
skoro nie dowiem się tego od niej, może Leon mi to wytłumaczy.Nie miałam
pojęcia kiedy miał zamiar wrócić do domu, więc po prostu wybrałam jego
numer i przystawiłam komórkę do ucha.Odebrał po kilku sygnałach.
~Cześć Leoś, gdzie jesteś?Chciałabym porozmawiać~
~Przepraszam bardzo, ty pytasz się mnie gdzie jestem?Wczoraj jakoś nie byłaś zbyt chętna, by odpowiedzieć mi na to samo pytanie~
O boże, czy on się
obraził, bo poszłam na imprezę bez jego wiedzy?Ten jego ton głosu...Tak
cholernie lodowaty, jakby nigdy nie wiedział co to ciepło.
~Och, porozmawiamy w domu, dobrze?~
Zapytałam, ale nie
dostałam odpowiedzi.Rozłączył się.Uznał, że nie potrzebuję odpowiedzi
czy co?Miał zamiar przyjść, nie przyjść, czy strzelić focha, jak mój
ojciec, kiedy nie chciałam pomóc mu z kupnem gumek?I to nie tych do
żucia, if you know what I mean.
Postanowiłam zrobić sobie kanapkę i czekać na możliwe przyjście Verdasa.W międzyczasie włączyłam w telewizji jakiś durny reportaż, na który nawet nie zwróciłam uwagi.Nie mogłam przestać rozmyślać o tym co zrobiłam na imprezie, że tak uraziłam blondynkę i Leona.Czułam się źle przez tą całą sytuację.Nigdy nie lubiłam, kiedy ktoś czuł się skrzywdzony przeze mnie, a zwałaszcza jeśli nawet nie wiem co zrobiłam nie tak.
W końcu drzwi wejściowe otworzyły się z trzaskiem, przez co moja głowa zapulsowała.Natychmiast zerwałam się z kanapy i potruchtałam do przedpokoju, gdzie pokazał mi się mój chłopak.Na jego twarzy nie malował się ten onieśmielający uśmiech, którym wypełniał całe pomieszczenie, a oczy mierzyły mnie, jakbym była celem do zlikwidowania.
-Hej.Leon, ja nie wiem co powiedzieć.Wiem, że nie powinnam znikać na całą noc nic ci nie mówiąc, ale pokłóciliśmy się troszkę i naprawdę musiałam odetchnąć.Nie chciałam, ale znajomi z planu wyciągnęli mnie siłą, nawet nie myślałam, by zostawać tam na noc-tłumaczyłam, mając nadzieję, że zielonooki zaraz po tym przytuli mnie i zaczniemy się dziko obmacywać.
-Ja też nie wiem co powiedzieć.Ja nawet nie byłbym zły o to, że tak po prostu wyszłaś i nie wróciłaś, ale to co mi mówiłaś?Dlaczego kłamałaś?Dokładnie widziałem, jak Woody zabawiał się z jakąś dziewczyną-stwierdził, trzymając się na dystans, a mi nagle stanęła gulka w gardle.
Faktycznie kłamałam, dobrze wiedziałam, że chłopak nie jest gejem, ale nie mogłam wtedy znaleźć innego wytłumaczenia.Wymyśliłam to szybko i z tą samą prędkością powiedziałam to, nawet nie myśląc o tym, że nie powinnam ukrywać przed nim prawdy.Bałam się, że będzie zły, za tego całego delfinka.Boże, byłam taka głupia.Jakbym nie mogła mu po prostu powiedzieć, że nigdy nie byłam i nie będę zainteresowana Woodym, który troszkę się do mnie przyczepił.
-Przepraszam, już nigdy cię nie okłamię.Przysięgam.Nie wiem po co to powiedziałam, uwierz mi.
-Skoro postanowiłaś mówić prawdę, powiedz mi tylko jedno.Kim kurwa jest Brad?!Dlaczego go przytulałaś?!Co miało znaczyć, że on przynajmniej cię zrozumiał?!
-Nie wiem...
-Odpowiedz mi, kurwa!-krzyknął, a ja naprawdę się przestraszyłam.
Przestraszyłam się oczywiście nie o to, że Verdas jest mi wstanie coś zrobić, nigdy by tego nie zrobił.Przeraziło mnie to, że kolejny raz nie potrafiłam się wybronić z jego oskarżeń.Co miałam mu odpowiedzieć?Brad to mój seksowny kolega i tak właściwie to z nim piłam przez pierwsze pół imprezy, które w miarę pamiętam, a reszty nie wiem, bo zbytnio się schlałam.Nie dzięki, nie chcę by chłopak, którego kocham, mnie znienawidził.
Myśl Violetta, myśl!
Musisz coś odpowiedzieć.
Obiecałaś mówić prawdę.
Nie możesz go kolejny raz okłamać!
-To kolega, narzeczony dziewczyny, która zaprosiła mnie na tą imprezę.Powiedziałam, że mnie zrozumiał, bo sam pokłócił się na tej imprezie ze swoją ukochaną o jednego faceta i jakoś tak dosłownie chwilkę rozmawialiśmy.
-Dlaczego pocałował cię w policzek?
-Och, on jest bardzo przyjacielski.Z każdym tak robi.
-Nie kłamiesz?-zapytał, unosząc brwi.
-Nie kłamię-odparłam i poczułam się jak zwykła suka.
Prawda była taka, że wszystko zmyśliłam.Brad był singlem i to on najbardziej z wszystkich znajomych nakłaniał mnie bym poszła na tę imprezę.W dodatku nie mam pojęcia co miałam na myśli, mówiąc, że mnie zrozumiał.
-Czy teraz wszystko jest między nami dobrze?-zapytałam, będąc gotową na uścisk.
-Tak, chyba tak-powiedział niezbyt przekonany, ale odwzajemnił mój uścisk, a ja wręcz słyszałam jak moje sumienie wyzywa mnie od najgorszych.Kiedy cmoknął moje usta, chciałam wykrzyknąć, że powinien na mnie nawrzeszczeć, że jestem szmatą, która kłamie prosto w oczy, ale nie mogłam.On smakował zbyt dobrze, nie wytrzymałabym znowu usłyszeć jego przepełnionego gniewem i rozczarowaniem głosu.A w pełni na to zasługiwałam.
Kiedy do naszego pocałunku wkradł się język, którym tak doskonale posługiwał się Verdas, nagle chłopak odsunął się, wprawiając mnie w oszołomienie.
-Przepraszam, ja chyba po prostu muszę ochłonąć, dobrze?-zapytałam, a ja smutno pokiwałam głową.
Kiedy Leon był w swoim pokoju, a ja wróciłam do oglądania programu kucharskiego (bo nigdy nie jest za późno, aby dowiedzieć się jak zrobić pieprzonego kurczaka) do domu przyszedł Federico.Nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem, a od razu skierował się do pokoju Verdasa.Troszkę zezłościłam się, bo kucharz właśnie pokazywał doprawiać drób, ale po prostu musiałam ściszyć telewizor i podsłuchać ich rozmowę.
-Jak to się z nią pogodziłeś?!-dobiegł mnie wrzask Pasquarelliego.
Dzięki przyjacielu, jak Włosi będą grać na euro, to mam nadzieję, że dostaną wpierdol.
-Och, nie wiem.Wytłumaczyła mi wszystko i nie potrafię jej nie uwierzyć.Z resztą opowiem ci to wszystko za chwilę, może pójdziemy na miasto?Opierdzieliłbym kebsa.
-Hah, czy ta złość sprawiła, że chcesz załagodzić żądze w mięsie?
-Hej, ty się nie wyśmiewaj z mięsa!Nie wiem jak Camila mogła być wegetarianką...-zastanowił się Leon.
-Ja nie wiem jaką bajkę musiała ci wcisnąć Castillo.
A ja nie wiem jak mogłam uważać, że się przyjaźnimy, Federico.Żebyś się nie osrał tym kebabem, czasami.
Ech, zresztą nawet jak chciałam złościć się na Włocha, to nie mogłam.Wcisnęłam Leonowi całkiem zgrabną historyjkę i mam nadzieję, że nie będzie próbował dowodzić jej prawdziwości.To ja byłam tą złą, nie chłopak, który próbował pomóc Verdasowi.
-Fede, ale ona naprawdę miała skruchę w oczach-próbował bronić mnie zielonooki.Nie zasługuję na niego.
-A ja mam w oczach zajebistość, ale i tak nikt nie chciał bym zagrał w hobbicie.
-Dobra, chodź już ten obiad, jestem serio głodny.
******
Heeejka kochani :D
Tak, wiem.Nie było mnie długo.
W tych tygodniach miałam naprawdę dużo latania po lekarzach!
Mam nadzieję, że zrozumiecie, na dodatek dowiedziałam się, że będę miała zabieg chirurgiczny.
Nie chciałam nic wtedy pisać, bo wiedziałam, że nie wyszło by z tego nic dobrego ;-;
Na dodatek komentarze spadły, ale zrozumiałam coś ważnego.
Nie chcę pisać dla samych komentarzy, chcę aby to wam się podobało naprawdę :))
Postaram się znów dodawać w miarę systematycznie :'3
Życzę wspaniałych wakacji! :D
Bawcie się na nich, jak nigdy wcześniej ;**
Kocham <3
Buziaki ;**
<33
niedziela, 5 czerwca 2016
Rozdział 81~Samsunga całego w kutasach.
Leon
Słońce powoli rozpoczęło swą wędrówkę na niebie, rażąc tym samym moje oczy.Przespałem w nocy chyba tylko godzinę, a gdy się obudziłem od razu sprawdziłem pokój Violetty.Nie było jej pomimo tego, że na zegarku wybiła 5 rano.Włączyłem natychmiast telefon, mając nadzieję na jakiś znak, ale rozczarowałem się.Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń.Postanowiłem zachować spokój na tak długo, jak tylko mogłem.Poszedłem do łazienki w celu przemycia twarzy lodowatą wodą, dała mi przynajmniej chwilowe poczucie ukojenia.Zamknąłem oczy, wziąłem głęboki oddech i pozwoliłem kropelkom wody spływać powoli po moich powiekach.Błogi stan niestety szybko minął, by zrobić miejsce ponownym nerwom.Wycierając twarz w szorstki ręcznik usłyszałem szmery dochodzące z wnętrza.Nie zastanawiając się wiele ruszyłem w kierunku przedpokoju.Tam natknąłem się na Rockiego czatującego przy drzwiach, które szybko otworzyłem.Radość, spokój, oburzenie, wściekłość, troska, obrzydzenie, miłość, zawiedzenie.Sam nie wiedziałem do końca co czułem w tamtym momencie, ale widok Violetty w tym stanie wywołał u mnie na pewno wielki szok.
Moja ukochana wysiadała właśnie z taksówki, choć lepszym określeniem byłoby wyczołgała się.Pierwszy raz widziałem ją tak pijaną, albo przynajmniej pierwszy raz, kiedy ja byłem całkowicie trzeźwy.Jej włosy były całkowicie rozczochrane, miała chyba tuzin kołtunów, które opadały na jej odkryte plecy.Sukienka całkowicie je odsłaniała, zresztą odkrywała nie tylko plecy, a również jej czarny biustonosz, ponieważ całkowicie zsunęła się z jej szczupłych ramion.Mógłbym powiedzieć, że wyglądała całkiem sexy, pomijając fakt, że na tkaninie chyba znajdowały się jej wymioty.
Już zrobiłem krok w przód, aby pomóc tej pijaczce doczłapać do domu, ale szybko wycofałem się za drzwi.Poczułem jak moje serce zaczęło bić mocniej, a ciśnienie gwałtownie podskoczyło.
Jakiś facet uprzedził mnie w pomocy i podparł moją dziewczynę tak, by mogła stanąć o własnych nogach.Z pojazdu wysiadła również trojka innych ludzi, z których kojarzyłem tylko Woody'ego obściskującego się z jakąś dziewczyną.Co do kurwy nędzy on tam robił?Jednak on nie zmartwił mnie tak bardzo, jak chłopak, który asystował szatynce.Mojej szatynce.
Odprowadzili ją pod drzwi, mogłem wtedy dojrzeć, że wszyscy byli mocno odurzeni.Na pożegnanie każdy ją przytulił, a jeden jakże przyjacielski kolega postanowił podarować jej całusa w policzek, a jego objęcie było o wiele zbyt silne i bliskie.
Czyż to nie było wspaniałomyślne z jego strony?Chyba nie sądził wtedy, że za oknem czaję się ja i od tamtej chwili czyhałem na jego życie.
Wreszcie szanowna grupka odjechała tą sama taksówką, którą zaszczycili moją posesję swą obecnością, a Violetta chwiejnym krokiem doszła do domu.Już po przekroczeniu progu uderzył mnie odór alkoholu.Nie to, że nie lubiłem tego zapachu, ale w tamtym momencie wszystko o czym myślałem wywierało na mnie negatywne odczucia.Sam najchętniej wprowadziłbym do krwi odrobinę alkoholu, najwyżej kilka puszek, nie więcej niż tyle, ile mają na stanie w sklepie.
-Brawo, udało ci się dotrzeć do salonu, jestem dumny.Może powinienem cię nagrodzić?-parsknąłem śmiechem, a ona popatrzyła na mnie jak na ducha.-Nie gap się na mnie.Nie spodziewałaś się mnie tu?W moim domu?
-Leoś, kotku...-wymamrotała pod nosem, kładąc dłoń na moim policzku, ale w miarę szybko ją odepchnąłem.
-Castillo, naprawdę mówisz do mnie kotku?Boże, sądziłem, że masz w sobie więcej wyczucia.A ty?Przychodzisz, mówisz do mnie Leoś i pewnie sądzisz, że nic nie widziałem.Mylisz się-wysyczałem, niemal plując w jej stronę jadem.-Może uważasz, że siądziemy teraz na dywanie i porozmawiamy o twojej imprezie?No, opowiedz mi.Dlaczego do cholery nie powiedziałaś mi nic o tym, że wychodzisz?!Nie dawałaś znaku życia!Tak po prostu zamelanżowałaś, postanawiając nic mi o tym nie wspominać!Pozwolisz, że przypomnę ci o małym szczególe, jestem twoim chłopakiem i cholernie cię kocham, a ty mnie olałaś.
-Chciałam wyluzować-wyjąkała dziewczyna, unikając mojego wzroku.-Tak na mnie nakrzyczałeś, byłeś zły o Woody'ego...Przecież mam prawo do imprezy.
Osiemnastolatka postanowiła opuścić pomieszczenia, ale już po kilku krokach zaliczyła glebę i w dodatku zaczęła wymiotować.Kiedy torsje minęły podniosła dumnie głowę, tak, że mogłem doskonale dostrzec jej włosy w rzygowinach.
-Jutro porozmawiamy, dzisiaj nie mam na to ochoty-oznajmiła i spoczęła nie ruszając się z miejsca.Orzyganego miejsca.
-Violetta, co ty odpierdalasz?!Czy ty wiesz co mówisz?!Chcę usłyszeć od ciebie dlaczego nie poinformowałaś mnie o tym gdzie idziesz!Kim był ten facet z którym się przytulałaś!
-To był Brad i on przynajmniej mnie zrozumiał.On nie robiłby mi wyrzutów zazdrości, tak jak ty teraz.Raz mi się zdarzyło wyjść na miasto, odrobinkę się napić, a ty się wściekasz.I wiesz co?On powiedział, że on nawet by się nie zezłościł, o tę całą sprawę z delfinkiem-wzruszyła ramionami, a ja poczułem jak skala mojego wkurwienia właśnie pobijała swój rekord.
-Idź już-warknąłem tylko, a ona postanowiła odpuścić i udając wielce obrażoną ruszyła do mojego pokoju.Nie miałem zbytnio ochoty dołączać do niej, w ogóle nie miałem ochoty na nic.
Nikt nigdy nie zdenerwował mnie tak bardzo jak ona.Może zdenerwował to złe słowo.Ona mnie zraniła.Tak naprawdę to była nasza pierwsza prawdziwa kłótnia.
On przynajmniej mnie zrozumiał.
Co ona chciała przekazać mi tym zdaniem?Zrobiła mi to na złość?Chciała po prostu mnie wkurzyć, czy naprawdę tak myślała?W każdym razie nie zmienia to faktu, że okłamała mnie mówiąc, że Woody jest gejem.Chyba, że nagle postanowił akurat w ten wieczór zabawić się z kobietą?Marne szanse.Może wymyśliła to szybko, bo nie chciała żebym o coś ją podejrzewał?Tylko o co mógłbym ją podejrzewać?Boże, czy ona mogłaby mnie zdradzić?Nie, ona mnie kocha.Właśnie przed chwilą pokazała jak bardzo mnie kocha...Na dodatek zgrywa wielce oburzoną.To ja powinienem być wielce oburzony, nie ona.
Nie mogłem poskładać myśli w kupę, ani wysiedzieć choćby sekundy dłużej wiedząc, że księżniczka spała w moim łóżku.Naszym łóżku.Musiałem z kimś porozmawiać, a jedynym sensownym człowiekiem wydawał się mój przyjaciel.
Federico
Ze snu wybudził mnie dzwonek telefonu.Dobrze, że nie było w pobliżu Leona, bo znów by mnie wyśmiał za tę melodię.Katy Perry jest sexy, okej?Brałbym ją jak Reksio szynkę.-Federico, co ty kurwa masz na dzwonku i dlaczego dzwoni to tak wcześnie?-warknęła Ludmiła podnosząc głowę spod poduszki i naciągając na ciało pościel.I tak ją zaraz zrzucę.
Nie zawracając głowy uwagą Ferro przystawiłem samsunga do ucha.Samsunga całego w kutasach, raz Verdas postanowił pobawić się w Picasso...Od tamtej chwili czasami nazywam go Kutasso.
~Elo wariacie!Nie za wcześnie?~
~Ach, tak.Przepraszam, zadzwonię później~
~Czekaj, Leon!Nawet się nie wydurniaj!Mów o co chodzi~
~Możemy się spotkać?~
Spojrzałem na zegarek i nie przejmując się prawie szóstą rano natychmiastowo się zgodziłem.Leon nie często był na nogach o tej porze, więc wiedziałem, że to nie będzie zwykłe spotkanie.Od razu poszedłem do łazienki nieco się ogarnąć i odświeżyć.Zrobiłem to naprawdę szybko.Kiedy wyszedłem z toalety spotkałem się z zaskoczonym wzrokiem mojej dziewczyny.
-Już mnie zostawiasz?-zapytała przyciągając mnie do siebie w taki sposób, że wylądowałem pomiędzy jej udami.
-Przepraszam, z Leonem jest nie najlepiej, chyba chodzi o Violettę.Poprosił mnie bym się z nim spotkał w tej knajpce gdzie ostatnio jedliśmy jajecznicę.
-No tak, będziesz go pocieszać i jeść, a ja będę z pustą lodówką.Idę z tobą, nie przegapię takiej okazji-oświadczyła Ferro wstając z łóżka.Już chciałem zaprotestować, ale ona szybko mnie uciszyła.-On jest też moim przyjacielem, muszę go wspierać.Daj mi pięć minut i idziemy, muszę tylko zrobić siusiu.
Tak jak mówiła poszła do toalety, ale zajęło jej to kilka minut więcej i w magiczny sposób, gdy wychodziła, była pomalowana i uczesana.Czy robiła to podczas siusiania?Skoro była gotowa mogliśmy pójść na spotkanie.Jako, że nie miałem u Ludmiły żadnej bluzy, a z rana zawsze jest bardzo zimno, ściskałem Ferro do swojej klatki piersiowej tak, aby jej futrzany sweterek ogrzał również mnie.Przytulanie zawsze ma swoje ukryte korzyści.
Dość szybko doszliśmy na miejsce, gdzie zastaliśmy już opierającego się o szybę Verdasa.Nawet nas nie zauważył, gdyż najwidoczniej musiał przysnąć.To musiało być wygodne okno.
-Leon!Weź mi nie mów, że chciałeś się spotkać, żeby pospać-Ludmiła szturchnęła z uśmiechem kumpla, na co on lekko podskoczył, ale jakoś nie odwzajemnił naszego dobrego nastroju.
-Cześć-posłał nam niewyraźny uśmiech, wskazując ręką na miejsca obok niego, które szybko zajęliśmy.Siadając mogłem dokładnie zobaczyć jego czerwone oczy, musiał nie spać całą noc, a mówiłem żeby szedł do łóżka!
-Mów co się stało-zaczęła Ludmiła, po złożeniu zamówienia.Omlet o poranku to dobry poranek.
-Wróciła do domu-zaczął chłopak, nerwowo bawiąc się serwetkami.-O piątej rano.Nie spałem całą noc, bo się cholernie martwiłem, a ona jakby nigdy nic wróciła do domu pijana.Może nie byłbym taki wkurwiony, gdyby nie to, że przyjechała wraz z eskortą!Obściskiwała się z jakimś facetem przed naszymi drzwiami!Na dodatek okłamała mnie, Woody wcale nie jest gejem.A wiecie co jest w tym najgorsze?Dała mi wprost do znaczenia, że Brad, czyli ten gostek z którym się przytulała, pocieszał ją po naszej sprzeczce.Co ja mam o tym sądzić?Przecież ona mogła mnie tam zdradzić!Całkowicie mnie olała i jeszcze się na mnie obraziła!
-Za co się obraziła?-dopytałem zszokowany.
-Sam nie wiem.Chyba za to, że kazałem jej iść spać, bo nie mogłem już wytrzymać jej pieprzenia.Ach, jestem taki zły!Najchętniej bym coś rozpieprzył!Albo kogoś popieprzył!Dobrze, że nie mam hajsu na prostytutki...
-Ale z niej zdzira...Niech pije kwas, suka!-krzyknęła oburzona Lu, przez co ludzie dziwnie na nas popatrzyli, a po chwili przyszła do nas kelnerka informując, że nie mają na stanie kwasu.
-Nie bronisz swojej przyjaciółki?-zapytał zdziwiony szatyn.
-Nie.Chyba ją popieprzyło, albo nawdychała się chloru, biedaczka.Nigdy bym się tego nie spodziewała po Violettcie.
-Ale czego?Tego, że się nawdycha chloru?Czasem się zdarza-odparłem z głupkowatym uśmiechem, za co od nich obydwojga dostałem w ramię.
-Tego, że będzie taką piczką.Ja bym nie poszła zabalować bez twojej zgody.I to jeszcze przyszła z jakimś przydupasem-westchnęła Ferro, a Leon chyba tylko posmutniał.No tak, tacy z nas pocieszyciele dobrzy.Powinniśmy być terapeutami, każdy pacjent wychodziłby z depresją.Płacili by nam za takie rezultaty?
-Trzeba go znaleźć i wypytać.Pamiętasz jak wyglądał?
-Nie, wtedy w mojej głowie malował się tylko i wyłącznie plan zabicia paru osób.Nie wiem dlaczego, ale oprócz tego całego Brada chciałem też zabić Zaca Efrona.Jak zabić to z przytupem, co nie?-zażartował Verdas, ale wiedziałem, że najchętniej naprawdę by kogoś zabił, a my do cholery byliśmy niebezpiecznie blisko, w dodatku solniczka była na wyciągnięcie dłoni.To byłaby słona śmierć, hehe.
-Mam tylko nadzieję, że jak alkohol wyjdzie jej z krwi to od razu pójdzie cię przeprosić!Najlepiej na kolanach...Ciekawe jak się z tego wszystkiego wytłumaczy-zastanowiła się blondynka.
-Ciekawe, czy będę w stanie jej wybaczyć-pomyślał na głos przyjaciel, a nas zatkało.
******
Heejka kochane <33
Rozdział jeszcze w niedzielę, hihi ;))
Tak, staram się być systematyczna ;**
Niestety, ale wstawiam na szybko i nie jestem w stanie wyłapać wszystkich błędów, postaram się to nadrobić jutro ^^
Ten tydzień w szkole, jest 'tygodniem wycieczkowym' więc będę miała większe luzy co oznacza więcej czasu i więcej pisania :D
Co do wycieczek to wiecie jak genialną mam klasę?
Większość jedzie na kilka dni do Włoch, na Węgrzech, lub na tydzień do Warszawy.A my?
My jedziemy na 6 godzin do lasu, zrobić ognisko XDXD
Kocham cię, moja szkoło <3 ;-;
No i nie byłabym sobą dziękując z góry za wszystkie komentarze *-*
Jesteście taaakie kochane <3
Nie tak jak moja szkoła ;'D
Czekam na wasze opinie i pomysły ;'3
Buziaki ;**
<33
Ps : Chciałybyście, abym zmniejszyła liczbę przekleństw? :))
piątek, 27 maja 2016
Rozdział 80~Wypadek, zawał, albo kurwa drugi napad na world trade center.
Leon
-Verdas, czy ciebie pojebało już do końca?-zapytał przyjaciel patrząc na mnie z zażenowaniem.-Nie rozumiem.
-Och, Leon!Jeżeli dobrze zrozumiałem to Violka sobie gawędziła z jakimś fagasem i to wcale nie wyglądało na zwykłą rozmowę?-dopytał się Federico, a ja potaknąłem tylko głową.-No i co z tego, że był gejem?Może lubił i facetów, i kobiety?Może akurat spodobała mu się twoja dziewczyna i zamierzał zmienić orientację?Co mnie to obchodzi czy był homo czy hetero, ważne, że Violetta sobie z nim flirtowała i na dodatek się obraziła!Na kogo?Na ciebie!A dlaczego?Bo przyłapałeś ją na grze wstępnej!
-Ale na grze wstępnej z gejem?
-Przyjacielu, zrozum.Ty nie masz nawet za co ją przepraszać-Włoch położył mi rękę na ramieniu, a ja zacząłem myśleć nad tą całą sprawą jeszcze raz.
Może Fede naprawdę miał rację?Przecież ja w sumie nie zawiniłem.Chyba.Każdy na moim miejscu zareagowałby tak samo.O tak cholernie piękną dziewczynę aż trzeba być zazdrosnym.Ja tylko się zdenerwowałem, ona sama również zaczęła krzyczeć.Nie chciała rozmawiać ze mną w towarzystwie tego całego Woody'ego.Czuła się niekomfortowo kiedy przyszedłem.Na dodatek nazwał ją delfinkiem, co jak wiemy nie jest zachowaniem typowym dla ludzi, którzy znają się zaledwie niespełna kilka tygodni.To ona powinna mu powiedzieć, że nie może się do niej tak zwracać.Przecież gdyby do mnie jakaś kobieta z wytwórni powiedziała koteczku czy kurwa nawet świnio morska Violetta zrobiłaby mi awanturę rodem Trudnych spraw!Musiałbym dwa miesiące sterczeć przed domem, ubrany w jakiś pierdolony worek na ziemniaki, czy inny strój pokutny i prosić o wybaczenie!A tymczasem ona obraziła się na mnie i to ja miałem ją przepraszać!
-Leon, wszystko w porządku?Wyglądasz na zdenerwowanego-stwierdził Pasquarelli przyglądając się mojej twarzy.
-Bo taki też jestem.Dziękuję, Fede.Uświadomiłeś mi, kto kogo powinien tutaj przepraszać.
-Nie ma za co, ale pamiętaj!Kobiety nienawidzą, gdy wytyka im się błędy.
-Teraz niestety będzie musiała to znieść-uśmiechnąłem się do przyjaciela i oznajmiłem, że teraz to ja oczekuję na wytłumaczenia.
Jako, że Castillo miała wrócić do domu niebawem, poprosiłem Federico, by przenocował dziś u Ludmiły lub mojego ojca, albo po prostu kogokolwiek innego.Włoch na szczęście nie miał sprzeciwu, z resztą sam pewnie podejrzewał, że po powrocie szatynki może być nieciekawie.Usiadłem więc w wygodnym fotelu, zrobiłem kawę i oczekiwałem powrotu mojej ukochanej.
Minęła pierwsza godzina.Violetta skończyła pracę chwilę temu, więc powinna niedługo pojawić się w domu.Czekałem cierpliwie wpatrując się w szybko przemierzające wskazówki zegara.Przynajmniej ten w salonie działał dobrze.
Tik-tak.
Tik-tak.
Kiedy czas zapierniczał dalej postanowiłem zjeść lody, które skitrał przede mną Fede.Boże, on po tylu latach nie wiedział, że wyczuje tę zimną potrawę w promieniu kilku kilometrów?
Zadowolony ponownie zająłem wcześniejsze miejsce i zacząłem się zajadać.
Tik-tak.
Tik-tak.
Tik-tak.
Wskazówki zegara nadal
nie przestawały swej podróży, a wraz z nimi pędziły minuty z
niewyobrażalną prędkością.Minęły już dwie godziny od zakończenia pracy
Violi i dwa puste opakowania sorbetu.Dalej wpatrywałem się w okno,
bezustannie nasłuchując kroków dziewczyny, jednak one nie
nadchodziły.Zacząłem się martwić.Przecież mogło jej się coś
stać.Wypadek, zawał, albo kurwa drugi napad na world trade center.Na
całe szczęście terroryści nie lubią Buenos Aires.A może właśnie
polubili?!A może właśnie postanowili porwać Violettę?Będą ją więzić jak małpkę w klatce?Jak king konga?Federico na nim również płakał.
Nagle w pokoju rozległ się szczek Rockiego.Zawsze to robił kiedy ktoś przychodził, więc podszedłem do drzwi, oczekując na zastanie w nich Castillo.I nie pomyliłem się.Po drugiej stronie ujrzałem właśnie Castillo, ale chodziło mi raczej o tę młodziutką szatynkę, którą kocham, a nie jej ojca.Ojca, który ma w głowie istną katastrofę biologiczną.
-Dzień dobry-uśmiechnąłem się do mężczyzny.-Jeżeli przyszedł pan do Violetty to niestety jeszcze jej nie ma, ale mogę jej coś przekazać, kiedy już wróci.
-Dziękuję, Leon.Tak właściwie to jestem tu do ciebie, bo słyszałem, że nagrywacie z Federico jakąś płytę?Wiesz, ja i twój ojciec również gramy, Rokoty się nie starzeją...Jeśli bardzo byście chcieli, możemy zaszczycić was swym głosem.Może jakiś kwartecik?-zapytał German, a ja ledwo powstrzymałem się od parsknięcia śmiechem.Może i mój ojciec śpiewa naprawdę ładnie, ale jak oni do tego dołączają jeszcze flet, to szczerze radzę, spierdalać gdzie nie będzie ich słychać.Czyli najlepiej do Egiptu, piramidy podobną zagłuszają ten pisk.
-Dziękujemy, ale radzę porozmawiać lepiej z naszym menadżerem, niestety nic nie możemy ustalać bez niego.
Naprawdę nie mogliśmy zrobić nic bez jego zgody.Jak raz zdeformowaliśmy trochę tekst piosenki dodając nieco slangu, wulgaryzmów i słowa 'ziom' co zdanie, powiedział, że nasza umowa zniknie z tego świata tak szybko, jak ja wpierniczam kanapki.Cóż, jeżeli kanapki są bardziej pociągające niż teksty na podryw Maxiego to w czym problem?
-Dobrze, to pójdę po Ernesta i go odwiedzimy, dzięki Leon-powiedział German, ściskając moją dłoń.Ja zaś ściskałem swój język w gardle, aby czasami nie napomknął coś o tym, że aby Julian na niego nie nawrzeszczał trzeba mieć mózg.Pewnie dlatego nasz agent wydzierał się na mnie i Federa tak często.
Kiedy mężczyzna sobie poszedł mogłem spokojnie powrócić do oczekiwania na Violettę.Nie powiem, że nie byłem wkurzony.Denerwowało mnie to, że nie wiedziałem gdzie jest.Byliśmy skłóceni, ale przecież to nie oznaczało, że mamy nie dawać sobie znaków życia.
Chwilkę biłem się z myślami, chciałem do niej zadzwonić, ale z drugiej strony nie chciałem jej pokazywać, że jestem zazdrosny albo nachalny.Jednak postanowiłem w końcu zadzwonić, gdyby okazało się, że naprawdę coś jej się stało, a ja nic nie zrobiłem, zabiłbym się.
Pierwszy sygnał...
Drugi sygnał...
Trzeci sygnał...
Czwarty sygnał i ....
Pieprzona pani sekretarka i ten jeszcze bardziej pieprzony sygnał 'pip'.
Starałem dodzwonić się do dziewczyny jeszcze kilka razy, ale wszystkie próby szły na marne.Cholernie chciało mi się już spać, ale nie mogłem, musiałem czekać.Byłem naprawdę zły na szatynkę, najchętniej poszedłbym do Federico i udał się do jakiegoś baru, ale ja nadal czekałem mając nadzieję, że zaraz stanie w drzwiach, wytłumaczy dlaczego tyle jej nie było i rzuci mi się w ramiona, a ja przytulę ją tak, jak gdyby nic się nigdy nie stało.Jednak się stało.
Kiedy wybiła godzina 3 w nocy dochodziłem do prawdziwego szaleństwa.Zacząłem do wszystkich wydzwaniać, wypytywać się o nią.Zadzwoniłem nawet do wujka z policji, prosząc czy nie mógłby się czegoś dowiedzieć.Jednak nawet Peter mi nie pomógł, a zazwyczaj rozwiązywał on większość moich kłopotów.Prawnych kłopotów.Ojciec Violi, Olga, Federico, Ludmiła, Angie, Francesca, Camila, Maxi, Broadway, a nawet Jade nic o niej nie słyszeli, a przy okazji niektórzy z nich zjebali mnie za budzenie w nocy.Przecież Maxi i tak zbiera się do zaliczenia Naty już dwa lata, więc o co on cię w ogóle spinał, skoro w niczym nie przeszkodziłem?Pff!Wypiłem chyba z trzy kawy i przy okazji wziąłem jakieś tabletki na uspokojenie.Nie ziółka od ojca, bo to mogło by tylko pogorszyć mój stan psychiczny.Fede kazał mi jak najszybciej iść do łóżka, przespać się, a rano wszystko by się wyjaśniło.Chciał już nawet przyjeżdżać do domu i przypilnować, abym poszedł grzecznie spać, ale na szczęście został u Ferro.Doceniałem chęci przyjaciela, ale Ludmiła w końcu by się na mnie wkurzyła, że zabieram jej chłopaka, jakkolwiek to brzmi.
-Violetta, gdzie ty jesteś?-szepnąłem do siebie kolejny raz tej nocy, mając nadzieję, że jakiś głosik da mi odpowiedź na to pytanie.
******
Heejka kochani <33
Dzisiejszy rozdział ma 1067 słów :"3
Ale jakoś mało śmieszkowania w nim było o.O
Oj, ostatnio było też mniej komentarzy! ;-;
Nie zasmućcie mnie tym razem ;)
Czekam na wasze opinie :D
Na dodatek wstawiam przed niedzielą :'3
Kocham <33
Buziaki ;**
<33
-Dziękujemy, ale radzę porozmawiać lepiej z naszym menadżerem, niestety nic nie możemy ustalać bez niego.
Naprawdę nie mogliśmy zrobić nic bez jego zgody.Jak raz zdeformowaliśmy trochę tekst piosenki dodając nieco slangu, wulgaryzmów i słowa 'ziom' co zdanie, powiedział, że nasza umowa zniknie z tego świata tak szybko, jak ja wpierniczam kanapki.Cóż, jeżeli kanapki są bardziej pociągające niż teksty na podryw Maxiego to w czym problem?
-Dobrze, to pójdę po Ernesta i go odwiedzimy, dzięki Leon-powiedział German, ściskając moją dłoń.Ja zaś ściskałem swój język w gardle, aby czasami nie napomknął coś o tym, że aby Julian na niego nie nawrzeszczał trzeba mieć mózg.Pewnie dlatego nasz agent wydzierał się na mnie i Federa tak często.
Kiedy mężczyzna sobie poszedł mogłem spokojnie powrócić do oczekiwania na Violettę.Nie powiem, że nie byłem wkurzony.Denerwowało mnie to, że nie wiedziałem gdzie jest.Byliśmy skłóceni, ale przecież to nie oznaczało, że mamy nie dawać sobie znaków życia.
Chwilkę biłem się z myślami, chciałem do niej zadzwonić, ale z drugiej strony nie chciałem jej pokazywać, że jestem zazdrosny albo nachalny.Jednak postanowiłem w końcu zadzwonić, gdyby okazało się, że naprawdę coś jej się stało, a ja nic nie zrobiłem, zabiłbym się.
Pierwszy sygnał...
Drugi sygnał...
Trzeci sygnał...
Czwarty sygnał i ....
Pieprzona pani sekretarka i ten jeszcze bardziej pieprzony sygnał 'pip'.
Starałem dodzwonić się do dziewczyny jeszcze kilka razy, ale wszystkie próby szły na marne.Cholernie chciało mi się już spać, ale nie mogłem, musiałem czekać.Byłem naprawdę zły na szatynkę, najchętniej poszedłbym do Federico i udał się do jakiegoś baru, ale ja nadal czekałem mając nadzieję, że zaraz stanie w drzwiach, wytłumaczy dlaczego tyle jej nie było i rzuci mi się w ramiona, a ja przytulę ją tak, jak gdyby nic się nigdy nie stało.Jednak się stało.
Kiedy wybiła godzina 3 w nocy dochodziłem do prawdziwego szaleństwa.Zacząłem do wszystkich wydzwaniać, wypytywać się o nią.Zadzwoniłem nawet do wujka z policji, prosząc czy nie mógłby się czegoś dowiedzieć.Jednak nawet Peter mi nie pomógł, a zazwyczaj rozwiązywał on większość moich kłopotów.Prawnych kłopotów.Ojciec Violi, Olga, Federico, Ludmiła, Angie, Francesca, Camila, Maxi, Broadway, a nawet Jade nic o niej nie słyszeli, a przy okazji niektórzy z nich zjebali mnie za budzenie w nocy.Przecież Maxi i tak zbiera się do zaliczenia Naty już dwa lata, więc o co on cię w ogóle spinał, skoro w niczym nie przeszkodziłem?Pff!Wypiłem chyba z trzy kawy i przy okazji wziąłem jakieś tabletki na uspokojenie.Nie ziółka od ojca, bo to mogło by tylko pogorszyć mój stan psychiczny.Fede kazał mi jak najszybciej iść do łóżka, przespać się, a rano wszystko by się wyjaśniło.Chciał już nawet przyjeżdżać do domu i przypilnować, abym poszedł grzecznie spać, ale na szczęście został u Ferro.Doceniałem chęci przyjaciela, ale Ludmiła w końcu by się na mnie wkurzyła, że zabieram jej chłopaka, jakkolwiek to brzmi.
-Violetta, gdzie ty jesteś?-szepnąłem do siebie kolejny raz tej nocy, mając nadzieję, że jakiś głosik da mi odpowiedź na to pytanie.
******
Heejka kochani <33
Dzisiejszy rozdział ma 1067 słów :"3
Ale jakoś mało śmieszkowania w nim było o.O
Oj, ostatnio było też mniej komentarzy! ;-;
Nie zasmućcie mnie tym razem ;)
Czekam na wasze opinie :D
Na dodatek wstawiam przed niedzielą :'3
Kocham <33
Buziaki ;**
<33
Subskrybuj:
Posty (Atom)