piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 21-Lu,to nie tak!

Federico

-Jak ty prowadzisz???-zadarłem się na Verdasa.On jechał jak jakiś idiota
-Papier zasłania mi oczy!
-Daj mi tą kierownicę-powiedziałem i zacząłem prowadzić z miejsca pasażera-niech mu ktoś poprawi ten papier no!
-Ok-powiedziała Viola i delikatnie ściągała mu przyklejony papier z oczu.
-Szybciej,nie łatwo się tak prowadzi.
-Daj mi to Violu,zrobię to szybciej-powiedziała Naty i szybko przyłożyła mu ręce do czoła co sprawiło że dostał wazonem w głowę i na nasze nieszczęście stracił przytomność.W aucie zaczął się istny chaos,Viola i Naty ratowały Leona,Ludmiła darła się na mnie że nie mogę tak prowadzić i mam się zatrzymać a Maxi zaczął panikować, że na pewno pójdziemy siedzieć,a kochana Camila tak się przestraszyła że zaczęła krzyczeć na całą ulicę że się zabijemy przez nieprzytomną mumię która dostała wazonem a autem prowadzi strażnik teksasu....Wspaniała atmosfera....Nagle usłyszeliśmy syrenę policyjną więc automatycznie zatrzymałem auto choć było to dosyć trudne...
-Dzień dobry-odezwał się funkcjonariusz

Kilka minut później

Właśnie jesteśmy na komisariacie,Leon nareszcie się ocknął a policjanci muszą nas przesłuchać ponieważ "podobno" prawie spowodowaliśmy wypadek.
-A więc wczoraj naruszali państwo ciszę nocną...
-Przepraszam,o co chodzi?
-Wczoraj zgłoszono naruszanie ciszy nocnej przez zamaskowanych przestępców i okazało się że to wy.Będziecie się musieli gęsto tłumaczyć...
-Ale co takiego dokładnie zrobiliśmy?
-Śpiewaliście "Pójdę boso" a później wskoczyliście do rzeki,następnie...
-Nie chcemy słuchać dalej.
-To dobrze  bo opowiadał bym z godzinę.
-A kiedy nas pan wypuści?
-Hmm...musimy o tym zawiadomić prokuraturę...nie wiadomo...

Narrator

Tak więc paczka przyjaciół siedziała na komisariacie czekając na zbawienie,a w tym samym czasie ich przyjaciółka czekała na autobus który nie przyjeżdżał...Na całe szczęście adwokat wyciągnął przyjaciół z więzienia.Następnie cała gromada-idiotów (no bo kto wygląda jak mumia,jest strażnikiem teksasu i ma ręce w wazonach...)

Federico

Godzinę później

Jedziemy już tym autem około godziny...jest już strasznie późno a my nadal szukamy Fran,mamy tylko nadzieje że się nie utopiła.
-Leon,może wracajmy już do domu,Fran na pewno się znajdzie...-powiedział zmęczony Brodway.
-Okej,zobaczę tylko tu i wracamy-powiedział Verdas i nagle doznał szoku.Zobaczył Fran gadającą z jakimś żulem.
-Zbyszek?-powiedziałem.Nie...to nie możliwe...
-Federico?
-Co ty tu robisz??
-A ty?
-Mieszkam.A ty?
-Szukam przyjaciółki.
-Fran?Przecież ona nie jest warta na przyjaźń takiego idioty!
-Sam jesteś idiotą idioto!
-Powiedz to mojemu sześciopakowi z żubrem!
-Powiedz to swojej matce!-ale mu pojechałem!Chyba nigdy się nie pozbiera!
-Powiedz to swojemu przyrodzeniu jeżeli je masz!-powiedział a nasi przyjaciele zrobili odruchowe "uuuuuuu". To już przesada.
-Fede!Mogę wiedzieć co to za żul?!-krzyknęła oburzona Ludmiła.
-Wypraszam sobie.To nie żaden żul tylko historyk i piosenkarz!-wstawiła się za menelem Fran
-Piosenkarz z czarnej dupy!-dogryzłem mu
-Lew z żelem za dwa złote!A sorry,lwiątko po 2,50!
-Aha ha,gdzie się tych tekstów nauczyłeś?Z mamą je ćwiczyłeś?
-Hej hej hej!-zawołał Leon-może skończycie już się bezsensowne wyzywanie się i zawalczycie jak mężczyźni i zrobicie bitwę na taniec!
-Ja pierwszy!Zobaczysz jak robią to profesjonaliści!-krzyknął.Jestem pewny że ten stary dziad nic nie potrafi.Zaczął mocnym wejściem.Potem troszkę jakby balecik,lecz to co zrobił to była przesada.W okół nas zebrało się już wiele osób,zrobiło się naprawdę duże widowisko,teraz nie chodziło już tylko o to by wygrać pojedynek,tutaj chodziło o honor.Nagle stało się to czego nikt się nie spodziewał,                                              
                                                                  Zbychu zrobił szpagat
Tak,tak,jestem w takim szoku!Na dodatek ludzie chyba go lubią!Po prostu bosko...przegram z jakimś żulem....ludzie przez rok się będą ze mnie śmiali.Do pionu doprowadził mnie głos mojej dziewczyny.
-Federico!Może pokażesz temu "panu" jak się tańczy?
-Już,już-powiedziałem i zacząłem tańczyć w rytm muzyki z telefonu.Oczywiście mój przyjaciel musiał puścić jakąś piosenkę której nie znam...dobra,pójdę na całość.Postanowiłem zrobić coś w stylu Michaela Jacksona.Oczywiście ja,jak to ja,ruszałem się znakomicie!Jakby to powiedziała ma kochana "Jestem gwiazdą a wszyscy inni przy mnie to asteroidy błądzące w moim blasku!".Wszyscy byli mną zachwyceni!W końcu to ja,a nie żaden żul z 
ławeczki!Już widzę siebie na wielkiej scenie,a wokół mnie pełno fanek krzyczących moje imię!Wszystkie światła są skierowane na mnie i tylko i wyłącznie na mnie!Szło mi doskonale!Oczywiście nie mogę zapomnieć o tym że cały czas walczę o śmierć i życie z Toporem!Staram się wykonywać moje ruchy najlepiej w świecie jak też mi wychodzi! Ach...wspaniały ja!Nie,nie,nie!Moja kochana ma na mnie zły wpływ!No ale co poradzić skoro moja dziewczyna jest "super novą" a mój najlepszy przyjaciel,Leon,cały czas mówi o tym jaki jest wspaniały itp.Nie mam zbyt skromnego towarzystwa trzeba przyznać,no ale cóż,jak się ma czym chwalić to trzeba to robić a ja jestem wspaniały!No nie!Znowu zaczynam!Przeklinam cię moja boskość!Słyszysz mnie?Nagle zorientowałem się że od kilku minut leże na glebie i dumam nad swą cudownością a tak naprawdę to wywaliłem się i na dodatek przegrałem z żulem!
-Federico?!Co ty odwalasz?!Jak mogłeś mnie tak ośmieszyć?!
-Lu,to nie tak!-krzyknąłem i pobiegłem za nią.Ja też bym się zdenerwował gdyby przegrała ale nie na nią tylko na tego żula...W końcu ją dogoniłem i zatrzymałem.
-Federico...przepraszam że tak zareagowałam.
-Nic się nie stało.
-Wracamy do przyjaciół?
-Pewnie-odpowiedziałem i ruszyliśmy w drogę do przystanku.Smutna Francesca pożegnała się z menelem i każdy pojechał do swojego domu.Swoją drogą to nadal nie mam pojęcia dlaczego Fran polubiła tego idiote?!Gdyby wiedziała co on kiedyś zrobił...

Violetta

Właśnie jadę z Leonem do jego domu.Na razie nie chce wracać do mojego,jest tam tak pusto bez taty... oczywiście poinformowałam każdego że jestem u Leona, w tej chwili tylko on mnie rozumie i tylko on potrafi poprawić mi humor.Jedziemy w ciszy,lecz pasuje nam to.Nie potrzebujemy słów.Pytania  o tym "jak się czuje" tylko by mnie przydołowały a mój kochany o tym wie,dlatego robi wszystko bym nie starała się teraz myśleć o ojcu.Jutro idziemy do studia,mamy straszne zaległości,w końcu ja byłam porwana a Leoś miał wypadek.Mam nadzieje że za wiele nas nie opuściło.Kiedy dotarliśmy do domu zaczęłam rozmowę.
-A twoi rodzice nie będą źli że u ciebie nocuję?
-Nie,nawet tak nie myśl,mówiłem ci już,że oni nawet nie wiedzą czy żyje.To znaczy kochają mnie bo kto by mnie nie kochał!Ale ciągle wyjeżdżają w sprawach biznesowych.
-A kiedy mają przyjechać?
-Nie mam pojęcia,ale ty możesz zostać ile chcesz!
-Dziękuje misiu!
-Nie ma za co kotek.
-Pojedziemy jutro do mojego taty?
-Oczywiście,tylko po lekcjach oki?
-Dobrze.A ty znasz ogólnie mojego tatę?
-Tak,jadłem z nim i z moimi starszymi kolacje.-powiedział a ja tylko się uśmiechnęłam i wtuliłam w jego ramiona.Niedługo po tym poszliśmy do pokoju szatyna i usnęliśmy w swoich ramionach.Chciałabym żeby było tak zawsze...

Następnego dnia


Obudziłam się w znakomitym humorze,może to dlatego że byłam w ramionach najwspanialszego chłopaka na świecie.Postanowiłam jeszcze go nie budzić ponieważ zajęcia mamy dopiero za 3 godziny.Szybko udałam się do łazienki,wlałam do wanny arbuzowy olejek i zanurzyłam się w ciepłej wodzie.Niestety mój relaks przerwało pukanie do drzwi.Sądziłam że mój chłopak je otworzy ale on pewnie nadal śpi.Szybko owinęłam się ręcznikiem i popędziłam do drzwi.Po drugiej stronie ujrzałam 2 dorosłe osoby o przeciwnych płciach.
-Dzień dobry-powiedziała kobieta-pani jest pewnie koleżanką Leona.
-Tak-odpowiedziałam a oni dziwnie się na mnie patrzyli.W końcu byłam ubrana tylko w sam ręcznik co mogło wyglądać dwuznacznie.Nagle usłyszeliśmy głos Leona.
-Jak to Federico to powiedz mu żeby spieprzał!- (od Domci~Leon i Fede pokłócili się w aucie o to że to przez Leona który cały czas się śmiał Federico przegrał z Toporem xD) Nie no!Mój kochany to ma wyczucie!Chyba po rodzicach!
-Leon!-zaczął jego ojciec.
-Po pierwsze kto to jest?-dokończyła jego mama wskazując na mnie.
-To Violetta,moja dziewczyna,nie bójcie się,ona tylko się myła a ja spałem i nie otworzyłem.A teraz moja kolej na pytania.Co tu robicie?
-Przyjechaliśmy!
-A na ile?
-Dwa miesiąca albo na pół roku.
-Ach...-powiedział z przekąsem.Jego rodzice weszli do pokoju rozpakować się a ja ciągle patrzyłam na Leona.Z jego twarzy nie można było niczego wyczytać!Po jakimś czasie do salonu weszli jego rodzice.
-To może ja już pójdę-powiedziałam.
-Nie,zostań,ja jestem  Rita a to mój mąż.-powiedziała.Jest bardzo miła.
-Ja jestem Violetta Castillo.
-Castillo?Twój ojciec ma na imię German?
-Tak.
-Prowadziliśmy już z nim kiedyś interesy.To bardzo porządny człowiek.
-Tak,tak,tak...porozmawiamy później bo teraz śpieszymy się do studia i już musimy iść,Violu idź się szybko przebież dobrze?Ariana na pewno się nie pogniewa-powiedział a j poszłam po ubrania a później razem z Leonem ruszyliśmy do studia.
-Leoś,ale ty wiesz że zajęcia mamy dopiero za 2 godziny?
-Wiem,wiem,ale po prostu nie chciałem na razie rozmawiać z rodzicami.
-Dlaczego?Przecież są bardzo mili!
-Taaak,można tak powiedzieć...
-Leoś,przecież to normalne że nie zawsze dogadujemy się z rodzicami!
-Ale ja się z nimi całkiem dobrze dogaduje!
-Powiedzmy że ci uwierzę!Okej no to chodźmy już do tego studia!-powiedziałam.Po upływie kilku minut znaleźliśmy się w szkole.Poczekaliśmy kilka minut a uczniowie powoli zaczęli się zbierać.Nareszcie dotarł Gregorio,tak,tak nasz "kochany" Gregorio.
-Okej cioty,zaczynamy wasz nieudolny taniec!Gdybym tylko ja mógł wybierać uczniów...nigdy by was tu nie było!Nigdy,słyszycie!A teraz 1 2 3 4, 1 2 3 4 i jeszcze raz!Źle!Kto cię tutaj przyjął co?Nie rozumiem co takie łajzy jak ty tu robią!Wy tylko marnujecie mój talent i czas!!Każdy was nienawidzi!Ta wasza kochana Angie też najchętniej by się was pozbyła!!-krzyknął do Andresa i nerwowo podskoczył.Chyba nikt nie lubi Gregorio.

******

No siemanko!
Dawno nie dodawałam,przyznaje się do winy!
Ale to dlatego że żadna koleżanka nie wiedziała co b zrobiła gdyby przegrała walkę na taniec z żulem!
No właśnie...ten wątek wyszedł mi troszkę kiepsko...
Nie wiem czy by nie namieszać z leonettą ale ja po prosu nie mam do tego serca!
Może rodzice Verdasa troszkę namieszają...kto wie...
A tak ogólnie to jak chcecie żeby jego ojciec miał imię??
Ostatnio tak mało komków...smutam...chlip...chlip....
Dobra,ja nie potrafię się długo gniewać!
Ale błagam komentujcie,nawet zwykłe "fajny" będzie dla mnie super!Ponieważ naprawdę nie wiem czy moje opowiadanie się komuś podoba!
Mam nadzieje że nie jesteście za bardzo zawiedzeni tym rozdziałem!
Następny "postaram się" nie obiecuje,dodam jutro albo pojutrze!
A więc papatki ludziska!
Buziaki :*
<3

7 komentarzy:

  1. Cudowny :*
    Proszę nie mieszaj między leonettą wystarcz,że w odcinkach mieszają :)
    Piszesz genialne opowiadania <3
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje,dziękuje,dziękuje <3 !
      Racja,w odcinkach tak mnie denerwują!
      Dlatego chyba nie będę mieszać ale....
      Next MOŻE dzisiaj :D
      Koffam <3

      Usuń
  2. Koffam twoje opki <3
    Zapraszam do siebie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział jak zawsze!!!!!!

    OdpowiedzUsuń