Violetta
Dzisiaj wstałam troszkę później niż ostatnio.Oddałam Rockiego Dżambo Dżeta Balboę Leonowi i Federico na te kilka dni.Z resztą oni...I ta wczorajsza awantura!W ogóle nie uśmiecha mi się iść do studia i patrzeć na te idiotyczne twarze mojej klasy.Ale niestety muszę iść, w końcu będziemy musieli zaliczyć to durne zadanie i trzeba robić próby.A może da się je zaliczyć samemu?No przecież występ solo to też występ...
Szybko poszłam do łazienki i ogólnie zrobiłam to co zawsze robię rano.No może dzisiaj było troszkę inaczej, a właściwie to to, że do nikogo nie pisałam.Zazwyczaj dzwonię do Lu i Leona lub piszę z Fran i Cami, ale dzisiaj stanowczo NIE.Nie będę robić pierwszego kroku, to nie ja zaczęłam tą kłótnię.Ubrałam kurtkę, sięgnęłam po miętową torebkę i wyszłam z domu.Po kilku minutach znalazłam się w studiu.Dziś pierwsze były zajęcie z Pablo.Usiadłam na swoim miejscu i czekałam na nauczyciela.Z nikim się nie przywitałam, z resztą widziałam również, że reszta klasy też się do nikogo nie odzywa.Ogólnie w sali panowała BARDZO napięta atmosfera.
-Witam moich uczniów!-powiedział rozpromieniony nauczyciel wchodząc do pomieszczenia.-No to powiedzcie jak idą próby?-zapytał, a w klasie zapanowała cisza.
-Widzę las rąk-zakpił Gregorio który przechodził właśnie korytarzem.Przecież nie był by sobą gdyby nie dorzucił jakiegoś swojego "milutkiego" komentarza.
-Idź już Gregorio!-krzyknął Pablo-A wy dzieci?Skoro nie chcecie mówić to może zaśpiewacie?Pokażcie co przygotowaliście.Może najpierw grupa Ludmiły, Maxiego, Broadway'a i Cami.-zarządził.Kątem oka widziałam ich zakłopotanie w oczach i zrobiło mi się ich trochę żal, ale nie mogłam tego pokazać.W końcu sami się o to prosili!Nagle do sali wparowali Leon i Federico.Ci to mają wyczucie czasu.
-Przepraszamy za spóźnienie, ale-zaczął Włoch, lecz Maxi nie dał mu skończyć.
-Ale o kulach trudno się biega?-powiedział i lekko się zaśmiał.
-A żebyś wiedział, ale chyba nie chcesz się przekonać jak mocno możesz nią oberwać?!-odpowiedział.
-Spokój, spokój!-krzyknął mój chłopak.
-Leon to moja działka.A teraz spokój dzieci!Macie mi zaprezentować swój utwór.
-Tsssa...bo chodzi o to, że my tak jakby jeszcze...-zaczął się jąkać Broadway.
-Co jeszcze?-dopytywał nauczyciel.
-No, że my jeszcze, to znaczy nie jeszcze, powiedzmy, że jeszcze nie do końca...Bo patrząc z innego pola widzenia to tak, ale jak patrzymy tak to nie i właśnie....-powiedział Maxi.Nic z tego nie zrozumiałam, ale rozśmieszyły mnie te nieudolne próby tłumaczenia.
-Jeszcze nie zaczęliśmy prób okej?!!-krzyknęła w końcu ruda.
-Ale jak to?!Wy chyba sobie żartujecie?!A wy?-popatrzył na naszą grupę.
-My tak jakby też....-powiedziałam cicho.
-Czy wy wiecie, że na te występy mają przyjechać możliwe, że nowi sponsorzy studia?!
-Ale my damy radę, tylko potrzebujemy nieco więcej czasu!-krzyknęła Ludmiła.
-Więcej czasu?!Wy nie mówicie poważnie?Macie być gotowi na jutro!Skoro nie potraficie się dogadać to ja was ustawię.Grupa Ludmiły śpiewa "Es mi pasion", a grupa Violetty "Ser Mejor".A tego wszystkiego mają dopilnować Leoni Fede!A teraz wybaczcie, idę do Tesco.
-Okej, no to może najpierw podzielimy tekst?-zapytał Verdas.Milczenie.
-No to może najpierw zaśpiewajmy to wszyscy razem na rozgrzewkę?-zaproponował Włoch.Milczenie.
-Ktoś będzie tak łaskawy i się odezwie?!-nadal nikt nie powiedział ani słowa.Przesiedzieliśmy tak w ciszy całą lekcje, a po dzwonku udaliśmy się do sali tanecznej.
******
Leon
-No i co robimy Fede?-zapytałem.-Wydaje mi się, że musimy z tym iść do sam wiesz kogo.-powiedział, a ja zrozumiałem, że żarty się skończyły i wolnym krokiem udaliśmy się do Gregorio, a tam uknuliśmy plan.Gdy zadzwonił dzwonek razem z resztą weszliśmy do sali, a tam czekał uśmiechnięty nauczyciel.
-Moje drogie dekle!Dziś nie jesteście w stanie normalnie ćwiczyć, więcby załagodzić sytuację zabieram was na kręgle!
-Ale..-zaczęła jęczeć klasa.
-Nie ma ale!Ja sobie powyrywam jakieś foczki, a wy się zintegrujecie czy jakieś inne głupoty, a potem wrócimy tutaj i gdy Pablo zobaczy, że was pogodziłem da mi awans!Idziemy!
Po kilku minutach znaleźliśmy się na przystanku autobusowym.Oczywiście na nasze szczęście zaczęło padać, a Fede wpadł w niekontrolowany śmiech.
-Z czego się tak śmiejesz?!
-Przypomniało mi się jak twój ojciec razem z Germanem bali się wyjść na deszcz, bo mówili, że nie mogą się zamoczyć, ponieważ ogon im urośnie....a potem jak się wywalili i z tej kałuży nie mogli się podnieść...I ta dziewczynka się przestraszyła, bo nigdy morsów nie widziała-wydusił przez śmiech.W końcu przyjechał autobus i cali roześmiani weszliśmy do pojazdu.Oczywiście nie licząc innych.Usiadłem obok jakiejś staruszki.Chciałem być obok Violi i z nią porozmawiać, ale miejsce obok niej zajął Andres.
-Kochany ależ ty masz piękną grzywkę!Powiedz, nie zimno ci w szyję?-zapytała ta staruszka.
-Nie, dziękuje.
-Ależ na pewno ci zimno!Ależ ty jesteś rozpalony!Gorące chłopaczysko!-powiedziała z dziwnym uśmieszkiem....W tym świecie pedofile są wszędzie!
-Babciu przestań mi przyjaciela obmacywać!-krzyknął Andres siedzący przed nami.To to jest jego babcia?Ale on mówił, że jego babcia zginęła będąc wolontariuszką w Afganistanie....Nic nie rozumiem.
-Andres, to może się zamienimy miejscami, co?Chciałbym porozmawiać z Violą!
-Możesz do niej napisać sms'a, hello!Dwudziesty pierwszy wiek.
-Tsssa....twoja babcia chyba nie wie do końca co to dwudziesty pierwszy wiek, wytłumacz jej!
-Okej, a więc dwudziesty pierwszy wiek to epoka następująca po baroku...-zaczął.Zawiedziony po prostu wstałem, zepchnąłem tępawego przyjaciela z miejsca i usiadłem obok mojej dziewczyny.
-Violu, skończmy to.
-Skończmy co?
-Skończmy się kłócić.Kocham cię, a wiesz, że nie przyjechałem na długo.Chcę wykorzystać ten czas.-powiedziałem.W odpowiedzi moja kochana pocałowała mnie.Lekko się uśmiechnąłem.-Takie odpowiedzi mi się podobają-oznajmiłem, a ona się uśmiechnęła.
-Też cię kocham-powiedziała i wtuliła się w moje ramię.Niestety musieliśmy wstać gdyż autobus dojechał na miejsce.
-Są wszyscy?-zapytałem przed kręgielnią.
-A co mnie to obchodzi?Idziemy-powiedział Gregorio.
-Poczekajcie!Nie ma Federico!-krzyknęła Lu.Zacząłem się rozglądać i faktycznie nigdzie go nie było.Po prostu świetnie!Muszę do niego zadzwonić.
~Halo?!Federico gdzie ty jesteś?!~
~W autobusie!Babcia Andresa zabrała mi kule! (Od autorki : Fede i Leon dalej mają złamane nogi xD )~
~Okej wysiądź na kolejnym przystanku, podejdę po ciebie~
~Ok~
-Violu idę po Federico, będziemy na miejscu za jakieś dwadzieścia minut.Ty już wejdźcie.Tylko się nie kłóćcie!
-Nie obiecuje!-powiedziała wchodząc z klasą do pomieszczenia.
Zacząłem zmierzać w stronę kolejnego przystanku.Po upływie jakiś pięciu minut ujrzałem na miejscu Włocha.
-Fede, jak babcia cię zatrzymała?!
-Kazała mi wytłumaczyć jej jak się dostać do ośrodka psychiatrycznego...nie ważne!Chodźmy już na te kręgle!-powiedział, a ja przytaknąłem.Przechodziliśmy obok jakiejś kawiarenki i poczuliśmy jakieś takie dziwne uczucie, że chce nam się pić.Nie było najcieplej, więc wzięliśmy gorącą czekoladę.Szybko zapłaciliśmy i wyszliśmy z pomieszczenia.
-Która godzina?-zapytałem.
-Jest 13 : 43, a co?
-Cholera mieliśmy tam być dziesięć minut temu!Idziemy szybciej?-zapytałem i zaczęliśmy pędzić do kręgielni.Tak...tak pędziliśmy, że zrobiliśmy dwa kroki.
-Cholera!Zawsze robimy za mocne starty!-krzyknąłem cały oblany gorącą czekoladą.My mądrzy nie wzięliśmy sobie pokrywek i cały napój jest na naszych koszulkach.
-O Jezu!Jak parzy!Aww...-krzyknął Włoch.
-Co ty robisz?Nie obnażaj się!-powiedziałem gdy zobaczyłem, że ściąga koszulkę.
-Wolisz chodzić i mieć uczucie parzenia?-zapytał i zrobiłem to samo co on.Tak więc szliśmy do połowy rozebrani o kulach.Gdy byliśmy już pod kręgielnią stał się koszmar.Ujrzeliśmy mojego ojca i Germana.
-Szybciej, może nas nie zauważyli!-pośpieszałem, ale niestety, stało się.
-Leon!Federico!Co wy tu robicie?-zapytał mój ojciec.
-Idziemy na kręgle, a co?
-A nic, nic.To teraz taka moda?-zapytał Castillo.
-Jaka?
-No taka, że się chodzi bez koszulek?
-Ernest ty idioto!Oczywiście, że tak teraz się chodzi.Szybko zdejmuj!-zarządził ojciec Violetty i po kilku sekundach oboje byli bez koszul.
-Tato lepiej się ubierz...
-Synu!My po prostu jesteśmy na czasie!Teraz jesteśmy sławni!Popatrz!Widzisz tę dwójkę nastolatków?To nasi fani!
-Bo uwierzymy-zakpiłem.
-Udowodnimy!-powiedział człowiek który jest ze mną spokrewniony choć się do tego nie przyznaję i razem z Castillo podeszli do tych nastolatków.
******
Siedzimy na komisariacie.Ta dwójka nastolatków zadzwoniła na policję pod zarzutem "molestowania".My tam nikogo nie molestowaliśmy!No dobra czworo mężczyzn bez koszulek wygląda nieco podejrzanie, ale to jeszcze nic nie oznacza.No, ale że ten facio uważał, że go napastujemy to nie nasza wina!Po co mówił, że wyglądamy jak geje?Po prostu musieliśmy- ja i Federico- mu przywalić.Ale chcieliśmy odejść tylko, że mój ojciec i German chcieli się pobawić, że grają w filmie akcji i zakosili komuś auto, no to wsiedliśmy też do tego samochodu, żeby ich wyciągnąć, ale się nie dało, więc teraz siedzimy tu.Nie ma to jak być aresztowanym z najlepszym przyjacielem, ojcem i ojcem swojej dziewczyny.A już jutro w trasę....ciekawe jak stąd wyjdziemy...Tssa...wytwórnia chyba nas nie wywali...chyba...
-Cholera!Zawsze robimy za mocne starty!-krzyknąłem cały oblany gorącą czekoladą.My mądrzy nie wzięliśmy sobie pokrywek i cały napój jest na naszych koszulkach.
-O Jezu!Jak parzy!Aww...-krzyknął Włoch.
-Co ty robisz?Nie obnażaj się!-powiedziałem gdy zobaczyłem, że ściąga koszulkę.
-Wolisz chodzić i mieć uczucie parzenia?-zapytał i zrobiłem to samo co on.Tak więc szliśmy do połowy rozebrani o kulach.Gdy byliśmy już pod kręgielnią stał się koszmar.Ujrzeliśmy mojego ojca i Germana.
-Szybciej, może nas nie zauważyli!-pośpieszałem, ale niestety, stało się.
-Leon!Federico!Co wy tu robicie?-zapytał mój ojciec.
-Idziemy na kręgle, a co?
-A nic, nic.To teraz taka moda?-zapytał Castillo.
-Jaka?
-No taka, że się chodzi bez koszulek?
-Ernest ty idioto!Oczywiście, że tak teraz się chodzi.Szybko zdejmuj!-zarządził ojciec Violetty i po kilku sekundach oboje byli bez koszul.
-Tato lepiej się ubierz...
-Synu!My po prostu jesteśmy na czasie!Teraz jesteśmy sławni!Popatrz!Widzisz tę dwójkę nastolatków?To nasi fani!
-Bo uwierzymy-zakpiłem.
-Udowodnimy!-powiedział człowiek który jest ze mną spokrewniony choć się do tego nie przyznaję i razem z Castillo podeszli do tych nastolatków.
******
Siedzimy na komisariacie.Ta dwójka nastolatków zadzwoniła na policję pod zarzutem "molestowania".My tam nikogo nie molestowaliśmy!No dobra czworo mężczyzn bez koszulek wygląda nieco podejrzanie, ale to jeszcze nic nie oznacza.No, ale że ten facio uważał, że go napastujemy to nie nasza wina!Po co mówił, że wyglądamy jak geje?Po prostu musieliśmy- ja i Federico- mu przywalić.Ale chcieliśmy odejść tylko, że mój ojciec i German chcieli się pobawić, że grają w filmie akcji i zakosili komuś auto, no to wsiedliśmy też do tego samochodu, żeby ich wyciągnąć, ale się nie dało, więc teraz siedzimy tu.Nie ma to jak być aresztowanym z najlepszym przyjacielem, ojcem i ojcem swojej dziewczyny.A już jutro w trasę....ciekawe jak stąd wyjdziemy...Tssa...wytwórnia chyba nas nie wywali...chyba...
Heejo :D
Witam was kochani po DŁUUUGIEJ przerwie.
Nienawidzę swojego internetu.
Dlaczego ja zawszę muszę wytracić ten limit?!
Okej mniejsza z tym xD
Przed wami rozdział 47!
Podobał się?!
Mam taką nadzieję!
Chcę was poinformować, że postaram się nadrobić wszystkie posty na innych blogach!
BŁAGAM WAS O JEDNĄ RZECZ a konkretnie :
PODAWAJCIE SWOJE POMYSŁY NA NEXT W KOMENTARZECH!
Ostatnio brakuje mi weny i pomysły będą mile widziane ;)
Jejku to już 20 tys. odwiedzin...Dziękuję kochani <33
Bardzo dziękuje również za komy pod ostatnim postem <33
Kocham <33
Buziaki :**
<33