Leon
Siedziałem w korytarzu czekając aż moja ukochana wyjdzie od lekarza prowadzącego jej ojca.Nie zajęło jej to zbyt dużo czasu, gdyż już po kilku minutach wyszła z gabinetu trzaskając drzwiami.Była aż cała czerwona ze złości.Nie rozumiałem co się działo, przecież zanim tam weszła była pogrążona w rozpaczy.-Hej, czego się dowiedziałaś?-zapytałem ciągnąc dziewczynę do krzesła.
-W sumie to nic nowego.Lekarz tylko potwierdził to, że mój tatuś jest istnym kretynem!-krzyknęła na cały szpital.-Ludzie mówią 'kiedyś spóźnisz się na swój ślub', ale mój ojciec to pobił.On po pijaku wyjebał się na rowerze przed swoim ślubem!Leon, ja się zastanawiam jak on mnie w ogóle spłodził i jestem prawie pewna, że przez przypadek.Ja jestem pewna, że on firmę założył przez przypadek!
-Violu, do życia z idiotami trzeba się przyzwyczaić-powiedziałem próbując rozluźnić atmosferę, ale brunetka była zbyt zdenerwowana by to zadziałało.Nie dziwiłem się jej, przez te dwa dni myślała tylko o tym, by zorganizować ten ślub jak najlepiej, ale i tak wszystko poszło na marne.W całym tym zamieszaniu nawet nie przejrzała scenariusza, a już za kilka dni miała rozpoczynać zdjęcia do filmu w którym zagra małą rolę.
-Ja już nie dam z nim dłużej rady-westchnęła.
Zrobiło mi się jej ogromnie żal.Tak bardzo chciałem coś zrobić, ale na tamtą chwilę mogłem pomóc jedynie obejmując ją swoim silnym ramieniem.Trwaliśmy wtuleni w siebie przez dłuższą chwilę.Towarzyszyła nam jedynie przyjemna cisza, której nie chcieliśmy przerywać.Viola musiała przetrawić to, że nie wszyscy na tym świecie mają mózg, a ja cieszyłem się jej bliskością.Może to było egoistyczne z mojej strony, w końcu ojciec mojej dziewczyny był w szpitalu, a ja nie mogłem ukryć uśmiechu, który wchodził mi na twarz w każdej chwili gdy Castillo mocniej ściskała moją koszulę od garnituru.Musiałem ściągnąć marynarkę, gdyż było mi cholernie gorąco.
-Kochanie, a może zamieszkalibyśmy razem?-zapytałem nagle tak, jakby to było najzwyklejsze pytanie na świecie.
-Słucham?
Szatynka wytrzeszczyła oczy.Nawet nie pomyślałem o tym, że dziewczynie może się nie spodobać mój pomysł.Mi wydawał się wręcz idealny.Przecież znamy się nie od dziś, jesteśmy parą dobry kawał czasu, jesteśmy na to gotowi.
-Pomyślałem, że skoro nie możesz już wytrzymać z ojcem to mogłabyś się do mnie wprowadzić.Nareszcie miałabyś spokój, na dodatek miałbym cię tak blisko.Pomyślałaś jakby to było codziennie wstawać i mieć świadomość, że jesteś obok?-wyznałem, a na twarz osiemnastolatki wpełznął nieśmiały uśmiech.
-Ale co z Federico?Czy nie będę przeszkadzać?
-Kotku, jeżeli tylko będziesz nam sprzątała, gotowała i wychodziła z Rockim, to na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
-Ani śnisz!-fuknęła i wybuchnęła śmiechem.
-Ale dostałabyś za to sowitą nagrodę-wymruczałem jej do ucha.
-Jaką?-zapytała mrużąc oczy.
-Zamknąłbym cię w swoim pokoju...Ściągnąłbym koszulkę, spodnie, bokserki...I kazał ci je wyprać-powiedziałem za co dostałem w brzuch.-Chyba mogę to przyjąć za tak-zaśmiałem się. Jeszcze chwilkę porozmawiałem na ten temat z Violettą, ale ostatecznie zgodziła się.Postanowiliśmy, że następnego dnia z samego rana przewieziemy jej rzeczy do mojego domu.Uznaliśmy, że będzie spała w pokoju gościnnym, ale ja i tak wiem, że moje łózko idealnie nas pomieści.Oboje nie mogliśmy się doczekać tej chwili.
Dowiedzieliśmy się, że German będzie mógł wyjść ze szpitala już za dwa dni, więc nie było sensu dłużej czekać w szpitalu.Odwiozłem szatynkę do jeszcze jej domu i sam pojechałem do siebie.W salonie dostrzegłem dosyć uroczą scenkę.Federico miział się z Ludmiłą.Chętnie bym im przeszkodził, ale chciało mi się sikać, więc niezauważony pobiegłem do łazienki.Przy okazji przebrałem się w koszulę i zwykłe jeansy, po czym znów wróciłem do przyjaciół.Nadal byli przyssani do swoich twarzy.
-Wiem, że lubicie jeść siebie nawzajem, ale nie każcie mi na to patrzeć, ziomki-oznajmiłem i usiadłem na kanapie obok Włocha.
-Och, Leon!Lepiej patrz i się ucz, bo coś kiepsko ci chyba idzie całowanie...-westchnęła z uśmiechem Ferro.
-Na pewno lepiej niż twojemu chłopakowi, którego zgwałciła Angie.
-Verdas, to był sen, a ty miałeś o tym już nikomu więcej nie wspominać-warknął Federico i przywalił mi w brzuch.Znowu.Co ludzie chcą od mojego brzucha?!
-Dobra, bez spiny, bracie.Zostawię was, abyście mogli dalej wymieniać się śliną-zaśmiałem się, a wychodząc z pokoju dostałem jeszcze poduszką w głowę.On kurde sam prowokował wojnę.W akcie zemsty rzuciłem w niego pobliskim pilotem od telewizora i uciekłem do swojego pokoju.Niezbyt miałem co robić, więc wyciągnąłem spod łóżka gitarę i zacząłem grać.Poćwiczyłem odrobinkę utwór "Entre dos mundos".Była to jedna z moich ulubionych piosenek i chciałem aby wychodziła mi idealnie.Wykonujemy ją z Pasquarellim na praktycznie każdym koncercie.Nasz menadżer ciągle powtarza, abyśmy ćwiczyli w każdej wolnej chwili.Tak więc razem z Federico nie ćwiczymy prawie nigdy.Tacy z nas buntownicy, kurde.Starałem się też skomponować coś nowego, ale nic nie przychodziło mi do głowy.Miałem całkowitą pustkę.Godziny minęły mi na wlepianiu się w ścianę i czekaniu na wenę.No, może odrobinkę myślałem też o tym jakby to fajnie byłoby być na Karaibach popijając drinki z kokosa.Moje przemyślenia przerwał jednak Feder wbijający mi do pokoju.
-Wygodne to łóżko masz-stwierdził wylegiwując się na mojej pościeli.-Kiedyś ci je ukradnę.
-Wiedz, że nie oddam go po dobroci.
-Ty po dobroci oddajesz tylko mocz-oznajmił Włoch po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
-Miałem się o coś spytać!-przypomniałem sobie nagle.-Czy miałbyś coś przeciwko gdyby zamieszkała z nami Violetta?Wiesz, zamykałbym ją w pokoju, nie przeszkadzałaby-zażartowałem.
Chłopak pomyślał, ale po chwili uznał, że nie ma najmniejszych sprzeciwów.Długo mu dziękowałem, naprawdę zależało mi na tym by szatynka się tu wprowadziła.
-Dobra Leoś, gnijemy w domu czy lecimy gnić na zewnątrz?
-Ja bym pognił w domu.I jaki znowu Leoś?
-Leoś gejoś, świat nie może zapomnieć o twojej ksywce.
-Żeby zaraz nie zapomniał o twoim istnieniu-zaśmiałem się zacząłem czochrać mu fryzurę.
-Później tego pożałujesz-warknął Pasquarelli poprawiając włosy.
-Później to ja umrę, teraz mnie to nie obchodzi odparłem spokojnie i wróciłem do niszczenia grzywki przyjacielowi.Chyba odnalazłem nową pasję.Kiedy Fede w końcu przestał się fochać i zaczęło nam się naprawdę nudzić, przypomnieliśmy sobie o tym, że w piwnicy mamy kilka ciężarków i bieżnię.To była tak nasza mini siłownia.Szybko zeszliśmy do ciemnego pomieszczenia i postanowiliśmy trochę poćwiczyć.
-Hej, Leon!Robimy zakład?-zapytał chłopak.
Nie byłem przekonany czy w to brnąć, ostatnio podczas zakładu skończyłem w psim żarciu i uwierzcie, że ani ja, ani Rocky nie byliśmy zadowoleni z tego finału.
-Niech ci będzie-mruknąłem podejrzliwie.
-Więc założę się, że nie rzucisz tymi ciężarkami dalej niż ja.
-Pff...Oczywiście, że rzucę!Co jest stawką?
-Hmm...kto przegra ten robi drugiemu kolacje?
-Stoi-podałem rękę Federowi i wzięliśmy się do zabawy.Jakiej zabawy?To było starcie niczym Putin na Ukrainie.Ustaliliśmy, że przed oficjalną rundą możemy potrenować kilka minut.Na początku szło nam nie najlepiej, ale z czasem rzucaliśmy coraz dalej.Odbywało się to nawet bez żadnych podstępów.To znaczy parę razy uderzyłem go z łokcia, kiedy brał zamach, ale ne ustalaliśmy regulaminu, więc nie zrobiłem nic zakazanego.Chyba.Po upływie zaledwie trzech minut cholernie bolały nas już ręce.Kiedy wykonywaliśmy ostatnią kolejkę przed oficjalnymi rzutami coś strzeliło mi w barku, a ciężarek poleciał prosto w bieżnię.W ten stylowy sposób rozwaliłem sprzęt i automatycznie przegrałem zakład.Uwielbiam życie.
-Co powiesz na to, by zapisać się na prawdziwą siłownię?-zapytał Włoch.
-Chętnie!Sprawdźmy ile im zajmie wywalenie nas z niej.
-Przyjacielu, stawiam dychę, ze po trzech dniach nas wyrzucą.
-Nie doceniasz nas Fede, daję im maksymalnie trzy godziny-zaśmiałem się.
******
Heeejka kochani! :)
Taaaak, czy ja coś mówiłam, że ostatnio częściej wstawiam rozdziały?
Wycofuję to, jestem pieprzonym leniem xD
Bardzo dziękuje wszystkim za komentarze <3
Mam nadzieje, że przynajmniej wynagrodziłam wam tę lekko dłuższą nieobecność tym rozdziałem :'3
Wybaczcie za wszystkie błędy!Nie mam siły czytać tego gónwa kolejny raz :"D
A teraz możecie mi zazdrościć, Domcia ma trzy dni wolnego :D
Koocham <33
Buziaki :**
<33