poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 67~Zaczyna się robić niczym w "Na wspólnej"

Leon

No to się dzisiaj troszkę ponudzę.Jest dopiero dziewiąta rano, a ja nie mam pojęcia dlaczego jestem już na nogach.Viola idzie dzisiaj na to przesłuchanie do jakiegoś filmu z Cami.Nie wiem dlaczego wybrała ją, nie mnie.Po prostu nie chciała bym z nią szedł.Okay, rozumiem, że może się przede mną stresować, ale to chyba ze mną powinna czuć się swobodniej niż przy przyjaciółce!Na dodatek Fede idzie na jakiś lunch z rodzicami Lu i już poszedł kupić jakieś kwiaty oraz zarezerwować knajpę.Przynajmniej jak wróci będę miał się z czego śmiać, w końcu na ostatnim spotkaniu z państwem Ferro prawie się udusił, być może teraz przypalą mu się włosy?W każdym razie Castillo, Torres, Ferro i Pasquaerlli odpadają z dzisiejszego towarzystwa.Niestety Diego też jest dziś zajęty, poleciał odwiedzić mamę w Madrycie.Zostają mi Maxi, Broadway i Andres.Chyba zapytam Fran co dzisiaj robi.Na szczęście Włoszka nie miała nic ciekawego do roboty i w kilkadziesiąt minut była już u mnie.Postanowiliśmy napisać nową piosenkę, w końcu z Federem i nią tworzymy coś na kształt zespołu.Wiecie, trudno nazwać grupę bez nazwy i lidera zespołem.
-Cześć-powitałem Francescę i daliśmy sobie buziaka.Buziaka w policzek, oczywiście.
-Hmm, a Viola to gdzie się podziewa?-zapytała Włoszka.
-Poszła z Cami na jakiś casting czy coś...
-I mnie nie powiadomiła?!Powiedz jej, że jak mi tego ładnie nie wytłumaczy to sobie inaczej porozmawiamy.-Pokiwała groźnie palcem.
Postanowiliśmy zrobić sobie coś do picia i od razu zabrać się do pracy.Muszę przyznać, że całkiem sprawnie nam szło.Trochę żartowaliśmy, ale ogółem nie odchodziliśmy od tematu twórczości.
-Nie wiem jak ty, Fran, ale ja uważam, że to genialne!-uśmiechnąłem się do niej.
-Wiesz, w końcu to ja to stworzyłam.
-Och, och, ktoś tu uczęszczał na moje zajęcia skromności?-zaśmiałem się, a ona pokiwała głową.Następnie nagraliśmy to co mamy moim profesjonalnym telefonem, który już dwa razy wylądował w kiblu.Na szczęście poza tym, że nie działa mi jeden przycisk wszystko działa tak jak kiedyś, prawie.Poza tym Julian, czyli nasz menadżer był zachwycony.Obiecał, że jeżeli reszta tej piosenki też będzie równie dobra, może to być jeden z naszych największych przebojów i trzeba będzie pomyśleć nad teledyskiem.
-Leon, może skończymy to jutro?Dzisiaj już nie mam siły!Jestem całkiem wyczerpana-Włoszka rzuciła się na kanapę.
-Jasne-rzuciłem wesoło i zająłem miejsce obok niej.Zacząłem zastanawiać się jak idzie Violi.Czy przeszła?Czy jest dużo kandydatek?Czy są ładne?Czy mają tam katering?Mi by się przydał katering.I lokaj.Kiedyś go sobie załatwię, ale musi mieć na imię Janusz.Będzie trudno, nie wiele na tym świecie jest Januszy odpowiadających moim wymaganiom.
-O czym tak myślisz?-zapytała Cauviglia.
-A o Violetcie.I o ty, że bym coś zjadł.
-Ciekawe-zaśmiała się.
 -A powiedz jak tam ci idzie z Diego?Wiesz, jego często się pytam czy z tobą wytrzymuje i jest na wyczerpaniu.
-Pff ale śmieszne Verdas!-przywaliła mi z łokcia.
-Nie no tak na serio to cały czas mi bredzi jaka jesteś wspaniała!Aż się czuję niedowartościowany.
-Leon niedowartościowany?Proszę, gdyby tutaj pojawił się Pattinson to od razu byś okrzyknął, że przy tym leszczu jesteś milion razy przystojniejszy!
-Oj, nie zaczynajmy tematu Pattinsona.Raz jak zacząłem to się skończyło na wizytówce do psychiatry...

Federico

Od kilkudziesięciu minut siedzę w jakiejś cholernie drogiej restauracji z Luśką i jej rodzicami, ubrany w jakiś garnitur, krępujący moje ruchy.Tak, uciska mnie w tyłek!Na dodatek jemy jakieś sushi.Pałeczkami.A pałeczkę to ma co najwyżej Andres!Okay, może jestem odrobinkę zdenerwowany.Ale jak tu nie być zdenerwowany, skoro Lucas, ojciec Lu wciąż zabija wzrokiem?I to mnie?Jest jak ten bazyliszek, a ja bezbronna owieczka.Każdy mi powtarzał, że jestem owcą rodziny.No może coś tam jeszcze wspominali, że czarną, ale to nieważne.
-To, Federico...Smakuje ci?-przerwała w końcu tę niezręczną ciszę Priscilla.
-Tak, znakomite.
-Boże, patrz kobieto co ty robisz z tym chłopakiem.Boi się już ci zaprzeczyć!-oznajmił nagle pan Ferro.Byłem lekko zszokowany.Lu mówiła mi coś o tym, że aktualnie nie układa im się najlepiej.
-Chryste, Lucas!To ty się na niego wgapiasz jakbyś chciał go zmaltretować!Z resztą po co się odzywałeś?Kiedy siedziałeś cicho wszystko było w porządku!
-Mamo, Tato!Czy musicie się kłócić przy moim chłopaku?!-krzyknęła Lu w stronę rodziców, a oni natychmiast zamilkli.Kolejne kilkanaście minut było chyba najlepszą częścią tego lunchu.Mianowicie dlatego, że nikt się nie odzywał.Ale spokój w rodzinie Ferro nie może trwać zbyt długo.
-Żono, podaj mi pieprz-odrzekł mężczyzna.
-Pieprzyć to ty możesz sobie co najwyżej swoją matkę-burknęła pod nosem kobieta.
-Och Federico, nawet nie wiesz jak ci współczuję takiej teściowej.Z nią to krzyżyk na drogę!
-Odezwał się święty~pierdolnięty-parsknęła Ferro.-Nie słuchaj go synku, wiem, że ci smakuje, jedz dalej i nie przejmuje się tym gburem-uśmiechnęła się do mnie kobieta.
-Nie musisz tego jeść!Wszyscy wiemy, że to jest wstrętne-rzekł biznesmen.I co teraz robić?Posłuchać się matki Ludmiły, dokończyć obiad i stać się jej ulubieńcem tym samym skazując się na zabicie nie tylko wzrokiem, ale też najbliższym naczyniem przez pana Ferro?Mogę też nie jeść i do końca życia słuchać od matki Lu jaki to ogromny błąd popełniła jej córka wiążąc się ze mną i na każde święta dostawać surowe ziemniaki.
-Koniec tego!Widzicie jaki on jest zestresowany?!Na samą wiadomość o tym spotkaniu prawie zemdlał, wiecie dlaczego?Bo jesteście szurnięci!Ugh...-młoda Ferro dodała swoje trzy grosze.
-Dobrze, porozmawiajmy, więc o czymś.Federico, kim chcesz zostać w przyszłości?-zapytał Lucas.
-A więc na razie skupiam się na rozwijaniu kariery i mam nadzieje, że to muzyka będzie moją przyszłością-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Muzyka?A czegoś bardziej stabilnego nie było?Zawsze mógłbyś wyśpiewywać menu w McDonald's.
 Ta.Kocham cię matko Ludmiły.Dla ciebie zostanę kasjerem i będę sprzedawał ludziom burgery.Luśka czy ty musisz mieć takich rodziców?!
-To, będziemy już powoli szli-oznajmiła moja zmieszana dziewczyna i już po chwili znaleźliśmy się w moim domu, gdzie byli Leon i Fran.
-Ohoho, Diego na chwilkę wyjechał, a wy już zaczęliście?Już z zewnątrz było słychać bzykanie, ale myślałem, że to muchy-zaśmiałem się, lecz szybko dostałem od Leona poduszką w twarz.Takie miłe powitania.
-Piosenkę robimy kretynie!Posłuchajcie co już mamy-Fran sięgnęła po jakieś kartki i zaśpiewała z Verdasem kilka wersów.Bardzo nam się spodobało.
-Co tak posmutniałaś, kotku?-zapytałem blondynki.Nagle jej wyraz twarzy stał się o wiele bardziej przygnębiony.
-Ach, pamiętacie jak kiedyś wspólnie śpiewaliśmy w studio?Tam było tak wspaniale.A teraz?Teraz jest wielkie nic.
-Wielkie nic, to będę miał pracując w McDonaldzie..-mruknąłem, a oni zaczęli się śmiać.
-Fede, chyba nie wziąłeś tego co powiedziała moja matka na poważnie?Ona tak czasami gada, ale to głónie dlatego, że jest zła na ojca.Chyba będą brali rozwód...
-Nie przejmuj się, moi rodzice mieli się rozwodzić już z milion razy, ale coś im nie wyszło-oznajmił Verdas.Nie chcieliśmy więcej rozmawiać na te ponure tematy, więc postanowiliśmy coś oglądnąć, padło na komedię.Jednak w środku filmu mi i Leonowi zaczęło się nudzić i zaczęliśmy gadać, przez co zostaliśmy wygnani do kuchni.
-Te kobiety, w naszym domu kazały nam wyjść do innego pokoju!-oburzył się Verdas.
-Chyba nigdy ich nie zrozumiemy...
-Chyba nigdy ich nie zrozumiemy na trzeźwo-zaśmiał się szatyn.
-Przynajmniej ty mnie rozumiesz, ziom!
-Dobra koniec tego rozumienia, bo zaczyna się robić niczym w "Na wspólnej".Teraz się kochamy, a zaraz bum!Prześpisz się z moją dziewczyną będąc na dragach, które spowodują, że wylądujesz w szpitalu walcząc o życie i będziesz potrzebował przeszczepu nerki, ale dowiesz się, że twoi rodzice nie są twoimi rodzicami, twoja biologiczna matka jest Afroamerykanką z Afryki, a teraz jest gdzieś w Polsce jako Imigrant z Iraku i walczy o ustawę 500+!-powiedział na jednym wdechu.
-Stary, nie wiem jakie prochy bierzesz, ale następnym razem masz się podzielić!-poklepałem przyjaciela po plecach.-Chodź z Rockym na spacer.Może wreszcie nauczymy go komendy 'łap gołębia'.Nigdy nie jadłem ptaka innego niż kurczak.

******

Witam was miśki!
Na początku dziękuje za komentarze ;*
Chwilkę mnie nie było, co?Tęskniliście? ;3 Hah
Rozdział trochę krótki, ale nie chciałam zbyt was zanudzić :D
Teraz kochane bierzemy się w garść!Kończy się pierwsze półrocze więc spinać tyłki i do nauki!Ta hahaha :'D na pewno xD Nie no teraz może być troszkę gorzej z rozdziałami przez szkołę :/
Ale chyba rozumiecie mnie?
Publikuje ten rozdział drugi raz, wcześniej się niechcący wcisnęło opublikuj :'D
Hmm myślicie że Fjolka się dostanie?
Koocham <33
Buziaki :**
<33


12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jeju tu umiesz człowieka rozweselić.
      Hahahahah każdy fragment,każde zdanie.
      Mnie powala.

      Dzisiaj powalił mnie Federico.
      Heehehehehe.
      Leoś nie zmyślaj o Diego niu niu!
      Nie znasz gniewu Frani!

      Fede i Lu na obiedzie.
      Ah ten garnitur krępujący ruchy.
      Nie jedz tego jedz do.
      Biedna owieczka...
      Szykuje się rozwodzik.

      No Fede pojechał o bzykaniu!
      Chyba Lajon by jej nie zdradził?
      Oj ten Leon i Fede najwięksi żartownisie.

      Rozdział
      P.E.R.E.Ł.K.A
      G.E.N.I.A.L.N.Y
      S.U.P.E.R.

      Należały ci się komy.
      No tak nauka brrr.
      Buuuuuu.
      hahahszzzzz.
      Chce mieć dwa miesiące wolnego.
      Robię sprzeciw.
      Ja mam ferie od połowy lutego...
      I już oceny idą na drugi semestr.
      Dajta ludziom odpocząć.

      Czekam :)
      Na :D
      Next :)
      Żela ❤

      Usuń
  2. Witam mistrzynie tytułów ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę wytrzymać ze śmiechu!
      Te teksty Fede i Leona mnie rozwalają!
      Oni są zajebiście.
      Pozytywnie pierdolnieci! 😆😆

      Fede w restauracji z rodzicami Lu.
      Jej rodzice są dziwni.
      Szykuje się rozwód jak to ujęła Lu.
      Biedny Fede cały zestresowany :)

      Leon i Fran napisali piosenkę.
      Serio? Komenda łap gołębia?
      Nie wierzę! Czego oni nie wymyślą.
      Vils na castingu? Ciekawe czy jej się udało.
      A Leon nie wzięła pewnie dlatego, żeby jej obciachu nie narobił swoją głupotą!
      Boooski!

      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      Usuń
  3. HAHAH nie moge czekam na Natępny !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział superowy.
    Skąd ty bierzesz te teksty? Komenda łap gołębia.
    Leon i Fran napisali piosenkę.
    Fede w knajpie z rodzicami Ferro. Oj biedaczek. Nie wiedział kogo słuchać ojca dziewczyny czy matki.
    Violka ma kasting do filmu. Ciekawe czy się dostanie? Na pewna, a Verdasa nie wzięła, żeby jej nie narobił wstydu.
    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Te teksty Leona i Fede są genialne :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ;* Rozwalasz system tym tytułem! ;D Kocham Leona i Fede i jeszcze te ich odpały i genialnie wyrabane w kosmos teksty ;) Uwielbiam ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. śliczny 😍 te tytuły 😂 zapraszam do mnie

    http://wczorajdzisiajjutroizawsze.blogspot.com/?m=1.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Jestem tu pierwszy raz j muszę przyznać, że świetnie trafiłam. Opowiadania są cuudowne. Czekam na kolejne!
    W wolnej chwili zapraszam do mnie: natuskowyblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Jestem tu pierwszy raz j muszę przyznać, że świetnie trafiłam. Opowiadania są cuudowne. Czekam na kolejne!
    W wolnej chwili zapraszam do mnie: natuskowyblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń