sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 24-Papużki Nierozłączki

Violetta

Biegłam,nie chciałam by wszystko zaczęło się od początku...Gdy zabrakło mi powietrza w płucach,zdyszana zatrzymałam się i oparłam o wielki konar brzozy.To moje ulubione drzewo,jest takie inne od wszystkich... Gdy mój oddech w miarę ustabilizował się,moje oczy ponownie się zaszkliły.Niesamowite jest to,jak głęboko to we mnie siedziało,wystarczy jedno,wyraźne wspomnienie by wywołać prawdziwy huragan.Chociaż to jest bardziej tsunami-jeżeli mowa o moich łzach.Gdybym się postarała,zalałabym całe miasto łzami,ale trudno reagować inaczej.Delikatnie wtuliłam się w swoje nogi tak by nikt nie mógł mnie dotknąć,chciałam być sama,niestety pobiegł za mną mój chłopak i gdy tylko mnie dostrzegł przytulił z całej siły.Potrzebowałam tego i choć wolałam być sama przy nim czułam się bezpiecznie i nie musiałam się bać.
-Kochanie,powiedz,co się stało.
-On,on tam był.
-Kto?Nic nie rozumiem.
-Diego-powiedziałam cicho,tak jakby samo to imię miało mi coś zrobić.
-Zrobił ci coś?Groził ci?Powiedz.
-Pamiętasz jak mnie porwano?Nie chciałam o tym z tobą rozmawiać.To był on.On i Heredia mnie porwali.
-Co?!-krzyknął oburzony Leon.
-Nie krzycz...
-Przepraszam kocie,po prostu zdenerwowałem się.Popatrz na mnie.-rozkazał a ja powoli skierowałam mój wzrok na jego piękne oczy.-Masz mi mówić wszystko.Pamiętaj,że ja nigdy nie mógł bym cię skrzywdzić.Kocham cię i dopilnuję by te gnoje pożałowały.
-Błagam,nie zrób czegoś głupiego.Obiecaj mi to.
-Obiecuję-powiedział i powoli przybliżył swoje usta do moich.Przez chwilę się wahałam lecz po chwili nasza odległość była zerowa a ja znowu poczułam że jestem bezpieczna.-Tylko dlaczego Francesca szła z nim za rękę?Nawet jeżeli nie wiedziała o tym co przytrafiło się tobie powinna tego nie robić ze względu na mnie!.
-Fran z nim szła?A co jeżeli on chce coś jej zrobić?!-powiedziałam i przytuliłam się delikatnie do Leona.
-Nie martw się.-powiedział i pocałował mnie w czoło~właśnie za to go kocham,jest przy mnie i mnie wspiera.
-Idziemy do mnie?-spytałam.
-Pewnie-odpowiedział.Po krótkiej chwili doszliśmy do mojego domu-pustego.
-Kochanie,pójdziesz jutro z nami obejrzeć być może moje nowe mieszkanie?
-Tak,ale kiedy ty to znalazłeś?
-W nocy.
-Ale przecież ja byłam u ciebie w nocy!
-No tak...ale nie mogłem spać więc szukałem mieszkania i czatowałem z Fede.
-Papużki nierozłączki!
-Tak...chcesz zobaczyć jakie z nas nierozłączki!
-Tak!
-A więc,a może zgadniesz,wiesz co teraz zrobię skoro jestem papużką?
-Udziobiesz mnie?
-Nie.
-Mam nasypać ci karmy dla ptaków-zgadywałam.
-Nie-to co do cholery?
-Pocałujesz mnie-zapytałam z nadzieją.
-Nie.
-No to co?
-No pójdę do Federico skoro jesteśmy nierozłączkami.
-Żartujesz?
-Nie.-powiedział i zmierzał w stronę drzwi.Czy on naprawdę to robi?
-Zostawisz mnie tu?!-powiedziałam oszołomiona,lecz nie usłyszałam odpowiedzi ponieważ drzwi się zamknęły.Czy on naprawdę aż tak się obraził?Przecież wie,że boję się zostać sama,a zwłaszcza że Diego jest tutaj.A co jeżeli on znowu przyjdzie?nagle po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy,lecz wolałam by Diego znowu mnie porwał razem z tym idiota niż żeby stracić Leona.Po prostu świetnie.Powoli udałam się na kanapę i okryłam się kocem.Łzy nadal rozmazywały mój makijaż.Dlaczego ten dzień jest taki pechowy?Czy nie za dużo łez wylałam?Powoli zamknęłam oczy,chciałam by ten dzień w końcu się skończył.No nie!Nie można spać w takim stanie...Wierciłam się,wierciłam i wierciłam.Nareszcie poczułam że zasypiam,ale oczywiście ktoś musiał mnie obudzić!Ten ktoś otworzył drzwi...kogo znowu tu przywiało?Mam nadzieję że to nie mój ojciec!Nie mam zamiaru z nim rozmawiać!Nagle do pokoju wszedł...
-Leon?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Oczywiście że tak!Przecież nie mogłem cię tak zostawić kocie.                                                                  
-Kocham cię-powiedziałam i wtuliłam się w niego-ale jednak na chwilę mnie zostawiłeś!
-Przepraszam,musiałem przecież przygotować naszą rocznicę i akurat nadarzyła się okazja.-o nie!Przecież ja zapomniałam o tym że dzisiaj jest nasza rocznica!No raczej miesięcznica ale to też rocznica!Jaka ja jestem głupia...
-A gdzie mnie zabierasz?
-Tajemnica-powiedział i przewiązał mi oczy opaską.
-Leon,proszę.Czy to naprawdę konieczne?Przecież wiesz co przeszłam.
-Wiem,miśka,ale jesteś przy mnie i nic ci się nie stanie.-powiedział a ja dalej szłam już bez sprzeciwów.Poczułam że wchodzimy do auta.
-Leoś...długo jeszcze?
-Nie,ale teraz pójdziemy pieszo.
-Ale mi się nie chce...powiedziałam i rozłożyłam ręce co oznaczało że ma mnie on wziąć na ręce jak też uczynił.Nadal miałam związane oczy,nagle zachciało mi się spać lecz na całe szczęście mogłam już zdjąć przepaskę.Nagle ujrzałam....
-Park linowy?
-Nie podoba ci się?-powiedział smutny Leoś.
-Nie!Oczywiście że mi się podoba...Tylko że ja jeszcze nigdy nie byłam w parku linowym...-na całe szczęście wzięłam strój na zmianę.
-Co?-powiedział i zaczął się śmiać.
-Masz się nie śmiać!
-Okej,okej.-powiedział i poszliśmy do instruktora.Po chwili,ubezpieczeni w uprzęże weszliśmy na samą górę.
-No to jak?Kto pierwszy ten...dostaje buziaka?-powiedział Verdas pewny wygranej
-Okej-powiedziałam.
-A więc panie przodem, 5 4 3 2 i....start!
-A gdzie 1?
-Bo tak jest fajniej.
-Tsa...pewnie się Icarly naoglądałeś!
-Czas ci płynie...-powiedział a ja ruszyłam.Szłam jak torpeda ( której wysiadły baterie XD ) Trzeba przyznać że poszło mi nawet nawet...w końcu pół godziny to nie taki zły wynik!W końcu stanęłam przy moim ukochanym który nie mógł przestać śmiać się ze mnie.
-Takie to śmieszne?
-Tak,bo taki tor pokonuje się w 5 minut!
-No to zobaczymy!
-No to zobaczymy.
-Start!-krzyknęłam a on ruszył.Niestety szło mu świetnie...on rusza się jak pantera!Okej...trzeba przyznać że on pokonał to w 4 minuty...ale to nie moja wina że jestem wolna!Oczywiście należy mu się nagroda,pocałowałam więc go namiętnie i ruszyliśmy dalej.
-Pójdziemy na lody?-zaproponowałam.
-Może na coś innego,grzane wino?????
-Oki-powiedziałam i poszliśmy do pobliskiej kawiarenki.Oczywiście zamówiliśmy  napój i usiedliśmy przy stoliku przy oknie.
-Jak tam czuje się zwycięzca??
-Doskonale,zresztą przyzwyczaiłem się już do wygranych...
-Pff...
-Co Pff..?
-Chodzi mi o to że wcale nie jesteś we wszystkim lepszy ode mnie!
-Zakład?
-A co muszę zrobić?
-Hm....widzisz ten plac zabaw?
-Tak-powiedziałam przestraszona.
-Kto pierwszy pokona go wygrywa.
-Okej.-powiedziałam i ruszyłam w wyznaczoną stronę.Niestety los chciał że w kawiarni przebrałam się w sukienkę i ...szpilki...super.Kiedy doszliśmy na miejsce ściągnęłam moje obcasy.
-Co ty robisz?-powiedział patrząc na mnie.
-Ściągam buty-nieważne że jest grudzień.
-Okej to może tym razem ja pierwszy?
-O nie!Ja zaczynam!-powiedziałam i ruszyłam.Najpierw musiałam pokonać jakieś cholerne drabinki,później przejść ( a raczej przeczołgać się ) przez trzepak.Po tym trzeba było przebiec na drugą stronę placu do zjeżdżalni.Jestem szybka,nawet bardzo.Czuję że to wygram!Już jestem tak blisko i....

Leon

Kurde...boję się że mogę przegrać ten zakład,nie no co ja gadam!Przecież ja nigdy nie przegrywam!Ale ona jest naprawdę szybka....o nie już prawie jest przy zjeżdżalni i ... wbiegła w słup?O nie,o nie!Lece do niej najszybciej jak mogę.Zemdlała?O nie,o nie...okej trzeba wezwać pomoc.Już wykręcam numer...że co!?Nie no ja nie wierzę...Bateria padła...Wspaniała rocznica!Dobrze,zaniosę ją do samochodu.Nie no,przecież to na nic,po co było mi to grzane wino??Ach...super.O Viola się przebudza.
-Kochanie co się stało?
-Lekko walnęłaś w słup - ta lekko.Nie mam pojęcia jak ona w niego trafiła,przecież on jest 4 metry od zjeżdżalni....
-Ale ja nie mogę się podnieść!
-Co?!
-Chyba złamałam nogę.Co teraz zrobimy?
-Musimy jakoś wrócić do domu,zaniosę cię.
-Okej,a ile to kilometrów.
-Hihihi...no jakieś 100...
-O boże...no to co robimy,przecież nie możesz prowadzić!
-Wiem,wiem...może pójdziemy na stopa!
-Okej-powiedziała a ja wziąłem ją na ręce.Dotarliśmy do ulicy...moglibyśmy zaczekać w jakimś lokalu ale większość jest zamykana o 10 a jest już po 11.
-No to czekamy...-powiedziała piękna szatynka.Czas mijał nam wolno,ale cóż,to nasza rocznica,musimy się nią cieszyć więc prawie cały czas śmialiśmy się.Mimo bólu Viola i tak jest silna,podziwiam ją.No właśnie,czekamy,a na co?Na auta.A dlaczego nie przyjeżdżają?Bo mam cholernego pecha!O poczekajcie..coś jest.
Zacząłem machać rękami a rowerzysta się zatrzymał.
-Gościu,posłuchaj,mam ważną sprawę.Jestem tu z dziewczyną która złamała nogę,nie mamy jak wrócić,zapłacę ci za ten rower ile chcesz!
-1000 wystarczy!
-Okej-powiedziałem i podałem mu wyliczoną kwotę,na szczęście moi rodzice są milionerami.
-Violu...mamy rower!
-Co?
-Tak!I najbliższy dom mamy za 2 kilometry!
-I jak pojedziemy  tam?To nie ma bagażnika-powiedziała wskazując no rower.
-No przecież od czego jest kierownica?O poczekaj!Mam pomysł!Pobiegnę tylko do auta!-powiedziałem jak też zrobiłem,a ponieważ auto było nie daleko szybko wróciłem.
-Co to jest?-spytała patrząc na jedzenie w koszyku który trzymam.
-No bo chciałem zrobić nam piknik ale nie wyszło wiec zawsze możemy się gdzieś zatrzymać i zjeść!A teraz wskakuj na kierownicę.
-Okej-powiedziała i uśmiechnęła się.Za to ją kocham,za ten jej uśmiech który towarzyszy jej prawie zawsze.Lekko pocałowałem ją w czoło i zacząłem jechać.Muszę przyznać, że było świetnie! Viola cały czas albo się śmiała albo krzyczała,albo robiła jedno i drugie naraz.
Jedziemy już tak z godzinkę,jestem odrobinkę zmęczony.No okej...jestem strasznie zmęczony,zaraz chyba padnę.
-Kocie,widzisz!?-krzyknęła do mnie.
-Ale co?-powiedziałem.
-No tam!Dom!
-Idziemy tam?-zapytałem.
-Chyba tak...do domu mamy w końcu 100 kilometrów.
-Już tylko 98!-powiedziałem i pogroziłem jej palcem co wywołało uśmiech na jej twarzy.
-No chodźmy już,ty mój krejzolu-powiedziała przez śmiech a ja popatrzyłem na nią złowrogo,lecz już po kilku minutach wymiękłem i zacząłem się śmiać.
-Okej,to ja pukam a ty mówisz-powiedziałem.
-Och...jak w podstawówce-odparła moja dziewczyna po czym wtuliła się w moje ramię.Zapukałem powoli po czym otworzyła nam jakaś kobieta.
-Dobry wieczór.My nie chcemy przeszkadzać,ale...-zaczęła Castillo.
-To nie przeszkadzajcie!-powiedziała i prawie zamknęła nam drzwi przed nosem,aczkolwiek przeszkodził jej jakiś głos mężczyzny.
-Halina?!Kto to?-powiedział facet stojąc tuż obok ( jak myślę ) swojej żony.
-Dobry wieczór,my mamy pewną sprawę do państwa,a mianowicie chodzi o to,że mamy dzisiaj rocznicę,i zaplanowałem wyjazd do parku linowego.
-Poczekaj,wejdźcie do środka,nie będziecie na mrozie tak stać-powiedział mężczyzna po czym wpuścił nas do środka.Widać było że jego żonie wcale się to nie podobało.
-A więc opowiadajcie jeszcze raz.
-A więc jak mówiłem pojechaliśmy do parku linowego.Następnie udaliśmy się napić grzanego wina.Potem coś strzeliło nam do głowy i zrobiliśmy konkurs kto pierwszy pokona plac zabaw.No i moja dziewczyna radziła sobie świetnie,aż do momentu kiedy wpadła na słup i prawdopodobnie złamała nogę...
-To dlaczego nie zawiozłeś jej do szpitala?-spytał.
-Ponieważ jak mówiłem,wcześniej piłem i nie mogę prowadzić- jeszcze rok temu bym zaryzykował ale po tym jak spędziłem ( nie pierwszą ) noc na komisariacie rodzice byli na mnie wściekli i .... nie zapłacili rachunku za internet,nadal dziwię się że to przeżyłem!Dobrze że Viola o tym nie wie...
-A więc dlaczego nie zadzwoniłeś na pogotowie?-wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Ponieważ rozładowała mi się bateria a telefon Violi został roztrzaskany w spotkaniu ze słupem...
-A więc jak dostaliście się tu?
-Spotkaliśmy rowerzystę który pożyczył - a raczej sprzedał- nam rower i wiozłem ją - wskazałem na Viole- na kierownicy.
-I bardzo chcielibyśmy tutaj zanocować-dokończyła Viola.
-Oczywiście,a więc ja jestem Artur a to moja żona Halina.
-Leon Verdas,miło mi poznać.
-Violetta Castillo.
-A więc Violu,idź z moją żoną,opatrzy ci ranę a ty chodź ze mną, przygotujemy wam pokój.-powiedział a ja przytaknąłem i ruszyłem za nim.-niestety nie mamy w domu wolnego miejsca,ale mamy szopę.Naprawdę mi przykro,lecz nie mam nic lepszego do zaoferowania.
-Ważne by był dach nad głową.
-Oczywiście-powiedział i zaprowadził mnie do naszego"mieszkania"
-Jeszcze raz bardzo dziękuje!
-Nie ma za co!-powiedział a ja poszedłem po Violę.Znalazłem ją w kuchni.
-I jak?Bardzo boli cię noga?
-Trochę.-powiedziała.
-To wszystko moja wina....Jakbym nie mógł zabrać cię do kina i restauracji...nie!Tobie pewnie nawet się nie podobało...-powiedziałem i oparłem się o ścianę.
-Wcale że nie!-powiedziała i kulejąc podeszła do mnie-było doskonale!Jeszcze nigdy nie byłam na tak fajnej randce!Kochanie,z tobą mogłabym nawet czyścić stajnie,a i tak było by doskonale,a to dlatego że gdy jesteś obok,każda czynność to przyjemność!
-Kocham cię-powiedziałem i przytuliłem ją.
-Ja ciebie bardziej.
-Idziemy do szopy?
-Szopy?
-Dzisiaj będziemy nocować tam.
-Okej powiedziała i spróbowała iść co tylko spowodowało przewrócenie się jej.Oczywiście nie pozwoliłem na to i złapałem ją.
-Mój rycerz!-powiedziała z uśmiechem-a teraz,mój drogi,zabierz mnie do naszego królestwa!-powiedziała również przez śmiech.Jak ja kocham jak ona to robi.Powoli podniosłem ją i zaniosłem do starej szopy.Położyliśmy się na sianie.Ciągle nie mogę usnąć.Przewracam się z boku,na bok...Nie no,może pójdę się przewietrzyć?Tak to dobrze mi zrobi,to powietrze,zwierzęta...Podniosłem się i już miałem wychodzić lecz przerwał mnie głos mojej dziewczyny.
-Nie możesz spać?
-Tak...
-Ja też.
-Chcesz się przewietrzyć-zapytałem a ona rozłożyła ramiona na znak bym ją podniósł.Wziąłem tylko koszyk z jedzeniem,przygotowany dużo wcześniej i ruszyliśmy ( ja ruszyłem, a ona jechała-na mnie...)Po krótkim czasie doszliśmy na jakąś łąkę.Na całe szczęścię mogłem już położyć Violę na ziemi,to znaczy nie jest ona ciężka ale po godzinnej jeździe na rowerze-noszeniu jej i bieganiu w parku linowym jestem odrobinę zmęczony.No cóż,przynajmniej przypakuję.Oczywiście położyłem się obok niej i oglądaliśmy gwiazdy.
-Kochanie,czy wiesz,że twoje oczy w ogóle nie przypominają gwiazd?-powiedziałem a ona zrobiła minę w stylu " że co? "-daj mi dokończyć.Twoje oczy ich nie przypominają bo są o wiele piękniejsze.
-Powiedzmy że uwierzę-powiedziała i uśmiechnęła się szeroko-muszę przyznać,że jeżeli jestem blisko ciebie uśmiecham się o wiele częściej-stwierdziła a ja zmniejszyłem odległość między nami i czule ją pocałowałem.
-Chcesz coś zjeść??-zapytałem
-Chętnie,a co tam masz?
-Gruszki,brzoskwinie,ananasa...
-Masz tam ananasa?Jak masz zamiar bo pokroić.-Yyyy...to jego się kroi??No racja...ale przecież jabłka je się na przykład ze skórą!No okej...już wiem!
-Ma się swoje sposoby-powiedziałem pewny siebie i z całej siły rzuciłem ananasem o drzewo.Nic.Rzuciłem ponownie.Nic.Ach...
-Leoś...ale ja mogę zjeść brzoskwinie wiesz?-powiedziała gryząc ten mały owoc.
-Czy ty we mnie wątpisz?
-Nie..-powiedziała przez śmiech,obserwując moje dalsze wzmagania z owocem.Nagle oczy mi się zaświeciły,zobaczyłem coś co z łatwością rozkruszy dany owoc.Szybkim krokiem udałem się pod maszynę i położyłem ananasa na trawie a sam wsiadłem do traktora.
-Leon!Wysiadaj stamtąd!Przecież ty nie wiesz jak się tym jeździ!!-krzyknęła moja misia.Czy ona we mnie wątpi?-skoro nie masz zamiaru wysiadać to przynajmniej zanieś mnie tam,chce siedzieć na miejscu pasażera!!-zawiadomiła mnie a ja szybko pomogłem jej wsiąść na pojazd.Viola cały czas miała uśmiech na twarzy,chyba jeszcze nigdy nikt nie zabrał ją w rocznicę na przejażdżkę traktorem,przynajmniej jestem oryginalny....
-Udało się-krzyknąłem gdy usłyszałem trask ananasa.-to teraz nagroda.-powiedziałem wskazując na usta.Viola tylko przewróciła teatralnie oczami po czym wbiła się w moje usta.Niestety naszą czynność przerwał dźwięk syreny policyjnej...


******

Płaczę... Zawiodłam was...
Przepraszam!!
Słyszycie, przepraszam!!!
Nie chciałam by tak wyszło!!!
Nie mogłam chodzić na neta przez ponad miesiąc...mam nadzieje że zrozumiecie...
Mam jeszcze nadzieje że mnie nie zostawicie...
Bo tego bym nie przeżyła...
Przez tą przerwę odkryłam, że ten blog to moja pasja i jest częścią mojego życia tak jak wy tak więc błagam jeżeli ktoś to przeczytał, napiszcie komentarza i wybaczcie mi...



11 komentarzy:

  1. Cudo :*
    Nic się nie stało :)
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nikt za tak wspaniałe opowiadanie nie może się na ciebie gniewać :D
    Tylko PROSZĘ, wróć do nas i nie odchodź xD
    Czekam na next i zapraszam na mojego bloga, całkiem nie dawno założonego i jeszcze nie rozwiniętego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz trochę o rozdziale... Ponieważ jest super!
      Tylko mam parę uwag:
      1.Miesięcznica to nie rocznica. Rocznicę świętuje się co ROK ;)
      2.Złamana noga i kulenie? Wręcz niemożliwe, ale ubaw był.
      3.Masz mega poczucie humoru, i za to kocham twoje opowiadania! :D

      Usuń
    2. Dziękuje :*
      Nigdy nie chciałam odejść...to przez tego neta....
      Miesięcznica...rocznica....mnie nikt nie ogarnia :P
      Jeszcze raz dziękuje za komek!!!
      Buziaki :**
      KOffam :**
      <33

      Usuń
  3. No cześć.!
    Nawet sobie tego nie wyobrażasz,
    jak tęskniłam za twoim opowiadaniem
    i poczuciem humoru.
    Urocza miesięcznica heh,
    też bym chciała coś takiego przeżyć,
    no, ale wolałabym nie łamać nogi.
    Końcówka najlepsza.<3

    Zazdroszczę ci talentu.!
    Muszę przyznać, że tęskniłam za twoimi wpisami,
    ale rozumiem cię.! <3
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział
    pojawi się bardzo szybko, bo jestem ciekawa, jak
    dalej się to wszystko potoczy.
    Ja już muszę mykać, bo siostra mi usnęła.
    Papateczki.! ;***
    Koffam Cię. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje!!!!
      Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawia mi czytanie takich komków!
      Od razu chce napisać next!
      Papatki :D
      Też cię koffam <3
      Buziaki :**
      <3

      Usuń
  4. Super rozdział
    Taka rocznica jest extra
    Viola załamała nogę biedulka
    Leoś Haha tak ananasa się kroi ☺☺☺
    Jak ja kocham twoje opowiadania ❤❤❤
    Dobrze że już dodałas rozdział
    Nie mogłam się doczekać
    Traktorem na rocznicy
    Tak romantycznie
    Ale oryginalnie ❤❤❤
    Czekam na next ❤❤❤
    Bajos ❤❤❤

    ~Ari

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :**
      Leoś wie jakie rozrywki lubią dziewczyny xD
      Jakoś po prostu musiałam zwalić i dodać ten traktor....
      Jeszcze raz dziękuje!!!
      Buziaki :*
      Koffam
      <3

      Usuń